Wtorek, 17 czerwiec 2025

  • Wtorkowa „Rzeczpospolita” odnotowuje: „Rynek mieszkań się budzi. Łagodna fala, a nie tsunami kupujących”. Klienci powoli wracają na rynek mieszkań. Deweloperzy dostosowują produkcję do ich możliwości. Duża oferta powściąga sprzedających przed podwyżkami cen.
    W maju na siedmiu największych rynkach deweloperzy sprzedali ponad 3,7 tys. mieszkań – wynika ze wstępnych danych portalu Otodom. W porównaniu z kwietniem bieżącego roku to ponad 30- proc. wzrost. W maju ubiegłego roku firmy znalazły chętnych na niespełna 2,7 tys. lokali. W maju br. łączna wartość sprzedaży mieszkań po raz pierwszy od października 2023 r. przekroczyła 3 mld zł. Pewną rolę odegrała majowa decyzja Rady Polityki Pieniężnej, która obniżyła stopy procentowe o 50 pkt baz. Część nabywców przyspieszyła transakcje.  Na skok sprzedaży wskazują też analizy portalu Rynek- Pierwotny.pl. W Warszawie, Krakowie, we Wrocławiu, w Trójmieście, Łodzi, Poznaniu i w miastach Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii deweloperzy sprzedali w maju ok. 4,5 tys. mieszkań, aż o jedną czwartą więcej niż w kwietniu. Dwa pierwsze miesiące II kwartału (maj i czerwiec) analizuje z kolei Robert Chojnacki, założyciel portalu Tabelaofert. pl. Według niego w porównaniu z I kwartałem rynek pierwotny trochę się ożywił. – Nie jest to jednak trwałe odbicie. Klienci wykazują się coraz większą cierpliwością. Przestali wierzyć w narrację o nieuchronnych wzrostach cen. Wiedzą, że mogą poczekać kilka miesięcy i uzyskać lepsze warunki finansowania, zwłaszcza że wybór mieszkań jest bardzo duży. Portal RynekPierwotny.pl podaje, że średnia cena ofertowa nowych mieszkań w Warszawie w maju przekroczyła 18 tys. zł za mkw. (1,4-proc. wzrost miesiąc do miesiąca). O 2,5 proc., do niemal 16,9 tys. zł za mkw., wzrosły przeciętne ceny lokali w Trójmieście. W Krakowie i Łodzi mieszkania zdrożały w ciągu miesiąca symbolicznie, o 0,3 proc., do niemal 16,7 tys. i 11,5 tys. zł za mkw., odpowiednio. We Wrocławiu przeciętne ceny metra kwadratowego lokali na rynku deweloperskich poszły w dół o 0,6 proc., do niespełna 14,8 tys. zł. W tym roku niemal we wszystkich metropoliach wzloty średniej ceny metra kwadratowego wszystkich mieszkań dostępnych w ofercie deweloperów przeplatały się z okresami stabilizacji. 

(Źródło: „Rzeczpospolita” – 17.06.2025 r.).

  • „Rz” zamieszcza również tekst: „Czas na jednolitą umowę kredytową”. Kredyty frankowe są raną na sektorze finansowym, która zaczyna się goić. Mam nadzieję, że nową nie będą kredyty oparte na WIBOR. To poważniejsza sprawa, bo dotyczy niemal wszystkich kredytów udzielonych konsumentom i wszystkich banków – mówi Cezary Kocik, prezes mBanku. Odpowiadając na pytanie, jak ostatnie lata zmieniły definicję ryzyka w sektorze bankowym, podkreśla: jeżeli chodzi o sektor korporacyjny, to zmieniło się niewiele. Natomiast w segmencie klientów detalicznych dostrzegliśmy, że koszty ryzyka prawnego są istotnie wyższe niż koszty ryzyka kredytowego. To nowa sytuacja. Zresztą sektor bankowy właśnie poprzez ryzyka prawne został wydrenowany z kapitału. Bo jeżeli mówimy, że fuzja PZU i Banku Pekao będzie boostem kapitału, bo da 20 mld zł kapitału i 200 mld zł kredytów, to mogę powiedzieć, że sam mBank musiał utworzyć 17 mld zł rezerw na kredyty frankowe, czyli 170 mld zł kredytowania. A gdybyśmy spojrzeli na to z perspektywy całego sektora, to mamy odpowiedź na pytanie, dlaczego w sektorze brakuje kapitału przed wielkimi przedsięwzięciami inwestycyjnymi, które nas czekają. Rozmówca „Rz” w kontekście spraw frankowych zwraca też uwagę na widoczne ostatnio starania, których celem jest podważenie wiarygodności wskaźnika WIBOR. W jego ocenie mBank jest w tej chwili liderem podpisywania ugód frankowych i pokrycia rezerwami tego portfela. Natomiast sprawa WIBOR jest zdecydowanie inna. Brak jest tu zrozumienia, bo sprawy WIBOR to już nie jest problem banków, lecz kraju, ponieważ wstrząsną stabilnością całego sektora finansowego i mogą doprowadzić do kryzysu, jakiego nie widzieliśmy. Prezes mBanku jest również zwolennikiem jednolitej umowy kredytowej. Jak zauważa,  taka umowa przyczyni się do tego, że kredyty będą bezpieczne nie tylko dla banków pod względem ryzyka prawnego, ale także dla konsumentów, bo będą prześwietlone przez urząd. A jeżeli to ryzyko prawne uda nam się obniżyć, to kredyty również będą po prostu tańsze. To niesamowita wartość zarówno dla konsumentów, jak też dla całej gospodarki. Bo jeżeli mówimy o ograniczeniach związanych z możliwościami kredytowymi, to jeżeli ryzyko będzie mniejsze, będzie można udzielić więcej kredytów. A budownictwo jest przecież wielkim kołem zamachowym polskiej gospodarki. Pełny tekst rozmowy- na 28 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 17.06.2025.).

  • Dziennik Gazeta Prawna” informuje natomiast: „Spory przetargowe rozstrzygane po nowemu”. Opublikowana w minionym tygodniu w Dzienniku Ustaw ustawa deregulacyjna, choć wprowadza jedynie punktowe modyfikacje w przepisach o zamówieniach publicznych, to diametralnie zmienia procedurę odwoławczą. Po pierwsze, większość rozpraw będzie odbywa się zdalnie, dzięki czemu uczestnicy nie będą musieli przyjeżdża do mającej siedzibę w Warszawie Krajowej Izby Odwoławczej. Po drugie, wprowadzona zostanie pełna prekluzja dowodowa. Dowody będą przedstawiane w odwołaniu lub odpowiedzi na nie, a te spóźnione nie będą brane pod uwagę. Eksperci chwalą kierunek zmian. W ich ocenie dzisiaj nierzadko mamy do czynienia z cwaniactwem procesowym. Niektórzy pełnomocnicy celowo zwlekają ze zgłoszeniem dowodu do ostatniej chwili, by zaskoczyć przeciwnika. O ile sama prekluzja dowodowa nie budzi większych zastrzeże, to sposób jej wprowadzania już tak. Firmy, które będą chciały przystąpić do postępowania odwoławczego (przede wszystkim po to, by bronić własnej oferty), będą miały tylko trzy dni na przedstawienie kontrdowodów. Ekspert podaje przykład, kiedy wezwanie do przystąpienia do postępowania odwoławczego wpłynie do firmy w piątek po południu. Na zebranie dowodów jej prawnicy będą mieli tylko weekend, czyli czas, w którym zdobycie jakiegokolwiek zaświadczenia może się okazać niemożliwe- czytamy na pierwszej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 17.06.2025.).

  •  „DGP” zauważa w innym miejscu: „Zmiana definicji nie zatrzyma sprzedaży mikrokawalerek”. Hotel to nie budynek mieszkalny. Tak przynajmniej wynika z prawa budowlanego, ale nie trzeba daleko szukać, żeby zauważy, że ten przepis nie wszędzie się przyjął. Aby obejść zakaz sprzedaży mieszka mniejszych niż 25 mkw., budynki mieszkalne nazywa się aparthotelami. Dzięki temu można sprzedać znajdujące się w nich mikrokawalerki niemieszczące się w minimalnym limicie. Rząd chce ukrócić te samowole, ale, zdaniem ekspertów, to mu się nie uda. Żeby wykluczy rozbieżności interpretacyjne co do tego, jaki budynek jest uważany za aparthotel, w przyjętym przez rząd 9 czerwca projekcie prawa budowlanego definicja budynku zamieszkania zbiorowego została uzupełniona o hotel apartamentowy. Ministerstwo chce ograniczyć użytkowanie budynków typu aparthotel jako mieszkalnych, ponieważ jest to próba obchodzenia przeznaczenia gruntu, na którym taki budynek powstaje. Ale też dlatego, że aparthotele muszą spełniać inne warunki techniczne niż budynki mieszkalne. Chodzi o przepisy przeciwpożarowe, sanitarne, wymogi dotyczące nasłonecznienia pomieszczeń, liczby miejsc postojowych, placów zabaw itd. Wreszcie od lokali w tego typu budynkach prawo nie wymaga, by miały minimum 25 mkw. powierzchni użytkowej. Zdaniem radcy prawnego Patryka Kozierkiewicza, eksperta Polskiego Związku Firm Deweloperskich, aby zagwarantować, że lokale nie będą wykorzystywane niezgodnie z przeznaczeniem, należałoby poszukać rozwiązania obejmującego nie tylko prawo budowlane, ale też ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Jak dalej czytamy, Dopóki pastwo nie będzie w stanie zaoferować polityki mieszkaniowej, dzięki której mieszkania, chociażby komunalne, staną się bardziej dostępne, będzie popyt na takie klitki. Przepisy prawa budowlanego niczego tu nie zmienią. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 17.06.2025.).

  • „DGP” informuje również: „O zgodzie na drobne prace przy zabytku zdecyduje milczenie konserwatora”. Resort kultury chce wprowadzenia tzw. mechanizmu milczącej zgody urzędu w zakresie pozwoleń na niektóre prace wykonywane przy zabytkowych budynkach. W przypadku ubiegania się o pozwolenie na przeprowadzenie niektórych prac, niewymagających interwencji w zabytkowe walory budynku, nie będzie trzeba czeka na zgodę wojewódzkiego konserwatora. Wystarczy wniesienie do niego wniosku i odczekanie 30 dni na brak jego sprzeciwu. Tak przewidziano w założeniach do projektu nowelizacji ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz ustawy – Prawo budowlane, opublikowanych w wykazie prac legislacyjnych rządu. Dziś nawet te prace, które nie mają istotnego znaczenia z punktu widzenia ochrony i zachowania szczególnych walorów zabytku, muszą by poprzedzone uzyskaniem przez właściciela zgody od konserwatora. Zdaniem resortu obowiązujące dziś obostrzenia są nadmiarowe, dlatego powinno się je złagodzi. To za ma przyczyni się zarówno do polepszenia sytuacji przedsiębiorców, jak również odciążenia samych konserwatorów. W rezultacie wprowadzenie instytucji milczącego załatwienia sprawy pozwoli urzędnikom na szybsze podejmowanie decyzji „także w zakresie inwestycji, których realizacja jest zależna od uzyskania odpowiednich pozwoleń”-czytamy na łamach głównej wkładki prawnej.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 17.06.2025.).

  • „DGP” zauważa w innym miejscu: „Najwięcej mogą stracić tureckie i chińskie firmy”. W 2024 r. tureckie firmy zdobyły w Polsce zamówienia publiczne na kwotę ponad 19 mld zł. Po wejściu w życie nowelizacji, nad którą rozpoczyna właśnie pracę Sejm, nasz rynek zostanie przed nimi co do zasady zamknięty. Zamawiający będą jednak mogli zezwoli na start firmom z pastw trzecich w konkretnych przetargach. Ekspresowa nowelizacji ustawy – Prawo zamówień publicznych jest efektem nowego orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które zamyka firmom z państw trzecich dostęp do unijnego, a więc i polskiego, rynku zamówień publicznych. TSUE uznał, że przepisy unijne gwarantują równe traktowanie jedynie firmom z UE oraz z państw sygnatariuszy Porozumienia WTO ws. zamówień rządowych GPA. Pozostali wykonawcy mogą startować w przetargach tylko wtedy, gdy zamawiający im na to pozwoli i na określonych przez niego, nawet najbardziej dyskryminujących warunkach. Zasady te będą teraz wpisane do polskich przepisów. Regułą ma by więc zakaz składania ofert przez chińskie czy tureckie firmy. Jeśli jednak konkretny zamawiający, w konkretnym przetargu uzna, że udział wykonawców z pastw trzecich jest z jakich względów uzasadniony, to będzie mógł ich dopuścić- odnotowano.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 2025.06.17.).

  • Kolejny dodatek „DGP”„Firma i Prawo” informuje: „Parking poza działką inwestycyjną nie zawsze wykluczony”. Realizując inwestycję, trzeba uwzględni wymóg dotyczący zapewnienia odpowiedniej liczby miejsc parkingowych (postojowych). Taki obowiązek wynika z postanowień miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego lub decyzji o warunkach zabudowy. Jednak inwestorzy bardzo często nie są w stanie ich zapewni na nieruchomości objętej inwestycją, np. ze względu na jej zlokalizowanie w zwartej zabudowie miejskiej. Zdarza się też, że próbują lokować miejsca parkingowe poza inwestycją, ponieważ utworzenie ich na tej samej nieruchomości ogranicza powierzchnię zabudowy. Czy mogą tak zrobić? Część sądów administracyjnych prezentuje pogląd, zgodnie z którym wymóg minimalnej liczby miejsc parkingowych może by spełniony w ramach innej działki. Podkreśla w nim zazwyczaj, że par. 18 ust. 1 rozporządzenia ministra infrastruktury z 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiada budynki i ich usytuowanie, który przewiduje obowiązek zapewnienia minimalnej liczby miejsc postojowych, jest przepisem nieostrym. Tym samym można go interpretować w taki sposób, że w szczególnych okolicznościach urządzenie miejsc postojowych może nastąpi na innej działce niż działka inwestycyjna. Tak wskazał Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 17 października 2018 r. Chociaż każdy taki przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, w orzecznictwie powtarza się kilka wytycznych, które mogą ułatwić ocenę, czy taka lokalizacja jest dopuszczalna. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie dodatku.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 17.06.2025.).

  • „Firma i Prawo” zamieszcza również tekst pod hasłem: „Umowy kredytowe: jak przedsiębiorcy mogą walczyć z bankami o WIBOR”. Dyskusja o wadliwości kredytów opartych na wskaźniku WIBOR nie ogranicza się już do konsumentów. Coraz częściej pytania o legalność i transparentność tego mechanizmu zadają także przedsiębiorcy – zwłaszcza ci, którzy zaciągnęli wielomilionowe kredyty inwestycyjne, kredyty obrotowe, zawarli umowy leasingu, których koszty drastycznie wzrosły po serii podwyżek stóp procentowych. Z punktu widzenia prawa cywilnego, przedsiębiorcy nie mogą się powoływać na przepisy dyrektywy 93/13/EWG ani na ustawę o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. W praktyce oznacza to, że nie przysługuje im ochrona przed klauzulami abuzywnymi jak konsumentom. Nie oznacza to jednak, że są bezbronni. Ich sytuacja może by analizowana z perspektywy: zasady swobody umów (art. 3531 kodeksu cywilnego; dalej: k.c.) i jej granic, wad oświadczenia woli (np. błędu co do istotnych właściwości świadczenia – art. 84 k.c.), działania banku sprzecznego z zasadami współżycia społecznego lub dobrymi obyczajami (art. 58 par. 2 k.c.), niedopełnienia obowiązków informacyjnych przez bank, a także nadużycia pozycji kontraktowej przez instytucję finansową.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 17.06.2025.).

  • „Głos Szczeciński” zauważa: „Czy i jak można naginać prawo, czyli sprawa budynku przy ulicy Starzyńskiego”. Czy budynek, jaki zamierza postawić przy ul. Starzyńskiego nowa spółka Calbud i DNHS, może być wyższy niż 20 metrów, ale także jak należy interpretować prawo – to główne tematy o jakich dyskutowali radni, przedstawiciele inwestora i architekci. Na poniedziałek posiedzenie komisji radnych ds. budownictwa i mieszkalnictwa zwołał jej przewodniczący Andrzej Radziwinowicz. To on bowiem dobitnie domagał się jasnej interpretacji prawa ustanowionego dla Szczecina, czyli prawidłowego rozumienia planu zagospodarowania przestrzennego, tu akurat dotyczącego działki przy ul. Starzyńskiego. Chodzi o działkę o powierzchni 3386 m kw, która uchodzi za jedną z atrakcyjniejszych w Szczecinie, między innymi ze względu na swoje położenie – centrum miasta, blisko terenów zielonych (park Żeromskiego), Wałów Chrobrego, Filharmonii Szczecińskiej, a także Zamku Książąt Pomorskich, Muzeum Przełomów, czyli najbardziej atrakcyjnych miejsc turystycznych miasta. Nieruchomość została sprzedana firmie Calbud za około 10 mln zł. W tej chwili właścicielem działki jest firma Calbud DNHS (powołana na potrzeby tego projektu, spółka celowa). W grudniu ubiegłego roku deweloper zapowiedział, że ogłosi konkurs architektoniczny na zabudowę – zresztą zgodnie z obowiązkiem jaki nałożył na to miejsce plan zagospodarowania przestrzennego miasta, czyli lokalne prawo. Rozstrzygnięcie konkursu inwestorzy zaplanowali najpierw na luty, później na marzec. 1 kwietnia Arkadiusz Litwiński, pełnomocnik Calbudu oznajmił, że konkursu nie można rozstrzygnąć, bo „poza siedmioma zaproszonymi pracowniami architektonicznymi, kolejnych pięć pracowni zostało – na ich prośbę dopuszczonych do udziału, z tego dwie są spoza Szczecina (Wrocław i Poznań).”  Rozstrzygnięcie konkursu znowu więc przesunięto, bo wystartowało w nim nie siedem a 12 pracowni architektonicznych.  Termin wyznaczono na koniec kwietnia.  W kwietniu natomiast, deweloperzy – po przejrzeniu prac jakie nadeszły – postanowili termin rozstrzygnięcia konkursu przełożyć o kolejne dwa tygodnie. Okazało się bowiem, że na 12 projektów, aż w trzech pojawiła się propozycja zabudowy wyższa niż przewidywał plan zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu. Tymczasem przedstawiciel dewelopera Arkadiusz Litwiński nazwał to „wątpliwościami dotyczącymi interpretacji”. Tymczasem mamy już drugą połowę czerwca, a konkurs nadal nie został rozstrzygnięty, a po poniedziałkowej komisji radnych w tej sprawie, zanosi się na to, że na to rozstrzygnięcie będziemy musieli jeszcze poczekać. Choć Edward Osina ze spółki Calbud i DNHS wyraźnie powiedział, że sprawa zabudowy przy ul. Starzyńskiego jest nadal otwarta, a im – deweloperom – zależy, aby w tym miejscu powstał rzeczywiście reprezentacyjny i godny budynek i „aby służył następnym pokoleniom” to wyraźnie dało się odczuć, że wolałby aby urząd zinterpretował prawo na korzyść wyższej zabudowy- czytamy na łamach „Głosu”.

(Źródło: „Głos Szczeciński”– 17.06.2025.).

  • „Kurier Szczeciński” kontynuuje ten wątek w tekście: „Co powstanie obok filharmonii?”. Budynek, który stanie obok takiej architektonicznej perły jak Filharmonia Szczecin, powinien być niebanalny – w tej kwestii podczas poniedziałkowego posiedzenia Komisji ds. Budownictwa i Mieszkalnictwa Rady Miasta Szczecin kontrowersji nie było. Spór toczył się jednak o wysokość obiektu. ”, spółka Calbud – DNHS, która planuje wybudować apartamentowiec przy ul. Starzyńskiego, w sąsiedztwie komendy policji i filharmonii, ogłosiła konkurs na projekt budynku, na który wpłynęło 12 prac. Niektórzy architekci zaproponowali obiekt, który ma więcej niż 20 metrów wysokości – co, zdaniem części radnych, jest niezgodne z planem zagospodarowania przestrzennego. Andrzej Radziwinowicz i Wiktoria Rogaczewska z Koalicji Obywatelskiej interpelowali w tej sprawie u prezydenta Szczecina. Andrzej Radziwinowicz tłumaczył, że sprawie trzeba się uważnie przyglądać, aby uniknąć kontrowersji takich jak ta z oprotestowaną przez mieszkańców budową przy ul. Szymanowskiego, która skończyła się, jak na razie, wyrokiem sądu pierwszej instancji, który zakazał prowadzenia prac. O  tym, że temat jest ważny, świadczyła frekwencja podczas poniedziałkowego posiedzenia. Pojawili się samorządowcy, urzędnicy, architekci, dziennikarze. Prawie wszystkie miejsca były zajęte. Na początku posiedzenia obecny był też poseł Koalicji Obywatelskiej – wcześniej szczeciński radny – Patryk Jaskulski. Prezes Calbudu Edward Osina podkreślał, że jego spółka jest na razie na wstępnym etapie prac nad tym, co zostanie wybudowane obok filharmonii. Nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Deweloper zadeklarował, że chce budynku, który będzie „inspirował następne pokolenia”. Więcej szczegółów- na pierwszej i trzeciej stronie „Kuriera”.

(Źródło: „Kurier Szczeciński”– 17.06.2025.).

  • „Kurier” informuje w innym miejscu: „Wysiedlają mieszkańców”. W Kołobrzegu z dumą ostatnio mówiło się o zakończeniu realizacji pierwszego etapu nowego miejskiego osiedla z mieszkaniami przeznaczonymi na wynajem. Zadowolenie było tym większe, że zadanie przedłużyło się o kilka miesięcy. Mowa o programie „Mieszkania dla Rozwoju”, który na terenie osiedla Witkowice realizuje Kołobrzeskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. W ramach inwestycji najpierw powstały 4 bloki z 10, jakie docelowo mają zostać tam wzniesione. W każdym z budynków znalazło się 31 mieszkań. Miasto wynajęło je rodzinom spełniającym odpowiednie kryteria dochodowe. Program adresowany był bowiem do tych, którzy zarabiają zbyt mało, aby dostać kredyt na zakup własnego mieszkania, ale wystarczająco dużo, aby dać gwarancję systematycznego wnoszenia opłat za najem. Kołobrzeżanie, którzy zdecydowali się na skorzystanie z takiej oferty, z radością odebrali klucze do pachnących świeżością mieszkań, szybko wprowadzając się do nich. Niektórym miny teraz zrzedły, bo pojawił się problem. KTBS podjął decyzję o  pilnym przeniesieniu najemców kilku mieszkań do lokali zastępczych. Powodem jest odpadający z sufitów tynk, który nie związał się z podłożem. Jego fragmenty mogłyby zranić użytkowników lokali. Na razie tynk odpadł samoistnie w dwóch mieszkaniach. To właśnie z tego powodu KTBS znalazł w  trybie pilnym lokale zastępcze dla najemców. Równocześnie zlecono ekspertyzę techniczną naukowcom z  Politechniki Koszalińskiej, którzy mają sprawdzić, co jest przyczyną wystąpienia nieprawidłowości. Zawiadomiony o sprawie nadzór budowlany nakazał wykonawcy budynku usunięcie usterki do 30 czerwca. Mieszkania zastępcze KTBS zapewnił wszystkim, którzy nie mieli gdzie się przenieść. Wykonawca obiektu już przystąpił do wymiany wadliwego tynku. Usterki w momencie odbioru obiektu nie można było dostrzec. Ani inwestor, ani wykonawca nie przypuszczali, że problem się pojawi. Więcej szczegółów- na siódmej stronie „Kuriera”.

(Źródło: „Kurier Szczeciński”– 17.06.2025.).

Zobacz również