Wtorek, 8 września 2020

¨Gminy mają spisać kopciuchy¨
¨W urzędzie telefon głuchy, a terminów ciągle brak¨
¨Więcej zarzutów, większa zapłata¨
¨Supermarkety też mają łapać deszcz¨
¨Zakaz zbliżania się chroni ludzi, nie miejsca¨
¨(Nie) potrzebne rady¨
¨Bank nie realizują polityki rządu?¨

Więcej poniżej.

¨Prawo co dnia¨ we wtorkowej ¨Rzeczpospolitej¨ odnotowuje: ¨Gminy mają spisać kopciuchy¨. Osoby o niskich dochodach będą mogły liczyć nie tylko na wymianę pieca, ale i ocieplenie całego domu. Powstanie też rejestr starych pieców. Rząd chce jeszcze bardziej skutecznie walczyć ze smogiem. Planuje więc przeznaczyć więcej pieniędzy na: wymianę w domach jednorodzinnych starych węglowych pieców na nowe, przyłączenie do sieci ciepłowniczej oraz docieplenie domów. Wciąć jest ich około 3 milionów. Przygotował projekt ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów. Przewiduje pomoc dla właścicieli domów jednorodzinnych. Szacuje się, że ubóstwem energetycznym jest dotkniętych  w Polsce 1,6 mln gospodarstw domowych. A ponad 70 proc. domów jednorodzinnych nie posiada żadnej izolacji cieplnej lub jest słabo docieplonych. Z nowych rozwiązań skorzystają tylko osoby o niskich dochodach, których nie stać ani na wymianę pieca, ani też na termomodernizację. Nie otrzymają pieniędzy do ręki, trafią one do samorządów. A te przygotują programy termomodernizacyjne i będą je prowadzić. Dzięki ustawie możliwe będzie sfinansowanie nawet 100 proc. kosztów termomodernizacji i wymiany pieców. Rząd chce również uruchomić centralną ewidencję emisyjności budynków. Jak tłumaczy, w wielu miejscowościach uruchamiane są instrumenty wsparcia związane z wymianą pieców, podłączeniem do sieci ciepłowniczej lub montażem alternatywnych źródeł energii, jednak działania te prowadzone są bez oparcia na twardych danych. W centralnej ewidencji będą zebrane najważniejsze informacje z ogólnopolskiej powszechnej inwentaryzacji kotłów. Umożliwi zbieranie danych o stanie energetycznym budynków, informacje o wszelkich formach pomocy publicznej na termomodernizację lub wymianę kotłów, jak również formach pomocy społecznej lub innym wsparciu ze środków publicznych udzielanych mieszkańcom tych budynków- czytamy na 11 stronie głównego wydania.

(Źródło: ¨Rzeczpospolita¨– 08.09.2020.).

¨Prawo co dnia¨ zauważa też: ¨W urzędzie telefon głuchy, a terminów ciągle brak¨. W wielu magistratach trzeba umówić się z dużym wyprzedzeniem i odczekać swoje w kolejkach. Z powodu pandemii urzędy miast pracują na pół gwizdka. Bywa, że opóźnieniom  i problemom nie jest winien Covid- 19, tylko zła organizacja pracy lub człowiek. Problem jest doskonale znany prawnikowi, specjalizującemu się w branży nieruchomości.. Wskazuje, że pandemia mocno spowolniła załatwianie spraw typowo prywatnych, jak i związanych z inwestycjami. Wielu urzędników pracuje zdalnie. Jak mogą szybko wydać pozwolenie na budowę, skoro akta są w urzędzie? Sprawdza się przesyłanie skanów dokumentów, ale nie w każdym przypadku. Trudno wymagać od urzędnika zeskanowania kilkusetstronicowego projektu budowlanego dużej inwestycji- czytamy. Więcej- na 10 stronie głównego wydania.

(Źródło: ¨Rzeczpospolita¨– 08.09.2020.).

¨Dziennik Gazeta Prawna¨ zamieszcza z kolei tekst: ¨Więcej zarzutów, większa zapłata¨. Nawet po wygraniu sporu przetargowego firma będzie mogła zostać obciążona większością kosztów- przewiduje projekt nowego rozporządzenia. Szykuje się spora zmiana w sposobie rozstrzygania sporów przed Krajową Izbą Odwoławczą. Dzisiaj jeśli odwołanie jest uwzględniane, to koszty postępowania ponosi najczęściej organizator przetargu, jeśli zaś oddalane, to wnoszący je przedsiębiorca. Zgodnie z przygotowanym przez Ministerstwo Rozwoju projektem rozporządzenia, od nowego roku ma się to zmienić. Koszty będą dzielone na obydwie strony w zależności od liczby uwzględnionych zarzutów. Mówiąc wprost- im więcej zarzutów zostanie podniesionych w odwołaniu, tym większe szanse, że ostatecznie to przedsiębiorca może płacić więcej. Nawet gdy wygra sprawę i doprowadzi do zmiany decyzji zapadłej w przetargu. Prosty przykład- przy uwzględnieniu jednego z pięciu zarzutów, aż 80 proc. kosztów postępowania pokrywać będzie wykonawca, a  tylko 20 proc. zamawiający.  Zmiany przewidziano w projekcie rozporządzenia prezesa Rady Ministrów w sprawie szczegółowych rodzajów kosztów postępowania odwoławczego, ich rozliczania oraz wysokości i sposobu pobierania wpisu od odwołania. Zostaje ono wydane w związku z wejściem w życie nowej ustawy- Prawo zamówień publicznych. Chodzi o par. 6 ust. 2 projektu rozporządzenia. Zgodnie z nim koszty ponosić ma  odwołujący i zamawiający stosownie do liczby zarzutów przedstawionych w odwołaniu, które KIO uwzględniła i których nie uwzględniła. Problem w tym, że w większości wyroków uwzględnia się raczej pojedyncze zarzuty. Zupełnie wyjątkowe są sytuacje, kiedy skład orzekający w 100 proc. przyznaje  rację wykonawcy składającemu odwołanie. A tylko wówczas będzie on mógł liczyć na pełny zwrot. Więcej szczegółów- na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: ¨Dziennik Gazeta Prawna¨– 08.09.2020.).

¨DGP¨ zauważa w innym miejscu: ¨Supermarkety też mają łapać deszcz¨. 6 mln zł rocznie ma wpływać z tytułu opłaty za zmniejszoną retencję od właścicieli wielkopowierzchniowych obiektów handlowych- szacuje Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Jest ono autorem projektu ustawy o inwestycjach w zakresie przeciwdziałania skutkom suszy, który rozszerza katalog podmiotów zobowiązanych płacić tę daninę. Resort spodziewa się, że nie obejmie ona tylko niewielkiej części tych obiektów. Trudno jednak oszacować, jakiej- czytamy w ocenie skutków regulacji. Obecnie opłata za to, że woda opadowa nie wsiąka w glebę, dotyczy powierzchni powyżej 3,5 tys. mkw., a więc przede wszystkim hipermarketów. Po zmianach do płacenia daniny będą zobowiązane nieruchomości od 600 mkw. Opłatę poniosą jednak tylko ci właściciele nieruchomości, których ponad 50 proc. nieruchomości jest nieprzepuszczalna dla opadów (obecnie to próg 70 proc.). Gdy nowe przepisy wejdą w życie, do hipermarketów dołączą mniejsze sklepy, w tym supermarkety o powierzchni sprzedażowej od 400 do 2499 mkw. Opłata nie powinna być jednak dla nich bolesna. Maksymalna stawka przewidziana w projekcie to 1,5 zł rocznie za 1 mkw. pokrytej betonem powierzchni, co w przypadku nieruchomości o powierzchni 2,5 tys. mkw. daje 3750 zł rocznie. Danina w tej wysokości będzie obowiązywała, jeśli nieruchomość nie miała instalacji retencyjnej. Jeśli będzie posiadała takie urządzenie, opłata zostanie obniżona do 1125 zł rocznie. Resort liczy na roczne wpływy z tytułu opłaty za zmniejszoną retencję w wysokości 180 mln zł. Szczegóły- na szóstej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: ¨Dziennik Gazeta Prawna¨– 08.09.2020.).

W ¨DGP¨ czytamy też: ¨Zakaz zbliżania się chroni ludzi, nie miejsca¨. Choć tzw. ustawa o natychmiastowej izolacji sprawcy przemocy domowej (nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego i niektórych innych ustaw) wejdzie w życie dopiero z końcem listopada, to Senat już przygotował jej nowelizację. Ma ona usunąć wady uchwalonego prawa. Nowe przepisy dają uprawnienia policji i żandarmerii wojskowej (w stosunku do żołnierza pełniącego czynną funkcję wojskową) do wydania polecenia sprawcy przemocy domowej natychmiastowego opuszczenia mieszkania i zakazu zbliżania się do niego i jego bezpośredniego otoczenia przez 14 dni. O ile regulacje te mają odwrócić tendencję polegającą na tym, że najczęściej to ofiary przemocy muszą uciekać z domu, o tyle wprowadzone instrumenty nie mogą być w pełni efektywnymi środkami ochrony. Wszystko przez to, że zakaz zbliżania się dotyczy nie konkretnej osoby, lecz do miejsca, co prowadzi do absurdalnych sytuacji. Formalnie sprawca przemocy domowej popełni wykroczenie wówczas, gdy zbliży się do pustego mieszkania, z którego został usunięty, lecz nie popełni go, podchodząc do swojej ofiary w miejscu publicznym. Dlatego z projektu nowelizacji przygotowanego przez senatorów wynika, że będzie można zastosować zarówno środek w postaci zakazu zbliżania się do mieszkania lub jego bezpośredniego otoczenia, jak też do osoby dotkniętej przemocą w rodzinie. Więcej- na ósmej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: ¨Dziennik Gazeta Prawna¨– 08.09.2020.).

W ¨Gazecie Wyborczej¨ czytamy natomiast: ¨(Nie) potrzebne rady¨. W niektórych miastach włodarze chcą zlikwidować rady osiedla, które uważają za przeżytek. W dolnośląskich Polkowicach zlikwidowano rady osiedli. To jednak nie oznacza, że w ogóle nie będzie osiedlowego samorządu. Nadal zostaną ich zarządy. A zamiast rady osiedli w Polkowicach będzie zebranie wszystkich mieszkańców. Tak jak to funkcjonuje w sołectwach. W innych miastach podjęto próbę ich całkowitego usunięcia. Na przykład w Chełmie (woj. lubelskie). Rady udało się jednak obronić. W niektórych dużych miastach, zamiast likwidowania jest mowa o ich wzmocnieniu. W Poznaniu parę lat temu znacznie zwiększono budżety rad osiedli, np. rada osiedla Łazarz rocznie dysponuje kwotą ok. 900 tys. zł, które wydaje m.in. na remonty chodników i terenów zielonych. Zgodnie z zapowiedziami prezydenta Wrocławia, także i tu rady osiedli mają być wzmocnione. Pierwszy etap to tzw. Fundusz Osiedlowy, dzięki któremu osiedlowe samorządy mogą decydować o wydaniu 40 mln zł, przyznawanych na dwa lata. Sumy przeznaczone na poszczególne osiedla zależne są od ich ludności i powierzchni, ale każde, nawet najmniejsze osiedle ma gwarantowaną sumę do wydania- czytamy na dziewiątej stronie ¨Gazety¨.

(Źródło: ¨Gazeta Wyborcza¨– 08.09.2020.).

W innym miejscu ¨Gazeta¨ zastanawia się: ¨Bank nie realizują polityki rządu?¨. PKO BP i Pekao o ponad połowę ograniczyły  sprzedaż kredytów gotówkowych i hipotecznych w drugim kwartale 2020 r. A przecież banki z polskim kapitałem miały wspierać kredytami zwłaszcza podczas kryzysów. Kolejnym sprawdzianem weryfikującym tę tezę był drugi kwartał 2020 r. , kiedy w połowie marca wybuchła w Polsce pandemia i rząd zdecydował o wprowadzeniu lockdownu. W odpowiedzi bankowcy przykręcili kurek z kredytami, obawiając się problemów ze spłatą zarówno przez konsumentów, jak i firmy. Część banków przestała udzielać kredytów mieszkaniowych singlom. Sami klienci nie palili się również do zaciągania zobowiązań, z obawy przed pogorszeniem sytuacji finansowej. Po publikacji szczegółowych wyników finansowych okazuje się jednak, że banki z polskim kapitałem  dużo mocniej niż konkurencja ograniczyły kredytowanie. I tak, PKO BP zmniejszył sprzedaż nowych kredytów hipotecznych aż o rekordowe 45 proc.- z 4,2 do 2,3 mld zł. Nieco lepiej było w Banku Pekao. Tam sprzedaż hipotek zmniejszyła się o 20 proc. (spadek z 2,6 do 2,1 mld zł). Bankowcy są natomiast  dobrej myśli, jeśli chodzi o kolejne miesiące. Pokazuje to ankieta NBP, z której wynika, że  w trzecim kwartale banki przewidują odwrócenie tendencji i nieznaczne łagodzenie polityki kredytowej oraz niewielki wzrost popytu we wszystkich kategoriach kredytów dla przedsiębiorstw i gospodarstw domowych- czytamy na 13 stronie ¨Gazety¨.

(Źródło: ¨Gazeta Wyborcza¨– 08.09.2020.).     

Zobacz również