Środa, 31 lipiec 2024
„Prawo co dnia” w „Rzeczpospolitej” zauważa: „Trudno się pozbyć drzewa sąsiada”. Negatywne oddziaływanie drzew rosnących na sąsiedniej działce nie należy do właściwości organów administracji. To sprawa dla sądu cywilnego. Nie da się jej załatwić w trybie zezwolenia na wycięcie. Tak wynika z jednego z najnowszych wyroków WSA w Łodzi. Kością niezgody w sprawie było pięć drzew: jeden kasztanowiec biały i cztery brzozy. A spór zaczął się po tym, jak jeden z mieszkańców oficjalnie zgłosił urzędnikom zamiar ich wycięcia. Wiele jednak nie wskórał, bo prezydent umorzył zainicjowane przez niego postępowanie. Włodarz wyjaśnił, że wszystkie drzewa rosną na terenie nieruchomości sąsiadującej z działką mężczyzny, który chciał ich usunięcia. Mężczyzna nie złożył broni. W odwołaniu przekonywał, że brzozy i bluszcz posadzone przez sąsiada w 2011 r. powodują zawilgocenie ściany szczytowej jego domu. Ta argumentacja nie przekonała Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Skargę mężczyzny uwzględnił dopiero łódzki WSA. Ale i to zwycięstwo okazało się pyrrusowe, bo formalne. Zdaniem sądu w sprawie nie powinna być wydawana decyzja o umorzeniu postępowania. Kwestia tak oczywista jak ustalenie interesu prawnego składającego wniosek o zgłoszeniu wycinki powinna być bowiem załatwiona zaskarżalnym, ale postanowieniem o odmowie wszczęcia postępowania. A to dlatego, że skarżącemu taki interes nie przysługuje. WSA zgodził się, że w sprawie mają zastosowanie art. 144 i art. 150 k.c. Jednak jego zdaniem właściwą drogą do dochodzenia praw w związku z naruszeniem tych przepisów jest postępowanie cywilne przed sądem powszechnym. Więcej szczegółów- na 14 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 31.07.2024.).
„Prawo co dnia” obok informuje: „Sprzedali nieruchomość, nie rozliczą spadku”. Dziedziczący nie powinni odwlekać dopełnienia formalności, bo im później, tym trudniej dochodzić swoich praw. To wniosek z najnowszego orzeczenia Sądu Najwyższego. Dwoje rodzeństwa jeszcze w 1990 r. udzieliło trzeciemu pełnomocnictwa do sprzedaży masy spadkowej po rodzicach, chodziło głównie o nieruchomość. Zgodnie z art. 1051 kodeksu postępowania cywilnego dziedziczący, który spadek przyjął, może go zbyć w całości lub w części; to samo dotyczy zbycia udziału spadkowego. Ten umocowany przez rodzeństwo brat sprzedał nieruchomość (ów spadek) i jak wskazały już w tej sprawie po 30 latach sądy, rozliczył się, ale chyba nie w pełni, w każdym razie tak wskazywała dwójka pozostałych spadkobierców. Dopiero jednak w 2018 r. drugi brat, wspierany przez siostrę, wystąpił do sądu z wnioskiem o dokonanie działu spadku po rodzicach, ustalenia jego składu w postaci opisanej szczegółowo nieruchomości i zasądzenia od krewniaka, który spadek sprzedawał, na ich rzecz kwot po ponad 400 tys. zł, jako rozliczenia – stosownie do przysługujących im udziałów spadkowych i uzyskanej ceny. Sądy rejonowy i okręgowy we Wrocławiu oddaliły ich wniosek, uznając, że nie zachodziła podstawa do przeprowadzenia rozliczeń tych roszczeń spadkowych, gdyż one już nastąpiły pomiędzy wnioskodawcą a uczestnikami jako spadkobiercami w latach 90. ub. wieku. Więcej- także na 14 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 31.07.2024.).
„Prawo co dnia” odnotowuje również: „Seria podwyżek podatków już się zaczęła. Na razie bez planu”. Rząd zaostrzył politykę fiskalną, choć nie ogłosił tych działań jako zorganizowanej strategii. Eksperci: kompleksową reformę warto porządnie przygotować. Gdy uważnie przyjrzeć się różnym rządowym zapowiedziom i projektom przepisów, pokazywanych w ostatnich miesiącach, widać wyraźny trend: podwyżki podatków są nieuchronne. Rząd nie ogłasza żadnego nowego fiskalnego „ładu” i nie zapowiada zmian stawek podatków dochodowych czy VAT. Jednak widać co najmniej cztery zwiastuny podwyżek. Po pierwsze: akcyza na papierosy. I tak miała wzrosnąć, ale Ministerstwo Finansów oświadczyło, że wzrost będzie wyższy, niżby to wynikało z ustawowego schematu. Po drugie: podatek od nieruchomości płacony przez firmy. Projekt zmian w tym podatku zakłada rozszerzenie daniny od budowli na nowe obiekty, używane np. w branży telekomunikacyjnej czy energetycznej. Nietrudno przewidzieć efekty na rachunkach za prąd czy za internet. Po trzecie: Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiada objęcie sprzedawców paliw napędowych i grzewczych obowiązkiem kupowania uprawnień do emisji dwutlenku węgla. A więc obłożeniem parapodatkiem. Po czwarte: od 2025 r. międzynarodowe firmy (ale też niektóre krajowe ich grupy) będą płaciły globalny podatek minimalny. Nie zawsze zapłacą go w Polsce, ale pośredni efekt może dotknąć polskich firm i ich pracowników. Dość wyrazista jest też deklaracja rządu z przyjętego jeszcze w kwietniu Wieloletniego Planu Finansowego na lata 2024–2027. Wskazuje na groźbę przekroczenia w 2026 r. progu zadłużenia sektora publicznego w wysokości 60 proc. PKB wskutek zwiększenia wydatków militarnych. Więcej szczegółów- na 15 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 31.07.2024.).
„Rz” informuje w innym miejscu: „Duży skok inflacji i płac w lipcu. Co widzą eksperci”. Początek III kwartału to powrót podwyższonej inflacji i dużej niepewności co do odbicia w przemyśle. Wsparciem dla PKB są konsumenci i realnie rosnące wynagrodzenia. Już w środę GUS wstępnie ogłosi, o ile w lipcu wzrosły ceny towarów i usług konsumpcyjnych w porównaniu z lipcem 2023 r. Zdaniem 20 zespołów ekonomistów, który wzięły udział w comiesięcznej ankiecie „Rz”, wskaźnik ten wyniesie 4,4 proc. To niemal dwa razy więcej niż 2,6 proc. rocznego wzrostu CPI w czerwcu. Takie inflacyjne przyspieszenie to oczywiście pokłosie częściowego odmrożenia cen energii. Można szacować, że nośniki energii zdrożały w ciągu miesiąca aż o 12–15 proc., co doda do wskaźnika inflacji 1,4–1,6 pkt proc. Ale nie jest to jedyna przyczyna. Szybciej rosły też ceny żywności, o 3,5 proc. rok do roku wobec 2,5 proc. wzrostu czerwcu. W lipcu doszło do podwyżek cen zimnej wody i ścieków w kilku dużych miastach (m.in. w Warszawie, Wrocławiu), co także doda co nieco do wskaźnika CPI. Wygląda na to, że lipcowy wyskok to przede wszystkim efekt decyzji administracyjnych, a nie gwałtownego nasilenia presji inflacyjnej. Niemniej inflacja konsumencka prawdopodobnie utrzyma się na podwyższonym poziomie przez kilka kwartałów, a według nas szczyt w okolicy 6 proc. osiągnie w marcu 2025 r.- czytamy. Więcej- na 21 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 31.07.2024.).
„Rz” odnotowuje też: „Rekord upadłości konsumenckich”. Dla prawie 11 tysięcy konsumentów sądy ogłosiły bankructwo w pierwszej połowie roku. Od kilku lat, od kiedy wina dłużnika nie jest już przeszkodą w ogłoszeniu upadłości, ich liczba systematycznie rośnie. W przypadku 10,8 tys. osób sądy zatwierdziły upadłość konsumencką w ciągu pierwszego pół roku – to o 318 przypadków więcej niż w tym samym czasie w roku ubiegłym. Jeśli liczba upadłości nie zmniejszy się, to padnie kolejny rekord. W zeszłym roku sądy ogłosiły 21 tys. bankructw, a dwa lata temu ponad 15,6 tys. Wierzyciele dłużników, których upadłość została ogłoszona w tym roku, stracili 305,3 mln zł, jak oszacował Krajowy Rejestr Długów Biura Informacji Gospodarczej. Szczegóły- na 22 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 31.07.2024.).
„Rz” zamieszcza również obszerną rozmowę pod hasłem: „Patriotyzm gospodarczy potrzebny w budownictwie jak nigdy wcześniej”. Nasi członkowie to firmy zarejestrowane w Polsce, tu płacące podatki. Potrzebujemy ochrony rynku przed zalaniem przez podmioty spoza UE – mówi Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Jak podkreśla, to branża, która dużo wnosi do gospodarki, generujemy 10 proc. PKB, zatrudniamy – wraz z sektorami powiązanymi – ponad 1,3 mln osób. Budownictwo ma duży wpływ na jakość życia ludzi, w sensie technicznym – przez tworzenie budynków i wszelkich innych obiektów, a także w szerszym rozumieniu, wielu procesów, które w gospodarce zachodzą. Jednocześnie wydaje nam się, że budownictwo nie jest adekwatnie postrzegane przez społeczeństwo i przez władzę. Nie czujemy się wysłuchani. Lata temu wizerunek budownictwa był lepszy- zauważa. Pełny tekst rozmowy- na 26 i 27 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 31.07.2024.).
„Dziennik Gazeta Prawna” zauważa z kolei: „Kapliczki i przydrożne krzyże do opodatkowania? MF zabiera głos”. Projekt Ministerstwa Finansów dotyczy małej architektury, tymczasem słowa ekspertów Konfederacji Lewiatan zostały wplątane w „aferę kapliczkową” – pisze w serwisie X Maciej Witucki, szef organizacji. Komunikat w sprawie tej dezinformacji wydał również resort Andrzeja Domańskiego. „Dziś od rana „afera kapliczkowa”, w którą wplątano naszych ekspertów. Niby drobiazg, ale jednak muszę zdecydowanie bronić naszego profesjonalizmu: projekt dotyka małej architektury, ale co najwyżej w postaci śmietników albo wiat na wózki w marketach, a zdecydowanie nie dotyczy smętków czy krasnali” – pisze Maciej Witucki odnosząc się do posta Piotra Mülllera w serwisie X, który mówi, że obiekty jak krzyże, kapliczki czy figurki świętych mają zostać opodatkowane. Jak podaje MF resort pracuje nad zmianami przepisów ustawy o podatkach i opłatach lokalnych, które polegają na wprowadzeniu autonomicznych definicji pojęć „Budynek” i „Budowla”. Określenie przedmiotów opodatkowania w ustawie podatkowej, bez odwoływania się do przepisów odrębnych, służy zapewnieniu zgodności przepisów z Konstytucją. Jak czytamy w komunikacie resortu finansów, w odniesieniu do wprowadzających w błąd doniesień prasowych dotyczących rozszerzenia zakresu podatku od nieruchomości na tzw. obiekty małej architektury, w tym krzyże i inne niewielkie obiekty, resort finansów informuje, że: Opodatkowaniu podatkiem od nieruchomości podlegają obecnie wyłącznie grunty, budynki i budowle, przy czym budowle wyłącznie wtedy gdy są związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. Tym samym obiekty małej architektury, zarówno te związane z kultem religijnym, jak i inne stanowiące element architektury ogrodowej: wodotryski, posągi ogrodowe (np. krasnale, nimfy, amorki), pergole, oczka wodne, kaskady, ogrody skalne, ogrodowe murowane grille oraz obiekty użyteczności codziennej jak: piaskownice, ławki, huśtawki, drabinki, ze względu na to, że nie są wymienione jako przedmiot podatku, nie podlegają opodatkowaniu. Projektowana nowelizacja ma na celu m.in. wyeliminowanie wątpliwości interpretacyjnych dotyczących aktualnych przepisów oraz doprecyzowanie obowiązujących regulacji w celu prawidłowego ich stosowania. W ocenie skutków regulacji czytamy, że w projekcie przewiduje się wprowadzenie nowych definicji pojęć: „budowla” oraz „budynek” –na potrzeby opodatkowania podatkiem od nieruchomościi, doprecyzowanie zasad opodatkowania podatkiem od nieruchomości garaży wielostanowiskowych w budynkach mieszkalnych, zmianę zakresu zwolnienia z podatku od nieruchomości: obiektów infrastruktury kolejowej oraz lotnisk, zmianę zakresu zwolnienia instytutów badawczych z podatków: od nieruchomości, rolnego i leśnego, a także zmianę o charakterze dostosowującym do aktualnie obowiązujących przepisów unijnych w sprawie zasad stosowania ulg dotyczących inwestycji w gospodarstwach rolnych, których warunki muszą spełniać polskie przepisy dotyczące stosowania ulgi inwestycyjnej w podatku rolnym.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 31.07.2024.).
„DGP” odnotowuje też: „Problem książeczek mieszkaniowych z PRL. Nawet milion bez premii gwarancyjnej”. Nawet milion osób może mieć jeszcze założone w PRL książeczki mieszkaniowe. Bez korekty przepisów nie mogą oni do dziś otrzymać premii gwarancyjnej. Ministerstwo Rozwoju i Technologii chciałoby im pomóc, ale obawia się kosztów. Książeczki mieszkaniowe wymyślono w PRL po to, by zachęcić Polaków do oszczędzania na wkład na mieszkanie spółdzielcze. Bonusem miała być premia gwarancyjna, naliczana po uskładaniu wkładu. Gdy system upadł, zgromadzone oszczędności nie wystarczyły na wkład. Nadal jednak, zgodnie z ustawą z 1995 r. o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych, udzielaniu premii gwarancyjnych oraz refundacji bankom wypłaconych premii gwarancyjnych, właścicielom książeczek mieszkaniowych wystawionych do 23 października 1990 r. przysługuje premia gwarancyjna. Aby jednak ja otrzymać, trzeba spełnić określone w ustawie warunki. Rzecznik praw obywatelskich w reakcji na trafiające do niego skargi informuje od lat kolejnych ministrów, że znaczna grupa właścicieli książeczek nie może z tego uprawnienia skorzystać, gdyż nie spełniają żadnego z zawartych w zamkniętym katalogu warunków. „W ocenie rzecznika istniejący katalog zdarzeń uprawniających do uzyskania premii gwarancyjnej uległ wyczerpaniu, co skutkuje tym, że nadal ponad milion (według danych z lat 2018–2019) właścicieli książeczek mieszkaniowych nie może ich zrealizować. Zdaniem rzecznika niezbędne jest podjęcie ze strony państwa odpowiednich działań zmierzających do definitywnego rozwiązania przedstawionego problemu” – pisze Stanisław Trociuk, zastępca RPO, do szefa ministerstwa rozwoju.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 31.07.2024.).
„DGP” zauważa w innym miejscu: „Banki krytycznie o pytaniach do TSUE w sprawie wskaźnika WIBOR”. W żadnym wydanym dotąd wyroku polskiego sądu nie podważano legalności wskaźnika WIBOR, który jest powszechnie uznawanym sposobem określania oprocentowania kredytu. Natomiast oczekiwanie, że bank, udzielając kredytu, upewni się, że kredytobiorca ma pełną, wręcz fachową wiedzę na temat mechanizmu działania WIBOR, daleko wykracza poza obowiązki, które na banki nakłada ustawa o kredycie hipotecznym, albo rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego – takie wnioski płyną z przedstawionego wczoraj stanowiska Związku Banków Polskich. Głos ZBP jest następstwem pytań prejudycjalnych, które do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skierował pod koniec maja Sąd Okręgowy w Częstochowie. Trybunał ma rozstrzygnąć m.in. to, czy ,,zapisy umowy dotyczące zmiennego oprocentowania w oparciu o wskaźnik referencyjny WIBOR można traktować jako stojące w sprzeczności z wymogami dobrej wiary i powodujące znaczącą nierównowagę wynikających z umowy praw i obowiązków stron ze szkodą dla konsumenta, z uwagi na niewłaściwe poinformowanie konsumenta odnośnie narażenia na ryzyko zmiennej stopy procentowej, w tym w szczególności niewskazanie, w jaki sposób ustala się wskaźnik referencyjny będący podstawą ustalania zmiennego oprocentowania i jakie wątpliwości są związane z jego nie transparentnością, oraz nierównomierny rozkład tego ryzyka na strony umowy”. Zwłaszcza to pytanie, zdaniem prezesa ZBP, zostało zadane w sposób bezpośrednio sugerujący TSUE odpowiedź, a zatem niezgodny z dotychczasową praktyką.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 31.07.2024.).