Wtorek, 10 wrzesień 2024
„Prawo co dnia” we wtorkowej „Rzeczpospolitej” odnotowuje: „Zamianą pokoju na suszarnię nie przechytrzy się fiskusa”. Kryterium powierzchniowe, od którego zależy zwrot części wydatków na budowę pierwszego własnego lokum, ocenia się na moment przystąpienia do użytkowania. Naczelny Sąd Administracyjny wydał pierwszy wyrok dotyczący zwrotu niektórych wydatków poniesionych w związku z budową pierwszego własnego mieszkania. Wynika z niego jasno, że podatnicy spierający się z fiskusem o kryterium powierzchniowe, od którego zależy zwrot na podstawie faktur wystawionych do 30 września 2018 r., i ci, którzy mogą jeszcze składać takie wnioski, nie mają co liczyć na taryfę ulgową. Jeśli nie mieścili się w limicie na moment przystąpienia do użytkowania, to późniejsze próby zmniejszenia powierzchni użytkowej nie uratują zwrotu pieniędzy. Sprawa dotyczyła budowy pierwszego domu dla rodziny z trójką dzieci. Schody zaczęły się, gdy małżonkowie 31 grudnia 2019 r. złożyli wniosek VZM o zwrot niektórych wydatków poniesionych w związku z budową pierwszego własnego mieszkania. Fiskus przyjrzał się złożonym dokumentom i uznał, że podatnicy nie spełniają jednego z warunków. Konkretnie kryterium powierzchniowego z art. 20 ust. 1 obowiązującej nadal ustawy z 27 września 2013 r. o pomocy państwa w nabyciu pierwszego mieszkania przez młodych ludzi. Urzędnicy zauważyli, że dom podatników ma powierzchnię użytkową 133,1 mkw. A limit w przypadku osób wychowujących troje dzieci wynosi 110 mkw. W tej sytuacji fiskus odmówił zwrotu prawie 20 tys. zł. Podatnicy protestowali. Tłumaczyli, że mieszczą się w limicie, bo pokój i łazienka wielkości ok. 25 mkw. to pralnia i suszarnia, których nie włącza się do powierzchni użytkowej. Fiskusa twardo trzymał się dokumentacji. WSA we Wrocławiu zgodził się, że na dzień złożenia wniosku powierzchnia użytkowa domu skarżących wynosiła 133,1 mkw. Zatem nie mieściła się w limicie i nie dawała prawa do zwrotu. Ostatecznie rację fiskusowi przyznał też NSA. Podkreślił, że sprawa ma charakter precedensowy, bo jest to pierwszy spór o zwrot wydatków wynikających z ustawy o pomocy państwa w nabyciu pierwszego mieszkania przez młodych. Ale uznał w nim, że skarżący nie spełniają kryterium powierzchniowego. Jak tłumaczył sąd, kluczowa dla rozstrzygnięcia jest identyfikacja momentu, do którego należy odnosić jego spełnienie. Więcej szczegółów- na ósmej stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 10.09.2024.).
„Prawo co dnia” zamieszcza w innym miejscu rozmowę z nową prezes Urzędu Zamówień Publicznych. W tekście „Nie planuję rewolucji, ale…” czytamy: Wsłuchujemy się w głosy i propozycje uczestników rynku – mówi „Rz” Agnieszka Olszewska, nowa prezes UZP. Na pytanie, czy mamy spodziewać się rewolucji, odpowiada: Zdecydowanie bliższa jest mi koncepcja ewolucji systemu niż wprowadzania rewolucyjnych zmian, także z uwagi na to, że wiele z tych kluczowych dokonało się w ostatnich latach. Nowe prawo zamówień publicznych, pełna elektronizacja prowadzenia postępowań to duże projekty, który wpłynęły na zamówieniową rzeczywistość. Jak dalej zauważa, rozwiązania w obszarze odwołań to priorytet, którym zajmuję się od pierwszego dnia mojej obecności w urzędzie. KIO należy do najszybciej orzekających organów w Polsce, pomimo regularnie rosnącej liczby wpływających spraw. Mając na uwadze, że sprawne rozpatrywanie odwołań jest niezwykle istotne z punktu widzenia i interesów wykonawców, jak i zamawiających, bowiem wpływa na możliwość podpisania umowy, konieczne jest zadbanie o maksymalnie wysoką terminowość załatwianych spraw. Pełny tekst rozmowy- na 11 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 10.09.2024.).
Niżej „Prawo co dnia” zauważa: „Transformacja definicji nie rozwiąże problemu transformatora”. Nowa definicja budowli może wyjaśnić sytuację firm telekomunikacyjnych. Wątpliwości interpretacyjne mogą wciąż się pojawiać w branży energetycznej. W poniedziałek 9 września zakończyły się konsultacje publiczne nowej wersji projektu ustawy na nowo definiującej budowle dla celów podatku od nieruchomości. Projekt ten jest poprawioną wersją wersji z czerwca br. W opinii ekspertów w większości usunął poprzednie niejasności, ale też nie uczynił wiele zmian w stosunku do obecnego zakresu opodatkowania budowli. Nowe brzmienie projektu wyjaśnia sytuację firm telekomunikacyjnych. Nowe wersje definicji budowli wyraźnie określają, że np. w przypadku stacji nadawczych telefonii tylko same maszty bez urządzeń nadawczych będą podlegały opodatkowaniu. Podobnie będzie w branży energetyki odnawialnej. Opodatkowane będą tylko elementy konstrukcyjne elektrowni fotowoltaicznych. Branża energetyczna może mieć jednak wciąż kłopot z traktowaniem transformatorów. Nie ujęto ich oddzielnie w nowych definicjach. W projekcie jest jednak zapis uznający za budowlę „urządzenie budowlane” zdefiniowane jako „przyłącze lub inne urządzenie techniczne, związane z budynkiem lub budowlą bezpośrednio zapewniające możliwość ich użytkowania zgodnie z przeznaczeniem”. Nowe przepisy miałyby wejść w życie 1 stycznia 2025 r. Pozostawiałoby to podatnikom dość krótki czas na zidentyfikowanie używanych przez siebie budowli i przygotowanie się do ewentualnych zmian w obciążeniach z tytułu podatku od nieruchomości. W tym przypadku podatek ten wynosi 2 proc. rocznie od wartości budowli. Jednorazowym udogodnieniem w rozliczeniu podatku w 2025 roku będzie przesunięcie z 31 stycznia na 31 marca terminu składania rocznej deklaracji o użytkowanych nieruchomościach. Więcej- także na 11 stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 10.09.2024.).
„Rz” zamieszcza również obszerny tekst pod hasłem: „Rozbrajamy mity wokół WIBOR”. Ten kluczowy wskaźnik referencyjny stóp procentowych w Polsce, wzbudza w ostatnich miesiącach wiele zainteresowania. Wiąże się to przede wszystkim z rosnącą liczbą spraw w sądach, w których konsumenci starają się podważyć klauzule zmiennego oprocentowania odwołujące się do WIBOR. Nie jest więc zaskoczeniem, że wokół tych spraw tworzona jest „mitologia”, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Autorzy tekstu zidentyfikowali kilka z tych mitów, z którymi rozprawiają się na 20 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 10.09.2024.).
Kolejny dodatek „Rz”– „Administracja i samorząd” zamieszcza równie obszerny tekst pod hasłem: „Jak gminy powinny przygotować się do reformy planistycznej?”. Wójt, burmistrz czy prezydent będzie dostawał najwięcej skarg, zażaleń. To do niego będą przychodzili ludzie z awanturami, gdy ich działka nie zostanie objęta terenem zabudowy, co oznacza, że nie będzie można na niej zbudować domu. We wrześniu ubiegłego roku weszła w życie duża nowelizacja ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym, która m.in. zobowiązała gminy do sporządzenia na swoim terenie planu ogólnego do końca 2025 roku. Gmina, która chce rozpocząć najważniejszą procedurę planowania przestrzennego na podstawie znowelizowanej ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 2023 r., czyli sporządzania planu ogólnego, powinna na początku wybrać wykonawcę planu, czyli urbanistę. Najlepiej, jeśli już od samego początku uczestniczy on w tej procedurze. Dopiero później powinna uchwalić uchwałę intencyjną i wdrażać kolejne etapy reformy. Ponieważ w wielu gminach nie ma gminnych czy miejskich pracowni urbanistycznych, to gminy w pierwszej kolejności muszą rozpocząć działania od poszukiwania wykonawcy. Jak dalej czytamy, dla części gmin nie ma zgromadzonych wszystkich danych przestrzennych będących podstawą do ustaleń w planie ogólnym. Mimo, że od lat mówi się o cyfryzacji zasobów geodezyjnych, to cały czas są ośrodki geodezyjne, w których brakuje tych danych. Bazy są czasem niekompletne, nieprawidłowo przygotowane, niedostosowane do reformy planowania przestrzennego lub w ogóle ich nie ma, a żeby stworzyć plan ogólny potrzebna jest mapa cyfrowa terenu, dla którego ma powstać plan ogólny. Państwowy zasób geodezyjny i ośrodki geodezyjne nie zawsze są przygotowane na reformę planowania przestrzennego, czasem nawet nie potrafią wydać urbanistom potrzebnych danych. Lepiej zatem dla gminy, aby opierała swoje ustalenia o dane z konkretnych zasobów, do których odwołuje się rozporządzenie w sprawie zbiorów danych przestrzennych oraz metadanych w zakresie zagospodarowania przestrzennego. Starostwa niestety, mimo ustawowego obowiązku wprowadzenia tych danych, nie zawsze dysponują danymi potrzebnymi na potrzeby stworzenia projektu planu. Lektura dla zainteresowanych- na pierwszej i trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 10.09.2024.).
„Dziennik Gazeta Prawna” informuje natomiast: „Kolejne orzeczenie w sprawie frankowiczów. Umowy unieważnione przez ryzyko walutowe”. Możliwość wyboru sposobu spłaty kredytu frankowego nie ma znaczenia dla ważności umowy w sytuacji, gdy bank naruszył normy ochrony konsumentów, nie informując o ryzyku walutowym i stosując abuzywne klauzule przeliczeniowe – uznał Sąd Najwyższy. To kolejne orzeczenie w sprawie frankowej. Dotyczyła ona kredytu budowlano-hipotecznego na kwotę ponad 110 tys. CHF, którego bank udzielił w 2006. r. małżeństwu P. Para dwa lata później wzięła jeszcze jeden podobny kredyt, na kwotę ok. 22,5 tys. CHF. Umowa była tak skonstruowana, że kwota została wypłacona na konto dewelopera (kredyt spożytkowano na zakup mieszkania) w złotych, zaś spłata miała następować za pośrednictwem konta walutowego otworzonego w banku. Tak jak innych w podobnych sprawach kredytobiorców nie poinformowano szczegółowo o ryzyku walutowym, umowy zawierały też problematyczne postanowienia o stosowaniu kursów bankowych CHF/PLN. To wszystko doprowadziło do unieważnienia obydwu umów kredytowych już w sądzie I instancji. Sąd rozpatrujący powództwo kredytobiorców doszedł bowiem do wniosku, że usunięcie wszystkich klauzul abuzywnych spowodowałoby upadek całej umowy, przestałaby ona być wykonalna. Zgodnie z teorią dwóch kondykcji, a więc po rozliczeniu wzajemnych zobowiązań, sąd orzekł zwrot równowartości ok. 87,3 tys. CHF na rzecz kredytobiorców.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 10.09.2024.).
„Kurier Szczeciński” zauważa: „Płot rozebrano, wciąż nie ma jak przejść. Trudna sytuacja lokatorów trwa”. Od ponad trzech miesięcy zmagają się z brakiem dostępu do głównych ulic. Na początku przechodzili przez mały przesmyk przy paczkomacie od ulicy Parkowej, teraz pozostała im droga przez teren budowy. Jednak i ona – ze względu na postępujące prace – niebawem zostanie zamknięta. Lokatorzy budynku przy ulicy Dubois 1 w Szczecinie walczą o swobodne wejście i wyjście z budynku, którego drzwi znajdują się od ul. Parkowej, naprzeciw sklepu „Stoczniowiec”. Wcześniej problemem był płot ustawiony przy sąsiedniej posesji przy Dubois 2. Kilka dni temu zniknął, bo sprawę nagłośniły media, ale mieszkańcy nie dostali nadal kluczy do głównej bramy wychodzącej na ul. Dubois- czytamy na łamach „Kuriera”.
(Źródło: „Kurier Szczeciński”– 10.09.2024.).