Wtorek, 27 sierpnia 2019
Podwyższone standardy należytej staranności wykonawców w e-zamówieniach, Rzeczpospolita
Nie będzie nakazu rozbiórki, jeśli ogrodzenie nie wymagało zgłoszenia, Rzeczpospolita
Domów ze specustawy mieszkaniowej ciągle jak na lekarstwo, Rzeczpospolita
Kłamca też wygra przetarg, Dziennik Gazeta Prawna
Mieszkanie dłużnika nie do ruszenia, Dziennik Gazeta Prawna
Jak z danych Airbnb mogłoby korzystać miasto. Gdyby je miało, Gazeta Wyborcza
Domy za 100 tys. zł lub mniej. Czy tak niskie koszty budowy są realne?, Głos Szczeciński
Frankowicze radzą sobie lepiej niż zadłużeni w złotówkach, Głos Szczeciński
Kto kupuje mieszkania w Polsce?, Głos Szczeciński
Więcej poniżej.
"Dobra Administracja" we wtorkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Podwyższone standardy należytej staranności wykonawców w e- zamówieniach". Składający ofertę wykonawca błędnie wskazał w pliku numer ID postępowania, co uniemożliwiło zamawiającemu jej odszyfrowanie za pomocą klucza prywatnego. Wprowadzona niedawno (a właściwie wciąż wprowadzana i niezakończona), elektronizacja zamówień publicznych, sprawia wiele problemów uczestnikom rynku. Stwarza nowe pole dla błędów maszyn i ludzi, co w zestawieniu z restrykcyjnymi i skrajnie formalistycznymi regulacjami polskiego Prawa zamówień publicznych, powoduje konieczność odrzucania ofert wykonawców. Takiej sytuacji dotyczył wyrok KIO z 14 czerwca 2019 r.- czytamy w ramach wstępu. Więcej- na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 27.08.2019.).
W innym miejscu "Dobra Administracja" zamieszcza tekst: "Nie będzie nakazu rozbiórki, jeśli ogrodzenie nie wymagało zgłoszenia". Nie można dokonywać oceny legalności wykonania określonych robót budowlanych poza trybem określonym przepisami prawa. Nie wszystkie roboty budowlane wymagają uzyskania pozwolenia na budowę, albo zgłoszenia do organu administracji architektoniczno- budowlanej. Tylko wówczas, gdy dla realizacji danego zamierzenia budowlanego wymagane byłoby zgłoszenie lub pozwolenie na budowę, a inwestor rozpoczął realizację inwestycji bez takiego pozwolenia (bądź zgłoszenia) organy nadzoru budowlanego w procedurze legalizacyjnej zobowiązane byłyby do dokonania oceny, czy dane zamierzenie jest zgodne z planem miejscowym lub decyzją ustalającą warunki zabudowy. Tak orzekł NSA w wyroku z 5 czerwca 2019 r., rozpatrujący kwestię nakazu rozbiórki. Więcej szczegółów- na czwartej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 28.08.2019.).
"Prawo co dnia" zauważa z kolei: "Domów ze specustawy mieszkaniowej ciągle jak na lekarstwo". Tzw. lex deweloper ma marginalne zastosowanie w praktyce. Jeśli już działa, to głównie w mniejszych miejscowościach. Ustawa o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych, do której przylgnęła nazwa lex deweloper, ma już rok. Inwestycji, które mają powstać na jej podstawie jest jednak niewiele. W ciągu ostatniego roku we wszystkich wojewódzkich dziennikach urzędowych opublikowano łącznie 45 uchwał o lokalizacji inwestycji mieszkaniowych. Tylko 32 z nich to specuchwały pozytywne. Aż 12 to uchwały, na mocy których radni miasta postanowili odmówić ustalenia lokalizacji inwestycji mieszkaniowej. Okazało się, że liczba mieszkań, których budowa mogłaby ruszyć na podstawie nowej ustawy, to raptem 3550, przy założeniu, że wcześniej otrzymają one pozwolenia na budowę. Liczba uchwał lokalizacyjnych wydanych w tym trybie, w zeszłym roku stanowi raptem 0,6 proc. wszystkich wydanych w 2018 r. pozwoleń na budowę dla budynków wielorodzinnych i 0,03 proc. wszystkich pozwoleń budowlanych dla inwestycji mieszkaniowych w kraju. Specustawa ma marginalne zastosowanie- podkreśla Polski Związek Firm Deweloperskich. Wśród specinwestycji przeważa zabudowa mieszkaniowa wielorodzinna (26 specuchwał). Domy jednorodzinne również są przedmiotem zainteresowania inwestorów (pięć specuchwał). Jedna inwestycja mieszana, czyli wielo- i jednorodzinna, być może zawita kiedyś w Stargardzie- czytamy. W zestawieniu próżno szukać choćby inwestycji zlokalizowanych w stolicy, gdzie żaden wniosek nie przeszedł całej ścieżki (największe miasto, gdzie uzyskano zgodę na budowę w trybie specustawy, to Katowice- chodzi o inwestycję na 55 mieszkań). Więcej szczegółów- na 15 stronie głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 27.08.2019.).
"Dziennik Gazeta Prawna" zauważa z kolei: "Kłamca też wygra przetarg". Firmy będą mogły oszukiwać w dokumentach, nie wywiązywać się z wcześniejszych umów, łamać prawa pracownicze, a mimo to zdobywać zamówienia. Projekt nowych przepisów o zamówieniach publicznych, nad którym w ekspresowym tempie pracuje Sejm, wprowadza istotne zmiany w zasadach wykluczania z przetargów. Część przesłanek, które każą dziś wyeliminować przedsiębiorcę z postępowania, stanie się fakultatywna. Dla przykładu- wykonawca, który celowo wprowadza w błąd, podając w dokumentach nieprawdziwe informacje, dzisiaj odpada z przetargu. Po wejściu w życie nowej ustawy będzie mógł go wygrać, o ile tak zdecyduje zamawiający. To samo dotyczy firm, których członkowie zarządów zostali skazani za przestępstwa przeciwko prawom pracowniczym, zalegających z podatkami czy składkami ZUS, niewywiązujących się ze wcześniejszych umów, a nawet próbujących manipulować wynikami przetargu. Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii oraz Urząd Zamówień Publicznych tłumaczą zmiany chęcią odformalizowania i uelastycznienia procedur- czytamy na pierwszej stronie głównego wydania. "DGP" wraca do sprawy w kolejnym tekście: "Przetargi nawet dla nieuczciwych". Nie wszystkie przesłanki eliminacyjne pozostaną obligatoryjne. Podanie nieprawdy czy zaleganie z podatkami nie będzie już musiało oznaczać wykluczenia. Sejmowa Komisja nadzwyczajna do spraw deregulacji w ekspresowym tempie, bo na dwóch tylko posiedzeniach, zakończyła prace nad całkowicie nowa ustawą- Prawo zamówień publicznych. Ministerstwu Przedsiębiorczości i Technologii oraz UZP zależy na tym, by została ona uchwalona jeszcze w tej kadencji. Zastąpi ona obowiązujące od 15 lat i nowelizowane ponad 60 razy przepisy. Więcej szczegółów- na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 27.08.2019.).
"DGP" informuje też: "Mieszkanie dłużnika nie do ruszenia". Niezgodne z konstytucją jest pozbawianie ludzi dachu nad głową z powodu niewysokich długów zaciągniętych w bankach i firmach pożyczkowych. Tak twierdzi resort sprawiedliwości. W projekcie ustawy antylichwiarskiej proponuje, by co do zasady nie można było zlicytować czyjegoś mieszkania, gdy dług nie przekracza 5 proc. wartości nieruchomości- czytamy także na pierwszej stronie głównego wydania. W innym miejscu "DGP" odnotowuje: "Za nieduży dług już nie zlicytują mieszkania". Ograniczenia w egzekucji z nieruchomości przewiduje projekt ustawy antylichwiarskiej. Sektor finansowy uważa, że zmiany rozzuchwalą dłużników. Zgodnie z obowiązującymi przepisami licytacja mieszkania jest możliwa nawet wtedy, gdy dług wynosi ułamek jego wartości. Ministerstwo Sprawiedliwości chce z tym skończyć. W projekcie, który czeka na rozpatrzenie przez Sejm, proponuje dodanie art. 952? kodeksu postępowania cywilnego. Jego par. 2 ma stanowić, że wierzyciel jest uprawniony do złożenia wniosku o zlicytowanie lokalu dłużnika, jeżeli wysokość egzekwowanej należności głównej stanowi co najmniej równowartość jednej dwudziestej sumy oszacowania. Zatem jeśli czyjś dom wart jest 500 tys. zł, zlicytować go będzie jedynie wówczas, gdy dług wynosi co najmniej 25 tys. zł. Negatywnie propozycję resortu odbierają przedstawiciele sektora finansowego, a w szczególności bankowego. Uważają oni egzekucję z nieruchomości za skuteczną metodę mobilizowania dłużników do spłaty zobowiązań. Resort sprawiedliwości tłumaczy, że tworzy przepisy z myślą o milionach Polaków. A jak wynika z docierających do niego sygnałów, na rynku pożyczkowym od lat roi się od patologii. Ministerstwo podkreśla, że trudne sytuacje życiowe dotykają często osób starszych, schorowanych. I jakkolwiek w wielu przypadkach nie podlega dyskusji, że nie spłaciły zaciągniętej pożyczki, ponoszone przez nie konsekwencje nie mogą być daleko większe od przewin- czytamy na pierwszej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 27.08.2019.).
W "Gazecie Wyborczej" znajdziemy tekst pod hasłem: "Jak z danych Airbnb mogłoby korzystać miasto. Gdyby je miało". Airbnb i Booking.com powinny podlegać regulacjom- uważa sektor hotelarski i próbuje je wprowadzić. O lepsze regulacje dopominają się także miasta- 10 metropolii, w tym Kraków, chce otrzymać dostęp do danych platform, by uniknąć szalonego wzrostu cen mieszkań i wypychania mieszkańców na peryferie. Zagęszczenie ofert Airbnb negatywnie wpływa na miasto- wynika z raportu "Airbnb w Warszawie: charakterystyka rynku i wyzwania dla miasta" przygotowanego przez badaczy z DELab UW na zlecenie warszawskiego ratusza. W samej stolicy w kwietniu tego roku na Airbnb, największej platformie do krótkoterminowego wynajmu mieszkań, dostępnych było 5,4 tys. ofert. To pozornie niewiele- cały rynek mieszkaniowy w Warszawie liczy ok. 950 tys. mieszkań i domów. Ale oferty Airbnb są skoncentrowane w kluczowych dzielnicach miasta- przede wszystkim w Śródmieściu, gdzie w ubiegłym roku już co 20. mieszkanie trafiło na platformę. Największy udział w warszawskim rynku Airbnb mają mieszkania tzw. profesjonalnych gospodarzy, czyli właścicieli lub agencji zarządzających wieloma apartamentami, którzy w praktyce tworzą rozproszone pseudohotele i omijają regulacje branży hotelarskiej (obowiązek rejestracji, podatki związane z wykonywaniem usług czy przepisy dotyczące bezpieczeństwa gości). Rekordzista w Warszawie ma 160 mieszkań. Kolejna kwestia: czy takie firmy, jak Airbnb czy Booking.com, nie powinny współpracować z miastami i udostępniać urzędnikom danych? Z pewnością bardzo pożyteczna w kształtowaniu polityki będzie dla miast informacja o tym, ilu turystów przyjeżdża, jakie mieszkania są wynajmowane oraz kiedy. Na razie podstawowe informacje o lokalnym rynku mieszkaniowym i turystycznym mają korporacje z USA, a nie samorządy w Polsce, Czechach czy Niemczech- czytamy na 17 stronie "Gazety".
(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 27.08.2019.).
"Głos Szczeciński" odnotowuje: "Domy za 100 tys. zł lub mniej. Czy tak niskie koszty budowy są realne?". Domy za 100 tys. zł- marzenie czy realna możliwość? To pytanie zadaje sobie dziś w Polsce wiele osób. Zmęczeni wciąż rosnącymi cenami mieszkań, coraz częściej rozważamy budowę domu jako bardziej opłacalną. Na przeszkodzie coraz częściej stają jednak rosnące koszty materiałów budowlanych, wykonawstwa oraz działek. Podobnie jak ceny mieszkań, koszty budowy domu w Polsce rosną. Z danych serwisu Kalkulator Budowy wynika, że budowa domu oznacza dziś duże wydatki. Szacunkowe koszty to ok. 140 tys. zł za stan surowy domu parterowego o powierzchni 100 mkw. czy min. 170 tys. zł za stan surowy zamknięty domu z poddaszem o powierzchni 140 mkw. Wszystkie wyliczenia zakładają, że osoba budująca dom ma już działkę. Domy za 100 tys. zł, choćby i w stanie surowym, wydają się więc coraz mniej realną możliwością- czytamy na 14 stronie "Głosu".
(Źródło: "Głos Szczeciński"- 27.08.2019.).
"Głos" zauważa też: "Frankowicze radzą sobie lepiej niż zadłużeni w złotówkach". Frankowiczom pomagają m.in. ujemne stopy procentowe. Prawie 800 tys. Polaków wciąż spłaca kredyt we frankach szwajcarskich. Radzą z tym sobie jednak zaskakująco dobrze- jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej. W Polsce spada zarówno liczba kredytów we frankach, jak i ich wartość, sami zaś frankowicze na ogół spłacają raty w terminie. Odsetek osób, które zalegają z ratą powyżej 90 dni, wynosi zaledwie ok. 1,1 proc. "Spóźnialskich" jest nawet mniej niż osób, które spóźniają się ze spłatą kredytów mieszkaniowych w złotych- tych jest 1,44 proc. Jak wylicza BIK, 800 tys. zadłużonych we frankach ma do spłacenia łącznie ponad 131 mld zł. Więcej szczegółów- na 15 stronie "Głosu".
(Źródło: "Głos Szczeciński"- 27.08.2019.).
"Głos" informuje również: "Kto kupuje mieszkania w Polsce?". Mimo nieustających podwyżek na rynku nieruchomości zainteresowanie mieszkaniami z rynku wtórnego jest bardzo duże. Według raportu Barometr Metrohouse i Gold Finance za II kwartał 2019 r. najbardziej liczną grupę osób kupujących mieszkanie (aż 41 proc.) stanowią osoby mające aktualnie 30- 40 lat. W tej grupie osób średni metraż kupowanych mieszkań wynosi 59 mkw., natomiast cena, to 311 tys. zł. 23. proc. kupujących mieszkanie w Polsce stanowią osoby pomiędzy 40. a 50. rokiem życia. W tej grupie średnia cena kupowanego mieszkania wynosi 290 tys. zł, a średni metraż to 51 mkw. Zaledwie 14 proc. nabywców w II kwartale br. stanowią osoby pomiędzy 20. a 30. rokiem życia. Średni metraż nabywanych przez nich mieszkań to 55 mkw., a średnia cena- 274 tys. zł. Co ciekawe, 28 proc. wszystkich kupujących stanowią osoby, które zdecydowały się na zakup inwestycyjny. Średnia cena mieszkań pod inwestycję to 260 tys. zł, a średni metraż wynosi 42 mkw.- czytamy także na 15 stronie "Głosu".
(Źródło: "Głos Szczeciński"- 27.08.2019.).