Wtorek, 15 październik 2019
Mogą być niespodzianki dla frankowiczów po TSUE, Rzeczpospolita
Waloryzacja kontraktów: szansa dla wykonawcy czy zabezpieczenie interesów zamawiającego?, Rzeczpospolita
Swoboda zamawiającego w kształtowaniu stosunku umownego ma swoje granice, Rzeczpospolita
Ocena efektywności projektu PPP, Rzeczpospolita
Najem: wprowadzenie dodatkowego kryterium prowadzi do różnicowania mieszkańców, Rzeczpospolita
Fiskus nie musi wiedzieć o sprzedaży, Rzeczpospolita
Franki? Tego problemu można uniknąć, Dziennik Gazeta Prawna
Sąd: Kredyt frankowy to kredyt złotowy, Dziennik Gazeta Prawna
Mieszkaniowa hossa nie dla wszystkich, Dziennik Gazeta Prawna
Blok osiada w torfie, Kurier Szczeciński
Więcej poniżej.
"Prawo co dnia" we wtorkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Mogą być niespodzianki dla frankowiczów po TSUE". Niesprawiedliwy przelicznik waluty nie musi skutkować unieważnieniem umowy kredytowej. To sedno poniedziałkowego wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego. Co ciekawe, SA nie przychylił się do żądania frankowiczek o unieważnienie umowy. To pierwsze prawomocne orzeczenie w sprawie kredytu zaciągniętego we frankach po głośnym wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 3 października. Sąd Apelacyjny w Warszawie badał sprawę dwóch frankowiczek, które domagały się unieważnienia umowy kredytowej i zwrotu wszystkich kwot wpłaconych bankowi. Zaciągnęły w 2008 r. 146 tys. zł wspólnego kredytu przeliczonego na franki. Spłaciły ponad 170 tys. zł, ale według obecnego kursu franka pozostało im do spłaty jeszcze 140 tys. zł. Oprócz unieważnienia umowy zażądały zwrotu tej kwoty. W pierwszej instancji sąd stwierdził nieważność umowy ze względu na to, że zawierała niedopuszczalny mechanizm indeksacji, oraz ocenił ją jako sprzeczną z naturą zobowiązań poprzez naruszenie równości stron. Polegało ono na tym, że bank samodzielnie wyliczał kwoty kredytu zostające do zapłaty. Bank nie zgodził się z tym werdyktem, a w poniedziałek Sąd Apelacyjny go zmodyfikował, stosując jakby trzecią drogę. Potwierdził za TSUE, że w mowie nie można uzupełnić niesprawiedliwej klauzuli np. średnim kursem, ale uznał, że to za mało, by w ogóle unieważnić umowę. SA uznał, że kredyt jest złotówkowy i powinien być spłacany w polskiej walucie. Utrzymał też rozstrzygnięcie o zwrocie frankowiczkom 28 tys. CHF, które spłaciły bankowi w ramach modyfikacji umowy na podstawie ustawy antyspreadowej. Uznał, że jeśli klauzula indeksacyjna była nieważna, to nie było też podstaw do pobierania franków. W efekcie kobiety odzyskały większość żądanej kwoty- czytamy na 13 stronie głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 15.10.2019.).
"Dobra Administracja" w "Rz" zamieszcza z kolei tekst: "Waloryzacja kontraktów: szansa dla wykonawcy czy zabezpieczenie interesów zamawiającego?". Chociaż zamawiający będzie miał obowiązek uwzględnić w zawartej na ponad rok umowie waloryzację wynagrodzenia wykonawcy, to wymóg ten będzie mógł łatwo obejść. Do podpisu prezydenta trafiła nowa ustawa Prawo zamówień publicznych. Zgodnie z uzasadnieniem jej projektu, zawiera ona nowe rozwiązania, mające na celu poprawienie sytuacji wykonawców w stosunkach z zamawiającym. Zmiana najważniejsza i wzbudzająca liczne emocje dotyczy obowiązku zawierania w umowach- których przedmiotem są roboty budowlane lub usługi, przewidzianych na okres dłuższy niż 12 miesięcy- postanowień dotyczących zmian wysokości wynagrodzenia należnego wykonawcy, w przypadku zmiany cen materiałów lub kosztów związanych z realizacją zamówienia. Wczytując się w treść projektu ustawy łatwo zauważyć, iż ochrona wykonawców jest niepełna, albo wręcz iluzoryczna- zależeć będzie od praktyki i orzecznictwa. To strony umowy, a zatem w praktyce zamawiający, który w przytłaczającej większości przypadków umowę kształtuje, mają bowiem określić maksymalną wartość zmiany wynagrodzenia oraz poziom zmiany cen, od którego w ogóle uprawnienie do waloryzacji będzie przysługiwać wykonawcy. Brak przy tym wskazania w projekcie ustawy poziomu minimalnego. Więcej- na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 15.10.2019.).
Niżej w "Dobrej Administracji" czytamy: "Swoboda zamawiającego w kształtowaniu stosunku umownego ma swoje granice". Jeśli wykonawcy nie mogą należycie skalkulować w ofertach nałożonych na nich ryzyk kontraktowych, gdyż nie znajdują się one pod ich kontrolą, to składane oferty będą nieporównywalne, a tym samym przewidziane wynagrodzenie nieekwiwalentne do świadczeń wymaganych od wykonawców. W postępowaniu przed Sądem Okręgowym w Warszawie 1 października zapadł istotny z punktu widzenia wykonawców wyrok dotyczący interpretacji i stosowania ustawy Prawo zamówień publicznych. Osią sporu były postanowienia specyfikacji istotnych warunków zamówienia, w szczególności opracowanych przez zamawiającego istotnych postanowień umowy, które nakazywały wykonawcy zobowiązywać się do przyjmowania na siebie (i uwzględniania w cenie oferty) ryzyk, których na etapie składania oferty nie był w stanie skalkulować, gdyż zarządzanie danym ryzykiem nie było pod jego kontrolą. We wniesionym do KIO odwołaniu wykonawca podnosił, że przygotowywane przez zamawiającego dokumenty, zarówno SIWZ, jak i proponowane warunki umowy, powinny być skonstruowane w taki sposób, aby wykonawcy mogli rzetelnie przygotować ofertę, a cenę obliczyć uwzględniając wszelkie czynniki (ryzyka), jakie mogą na nią wpłynąć. Argumentację zamawiającego KIO potwierdziła w wyroku z 10 maja 2019 r. Wyrok ten zamawiający zaskarżył do sądu okręgowego. Jednak i sąd potwierdził, że czynności zamawiającego muszą być zgodne z prawem zamówień publicznych, i tym samym z odnośnymi normami prawa cywilnego. Normy te ograniczają jednocześnie swobodę i dowolność zamawiającego w kształtowaniu postanowień umowy. Więcej szczegółów- także na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 15.10.2019.).
"Dobra Administracja" zamieszcza również obszerny tekst: "Ocena efektywności projektu PPP". Podmioty publiczne, które zamierzają skorzystać z formuły partnerstwa publiczno- prywatnego do realizacji planowanych przedsięwzięć, w pierwszej kolejności muszą się zmierzyć z wykonaniem oceny efektywności. Pomoże ona podjąć im decyzję: czy realizacja projektu PPP jest zasadna, czy też korzystniejsza będzie inna formuła- czytamy w ramach wstępu. Więcej- na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 15.10.2019.).
"Dobra Administracja" zauważa też: "Najem: wprowadzenie dodatkowego kryterium prowadzi do różnicowania mieszkańców". Dodatkowy warunek zawarcia umowy najmu lokalu komunalnego przez osoby zamieszkujące w zagęszczonym lokalu, sąd uznał za niedopuszczalny. Wniosek do krakowskiego magistratu o udzielenie pomocy mieszkaniowej z tytułu zamieszkiwania w lokalu o nadmiernym zaludnieniu albo o zamianę z urzędu tego lokalu na mieszkanie o większej powierzchni lub na inny lokal równorzędny, położony na niższej kondygnacji, złożyli rodzice 16- letniego, głęboko upośledzonego syna. Czteroosobowa rodzina zajmuje jednopokojowy lokal o powierzchni 36 mkw. na I piętrze. Wielkość mieszkania i jego położenie uniemożliwiają opiekę i wychodzenie z synem na spacer. Lokal należy do Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Prezydent Krakowa odmówił. Wyjaśnił, że zamiana jest niemożliwa. Zgodnie z uchwałą Rady Miasta Krakowa z 8 lipca 2015 r. w sprawie zasad wynajmowania lokali, wchodzących w skład mieszkaniowego zasobu gminy, uprawnionymi do ubiegania się o pomoc mieszkaniową w postaci zawarcia umowy najmu mieszkania komunalnego z racji zamieszkiwania w lokalu o nadmiernym zaludnieniu, są osoby mające niezaspokojone potrzeby mieszkaniowe i niskie dochody. Ponieważ wnioskodawcy są najemcami zajmowanego lokalu, nie mogą ubiegać się o lokal mieszkalny z zasobów gminy z tytułu zamieszkiwania w lokalu o nadmiernym zaludnieniu. Natomiast możliwość zamiany lokalu z urzędu mają wyłącznie najemcy mieszkań komunalnych. Ponieważ mieszkanie należy do TBS, nie może być przedmiotem zamiany na lokal komunalny. Prezydent Krakowa zaproponował natomiast skorzystania z możliwości nieodpłatnego złożenia oferty zamiany do Mieszkaniowego Banku Zamian. Skarżący zwrócili się do WSA w Krakowie o uchylenie tego aktu prezydenta. Pierwszy wyrok WSA był dla skarżących niekorzystny. Jednakże NSA, rozpatrując skargę kasacyjną, wytknął sądowi I instancji, iż ten ustosunkował się jedynie do zamiany z urzędu lokalu na inny. Pominął natomiast i nie rozpoznał wniosku o przyznanie pomocy mieszkaniowej. Sprawa wróciła więc do WSA, który uznał, że zaskarżony akt prezydenta naruszył przepisy ustawy o ochronie praw lokatorów, a nawet konstytucyjną zasadę równości. Więcej szczegółów- na czwartej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 15.10.2019.).
"Prawo co dnia" informuje natomiast: "Fiskus nie musi wiedzieć o sprzedaży". Spadkobiercy nie zapłacą podatku od sprzedaży nieruchomości, jeśli zmarły był jej właścicielem ponad pięć lat. Nie muszą wówczas informować o transakcji urzędu skarbowego. Obowiązująca od 1 stycznia 2019 r. nowelizacja ustawy o PIT wprowadziła kilka ułatwień dla osób, które sprzedają nieruchomości nabyte w spadku. Łatwiej unikną daniny. Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej wyjaśnił w interpretacji, jak należy stosować zwolnienie z PIT na nowych zasadach. Przypomniał, że nie zmieniła się generalna zasada sformułowana w art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o PIT, zgodnie z którą odpłatne zbycie nieruchomości skutkuje powstaniem przychodu, jeśli następuje przed upływem pięciu lat od nabycia. To oznacza, że dopiero po pięciu latach można bezpiecznie sprzedać nieruchomość i uniknąć PIT. Jednak od stycznia 2019 r. , zgodnie z art. 10 ust. 5 ustawy o PIT, wprowadzono odrębne zasady dla spadkobierców. Po odpłatnym zbyciu nieruchomości nabytych w spadku pięcioletni okres liczy się od końca roku, w którym nastąpiło nabycie lub wybudowanie tej nieruchomości przez spadkodawcę. Więcej- na 16 stronie głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 15.10.2019.).
"Dziennik Gazeta Prawna" zamieszcza z kolei rozmowę pod hasłem: "Franki? Tego problemu można uniknąć". Andrzej Reich (kierujący w latach 1998- 2007 Biurem Polityki Nadzorczej Głównego Inspektoratu Nadzoru Bankowego w NBP): Gdyby nie integracja nadzoru, to z całą pewnością banki zostałyby lepiej zdyscyplinowane. W 20070 2008 r. nie byłoby takiego boomu kredytowego. 3 października zapadł długo wyczekiwany wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE. Frankowicze mówią o swoim zwycięstwie, a banki twierdzą, że i tak o wszystkim będą decydować polskie sądy, Okazuje się, że trwającego już od lat sporu, który przybrał na sile po "czarnym czwartku" (15.01.2015 r.), kiedy to kurs CHF przekroczył poziom 5 zł, można było uniknąć. Nadzór finansowy jeszcze przed upadkiem Lehman Brothers wskazywał na zagrożenia związane z udzielaniem pożyczek walutowych. Banki nie chciały słuchać ostrzeżeń, a nadzór był za słaby, żeby trzymać rynek w ryzach, bo musiał się… przeorganizować- czytamy w ramach wstępu. Peny tekst rozmowy- na ósmej stronie głównego wydania.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 15.10.2019.).
"DGP" odnotowuje również: "Sąd: Kredyt frankowy to kredyt złotowy". Nie ma powodu, aby unieważniać umowę kredytową sprzed lat. Zarazem jednak- na skutek zastosowania niedozwolonych postanowień umownych przez bank- frankowicze nie mogą ponosić ryzyka walutowego. To clou wczorajszego wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie. O tyle istotnego, że to pierwsze prawomocne orzeczenie w sprawie bliźniaczej do tej rozstrzygniętej 3 października 2019 r. przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Trybunał w uproszczeniu powiedział tak: jeśli umowa kredytowa związana z walutą obcą zawiera niedozwolone postanowienia umowne, to konsument decyduje, czy chce ich "wykluczenia" z umowy. Jeśli tak, sąd krajowy może orzec o nieważności całej umowy albo przekształcić ją w taką, jak gdyby od początku była ona kredytem złotowym. Sąd nie może natomiast dziurawej po wyrzuceniu klauzul abuzywnych umowy "łatać" ustalonym przez siebie kursem franka, np. wynikających z tabeli NBP. Spór, który został wczoraj rozstrzygnięty przez Sąd Apelacyjny w Warszawie, był bardzo podobny. Sąd pierwszej instancji stwierdził nieważność umowy kredytu z uwagi na zamieszczenie w niej abuzywnego mechanizmu indeksacji oraz sprzeczność z naturą zobowiązań ustalenia kwoty kredytu do zwrotu samodzielnie przez bank. Wyrok będzie o tyle ważny, że pokaże nam, jak sądy polskie mogą reagować na orzeczenie TSUE. Okazało się jednak, że sąd zmienił wyrok pierwszej instancji. Uznał, że nie ma powodu, aby unieważniać umowę. Postanowił ją przekształcić w kredyt złotowy. Do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez SN (skarżący zapowiadają bowiem odwołanie od tego orzeczenia ), gdyby stało się ono wyznacznikiem kolejnych- możliwe są trzy podstawowe warianty, wszystkie korzystne dla kredytobiorców. Jeden, to stwierdzenie nieważności umowy (strony oddają sobie wzajemnie to, co wzięły od drugiej- czyli kredytobiorca musi od razu oddać dużą kwotę bankowi, ale jednocześnie kwota ograniczona jest do tej z chwili zaciągania kredytu, a nie dzisiejszej, zaś dotychczasowe wpłaty mogą być przeznaczone na jednorazowy zwrot kredytu); drugi- kredyt po przekształceniu w złotowy oprocentowany będzie stawką LIBOR, oraz trzeci- kredyt okaże się darmowy. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 16.10.2019.).
"DGP" zauważa w innym miejscu: "Mieszkaniowa hossa nie dla wszystkich". Prawie 40 proc. kredytów hipotecznych banki udzieliły w pięciu aglomeracjach. Prym wiedzie Warszawa. W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy tego roku Polacy zaciągnęli łącznie 159,2 tys. kredytów mieszkaniowych, pożyczając 42,86 mld zł- Biuro Informacji Kredytowej wzięło pod lupę nowo udzielane hipoteki. Z tej kwoty aż 16,5 mld zł przypadło na: Warszawę, Wrocław, Kraków, Trójmiasto i Poznań. To prawie 40 proc. wartości wszystkich i jedna trzecia pod względem liczby, bo z 159,2 tys. niemal 50 tys. pożyczek udzielono właśnie w tych miastach. Na pierwszym miejscu jest Warszawa, gdzie banki pożyczyły klientom 7,28 mld zł, zawierając prawie 20 tys. umów. W tych danych, jak w lustrze, odbija się kształt polskiego rynku nieruchomości, który jest pochodną sytuacji demograficznej w poszczególnych regionach- twierdzą analitycy BIK. To, że Warszawa i okolice wiodą prym w wartości i liczbie udzielanych kredytów hipotecznych, wynika z siły ekonomicznej i demograficznej. Według danych NBP za II kwartał tego roku, średnio za mkw. mieszkania płacono w Warszawie 8932 zł. A wysokie ceny podbijają wielkość kredytów hipotecznych. Ta sama zasada działa w pozostałych czterech aglomeracjach. Średnia cena metra mieszkania w Gdańsku i Gdyni waha się w granicach 8200- 8300 zł. W Krakowie 7775 zł, we Wrocławiu 7435 zł, w Poznaniu 7061 zł. W każdym z tych miast, z wyjątkiem Poznania, gdzie ubyło 2195 mieszkańców, ludności przybywa. Niemniej jednak woj. wielkopolskie jest jednym z czterech, gdzie w ciągu ostatniego roku liczba ludności wzrosła (o 4759 osób), co może sugerować, że zyskują miejscowości wokół stolicy regionu. To właśnie w woj. wielkopolskim rynek nieruchomości rozwija się bardzo prężnie, na co wskazuje liczba nowo wybudowanych mieszkań w pierwszej połowie 2019 r.- niemal 11 proc. wszystkich w całym kraju. Na pierwszym miejscu pod tym względem jest województwo mazowieckie (20,6 proc.). GUS podaje jeszcze wskaźnik nasilenia budownictwa mieszkaniowego, czyli liczbę mieszkań oddanych do użytku na tysiąc mieszkańców. Tu też dominuje Mazowsze z Warszawą (3,6), Pomorze z Trójmiastem (3,5) oraz Małopolska z Krakowem (3,3). Duzi wygrywają możliwością nauki w ośrodkach akademickich, infrastrukturą i perspektywą znalezienia atrakcyjnej pracy. Mniejsze ośrodki mogą wyhamować ten proces, ale nie całkiem go zatrzymać- czytamy na dziewiątej stronie głównego wydania.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 15.10.2019.).
"Kurier Szczeciński" zauważa: "Blok osiada w torfie". 76 rodzin mieszkających w bloku przy ul. Kościuszki 3 w Goleniowie z niepokojem przyglądało się w ostatnich dniach temu, co działo się wokół budynku. Pojawił się tam pojazd techniczny, z którego- za pomocą wierteł- prowadzone były badania geologiczne gruntu. Jak się okazuje, prace te prowadzono na zlecenie Goleniowskiego TBS, a ich celem było zdiagnozowanie problemu, który odnotowano już kilka miesięcy wcześniej. Zauważyliśmy pęknięcia i rysy na filarach, a także ścianach budynku, a ekspertyza ma odpowiedzieć na pytanie, z czego te uszkodzenia wynikają. Wstępne ustalenia są takie, że blok osiada w gruncie. Pod około metrowej grubości warstwą piachu znajduje się bowiem prawie trzymetrowy pokład torfu, który zaczyna pod takim obciążeniem "pracować". Ale katastrofa budowlana nam nie grozi, trzeba jednak możliwie najszybciej określić zakres prac remontowych, a następnie wzmocnić i żelbetowe filary, i fundamenty- informuje prezes GTBS Magdalena Miklaszewska. 16 października ma się odbyć w tej sprawie spotkanie z mieszkańcami bloku, prawdopodobnie zostanie wówczas przedstawiony harmonogram robót, ich zakres a także szacowany koszt. Sprawa jest o tyle istotna, że obok stoją dwa identyczne bloki, wybudowane ponad 50 lat temu na identycznym gruncie. Teren wokół tych budynków ma również być wnikliwie zbadany- czytamy na ósmej stronie "Kuriera".
(Źródło: "Kurier Szczeciński"- 15.10.2019.).