Wtorek, 8 sierpnia 2017

Wakacyjny najem to pułapka, Rzeczpospolita
Plusy z przewalutowania? Dla banków niewiele, Rzeczpospolita
Depozyt u rejenta to pewna zapłata ceny, Rzeczpospolita
Wydatki na cele mieszkaniowe udokumentuje faktura VAT, Rzeczpospolita
Kolejne ustawy frankowe są zbędne, Dziennik Gazeta Prawna
Mieszkanie plus jeszcze nie działa, pośrednicy już tak, Dziennik Gazeta Prawna
Zwolnienie z długu to nie cel mieszkaniowy, Dziennik Gazeta Prawna
Trzeźwe spojrzenie na kwestię doświadczenia wykonawcy uzyskanego w ramach konsorcjum, Dziennik Gazeta Prawna
Przy zabytku tniemy za darmo, Dziennik Gazeta Prawna
Projekt prezydenta dla wybranych, Dziennik Gazeta Prawna
Prezydencki pomysł na franki nie zagrozi bankom, Gazeta Wyborcza
Tysiące zawiedzionych ludzi, Gazeta Wyborcza
Kolejny blok czeka na mieszkańców, Kurier Szczeciński
W zapyziałym kwartale 21. Pustostan po Maciusiu, klepisko i co dalej?, Kurier Szczeciński

Więcej poniżej.

 

Wtorkowa „Rzeczpospolita” ostrzega: „Wakacyjny najem to pułapka”. Udostępnianie pokoi na doby może być działalnością gospodarczą. Kto o tym nie wie, ryzykuje spór z fiskusem. Coraz więcej osób decyduje się na krótkoterminowy wynajem. Dzięki popularnym serwisom internetowym pośredniczącym w znalezieniu najemcy na kilka dni, mogą więcej zarobić niż na wynajmie tradycyjnym. Wie również o tym fiskus, który uważa, że uzyskiwane w ten sposób dochody trzeba opodatkować jak w działalności gospodarczej. Wielokrotnie potwierdzał to w swoich interpretacjach podatkowych. Zdaniem urzędników korzystanie z portali świadczy o zorganizowaniu charakterystycznym dla profesjonalistów. A to oznacza, że wynajmowanie na doby nawet jednego mieszkania wystawia jego właściciela na realne ryzyko dopłaty podatku. W wyjaśnieniach dotyczących najmu fiskus podkreśla, że większe znaczenie niż liczba wynajmowanych nieruchomości ma to, jak zarządza nimi właściciel, a więc czy robi to w sposób zorganizowany. W tekście przypomniano, że 509 tysięcy podatników w 2016 r. zapłaciło ryczałt tylko od najmu. Średnio 1,6 tys. zł. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie głównego wydania. „Rz” wraca do sprawy w dodatku „Prawo co dnia”, w kolejnym tekście: „Zakwaterowanie to nie najem”. Udostępnianie w wakacje turystom mieszkania zwolnionego przez studentów jest działalnością gospodarczą. Opisując spory na tym tle z fiskusem „Rz” zwraca jednak uwagę, że działalność gospodarcza jest zdefiniowana jako działalność zarobkowa, prowadzona w sposób zorganizowany i ciągły. Ustawa o PIT nie wspomina jednak ani o liczbie nieruchomości, których wynajmowanie świadczyłoby o prowadzeniu działalności, ani o kwocie przychodów, których osiągnięcie powodowałoby takie konsekwencje. Szczegóły- na czwartej stronie dodatku.

(Źródło: „Rzeczpospolita”- 08.08.2017.).

 

„Rz” zauważa też: „Plusy z przewalutowania? Dla banków niewiele”. Konwersja hipotek walutowych może oznaczać dla kredytodawców 9- 10 mld zł kosztów w ciągu kilku lat, ale powinna też oznaczać ulgę kapitałową. Szacowany koszt przewalutowania jest spory, nawet jeśli się weźmie pod uwagę ok. 15 mld zł zysku netto rocznie osiąganych przez banki. Ale jest też kilka pozytywów. Według analityków Moody’ s konwersja pozwoliłaby na zmniejszenie przyszłych odpisów wynikających z hipotek walutowych w razie pogorszenia koniunktury i istotnego osłabienia złotego. Przewalutowanie, z założenia skierowane najpierw do osób będących w najtrudniejszej sytuacji finansowej, może wpłynąć na obniżenie kosztów ryzyka w przyszłości. Ale dla banków niewielkie to pocieszenie, bo tego typu hipoteki na razie dobrze się spłacają (oddech daje kredytobiorcom taniejący frank). Inny pozytyw to niższe wagi ryzyka dla hipotek złotowych. Obecnie obowiązuje dla nich waga 35 proc., tymczasem dla walutowych to 100 proc., a dodatkowo od grudnia się zwiększy- będzie to już 150 proc. To kolejny z elementów sugerowanych przez Komitet Stabilności Finansowej, który ma skłonić banki do przewalutowania hipotek. Jak czytamy dalej, największą zagadką jest to, ilu frankowiczów chce przewalutowania (882 tys. Polaków spłaca 508 tys. hipotek frankowych). Problem w tym, że pomimo ostatniego spadku kursu franka w okolice 3,70 zł jest on wciąż znacznie wyższy od średniej stawki w jakiej zaciągano kredyty (2,40 zł) w latach 2005- 2012. Powoduje to, że klienci oczekują kursu przewalutowania znacznie niższego niż obecny. Dla banków oznaczałoby to proporcjonalnie większą stratę. Więcej szczegółów- na piątej stronie części ekonomicznej.

(Źródło: „Rzeczpospolita”- 08.08.2017.).

 

„Prawo co dnia” informuje natomiast: „Depozyt u rejenta to pewna zapłata ceny”. Złożonych u notariusza pieniędzy na poczet ceny za nieruchomość nie można odebrać np. z powodu zastrzeżeń do sprzedawanej rzeczy. Najnowszy wyrok Sądu Najwyższego dotyczy depozytu notarialnego- bardzo praktycznego narzędzia zabezpieczenia transakcji sprzedaży. SN uznał, że jeśli doszło do zawarcia umowy, nie można żądać jego zwrotu. SN zajmował się sprawą małżonków. Przed zawarciem umowy sprzedaży zabudowanej nieruchomości złożyli do depozytu ustaloną cenę kupna, tj. 725 tys. zł. I upoważnili rejenta do wydania tej kwoty na ich zlecenie sprzedającemu po podpisaniu umowy, nie później jednak niż w ciągu półtora miesiąca. Takiego zlecenia jednak nie złożyli, choć zawarli umowę. Już jako nabywcy oświadczyli, że mają roszczenia do sprzedawcy z tytułu rękojmi, co w ich ocenie powinno skutkować obniżeniem ceny o 100 tys. zł. I dlatego chcieli rozliczyć się z nim bezpośrednio. Notariusz odmówił zwrotu. Wskazał, że suma została złożona na nieodwołalnych warunkach. Musi więc wypłacić ją sprzedawcy, chyba że ten wyrazi odmienne stanowisko. To nie nastąpiło, zatem przekazał mu pieniądze. W tej sytuacji małżonkowie złożyli pozew, zarzucając w nim, że notariusz postąpił bezprawnie. Sądy Okręgowy i Apelacyjny oddaliły pozew, uznając, że notariusza postąpił prawidłowo. Małżonkowie w skardze do SN domagali się stwierdzenia, że składający na przechowanie u notariusza pieniądze mające stanowić cenę sprzedaży nieruchomości ma nieograniczone prawo ich zwrotu, aż do chwili ich przekazania sprzedawcy. Nie przekonali jednak SN- czytamy na drugiej stronie dodatku.

(Źródło: „Rzeczpospolita”- 08.08.2017.).

 

„Prawo co dnia” zauważa też: „Wydatki na cele mieszkaniowe udokumentuje faktura VAT”. Osoba korzystająca z ulgi mieszkaniowej powinna zachować rachunki, faktury, umowy oraz inne dokumenty potwierdzające poniesienie wydatku. Ten, kto chce uniknąć podatku od sprzedaży nieruchomości, powinien gromadzić dokumenty potwierdzające prawo do zwolnienia z PIT. Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej wyjaśnił w interpretacji, jakich dokumentów może zażądać od podatnika fiskus. Z pytaniem zwróciła się kobieta, która w grudniu 2016 r. nabyła w spadku spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu mieszkalnego. W marcu 2017 r. sprzedała to prawo. Uzyskane pieniądze chce przeznaczyć na własne cele mieszkaniowe, m.in. na spłatę zaciągniętego wcześniej kredytu wraz z odsetkami. Zapytała, jak prawidłowo udokumentować wydatki, aby skorzystać ze zwolnienia z PIT. Chciała się upewnić, że nie musi tworzyć specjalnego „depozytu” na koncie bankowym z uzyskanego dochodu, by tylko z niego wypłacać środki na własne cele mieszkaniowe. Dyrektor KIS zaznaczył, że przeznaczenie środków ze sprzedaży nieruchomości na własne cele mieszkaniowe powinno być dla celów podatkowych udokumentowane rzetelnymi i wiarygodnymi dowodami. Ustawa o PIT jednak nie przewiduje ściśle określonego sposobu dokumentowania poniesionego wydatku- czytamy. Więcej- na czwartej stronie dodatku.

(Źródło: „Rzeczpospolita”- 08.08.2017.).

 

„Dziennik Gazeta Prawna” zamieszcza natomiast obszerną rozmowę z Markiem Chrzanowskim, przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego. W tekście „Kolejne ustawy frankowe są zbędne” czytamy: Nowa inicjatywa prezydenta w sprawie kredytów mieszkaniowych w walucie powinna zastąpić projekty pomocy frankowiczom, nad którymi już pracuje Sejm. „DGP” zwraca uwagę, że KNF bardzo szybko i pozytywnie odniosła się do nowego pomysłu wsparcia kredytobiorców walutowych, który zgłosił prezydent Andrzej Duda, czyli m.in. utworzenia Funduszu restrukturyzacyjnego. Wobec wcześniejszych inicjatyw takiego entuzjazmu nie było. Rozmówca gazety pozytywnie ocenia przedstawiony projekt ustawy. Widzi w nim rozwiązanie odpowiedzialne społecznie, a jednocześnie bezpieczne dla stabilności systemu finansowego. Daje temu wyraz również zawarta w rozwiązaniu elastyczna wielkość składki na Fundusz Restrukturyzacyjny, która nie będzie mogła przekraczać kwartalnie 0,5 proc. wartości bilansowej portfela kredytów podlegających restrukturyzacji. Wysokość składki, którą banki zapłacą na nowy fundusz, będzie określona w toku prac rady funduszu. Powinna być ona dopasowana do potrzeb klientów i kondycji banków, aby optymalnie sprzyjać podejmowaniu decyzji w zakresie dobrowolnej restrukturyzacji kredytów walutowych- czytamy. Więcej szczegółów- na szóstej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 08.08.2017.).

 

„DGP” zauważa też: „Mieszkanie plus jeszcze nie działa, pośrednicy już tak”. W sieci pojawiły się portale zawierające wątpliwe informacje o rządowym programie. Zbierane za ich pomocą dane trafiają do pośredników kredytowych. Zwiększenie zasobów mieszkaniowych to jeden z celów PiS. Partia chce go zrealizować m.in. przez budowę tanich mieszkań na wynajem (również w opcji z dojściem do własności) w ramach programu „Mieszkanie plus”. Takie lokale już buduje BGK Nieruchomości, spółka zależna od państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego. Będą one również powstawały na gruntach Skarbu Państwa zgromadzonych w Krajowym Zasobie Nieruchomości (KZN). W sieci pojawiło się ostatnio kilka serwisów internetowych poświęconych Mieszkaniu plus. Są na nich umieszczane informacje o zasadach programu, lokalizacjach, a nawet kalkulatory czynszów dla poszczególnych miast. Trudno powiedzieć, na jakiej podstawie są wyliczane, bo BGKN będzie je ustalał indywidualnie dla każdej inwestycji, a Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa jedynie określi maksymalne czynsze dla mieszkań zbudowanych na bazie KZN. Jedna ze stron przeprowadza nawet „Spersonalizowany test zdolności Mieszkanie plus”, w którym trzeba podać m.in. informacje o liczbie dzieci czy rodzaju zatrudnienia. Aby poznać wyniki, należy podać numer telefonu. Według ustaleń redakcji, do osoby, która wypełniła ów test dzwoni… przedstawiciel pośrednika Home Broker. Według BGKN działalność tego typu portali tylko pozornie służy informowaniu o rządowym programie. W praktyce ich celem zdaje się być wyłudzanie danych osobowych. Spółka odpowiedzialna za komercyjny filar Mieszkania plus deklaruje jednocześnie, że nie jest i nigdy nie była związana jakąkolwiek umową, ani nie nawiązała żadnej współpracy z właścicielami strony MieszkaniePlus.org.pl. Przedstawiciele BGKN podkreślają, że informacje na temat Mieszkania Plus znajdują się na stronie internetowej BGK Nieruchomości, a także na stworzonym przez spółkę portalu MPlus.pl. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 08.08.2017.).

 

„DGP” w innym miejscu zauważa: „Zwolnienie z długu to nie cel mieszkaniowy”. Podatnik, który pieniądze ze zbycia nieruchomości przeznaczył na pożyczki dla dewelopera, który wybudował budynek i przekazał mu lokal, nie ma prawa do ulgi mieszkaniowej- uznał WSA w Warszawie. Sprawa dotyczyła podatnika, który sprzedał nieruchomość. Część pieniędzy z transakcji przekazał firmie, która miała wybudować mieszkania. Po zakończeniu inwestycji deweloper przeniósł na mężczyznę częściowy udział w gruncie i własności mieszkania. W efekcie zwolnił się z długu wobec pożyczkodawcy. Spór sprowadzał się do rozstrzygnięcia, czy w takiej sytuacji mężczyzna mógł skorzystać z ulgi mieszkaniowej. Podatnik twierdził, że zwolnienie z długu w zamian za mieszkanie uprawnia go do tej ulgi. Zdaniem dyrektora warszawskiej Izby Skarbowej lokal otrzymany w zamian za zwolnienie z długu wynikającego z udzielonych wcześniej pożyczek nie oznacza realizacji celu, o którym mowa w ustawie o PIT. Sprawa trafiła do WSA, który zgodził się z fiskusem. Więcej szczegółów- na drugiej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 08.08.2017.).

 

W „DGP” znajdziemy także „Trzeźwe spojrzenie na kwestię doświadczenia wykonawcy uzyskanego w ramach konsorcjum”. Zakres doświadczenia w realizacji określonych usług i dostaw, jakie wykonawcy mogą sobie przypisać, jest kluczowy w postępowaniach o zamówienie publiczne. Zagadnienie to zawsze budziło kontrowersje. Ostatni wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 4 maja 2017 r. podniósł temperaturę dyskusji, wprowadzając zamieszanie do ustabilizowanej w Polsce praktyki. W pkt 3 wyroku trybunał stwierdził, że niedopuszczalne jest posługiwanie się przez wykonawcę biorącego indywidualnie udział w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego doświadczeniem grupy wykonawców, której był członkiem przy innym zamówieniu publicznym, jeżeli faktycznie i konkretnie nie uczestniczył w jego realizacji. Jak dotąd w orzecznictwie Krajowej Izby Odwoławczej była przyjmowana zasada, że wykonawca, który był członkiem konsorcjum realizującego zamówienie publiczne, może korzystać z całego doświadczenia konsorcjum. Nawet jeśli sam uczestniczył tylko w niektórych pracach. Ta konstrukcja wzbudziła kontrowersje, więc orzeczenie TSUE może oznaczać rewolucję na polskim rynku zamówień publicznych. Więcej szczegółów- na piątej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 08.08.2017.).

 

„Firma i Prawo” w „DGP” zauważa: „Przy zabytku tniemy za darmo”. Nowelizując przepisy, ustawodawca zrezygnował z opłat za usunięcie zieleni wokół historycznych budynków. Zdaniem ekspertów zapomniał też o karach za samowolne działania. Na mocy nowelizacji ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami podpisanej przez prezydenta 2 sierpnia, jedynym organem właściwym do wydawania pozwoleń na usuwanie drzew i krzewów z nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków stanie się wojewódzki konserwator zabytków. Konsekwencją dla właścicieli historycznych obiektów będzie koniec wysokich opłat za wycinkę drzew. Jedynym kosztem, jaki trzeba będzie ponieść, stanie się opłata skarbowa za samo wydanie pozwolenia, wynosząca 82 zł. Uproszczona zostanie też procedura zgłoszenia u wojewódzkiego konserwatora zabytków chęci usunięcia zieleni. Wystarczy tylko jedno pozwolenie na wycinkę. Brak opłat to nie wszystko. Eksperci twierdzą, że nowe przepisy są niejasno sformułowane- czytamy na pierwszej stronie dodatku. „Firma i Prawo” wraca do sprawy w kolejnym tekście: „Usunięcie drzewa z nieruchomości zabytkowych na pewno bez opłat. Ale czyżby także bez kar?”. Nowelizując ustawę i zmieniając brzmienie przepisów, uczyniono to dość niefortunnie. W efekcie budzą one wątpliwości interpretacyjne. Kontrowersje dotyczą kwestii: czy zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków będzie wymagało usunięcie każdego drzewa z terenu zabytkowego, czy pozwolenie będzie potrzebne tylko wówczas, gdy zieleń została wpisana do rejestru zabytków? Eksperci są w tej sprawie podzieleni. Więcej szczegółów- na trzeciej stronie dodatku.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 08.08.2017.).

 

„DGP” informuje również: „Projekt prezydenta dla wybranych”. Pieniędzy na pewno nie starczy dla wszystkich. Przy wsparciu nowego funduszu na przewalutowanie w pierwszym roku może liczyć najwyżej co dziesiąty frankowicz. Do takich wniosków prowadzi raport agencji ratingowej Moody’s na temat konsekwencji wprowadzenia w życie najnowszego pomysłu, jaki wyszedł z Kancelarii Prezydenta. Projekt zakłada powołanie w ramach istniejącego Funduszu Wsparcia Kredytobiorców subfunduszu, który wspomagałby restrukturyzację kredytów (czyli przewalutowanie na złote z podarowaniem klientom części strat wynikających z osłabienia złotego). Byłby on zasilany przez same banki, które co kwartał miałyby wpłacać maksymalnie 0,5 proc. wartości kredytów walutowych. Dziś wartość tego portfela to niemal 150 mld zł. Oznacza to, że rocznie do funduszu trafiałoby ok. 3 mld zł (autorzy projektu założyli, że w pierwszym roku byłoby to 3,2 mld zł). Według raportu Moody’s banki oceniają, że aby po konwersji waluty miesięczna rata kredytu się nie zmieniła, trzeba zmniejszenia wartości zadłużenia o ok. 20 proc. W rezultacie 2- proc. roczna składka wystarczyłaby do pokrycia konwersji na złote 10 proc. kredytów walutowych. Jak czytamy w „DGP” nowa ustawa wystarczy zatem na przewalutowanie stosunkowo niewielkiej części pożyczek. Przynajmniej w pierwszym roku jej funkcjonowania. Projekt nie wskazuje, jak długo fundusz restrukturyzacji kredytów miałby być zasilany pieniędzmi przez banki. Wiadomo jedynie, że kwartalną stawkę ma ustalać rada funduszu na podstawie opinii Komitetu Stabilności Finansowej (w jego skład wchodzą szefowie NBP, Ministerstwa Finansów, KNF i BFG). Przewalutowanie kredytów ze wsparciem funduszu ma być dobrowolne. Oznacza to, że banki powinny uzgadniać jego warunki z kredytobiorcami. Ci zaś, zdaniem specjalistów, mogą niechętnie podchodzić do propozycji restrukturyzacji zadłużenia. Nawet jeśli uzyskają od banków jego redukcję, to comiesięczne raty wcale nie muszą być niższe. Przejście na kredyt złotowy wiązać się bowiem będzie z wyższym oprocentowaniem- czytamy na siódmej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 08.08.2017.).

 

„Gazeta Wyborcza” zauważa z kolei: „Prezydencki pomysł na franki nie zagrozi bankom”. Najnowsza prezydencka propozycja dla frankowiczów podoba się wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu. A zdaniem agencji ratingowej Moody’s choć obniży zyski banków, to nie wpłynie negatywnie ani na rozwój branży, ani na zdolność banków do kredytowania gospodarki. Bardzo ciekawa i bardzo potrzebna- tak wicepremier Mateusz Morawiecki ocenił najnowszą prezydencką propozycję dla frankowiczów. W połowie ubiegłego tygodnia trafiła bowiem przygotowana przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacja ustawy o Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Zakłada ona poszerzenie grona dłużników, którzy będą mogli skorzystać z pomocy. Zamiast wcześniejszych propozycji przewalutowania kredytów we frankach po kursie z dnia ich zaciągnięcia, albo po tzw. kursie sprawiedliwym prezydent zaproponował dopisanie do ustawy o Funduszu Wsparcia Kredytobiorców możliwości wsparcia finansowego w przewalutowaniu kredytów walutowych na złote. Zgodnie z wyliczeniami Kancelarii Prezydenta banki nie poniosą większego obciążenia niż ok. 3,2 mld zł rocznie. Oceniając prezydencki projekt bank centralny zwrócił uwagę, że takie działanie spełniałoby ważny aspekt społeczny przy zachowaniu jednoczesnego wsparcia dla stabilności systemu finansowego. Zdaniem NBP projekt likwiduje ryzyko związane z kredytami walutowymi, jednocześnie nie wprowadzając zagrożeń ekonomicznych i prawnych, z jakimi łączyłyby się poprzednie propozycje- czytamy na siódmej stronie „Gazety”.

(Źródło: „Gazeta Wyborcza”- 08.08.2017.).

 

„Gazeta” w poznańskim dodatku opisuje z kolei „Tysiące zawiedzionych ludzi”. Kilkadziesiąt pism co miesiąc wpływa do Biura Spraw Lokalowych od osób, które nie mogą wykupić mieszkań komunalnych z powodu decyzji prezydenta. Wniosek o wykup mieszkania złożyła w 2006 r. nieżyjąca już żona pana Henryka z ul. Opolskiej w Poznaniu. Jej syn informuje, że spóźniła się dosłownie o kilka dni, bo właśnie do miasta wpłynęło roszczenie prywatnej osoby do części gruntu pod blokiem. I Urząd Miasta kazał czekać, aż sprawa się wyjaśni. Jesienią ubiegłego roku przyszło pismo, że sprawy własnościowe wreszcie zostały wyjaśnione i można wykupić mieszkanie, ale trzeba zapłacić za inwentaryzację. Najemca wydał na to kilkaset złotych i ponowił wniosek. W odpowiedzi dostał pismo o wprowadzonym zakazie sprzedaży mieszkań z bonifikatą. Wiosną tego roku prezydent zakazał sprzedaży nieruchomości lokatorom, którzy zgodnie z uchwałą rady miasta z 2000 r. mogli nabyć zajmowane przez siebie mieszkania komunalne nawet z 90- proc. bonifikatą- wystarczyło do końca 2008 r. złożyć wniosek i czekać aż mieszkanie zostanie przygotowane do sprzedaży. Kilka miesięcy temu wiceprezydent Tomasz Lewandowski uznał jednak, że sprzedaż mieszkań za 10 proc. ich wartości jest nieracjonalna i niegospodarna, zwłaszcza że Poznaniowi brakuje mieszkań komunalnych i wiele osób oczekuje na nie w kolejce. Decyzją wiceprezydenta rozczarowanych jest ok. 2,5 tys. osób, bo tyle Biuro Spraw Lokalowych ma niezrealizowanych wniosków- czytamy.

(Źródło: „Gazeta Wyborcza”- 08.08.2017.).

 

„Kurier Szczeciński” odnotował: „Kolejny blok czeka na mieszkańców”. 28 mieszkań o łącznej powierzchni użytkowej ok. 1,3 tys. mkw. oddano w nowo wybudowanym bloku przy ul. Tańskiego w Stargardzie. Zamieszkają w nich osoby uprawnione do przydziału mieszkania komunalnego oraz te, które chcą zamienić dotychczas zajmowany lokal, aby poprawić swoje warunki mieszkaniowe. Sześć mieszkań Stargardzkie TBS zamierza przeznaczyć na sprzedaż. Lokatorzy, którzy zamieszkają w nowym bloku, otrzymają do dyspozycji komórki lokatorskie. Będą mieli także dostęp do balkonów albo przydomowych ogródków. W pobliżu bloków znajdują się również m.in. plac zabaw, siłownia plenerowa oraz boisko sportowe. Na os. Lotnisko działa już kilka sklepów i filia Książnicy Stargardzkiej, a w przyszłym roku rozpocznie się budowa żłobka i przedszkola, do którego dzieci zaczną uczęszczać już w 2019 r. W nowym bloku mogą zamieszkać osoby, które czekają na zamianę dotychczas zajmowanego mieszkania komunalnego. Część miejskich budynków to obiekty przedwojenne i ich standard, mimo remontów prowadzonych przez STBS nie jest wysoki. W związku z tym lokatorzy takich budynków mają pierwszeństwo, aby zamieszkać w obiektach o wyższym standardzie. Uwolnione lokale będą zaś odświeżane i przeznaczone dla osób, które ze względu na zarobki nie mają możliwości pozyskania mieszkania w inny sposób. Sześć mieszkań w bloku przy Tańskiego przeznaczonych do sprzedaży to lokale w stanie surowym, do wykończenia, po bardzo atrakcyjnej cenie 3,7 tys. zł brutto za mkw. Dodatkowo każdy z kupujących otrzyma komórkę lokatorską w cenie mieszkania- czytamy na 12 stronie „Kuriera”.

(Źródło: „Kurier Szczeciński”- 08.08.2017.).

 

„Kurier” także krytycznie: „W zapyziałym kwartale 21. Pustostan po Maciusiu, klepisko i co dalej?”. Niebawem minie pięć lat od zamknięcia Szkoły Podstawowej nr 54 przy ul. Obrońców Stalingradu 14 w Szczecinie. Placówka, popularny „Maciuś”, została zlikwidowana i od tego czasu opustoszały budynek straszy. Urzędnicy magistratu i władze spółek komunalnych, najpierw SCR, a obecnie TBS Prawobrzeże co jakiś czas zapowiadają, że parcela przygotowywana jest do zbycia, ale przetargu jak nie było, tak nie ma. Ostatni komunikat na ten temat z ubiegłego tygodnia głosi, że tym razem tej jesieni miasto przygotowuje się do sprzedaży budynku po szkole i wnętrza kwartału nr 21 na jego tyłach. Podobnej treści deklaracje padały rok temu. Ówczesny prezydencki zastępca Piotr Mync tłumaczył, że urzędnicy pracują nad odpowiednim zaplanowaniem inwestycji, by móc w przetargu narzucić przyszłemu nabywcy nieruchomości pewne rzeczy. Teraz jesteśmy w toku podziałów geodezyjnych- mówił Piotr Mync w lipcu 2016 r. A wskazywany jako prawdopodobny termin ogłoszenia przetargu dla zainteresowanych kupnem parceli z budynkiem po „Maciusiu” podawany był pierwszy kwartał tego roku. „Maciuś” stoi pusty od września 2012 r. Teren wewnątrz kwartału na tyłach kamienic między ulicami Księcia Bogusława X, Jagiellońską, Śląską i Obrońców Stalingradu jest jednym wielkim pobojowiskiem, chaszczowiskiem, parkowiskiem, z parcelami z rozpoczętymi i niedokończonymi inwestycjami, liszajami po rozebranych kilkanaście lat temu oficynach oraz kamienicami- pustostanami po wysiedleniu z nich lokatorów. A plac dawnego boiska szkoły służy jako zaplecze budowy i składowisko materiałów spółki LCD. Jak informuje teraz Sylwia Cyza- Słomska z centrum informacji miasta UM, miasto w porozumieniu z TBS Prawobrzeże jeszcze w tym roku ma zamiar ogłosić przetarg na nieruchomość wraz z przyległym terenem. Więcej szczegółów- na 20 stronie „Kuriera”.

(Źródło: „Kurier Szczeciński”- 08.08.2017.).

 

Zobacz również