Wtorek, 22 maja 2018

Umowa z notariuszem ważniejsza niż z deweloperem, Rzeczpospolita
Dziura w ziemi dzieli sądy, Dziennik Gazeta Prawna
Sto tysięcy zadośćuczynienia dla córki Jolanty Brzeskiej, Rzeczpospolita
O losie osiedli zdecydują radni, Rzeczpospolita
Specustawa mieszkaniowa przeszła drobny lifting, Dziennik Gazeta Prawna
Za kupno budynku na działkach ulgi nie będzie, Rzeczpospolita
Wzrost kosztów będzie nakręcać ceny mieszkań, Rzeczpospolita
Zadyszka na budowach, brakuje rąk do pracy, Dziennik Gazeta Prawna

Więcej poniżej.

 

"Prawo co dnia" we wtorkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Umowa z notariuszem ważniejsza niż z deweloperem". Fiskus ogranicza ulgę mieszkaniową. Daje inwestorom tylko dwa lata na akt notarialny. Nie trzeba płacić podatku od sprzedaży mieszkania, jeśli pieniądze przeznaczymy w ciągu dwóch lat na zakup nowego. Skarbówka stwierdziła jednak, że nie wystarczy nam wydatek, trzeba jeszcze w tym terminie podpisać notarialną umowę przenoszącą własność. Nie przekonują jej korzystne dla podatników wyroki sądowe. Takie podejście fiskusa uderza we wszystkich, którzy podpisują umowę z deweloperami. Często bowiem inwestycja się opóźnia, a podatnik zdążył wprawdzie przez dwa lata wpłacić wszystkie pieniądze, ale ostateczny akt notarialny podpisał później. Zarówno zawarcie umowy deweloperskiej, jak i dokonanie wpłat nie jest równoważne z nabyciem nieruchomości, nie zostały więc spełnione warunki zwolnienia z PIT- przeczytał w interpretacji mężczyzna, który sprzedał mieszkanie i chciał uniknąć zapłaty podatku. Podpisał umowę rezerwacyjną z deweloperem i wpłacił zaliczkę, mając zapewnienie, że inwestycja zostanie zakończona i potwierdzona aktem notarialnym w ciągu dwóch lat. Pod koniec tego terminu wpłacił resztę pieniędzy, z winy dewelopera przeniesienie własności nastąpiło jednak pół roku później. Mimo to mężczyzna był przekonany, że przysługuje mu zwolnienie z PIT, cały dochód ze sprzedaży mieszkania przeznaczył bowiem na nowe, i to w ciągu dwóch lat. Nic to jednak nie dało. Okazało się, że dla fiskusa najważniejszy jest ostateczny akt notarialny. Jeśli został podpisany po dwóch latach (liczonych od końca roku, w którym nastąpiła sprzedaż starego mieszkania), nie można skorzystać z ulgi, nieruchomość nie została bowiem nabyta w ustawowym terminie. Samo przelanie pieniędzy nie wystarczy- czytamy na pierwszej stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 22.05.2018.).

 

Wyrok NSA obszernie analizuje również "Dziennik Gazeta Prawna" w tekście: "Dziura w ziemi dzieli sądy". Czy do skorzystania z ulgi mieszkaniowej wystarczy zawarcie umowy deweloperskiej i wydanie pieniędzy w ciągu dwóch lat? Warszawski WSA żąda podpisania aktu notarialnego. Inny wniosek płynie z tegorocznych wyroków NSA. Chodzi o możliwość uniknięcia zapłaty podatku dochodowego, gdy nieruchomość jest sprzedawana przed upływem pięciu lat od jej nabycia (zakupu, odziedziczenia). Zasadniczo sprzedający powinien w takiej sytuacji zapłacić 19 proc. PIT, ale może uniknąć podatku, jeśli w ciągu dwóch lat- licząc od końca roku kalendarzowego, w którym miało miejsce zbycie- przeznaczy pieniądze ze sprzedaży na własne cel mieszkaniowy. Problem pojawia się, gdy zbywca zamierza kupić nowe mieszkanie na rynku pierwotnym- od dewelopera. Podpisuje więc z nim umowę rezerwacyjną, a następnie deweloperską (musi mieć ona formę aktu notarialnego) i wpłaca pieniądze na nowy lokal. Liczy na to, że deweloper zakończy budowę zgodnie z planem i że do podpisania umowy przenoszącej własność (też w formie aktu notarialnego) dojdzie przed upływem dwuletniego terminu zrealizowania usługi. Zdarza się jednak, że w umówionym terminie inwestycja nie jest jeszcze zakończona i umowa przenosząca własność zostanie podpisana z opóźnieniem. Wówczas fiskus żąda zapłaty podatku od dochodu ze zbycia poprzedniego domu lub mieszkania. Jeszcze niedawno podatnicy nie mieli szans na wygranie takich spraw. Sądy zgadzały się bowiem z fiskusem, że samo zawarcie umowy deweloperskiej i wydatkowanie pieniędzy w ciągu dwóch lat nie wystarczą do skorzystania z ulgi mieszkaniowej. Przełomowy stał się dopiero wyrok NSA z 7 lutego 2018 r. Sąd uznał w nim, że dotychczasowa wykładnia była błędna, ponieważ umowy deweloperskie nie powinny być rozpatrywane w kontekście nabycia nieruchomości tylko jej budowy- czytamy na drugiej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 22.05.2018.).

 

"Prawo co dnia" w "Rz" informuje natomiast: "Sto tysięcy zadośćuczynienia dla córki Jolanty Brzeskiej". Komisja weryfikacyjna pierwszy raz przyznała kompensatę lokatorom sprywatyzowanych kamienic. W poniedziałek komisja podjęła decyzje dotyczące kamienic przy: Nabielaka 9, Nowogrodzkiej 6a, Poznańskiej 14 oraz Marszałkowskiej 43. Na ich podstawie pierwsi lokatorzy z tych kamienic otrzymają odszkodowania. Wyniosą one od 7 tys. zł do ponad 29 tys. zł, a w sumie 216 tys. zł. Dodatkowo zadośćuczynienie w kwocie 100 tys. zł otrzyma córka zamordowanej działaczki lokatorskiej Jolanty Brzeskiej, mieszkającej przed swoją tragiczną śmiercią przy Nabielaka 9. Więcej szczegółów- na 14 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 22.05.2018.).

 

"Prawo co dnia" zamieszcza również tekst: "O losie osiedli zdecydują radni". W dużych miastach mieszkańcy bloków mają mieć blisko do przystanku autobusowego i nie dalej niż 3 km do szkoły. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju pochwaliło się nową wersją specustawy mieszkaniowej. Od poprzedniej różni się o 180 stopni. Resort ugiął się pod falą krytyki i zmienił diametralnie swoją propozycję. Teraz to rada gminy, a nie wojewoda, będzie decydować, czy na określonej działce miejskiej wolno postawić blok czy też nie. Nowa propozycja budzi emocje wśród ekspertów. Chodzi o projekt ustawy ws. ułatwień w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących, czyli tzw. specustawy mieszkaniowej. Przewiduje ona szybką ścieżkę pozyskiwania gruntów miejskich pod nowe budynki wielorodzinne. Dziś jest z tym ogromny problem. Pierwotnie projekt przewidywał, że wojewoda będzie wydawał decyzje lokalizacyjne w sprawie budowy bloków. Władze miasta miały jedynie wydawać opinię inwestorowi w tej sprawie. Swoją decyzję wojewoda miał prawo wydać, nawet jeżeli miejscowy plan przewidywał całkowicie inne przeznaczenie dla danej działki. Pomysł został skrytykowany, i to nie tylko przez samorząd, ale też inspektorów i organizacje pozarządowe, a także częściowo przez samych deweloperów. W nowej wersji projektu specustawy mieszkaniowej resort inwestycji idzie na rękę krytykującym. Ministerialna propozycja przewiduje, że to rada gminy, a nie wojewoda, zadecyduje, czy można w danym miejscu postawić bloki czy też nie. Projekt przewiduje również długą listę warunków, jaką musi spełnić dana inwestycja, by zgodzili się na nią radni. Wśród nich jest m.in.: dostęp do mediów, do drogi publicznej, dostęp w odpowiedniej odległości do komunikacji miejskiej, przedszkola i szkoły. Te ostatnie trzy warunki projekt przewidywał już wcześniej. Nowością jest to, że wymagana od inwestora odległość ma zależeć od wielkości miasta. W miastach powyżej 100 tys. mieszkańców odległość między nowymi blokami a przystankiem powinna wynosić nie więcej niż 500 m, a w mniejszych- kilometr. Szczegóły- na 15 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 22.05.2018.).

 

"Dziennik Gazeta Prawna" zauważa również: "Specustawa mieszkaniowa przeszła drobny lifting". Ministerstwo dodało do finalnej wersji specprojektu kilka bezpieczników, które mają wyeliminować ryzyko chaotycznej zabudowy. Urbaniści i aktywiści miejscy wątpią, czy to zda egzamin. W najbliższych tygodniach projekt przepisów ułatwiających deweloperom budowę osiedli trafi do akceptacji rządu. Wczoraj Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju ujawniło swoje ostateczne propozycje. Eksperci od zagospodarowania przestrzennego tłumaczą jednak, że nie zmieniają one ich pierwotnej, bardzo krytycznej oceny projektu. Ich zdaniem to zwykły lifting. Najnowsza wersja przepisów, inaczej niż pierwotne propozycje resortu, nie pozwala deweloperom ignorować wszelkich kluczowych dokumentów planistycznych. Najważniejsza, a zarazem najbardziej kontrowersyjna zasada projektu się nie zmienia i inwestycje mieszkaniowe będzie można realizować z pominięciem miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Jest jednak warunek: budowanie nowych lokali nie może stać w sprzeczności ze studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego (przy czym nie dotyczy to terenów powojskowych, pofabrycznych oraz gruntów należących wcześniej do Poczty Polskiej). Co więcej, wykluczone będzie planowanie inwestycji mieszkaniowych wokół terenów przyrodniczo chronionych, w obrębie rodzinnych ogródków działkowych i na terenach zagrożonych powodzią- czytamy na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 22.05.2018.).

 

"Prawo co dnia" w "Rz" odnotowuje: "Za kupno budynku na działkach ulgi nie będzie". Nabycie całorocznego domu położonego w obrębie rodzinnego ogródka działkowego nie daje prawa do zwolnienia z PIT od sprzedaży nieruchomości. NSA potwierdził stanowisko fiskusa, że zakup budynku położonego na terenie rodzinnego ogrodu działkowego (ROD) nie zaspokaja potrzeb mieszkaniowych. W sprawie chodziło o zwolnienie z PIT przy sprzedaży nieruchomości. We wniosku o interpretację podatnik zapytał, czy skoro pieniądze ze sprzedaży mieszkania przeznaczył na zakup budynku położonego w ROD, może skorzystać ze zwolnienia podatkowego. Przekonywał, że w zakupionym budynku letniskowym mieszka z całą rodziną, i służy on zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych. Jest to budynek całoroczny, wyposażony w niezbędne urządzenia techniczne. Fiskus nie uznał za , słuszne tego stanowiska. Wyjaśnił, że podatnik nabył prawa do działki na terenie ROD, którego celem jest zaspokajanie potrzeb wypoczynkowych i rekreacyjnych. W ROD obowiązuje zakaz zamieszkania, budynek na takiej działce nie daje więc prawa do zwolnienia. Więcej szczegółów- na 16 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 22.05.2018.).

 

"Rz" zamieszcza również obszerny tekst: "Wzrost kosztów będzie nakręcać ceny mieszkań". Coraz droższe wykonawstwo i grunty oraz chęć obrony marż spowodują, że firmy każą sobie płacić coraz więcej za lokale. Po pięciu latach sprzedażowego boomu czas na hamowanie. Podaż mieszkań na rynku pierwotnym w tym, a szczególnie w przyszłym roku będzie niższa od popytu- w zestawieniu z wciąż rosnącymi kosztami wykonawstwa można oczekiwać, że ceny lokali wzrosną po co najmniej kilka procent rocznie- prognozują analitycy Haitong Banku. Zdaniem ekspertów najsilniejsi deweloperzy mogą skorzystać na zawirowaniach, które dotykają szeroki rynek. W tym roku sprzedaż nowych mieszkań powinna być na podobnym poziomie co w 2017 r. lub zanotuje jedynie lekki spadek. W 2019 r. spodziewany jest natomiast spadek rzędu 15- 20 proc. Jak szacuje firma REAS, w ubiegłym roku w sześciu największych aglomeracjach Polski deweloperzy znaleźli nabywców na 72,7 tys. lokali, o ponad 17 proc. więcej niż rok wcześniej. W ostatnich pięciu latach sprzedaż rosła w tempie prawie 19 proc. rocznie. Popyt na lokale napędzany jest głównie niskimi stopami procentowymi- z jednej strony kredyt jest tani, a z drugiej dużo mieszkań kupuje się z myślą o czerpaniu dochodów z najmu. Przewidywane schłodzenie rynku będzie więc pochodną kłopotów z podażą. Branża narzeka przede wszystkim na wzrost kosztów wykonawstwa i gruntów. Haitong Bank szacuje, że w tym roku koszty budowlane pójdą w górę o średnio 10- 15 proc., a w kolejnym o jeszcze 4- 6 proc. Presja płacowa w sektorze budowlanym nie słabnie, a dopiero oczekiwany jest szczyt inwestycji infrastrukturalnych. Z uwagi na wzrost kosztów i niższą od popytu podaż należy się spodziewać wzrostu cen mieszkań. Analitycy Haitong Banku oceniają, że w tym roku lokale podrożeją o średnio 5- 10 proc., a w kolejnym o 2- 4 proc. Więcej szczegółów- na 21 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 22.05.2018.).

 

"Dziennik Gazeta Prawna" odnotowuje: "Zadyszka na budowach, brakuje rąk do pracy". Firmy budowlane zbliżają się do ściany maksymalnej produktywności. Dlatego ceny rosną szybko, a inwestycje publiczne będą hamować. Opublikowana wczoraj informacja GUS na pierwszy rzut oka wygląda dobrze: produkcja budowlano- montażowa wzrosła o 19,7 proc., bardziej niż w marcu (16,2 proc. rok do roku). Ale oczekiwania ekspertów były większe. Konsensus rynkowy wskazywał na około 25- procentowy wzrost produkcji budowlano- montażowej w kwietniu. Jedną z przyczyn mogą być problemy kadrowe przedsiębiorstw budowlanych, ale one występowały już wcześniej. Na barierę podażową dla dalszych wzrostów w budowlance wskazują ekonomiści BZ WBK. W ich opinii brak rąk do pracy doprowadził firmy z tej branży do granic możliwości produkcyjnych. Czego pośrednim dowodem może być wzrost cen produkcji budowlano- montażowej. Więcej szczegółów- na 10 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 22.05.2018.).

 

Zobacz również