Wtorek, 18 lutego 2025
„Prawo co dnia” we wtorkowej „Rzeczpospolitej” informuje: „Wspólnota może odzyskać nadpłatę”. Opłat za śmieci, które zostały obliczone na podstawie danych o ilości zużytej wody, nie dotyczy zakaz wstecznej korekty.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi wydał ważny wyrok dotyczący opłat za śmieci kalkulowanych w oparciu o zużycie wody. Uznał, że w takim przypadku nie ma zastosowania zakaz korekt. A wsteczna korekta deklaracji umożliwia dokładniejsze powiązanie jej wysokości z ilością rzeczywiście zużytej wody.
Spór w sprawie zainicjowała jedna z łódzkich wspólnot mieszkaniowych. A miał on związek z jej deklaracją śmieciową złożoną w maju 2022 r., w której zadeklarowała opłatę na 6984,44 zł miesięcznie. Jednak rok później złożyła dwie wsteczne korekty opłat za cztery miesiące 2022 r., w których zadeklarowała je na kilkaset złotych mniej. I wystąpiła o stwierdzenie nadpłaty. Wspólnota tłumaczyła, że jest właścicielem i zarządcą bloku, w którym jest ponad 100 mieszkań i 3 lokale użytkowe. Zdecydowała się na złożenie korekty, bo z informacji od przedsiębiorstwa wodociągowo- kanalizacyjnego wynika, że faktyczne zużycie zimnej wody w korygowanym okresie okazało się niższe niż wcześniej zadeklarowane. Prezydent nadpłaty jednak stanowczo odmówił. Zasłonił się ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach i stwierdził, że wspólnota nie mogła złożyć skutecznej deklaracji zmniejszającej wysokość opłat za śmieci za okres wsteczny.
Wspólnota nie dała za wygraną. Oprotestowała odmowę. To nie przekonało samorządowego kolegium odwoławczego – rację wspólnocie przyznał dopiero łódzki WSA. Co prawda nie kwestionował, że art. 6m ust. 4 ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach zawiera ogólną zasadę wyłączającą możliwość deklarowania pomniejszającego za okres wsteczny. Jednak, jak zauważył, ustawodawca wyraźnie przewidział od niej wyjątki, w tym ten z art. 6m ust. 5 pkt 2. WSA również przyznał, że wykładnia spornych przepisów nie jest prosta.
Więcej szczegółów na jedenastej stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita” – 18.02.2025 r.).
„Rz” zauważa także: „Strona postępowania o wydanie decyzji o warunkach zabudowy”. Nie miało sensu narzucanie półtora miejsca parkingowego na mieszkanie w miejscach obok np. stacji metra czy licznych ścieżek rowerowych – mówi Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich ds. legislacyjnych.
Ministerstwo Rozwoju i Technologii zaprezentowało projekt ustawy o rozwiązaniach służących zwiększeniu dostępności gruntów pod budownictwo mieszkaniowe, który zakłada likwidację minimalnego wskaźnika miejsc parkingowych na rzecz ustalania liczby miejsc parkingowych przez gminy. Jakie będzie to miało konsekwencje dla samorządów, inwestorów i kupujących? Projekt spowoduje, że samorządy będą mogły w większym zakresie realizować zadania z zakresu mieszkalnictwa, na co od dawna czekają.
Ustalenie limitu miejsc parkingowych nie ma sensu ze względu na to, że uwarunkowania lokalne są w tym zakresie nieprawdopodobnie różne, chociażby w związku z dostępem do transportu zbiorowego. Nie miało sensu narzucanie półtora miejsca parkingowego na mieszkanie w miejscach obok np. stacji metra, intermodalnego węzła komunikacyjnego, licznych ścieżek rowerowych. Powrót do autonomicznego decydowania o liczbie miejsc parkingowych przez gminy to bardzo dobre rozwiązanie zarówno dla samorządowców, inwestorów i mieszkańców, ponieważ przestrzeń w miastach zostanie dzięki temu lepiej wykorzystana.
Projekt zakłada możliwość powrotu do użytkowania wieczystego na rzecz inwestycji mieszkaniowych. Polskim samorządom użytkowanie wieczyste pozwala na racjonalne prowadzenie gospodarowania nieruchomościami oraz uzyskiwanie stałych wpływów. Nałożenie wymogu zrealizowania inwestycji w ciągu pięciu lat zmobilizuje samorządy do działania. Zgodnie z projektem samorząd będzie bowiem mógł bezpłatnie przejąć grunty Skarbu
Szczegóły na dwunastej stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita” – 18.02.2025 r.).
„Rz” w części ekonomicznej informuje także: „Czy „Klucz do mieszkania” podbije ceny lokali na polskim rynku”. Ledwie resort rozwoju ogłosił założenia nowego programu mieszkaniowego, a już są pierwsze oferty lokali „z rządową dopłatą”. Czy projekt może wywołać gorączkę na rynku?
Projekt nowego programu „Klucz do mieszkania” minister resortu rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk pokazał w czwartek, 13 lutego. Jednym z trzech jego filarów (obok mieszkalnictwa komunalnego i społecznego) ma być mieszkalnictwo własnościowe.
Na wsparcie państwa mogliby liczyć kupujący swoje pierwsze mieszkania i domy – wyłącznie z rynku wtórnego – oraz nabywcy działek pod budynki jednorodzinne. Projekt zakłada limit cen metra mieszkania: 10 tys. zł (11 tys. zł w pięciu największych i najdroższych miastach). Limity mogłyby też ustalać gminy. Na preferencyjny kredyt będzie można kupić tylko nieruchomości, które sprzedający posiadali co najmniej pięć lat. Ledwie minister ogłosił założenia projektu (miałby on wejść w życie pod koniec roku), a już pojawiają się pierwsze oferty mieszkań „z rządową dopłatą pierwsze klucze”. Tak reklamowane jest np. 75-metrowe, 4-pokojowe mieszkanie w Gdyni po 8,6 tys. zł za mkw.
Ostatni spadek cen mieszkań postawił w trudnej sytuacji spekulantów, którzy kupowali najtańsze mieszkania kiepskiej jakości – mówi ekspert rynku, założyciel portalu Tabelaofert. pl. Słabo się wynajmują, a kupujących brak. Rząd rzuca koło ratunkowe tej grupie.
Dyrektor franczyzy Freedom Nieruchomości, zastrzega, że przedstawione założenia są zbyt ogólne, aby można było precyzyjnie ocenić jego wpływ na rynek. – Na pierwszy rzut oka wydaje się, że rynek wtórny może się znaleźć w uprzywilejowanej pozycji. Analizując szczegóły dotyczące limitów cen, można jednak stwierdzić, że udział zakupów mieszkań przy wsparciu programu w dużych miastach będzie znikomy. W takich lokalizacjach mogą to być głównie nieruchomości wymagające remontu.
Więcej szczegółów na czternastej stronie głównego wydania.
Źródło: „Rzeczpospolita” – 18.02.2025 r.).
„Rzeczpospolita” w dodatku „Tygodnik Urzędników” zamieszcza tekst pod hasłem: „Mediacja w sporach budowlanych z udziałem jednostek samorządu terytorialnego”. W ostatnim czasie mediacja w sporach budowlanych zyskała drugie życie. Jest to szczególnie widoczne w sprawach znacznej wartości przedmiotu sporu, w których postępowanie w sądzie powszechnym mogłoby trwać latami.
Praktyka pokazuje, że w znakomitej większości spraw dot. sporów budowlanych sędziowie z własnej inicjatywy kierują strony do mediacji jeszcze przed pierwszą rozprawą. W ten sposób chcą zapewnić stronom sporu możliwość ponownego przyjrzenia się sprawie z udziałem osoby trzeciej, tj. mediatora, po to aby móc sprawnie zakończyć spór w drodze ugody. Chociaż w takim przypadku nie zawsze stronom uda się zawrzeć ugodę (chociaż częściową), to statystyki pokazują, że przynajmniej część takich spraw zostaje przy wsparciu mediatora rozwiązana polubownie.
Tekst otwiera cykl porad poświęconych znaczeniu mediacji w sporach sądowych, w tym w obszarze budownictwa.
Zapraszam do lektury – szczegóły na czwartej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita” – 18.02.2025 r.).
„Rzeczpospolita” w dodatku „Biznes. Poradnik Ekonomiczny” zauważa: „Gwarancje alternatywą dla produktów bankowych”. Koszt wydania gwarancji ubezpieczeniowych jest często niższych od produktów bankowych.
Gwarancje ubezpieczeniowe zyskują na popularności poza branżą budowlaną, ponieważ są atrakcyjną alternatywą dla produktów bankowych – nie obciążają linii kredytowych. Rynek ubezpieczeniowy oferuje szeroki wachlarz rozwiązań. Gwarancje mogą zabezpieczyć m.in. należyte wykonanie kontraktu, zapłatę czynszu, zobowiązania podatkowe czy koncesyjne, jak również być elementem umów na zakup zielonej energii.
Do tej pory głównym odbiorcą gwarancji ubezpieczeniowych był sektor budowlany. Obecnie coraz więcej firm z innych sektorów zaczyna się nimi interesować.
Więcej szczegółów na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita” – 18.02.2025 r.).
„Biznes…” zauważa również: „Deweloperzy w poszukiwaniu kapitału, czyli jak zdobyć środki na inwestycje?”. W epoce bez taniego kredytu deweloperzy muszą jeszcze rozważniej planować swoje inwestycje.
Na rynku deweloperskim dostępne są różne rozwiązania pozyskiwania środków – w zależności od tego, czy środki mają zostać przeznaczone na rozpoczęcie budowy, zakup gruntu, czy inne etapy inwestycji. Finansowanie projektów jest zależne od wielu czynników, takich jak skala inwestycji, jej lokalizacja, doświadczenie dewelopera, typ nieruchomości oraz preferencje inwestorów. Podstawowe źródło finansowania dla większości projektów stanowią kredyty bankowe, których warunki są dostosowywane do indywidulanych potrzeb deweloperów.
Centra dużych miast powoli zamykają się na inwestycje deweloperskie. Ta sytuacja wymusza na deweloperach dostosowywanie strategii inwestycyjnych. Muszą szukać w zmieniającym się otoczeniu nowych możliwości inwestycyjnych, np. specjalizując się w określonych segmentach rynku oraz stosować innowacyjne rozwiązania, które pozwolą im wyróżnić się na tle konkurencji. Każda z takich inwestycji wymaga stabilnego źródła finansowania.
Więcej szczegółów na czwartej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita” – 18.02.2025 r.).
„Kurier Szczeciński” informuje: „Mieszkania komunalne – koszmar lokatorów”. Narzekają na brak wentylacji, wilgoć, pleśń i wiele innych wad – tych widocznych gołym okiem, jak i tych ukrytych, które potrafią pokazać się po miesiącach użytkowania. Najemcy lokali komunalnych przyznawanych przez ZBiLK przyznają, że walka o godne warunki mieszkaniowe to często walka z wiatrakami.
Mówią, że o wynajmie mieszkań ze ZBiLK można by pisać książki. Lokatorzy lokali komunalnych opowiadają historie o remontowej fuszerce, warunkach, w których nie da się normalnie mieszkać i braku komunikacji ze strony zarządcy. Ciągle wilgoć Problemy z wentylacją czy grzyb na ścianach to najczęściej pojawiające się wady ukryte w wynajmowanych lokalach.
Brak wentylacji, brak doprowadzonej wody i kanalizacji, brak łazienek – a ich późniejsza adaptacja – to nie nadaje się do gazety – brak aktualnej dokumentacji, wysokie wymogi remontowe, czekanie na klucze trwa kilka miesięcy, a czas na wykonanie remontu leci nieubłaganie – wylicza pewna najemczyni.
– Każdego roku od późnej jesieni do wiosny naszą udręką są mokre okna, grzyb i wilgoć. Woda z okien spływa na podłogę, panele nabierają wody. Codziennie rano zaczynam życie od zmywania z okien wody oraz kałuży z podłogi. Sytuacja została zgłoszona do ZBiLK-u. Pani technik poradziła nam między innymi, aby ubezpieczyć mieszkanie i złożyć wniosek do ubezpieczalni o wypłacenie szkody z powodu zalania. Zakupiliśmy na własną rękę klimatyzację z osuszaczem powietrza, który nie przynosi efektów, a rachunki za prąd są coraz wyższe. Czynsz, jaki kobieta płaci za wynajem to ponad dwa tysiące złotych. – Usłyszeliśmy w ZBILK: „Macie trochę pecha, że tak usytuowane jest to mieszkanie”. Tylko że ten pech kosztuje nas i dzieci zdrowie, bo musimy mieszkać w takich warunkach. Ręce opadają z bezsilności – konstatuje najemczyni.
Więcej na pierwszej i trzeciej stronie wydania.
(Źródło: „Kurier Szczeciński” – 18.02.2025 r.).