Czwartek, 4 kwiecień 2024
„Prawo co dnia” w czwartkowej „Rzeczpospolitej” odnotowuje: „Zapłata za lata zasiedzenia”. Utrata nieruchomości na skutek zasiedzenia nie powoduje wygaśnięcia roszczenia byłego właściciela o wynagrodzenie za korzystanie z gruntu. Sąd Najwyższy rozpatrywał roszczenie Uniwersytetu Warszawskiego przeciw kilku osobom, domagając się zasądzenia od nich 270 tys. zł wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z działki 5565 m2 na warszawskim Służewie. Chodziło o 10 lat, od 1996 r. do 2006 r. i 30 tys. zł i zwrotu pobranych pożytków za ten okres, czyli tzw. roszczeń uzupełniających (nie dotyczą one samego żądania zwrotu rzeczy). Nieruchomość była objęta tzw. dekretem Bieruta i od 1945 r. stanowiła własność m. st. Warszawy, którą miasto przekazało uczelni najpierw w użytkowanie wieczyste. 1 września 2005 r. UW nabył własność działki z mocy prawa. Z kolei 8 marca 2016 r. sąd rejonowy stwierdził, że pozwani (trzy małżeństwa) nabyli tę działkę przez zasiedzenie 1 października 2005 r. Spór sprowadzał się do oceny, czy osobie, która utraciła własność rzeczy wskutek jej zasiedzenia, przysługuje wobec jej posiadacza roszczenie o wynagrodzenie za korzystanie z rzeczy bez tytułu prawnego w okresie poprzedzającym dzień zasiedzenia, czyli tzw. roszczenia uzupełniające. Według utrwalonego orzecznictwa SN roszczenia takie nie przysługują. Więcej szczegółów- na 11 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 04.04.2024.).
„Prawo co dnia” informuje też: „Kwoty niespłacone zostaną uregulowane ustawą”. Rozwiązany zostanie problem zagrożonych kredytów i ich odkupywania przez firmy windykacyjne. W całej Unii Europejskiej w okresie pandemii Covid-19 pojawiła się kwestia niespłacanych kredytów zaciągniętych przez osoby lub firmy, które w wyniku zamieszania spowodowanego nadzwyczajną sytuacją popadły w kłopoty finansowe. W praktyce starano się radzić z tym problemem, sprzedając wierzytelności kredytowe windykatorom, ale na warunkach często bardzo niekorzystnych dla kredytobiorców. Omawianą kwestię ma rozwiązać unijna dyrektywa nr 2021/2167, zwana też NPL (od ang. non-perfoming loan), dotycząca kredytów zagrożonych niespłaceniem. Ujednolica ona w całej Unii procedurę odkupu kredytów NPL przez firmy windykacyjne od banków. Ministerstwo Finansów przewiduje w uzasadnieniu projektu, że implementacja dyrektywy NPL „wzmocni ochronę banków przed ujętymi w bilansach banków kredytami zagrożonymi, ujednolici działania branży, zwiększy jej konkurencyjność, polepszy współpracę między wierzycielem a nabywcą kredytu z korzyścią dla osób zadłużonych”. Więcej- na 10 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 04.04.2024.).
„Prawo co dnia” zauważa w innym miejscu: „Kupujesz od flippera? Będzie sankcja”. Jeśli sprzedawca zarabia na obrocie używanymi mieszkaniami, kupujący może zapłacić nawet 10 proc. PCC. Ograniczenie spekulacji na rynku mieszkaniowym – taki cel przyświeca posłom z Lewicy, którzy złożyli w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC). Podwyższenie jego stawek ma spowodować, że flipping (czyli zarabianie na tanio kupowanych mieszkaniach, które są remontowane i sprzedawane z dużym zyskiem) stanie się nieopłacalny. Sęk w tym, że PCC płacą nabywcy. I to oni poniosą ciężar podwyżki podatku- wskazują doradcy podatkowi. Autorzy projektu zakładają, że po zmianach flipping stanie się nieopłacalny. Jeśli bowiem do ceny mieszkań będzie doliczany wyższy PCC, większość z nich stanie się „niesprzedawalna”. Jeśli natomiast flipper weźmie koszt podatku na siebie, drastycznie spadnie jego rentowność. To dość naiwne założenia. Przy obecnej sytuacji na rynku mieszkaniowym flipper i tak zarobi na transakcji, a jego klient po prostu zapłaci więcej skarbówce. Często zresztą może być tak, że o wyższym podatku dowie się w ostatniej chwili, tuż przed podpisaniem aktu notarialnego. Czy wycofa się z transakcji, jeśli wpłacił już pokaźny zadatek? Raczej nie, bo będzie to dla niego nieopłacalne- tłumaczą eksperci. Więcej- na 12 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 04.04.2024.).
„Rz” informuje też: „Samorządy z trudem odzyskują długi od nierzetelnych mieszkańców”. Mieszkańcy i firmy są winne samorządom 16,8 mld zł. Dług wciąż rośnie m.in. ze względu na utrudnienia przy egzekucji należności. Będzie to wyzwanie dla nowych włodarzy. Długi wymagalne, czyli pieniądze, które samorządy powinny już dostać, bo minął termin ich spłaty, rosną w samorządach i mogą dochodzić już do 30 proc. dochodów budżetów JST. Są to przede wszystkim należności z tytułu zaległości czynszowych – relacjonuje Małgorzata Kern, skarbnik Chorzowa, przewodnicząca Krajowej Rady Forów Skarbników JST przy Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Według danych Krajowego Rejestru Długów, które „Rzeczpospolita” opisuje jako pierwsza, należności mieszkańców i firm wobec JST wynoszą już przynajmniej 16,8 mld zł, o 1,3 mld zł więcej niż rok temu. Małgorzata Kern zwraca uwagę na poważny problem w wielu miastach i gminach: część lokatorów mieszkań socjalnych i komunalnych nie reguluje czynszu, w efekcie osoby wywiązujące się z płatności ponoszą częściowo koszty takiego długu w postaci wysokości stawki czynszowej. Szczegóły- na 16 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 04.04.2024.).
„Rz” zamieszcza również tekst: „Kto odpowiada za braki rekompensat za mrożenie cen prądu?”. Rząd wskazuje, że dziury w systemie mrożenia cen energii i brak pieniędzy na rekompensaty za utrzymywanie cen ustawowych to efekt błędnie napisanej ustawy przez poprzedników. Ministerstwo Klimatu i Środowiska przyznaje, że system mrożenia cen energii, do którego budżet miał się nie dokładać, zawiódł. – Ostatnie zaległości w wypłacie rekompensat firmom za mrożenie cen energii są od ubiegłego tygodnia regulowane przez Zarządcę Rozliczeń (ZR). Ta rządowa instytucja zajmująca się rozliczaniem systemu wsparcia energetyki nie miała środków na wypłaty rekompensaty za mrożone ustawowo ceny energii za okres styczeń–luty 2024 r. Ta niebezpieczna pod względem finansowym sytuacja spowodowała, że niektóre ze spółek planowały już rozpoczęcie procedury pozyskania pożyczek na dalszą działalność w związku z brakiem wypłat rekompensat za mrożone ceny energii. Więcej- na 18 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 04.04.2024.).
„Dziennik Gazeta Prawna” odnotowuje natomiast: „Ci, których stać na kredyt , muszą dłużej pracować na mieszkanie”. Z zestawienia danych, jakie dla „DGP” przygotował Otodom wynika, że w lutym tego roku na rynku pierwotnym w Polsce trzeba było zapłacić średnio 12 050 zł za 1 mkw. mieszkania. Jeszcze miesiąc wcześniej było to 11 860 zł. W porównaniu z 2019 r. cena za 1 mkw. mieszkania wzrosła natomiast o ponad 70 proc. I choć jednocześnie mamy w Polsce do czynienia z sukcesywnym wzrostem płac, to siła nabywcza Polaków na rynku mieszkaniowym nie uległa specjalnej poprawie. Statystyki wyglądają lepiej tylko w przypadku najmniej zarabiających, ale to wynika ze wzrostu płacy minimalnej. W 2019 r., chcąc nabyć lokal o powierzchni do 40 mkw., osoby zarabiające płacę minimalną teoretycznie musiały odkładać przez dziewięć i pół roku. Teoretycznie, bo aby mogły kupić mieszkanie, musiałyby całe wynagrodzenie przeznaczyć wyłącznie na ten cel. Pięć lat później ten czas skrócił się do ośmiu lat i dziewięciu miesięcy. Poprawa sytuacji najmniej zarabiających jest iluzoryczna, tej grupy i tak nadal nie stać na zakup mieszkania. Nie mają też oni szans na uzyskanie kredytu hipotecznego. Cóż z tego, że teoretycznie krócej trwałoby odkładanie na zakup mieszkania od 40 mkw. do 60 mkw. (zamiast 12 lat, trwałoby to 11 lat i trzy miesiące)? – Zupełnie inaczej wygląda natomiast sytuacja osób zarabiających średnią krajową. Te bowiem muszą pracować dłużej na własne mieszkanie. W 2019 r. lokal do 40 mkw. mogli kupić już za 66 pensji. W tym roku potrzebują na to już 74- czytamy.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 04.04.2024.).
„DGP” informuje też: „<<Rozpoczną się niezapowiedziane kontrole>>. Kary nawet do 10 tys. zł”. Odprowadzanie deszczówki do kanalizacji ściekowej jest zabronione. Przez takie działania rosną ceny odbioru ścieków, gdyż zwiększają się koszty zużycia energii elektrycznej przez pompowanie zwiększonej ilości wody. Ponadto urządzenia szybciej się zużywają. To wszystko generuje koszty. Deszczówka w kanalizacji ściekowej to również większe ryzyko podtopień czy nawet zalewania nieruchomości. Jedna z gmin już zapowiedziała tegoroczne kontrole. Jak wskazuje art. 28 ust. 4 ustawy z dnia 7 czerwca 2001 roku o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, kto bez uprzedniego zawarcia umowy (o której mowa w art. 6 ust. 1 ustawy) odprowadza ścieki do urządzeń kanalizacyjnych, ten podlega karze – grzywny do 10 000 zł lub ograniczenia wolności. Gminy zachęcają, by łapać deszczówkę, korzystając też z programu „Moja Woda”, który umożliwia dofinansowanie inwestycji związanych m.in. z budową zbiorników retencyjnych oraz instalacji do zbierania wód opadowych.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 04.04.2024.).
„DGP” zapowiada również: „Będą zmiany w ustawie dotyczącej obowiązkowego KSeF”. Ministerstwo Finansów rozpoczęło konsultacje projektu zmiany ustawy dotyczącej obowiązkowego wdrożenia Krajowego Systemu e-Faktur (KSeF) – na uwagi do projektu oczekuje do 19 kwietnia br., podał resort. „Przedstawiamy projekt rozwiązań prawnych obejmujący zmiany w zakresie obowiązkowego e-fakturowania w Krajowym Systemie e-Faktur (KSeF). Jest on efektem przeprowadzonych przez Ministerstwo Finansów spotkań konsultacyjnych KSeF i uwzględnia zgłaszane podczas nich propozycje. Projekt nie zawiera dat wprowadzenia obowiązkowego KSeF. Zostaną one uzupełnione na przełomie kwietnia i maja. Przy czym KSeF nie wejdzie w życie w 2024 r. Zapraszamy do konsultacji i składania uwag do projektu w terminie do 19 kwietnia br.” – czytamy w komunikacie.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 04.04.2024.).