Wtorek, 10 grudnia 2019
Kłopoty finansowe zagranicznego wykonawcy bez konsekwencji dla jego udziału w polskim przetargu, Rzeczpospolita
Dlaczego podmioty publiczne powinny sięgać po formułę PPP?, Rzeczpospolita
Frankowicze: czy płacić za korzystanie z kredytu, Rzeczpospolita
Stefan wesprze frankowiczów, Rzeczpospolita
Za grunty pod liniami energetycznymi płaci nadleśnictwo, Dziennik Gazeta Prawna
Wstrzymanie inwestycji bez wpływu na koszty, Dziennik Gazeta Prawna
Początkowa cena to nie wszystko, Dziennik Gazeta Prawna
Wspólny fundament nie odbiera budynkom odrębności, Dziennik Gazeta Prawna
Lepiej zawrzeć umowę najmu instytucjonalnego niż latami walczyć o eksmisję, Dziennik Gazeta Prawna
Śmieci mogłyby być dużo tańsze, Dziennik Gazeta Prawna
Mieszkanie+ od dewelopera, Gazeta Wyborcza
Osiedle na palach, niedaleko jeziora, Kurier Szczeciński
Więcej poniżej.
Wtorkowa "Rzeczpospolita" w dodatku "Dobra Administracja" zamieszcza tekst: "Kłopoty finansowe zagranicznego wykonawcy bez konsekwencji dla jego udziału w polskim przetargu". Wykonawca, który w celu obrony przed upadłością, złożył w kraju swego pochodzenia wniosek o wszczęcie stosownej procedury, nie podlega wykluczenia, jeśli nie spełnia przesłanek określonych w polskim prawie zamówień publicznych. I nie ma znaczenia, że w macierzystym kraju z takiego postępowania mógłby zostać wykluczony. Od 2021 r. to się zmieni- czytamy w ramach wstępu. Więcej- na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 10.12.2019.).
W "Dobrej Administracji" znajdziemy również tekst: "Dlaczego podmioty publiczne powinny sięgać po formułę PPP?". W polskiej rzeczywistości najczęstszym powodem wykorzystywania przez podmioty publiczne formuły partnerstwa publiczno- prywatnego jest brak wystarczających środków budżetowych na realizację przedsięwzięcia i możliwość ujęcia inwestycji poza bilansem jednostki. A tego rodzaju motywacje nie powinny być najważniejszymi kryteriami wyboru PPP jako metody na zapewnienie usług publicznych na bazie wybudowanej czy zmodernizowanej infrastruktury. Więcej- na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 10.12.2019.).
"Prawo co dnia" w rozmowie pod hasłem- "Frankowicze: czy płacić za korzystanie z kredytu" przypomina: Minęły dwa miesiące od głośnego wyroku TSUE, który został uznany za korzystny dla kredytobiorców frankowych. Głównym jego przesłaniem jest, że sąd nie może zmusić frankowicza, po stwierdzeniu abuzywności klauzuli, do utrzymywania umowy. Na pytanie, jak polskie sądy reagują na ten wyrok, rozmówca "Rz" odpowiada: Suma niedawno wydanych orzeczeń wydaje się być bardziej korzystna dla konsumentów. Czy to wynika wprost z wyroku TSUE, tego nie wiem. Trybunał postawił 5 października 69 różnych tez i żeby one zostały wdrożone, muszą być zinterpretowane. Nawet tezę o unieważnieniu umowy należy interpretować- czytamy na 14 stronie głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 10.12.2019.).
"Rzeczpospolita cyfrowa" zauważa z kolei: "Stefan wesprze frankowiczów". Sztuczna inteligencja udzielająca pomocy prawnej- brzmi jak SF, ale właśnie takie rozwiązanie na naszym rynku wdraża estoński Hugo.legal. Nad technologią pracują Polacy. Ponad 760 tys. osób w naszym kraju spłaca kredyty frankowe. Według BIK, łączna wartość zadłużenia denominowanego lub indeksowanego we franku szwajcarskim wynosi prawie 103 mld zł. Październikowy wyrok TSUE, zgodnie z którym polskie sądy powinny anulować umowę kredytową, jeśli zawarte w niej klauzule były abuzywne, otworzył drzwi do prawnej batalii frankowiczów z bankami. To jednak kosztowne i czasochłonne zadanie. Estończycy postanowili zaprząc do pomocy sztuczną inteligencję. Startup zbudował chatbota, potrafiącego w "inteligentny" sposób odpowiadać na pytania prawne frankowiczów. Pomaga również wygenerować podstawowe dokumenty. Algorytm zsynchronizowano z Fb i Messengerem. Dzięki temu zainteresowani mogą uzyskać podstawowe informacje dotyczące potencjalnych roszczeń, a chatbot sam prosi o odpowiednie i kluczowe dane dotyczące kredytu, jaki zaciągnął użytkownik. Więcej szczegółów- na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 10.12.2019.).
"Dziennik Gazeta Prawna" informuje natomiast: "Za grunty pod liniami energetycznymi płaci nadleśnictwo". To nie firmy energetyczne, tylko Lasy Państwowe były podatnikiem podatku od gruntów znajdujących się pod liniami przesyłowymi- orzekł NSA we wczorajszej uchwale. Chodzi o grunty leśne, nad którymi przebiegają linie energetyczne i związaną z tym służebność przesyłu. Od 1 stycznia 2019 r. w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych oraz o podatku leśnym zapisano, że tego typu grunty nie są zajęte pod działalność gospodarczą. Są więc objęte podatkiem leśnym, a nie- znacznie wyższym- od nieruchomości. Jak było wcześniej? Do dziś toczą się spory. Poszerzony skład NSA uznał, że słuszna jest linia orzecznicza, zgodnie z która umowa służebności przesyłu nie powoduje zmiany podatnika. Zatem jeśli podatek od nieruchomości nie został odprowadzony do budżetu lub zapłacono go w zbyt niskiej wysokości, fiskus zwróci się po niego do nadleśnictw- czytamy na pierwszej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 10.12.2019.).
"DGP" zauważa też: "Wstrzymanie inwestycji bez wpływu na koszty". Koszty zarządzania inwestycją, podatek od nieruchomości, opłaty za użytkowanie wieczyste i opłaty eksploatacyjne ponoszone po przerwaniu inwestycji są kosztami ogólnymi spółki- orzekł NSA. Sprawa dotyczyła spółki deweloperskiej, która kupiła grunty i prawo użytkowania wieczystego. Miała wybudować bloki mieszkaniowe. Rozpoczęła inwestycję, ale niedługo po tym wstrzymała prace. Postanowiła jednak sprzedać grunty wraz z poczynionymi już nakładami. Do czasu wstrzymania inwestycji spółka traktowała wszystkie ponoszone wydatki jako zwiększające wartość nieruchomości. Uważała jednak, że od momentu wstrzymania prac inwestycyjnych są to koszty bezpośrednio związane z przychodem, co oznaczałoby, że będzie mogła je zaliczyć do kosztów podatkowych już przy sprzedaży inwestycji. Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej uznał jednak, że część wydatków to koszty pośrednie i spółka powinna je zaliczać do kosztów uzyskania przychodów w momencie ich ujęcia w księgach rachunkowych. Wykładnię fiskusa potwierdziły orzeczenia WSA i NSA Więcej szczegółów- na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 10.12.2019.).
"DGP" przypomina również: "Początkowa cena to nie wszystko". Najpierw trochę drożej, ale w ostatecznym rozrachunku dużo taniej- takie efekty daje rachunek kosztów cyklu życia. Niestety w Polsce prawie nie jest on stosowany. Na rynku komercyjnym już dawno zrozumiano, że liczy się nie tylko to, co trzeba zapłacić na początku, np. odbierając biurowiec. Dużo istotniejsze są koszty rozłożone w czasie na cały okres użytkowania tego budynku. Zwłaszcza dzisiaj, gdy ceny prądu czy wody są coraz wyższe. Dlatego coraz popularniejszą metodą kalkulacji jest badanie rachunku kosztów życia (LCC). Niestety w zamówieniach publicznych metoda ta prawie nie występuje. I to mimo tego, że cena nie może stanowić więcej niż 60 proc. wagi wszystkich kryterium. Na siłę dobierane są kryteria najprostsze, jak termin realizacji inwestycji, ale kalkulacja kosztów w całym cyklu życia nie jest stosowana. W poniedziałek Urząd Zamówień Publicznych opublikował na swych stronach internetowych (www.uzp.gov.pl) materiały, które mają zachęcać do stosowania rachunku LCC przy udzielaniu zamówień na budowę budynków. W pakiecie dokumentów poza ogólnym omówieniem tej metody znalazły się przykładowe postanowienia specyfikacji istotnych warunków zamówienia oraz przykładowa oferta pokazująca, jak przeprowadzić obliczenia. Szczegóły- na piątej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 10.12.2019.).
"DGP" w kolejnym dodatku "Firma i Prawo" zamieszcza tekst pod hasłem: "Wspólny fundament nie odbiera budynkom odrębności". Taki wniosek wpłynie z wyroku NSA. Co więcej, sąd stwierdził, że nawet jeśli mają one wspólny podziemny garaż, to nadal można je traktować jako wolnostojące. NSA rozstrzygnął spór o to, czy dwa budynki wielorodzinne, pomimo iż są postawione na jednym fundamencie i mają jeden wspólny garaż podziemny, w świetle prawa budowlanego i wymogów miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego mogą być uznane za dwa budynki wolnostojące? Inwestor wystąpił o pozwolenie na budowę dwóch budynków (składających się z ośmiu mieszkań każdy) ze wspólnym garażem podziemnym. Organ udzielił pozwolenia na budowę. Jednak decyzję oprotestowali sąsiedzi. Zdaniem skarżących deweloper w praktyce realizował jeden budynek wielorodzinny o 16 mieszkaniach. Spór dotarł aż do NSA. Ten zaś jednoznacznie wskazał, iż "okoliczność, że kilka budynków jest posadowionych na wspólnej płycie fundamentowej i ma wspólny garaż podziemny, nie czyni z kilku budynków jednego budynku. Sam wspólny fundament nie oznacza, że kilka budynków staje się jednym budynkiem". Zdaniem ekspertów wyrok jest istotny dla szerokiego kręgu deweloperów, którzy obecnie dość często decydują się wznosić odrębne budynki na jednej płycie fundamentowej lub na wspólnym garażu podziemnym. Tym samym kształtuje się więc korzystna dla deweloperów linia orzecznicza- czytamy na szóstej stronie dodatku.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 10.12.2019.).
"Firma i Prawo" radzi też: "Lepiej zawrzeć umowę najmu instytucjonalnego niż latami walczyć o eksmisję". Sytuacja jest znacznie prostsza, gdy wynajmujący wykorzysta swoje prawo do zawarcia umowy najmu instytucjonalnego. Zawarcie jej zdecydowanie przyspiesza bowiem usunięcie najemcy z lokalu. Jej integralną częścią jest oświadczenie najemcy w formie aktu notarialnego, że podda się on egzekucji i zobowiązuje się do opróżnienia i wydania lokalu w terminie wskazanym w żądaniu oraz przyjął do wiadomości, że w razie konieczności wykonania tego zobowiązania nie przysługują mu ani prawo do lokalu socjalnego, ani pomieszczenia tymczasowego. Więcej szczegółów- na siódmej stronie dodatku.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 10.12.2019.).
W "DGP" czytamy również: "Śmieci mogłyby być dużo tańsze". Gdyby nie jeden przepis w ustawie, stawki za odbiór odpadów mogłyby być nawet o kilkadziesiąt procent niższe- przekonują samorządy. Ministerstwo Klimatu na razie nie widzi jednak potrzeby zmiany przepisów. Wysokość opłat za wywóz i zagospodarowanie odpadów to jeden z największych przyszłorocznych problemów dla domowych budżetów. W wielu miastach i gminach stawki już urosły, lub za chwilę wzrosną i kilkadziesiąt procent lub więcej. Wszystko z powodu rosnących kosztów utrzymania systemu. Ale jak wskazują samorządy, jednym z powodów jest także art. 6k ust. 2a pkt. 5 ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Określa on maksymalne stawki opłaty za pojemniki dla nieruchomości niezamieszkałych, przyjmując obowiązujący sposób obliczenia stawki jednostkowej jako równowartość 3,2 proc. miesięcznego dochodu rozporządzalnego na jedną osobę. Wprowadzenie tego przepisu ma swoją genezę w wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że ustawa powinna zawierać maksymalną stawkę. W piśmie do ministra klimatu prezydent Bydgoszczy wskazuje, że maksymalna stawka za pojemnik dla właścicieli nieruchomości niezamieszkałych nie pokrywa rzeczywistych kosztów odbioru odpadów z tych nieruchomości. Władze Bydgoszczy policzyły, że w związku z nowelizacją ustawy stawki opłat dla właścicieli nieruchomości niezamieszkałych zmaleją. Przykładowo odbiór odpadów z najczęściej używanych 120- litrowych pojemników, po zmianach zamiast dzisiejszych 27,5 zł będzie kosztować… 6 zł. Dlatego miasto przyznaje, że będzie zmuszone przerzucać część kosztów utrzymania systemu na właścicieli nieruchomości zamieszkałych. Dlatego prezydent Bydgoszczy zaapelował do ministra klimatu o nowelizację ustawy, by gminy mogły ustalać stawki dla nieruchomości niezamieszkałych, tak aby pokrywały one faktycznie koszty związane z objęciem ich systemem. Więcej szczegółów- na dziewiątej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 10.12.2019.).
"Gazeta Wyborcza" zauważa z kolei: "Mieszkanie+ od dewelopera". Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz w styczniu przedstawi korektę programu "Mieszkanie plus". Mają dokładać do niego deweloperzy. "Mieszkanie plus" to rządowy program budowy dostępnych cenowo mieszkań (na wynajem, ale z opcją dojścia do własności). Na razie powstało niecałe tysiąc mieszkań. W przygotowaniu jest kolejnych 1,5 tys.- ty, razem w większych miastach (tj. w Warszawie czy Katowicach), ale do obiecywanych dziesiątek tysięcy nadal jest daleko. Minister Emilewicz już szykuje zmiany w spółce PFR Nieruchomości, odpowiedzialnej za realizację programu. Na początku przyszłego roku chce również przedstawić duże korekty w samym programie. Zamierza włączyć do niego samorządy, spółdzielnie mieszkaniowe, a przede wszystkim deweloperów. Zasad ma być prosta: deweloper będzie mógł taniej kupić ziemię należącą do Skarbu Państwa, ale w zamian będzie musiał część mieszkań w oddanej inwestycji przekazać do rządowego programu. Dla deweloperów brak ziemi pod budownictwa- szczególnie w dużych miastach- jest jednym z głównych problemów. Dlatego Polski Związek Firm Deweloperskich za warte rozważenia uważa wszelkie pomysły, związane ze zwiększeniem dostępności gruntów. Zdaniem eksperta związku, włączenie deweloperów do "Mieszkania plus" mogłoby przynieść efekty zarówno dla realizacji programów rządowych, jak i rozwoju rynku deweloperskiego. Ministerstwo przyznaje, że dopiero pracuje nad modele tej współpracy. W krajach Europy Zachodniej, już od dawna w niektórych nowych inwestycjach deweloperskich część mieszkań to lokale socjalne lub komunalne- czytamy na 12 stronie "Gazety".
(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 10.12.2019.).
"Kurier Szczeciński" odnotowuje: "Osiedle na palach, niedaleko jeziora". Niespełna 500 metrów w linii prostej od brzegów jeziora Dąbie na ukończeniu jest budowa nowego osiedla mieszkaniowego na prawobrzeżu Szczecina. To pierwszy etap inwestycji w rejonie ulic Oficerskiej, Masztowej i Pokładowej, zaplanowanej i realizowanej przez TBS Prawobrzeże. Prawie wszystkie mieszkania w sześciu budynkach wzniesionych przy nowo powstałej ul. Fregaty zostały już wynajęte. Całe przedsięwzięcie przygotowywane było od kilkunastu lat, a rozpoczęto je w sierpniu 2018 r. po zawarciu przez TBSP umowy na wykonanie pierwszego jej etapu z wybraną w przetargu spółką Calbud. Zapisany w umowie termin zakończenia robót budowlanych to 550 dni, do 8 lutego 2020 r. Uwzględniając okres przewidziany na odbiór końcowy inwestycji, finał powinien nastąpić do końca lutego 2020 r. Na razie stanęło tam sześć budynków ze 184 mieszkaniami jedno-, dwu- i trzypokojowymi o powierzchni od 46 do 66,5 mkw., a w drugim etapie planowane jest wzniesienie jeszcze kolejnych sześciu budynków. W sumie inwestycja obliczona jest na 380 mieszkań. Zainteresowanie nowym osiedlem jest duże. Zostało już tylko 21 wolnych mieszkań spośród 184, które powstały w ramach tego etapu inwestycji. Osiedle powstało na solidnej podbudowie. Etap przygotowywania podłoża pod nową zabudowę, jak też pod pas nowej drogi obejmował roboty przy palowaniu, będące częścią stabilizowania gruntu w bliskim sąsiedztwie jeziora. Mieszkania będą wykończone pod klucz. Mieszkańcy lokali w parterach otrzymają natomiast dostęp do ogródków przydomowych. Na wszystkich piętrach mieszkania są z balkonami. Przewidziano także mieszkania przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Koszt obecnego etapu inwestycji to 63 786 519 zł. W przeliczeniu na mkw. powierzchni użytkowej jest to kwota 6548 zł. Projekt jest dofinansowany kredytem z BGK (22,5 mln zł), wkładem gminy (15 841 600 zł), środkami własnymi TBS Prawobrzeże (11 174 642 zł) oraz w części z wpłat przyszłych najemców na zasadach partycypacji (łączna kwota 14 270 276 zł). Więcej szczegółów- na piątej stronie "Kuriera".
(Źródło: "Kurier Szczeciński"- 10.12.2019.).