Wtorek, 1 kwiecień 2025

Wtorkowa „Rzeczpospolita” odnotowuje: „Coraz więcej firm chce zarabiać na najmie”. Oferta instytucjonalnego najmu mieszkań (PRS) dynamicznie rośnie. Pod koniec 2024 r. obejmowała już ponad 22,3 tys. lokali, o 36 proc. więcej niż rok wcześniej – wynika z analiz firmy doradczej JLL. Polski rynek PRS koncentruje się na sześciu największych miastach, z dominującą pozycją stolicy (ponad 40 proc. całkowitych zasobów). W 2025 r. inwestorzy planują oddać 5,7 tys. mieszkań. W ciągu najbliższych trzech lat sektor PRS wzrośnie do ponad 35 tys. lokali, a w 2029 r. powinien przekroczyć 50 tys. – prognozuje JLL. Standard lokali PRS jest zwykle wyższy niż przeciętnej oferty rynkowej, co przekłada się na nieco wyższe czynsze. W obiektach instytucjonalnych są wyższe niż w najmie prywatnym średnio o 4 proc.- czytamy na pierwszej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 01.04.2025.).

„Rz” wraca do sprawy w tekście: „Rynek PRS zaczyna się rozpędzać”. W 2024 r. oddano w Polsce niemal 200 tys. mieszkań, a rozpoczęto budowę niespełna  234 tys. kolejnych. Deficyt mieszkaniowy wciąż jest jednak bardzo duży. Brakuje co najmniej 1 mln lokali, według części analityków nawet dwa razy tyle. Jak podaje JLL w najnowszym raporcie, do którego „Rz” dotarła jako pierwsza, w Polsce na 1 tys. mieszkańców przypada 419 mieszkań, podczas gdy średnio w UE- 517. Wskaźnik przeludnienia wynosi u nas 33,9 proc. (tyle osób żyje w za ciasnych lokalach), w Unii- 16,8 proc. Średnia powierzchnia użytkowa dla jednej osoby w Polsce to tylko 31 mkw. Integralną częścią rynku nieruchomości jest PRS (private rented sector), czyli instytucjonalny najem mieszkań. Eksperci JLL mówią o dynamicznym rozwoju tego sektora w Polsce. Rynek najmu instytucjonalnego koncentruje się na sześciu największych miastach, z dominującą pozycją w stolicy, gdzie znajduje się ponad 40 proc. całkowitych zasobów PRS. Udział kolejnych dwóch dużych rynków- Wrocławia i Krakowa- to odpowiednio 19 i 15 proc.- wskazują analitycy JLL. Wraz z rozwojem sektora inwestorzy wybierają także  mniej centralne lokalizacje oraz mniejsze miasta. W 2025 r. inwestorzy planują oddać 5,7 tys. mieszkań PRS w ponad 20 inwestycjach. W ciągu najbliższych trzech lat rynek PRS wzrośnie do ponad 35 tys. lokali, a w 2029 r. powinien przekroczyć 50 tys.- prognozują eksperci JLL. Jak dalej czytamy, polski rynek PRS nadal ewoluuje, wykazując odporność i zdolność adaptacji w zmieniających się warunkach gospodarczych i geopolitycznych. Stopniowe obniżani stóp procentowych poprawia klimat inwestowania na innych rynkach europejskich. W Polsce oczekuje się, że podobny trend nastąpi w II połowie br. Trzeba pamiętać, że PRS to górny segment rynku najmu w Polsce. Standard lokali jest zwykle wyższy niż przeciętna oferta rynkowa, co w połączeniu z dobrymi adresami przekłada się na wyższe stawki najmu. Szacuje się, że czynsze w obiektach PRS są wyższe niż na rynku najmu prywatnego średnio o 4 proc. Mimo to wskaźnik pustostanów w budynkach PRS jest znacznie poniżej średniej na indywidualnym rynku najmu. Eksperci JLL szacują, że w Polsce jest ok. 1,2 mln prywatnych lokali na wynajem. Ich udział w zasobach mieszkaniowych w największych metropoliach to 12- 16 proc. Po latach wzrostu rynek nowych mieszkań odnotowuje stabilizację cen ze względu na znaczny spadek sprzedaży, co według analityków JLL powinno ułatwić transakcje z inwestorami instytucjonalnymi. Rozwój PRS może wpłynąć na zmniejszenie deficytu mieszkaniowego i przyczynić się do dywersyfikacji sektora mieszkaniowego w Polsce. Chociaż polski rynek najmu instytucjonalnego pod względem podaży wciąż pozostaje w tyle za Europą Zachodnią, duży popyt i wzrost czynszów pobudzają inwestycje. Więcej szczegółów- na 17 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 01.04.2025.).

„Prawo co dnia” obszernie radzi natomiast: „Skorzystaj z ulgi, zaoszczędź na PIT”. Odpis od podatku na dzieci, odliczenie od dochodu darowizn, wydatków na termomodernizację domu albo rehabilitację – podatnicy mają sporo możliwości zmniejszenia swojego PIT. „Rz” przedstawia 10 najważniejszych ulg. Znajdziemy wśród nich ulgę termomodernizacyjną. Maksymalna kwota odliczenia wynosi 53 tys. zł. Z ulgi korzystają zarówno rozliczający się według skali, jak i przedsiębiorcy na liniowym PIT oraz ryczałtowcy (oni pomniejszają przychód). Jakie wydatki można odpisać? Na przedsięwzięcie termomodernizacyjne zdefiniowane w art. 2 pkt 2 ustawy o wspieraniu termomodernizacji i remontów. Przykładowo ulepszenie powodujące zmniejszenie zapotrzebowania na energię dostarczaną na potrzeby ogrzewania albo zamianę źródeł energii na odnawialne. Fiskus potwierdza w interpretacjach, że odpisać można nie tylko wydatki na klasyczne ekologiczne inwestycje, jak kolektory słoneczne czy panele fotowoltaiczne. Ulga jest też na docieplenie dachu czy wymianę okien albo drzwi. Pod warunkiem, że modernizacja ma jakiś element ekologiczny, np. spowoduje ograniczenie strat ciepła. W wielu kwestiach poglądy skarbówki jednak ewoluują. Kiedyś zgadzała się na odliczenie klimatyzatorów z funkcją ogrzewania, teraz już nie. Na ekologiczną inwestycję mamy trzy kolejne lata (licząc od końca roku, w którym poniesiono pierwszy wydatek). Lektura dla zainteresowanych- na 13 stronie głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 01.04.2025.).

„Rz” zauważa też: „Co trzeci Polak uważa, że galerii handlowych jest za dużo”. Choć niemal połowa jest przeciwnego zdania, to wyraźnie widać, że rola i znaczenie centrów handlowych się zmienia. Spada liczba wizyt, a pierwsze duże galerie już zostały zamknięte. Wyjątkowo dotkliwym ciosem dla centrów handlowych była pandemia. Od tego czasu trwa odbudowywanie ruchu w tego typu placówkach, ale z różnym efektem. W wyniku zmian w zachowaniach zakupowych już 36,4 proc. respondentów uważa, że w obecnej sytuacji gospodarczej czy społecznej w Polsce jest za dużo galerii i centrów handlowych – wynika z badania dla agencji Hybrid Europe, którego wyniki „Rzeczpospolita” poznała pierwsza. Wyniki wskazują na ewolucję rynku detalicznego, który dostosowuje się do nowych oczekiwań konsumentów. Zamiast tradycyjnych galerii, respondenci mogą coraz częściej wybierać inne formaty handlu, np. mniejsze, wyspecjalizowane sklepy czy zakupy online. Same centra handlowe pełnią dla nich bardziej funkcję społeczną i rekreacyjną niż typowo zakupową. Wciąż jednak największa grupa, w tym wypadku 46,1 proc., ocenia, że centrów za dużo mimo wszystko jednak nie jest. Uważają tak głównie osoby w wieku 18–24 lata (wśród nich – 59,8 proc.). Szczególnie odnosi się to do mieszkańców miast średniej wielkości, gdzie centra handlowe mogą stanowić kluczowy element lokalnej infrastruktury, oferując szeroki wachlarz marek i usług w jednym miejscu. To, co jednak powinno zwrócić uwagę zarządców centrów handlowych, to rosnąca potrzeba pojawienia się w centrach przede wszystkim tańszej, ale także bardziej zróżnicowanej oferty. Niewątpliwie, nie bez znaczenia w zakresie tych oczekiwań jest bardzo dynamiczny rozwój parków handlowych, które właśnie taką tańszą ofertę posiadają. Pierwsze duże centra są już zamykane, jak np. Sukcesja w Łodzi, krakowska Plaza czy Malta w Poznaniu. Kolejne ich właściciele chcą burzyć, by w ich miejscu stawiać budynki mieszkalne ze znacznie mniejszą powierzchnią pod handel, co rozważane jest m.in. w przypadku warszawskich: Galerii Bemowo, Klif czy King Cross Praga. Inne mają kłopoty finansowe, jak choćby także warszawskie Blue City, które złożyło w sądzie wniosek o otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego. Więcej szczegółów- na 17 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 01.04.2025.).

Kolejny dodatek „Rz”„Tygodnik Urzędników” zamieszcza tekst: „Mediacja w sporach budowlanych z gminą”. Jednostka samorządu terytorialnego może zawrzeć ugodę, jeśli jej skutki dla budżetu JST będą korzystniejsze niż prawdopodobny wynik postępowania sądowego albo arbitrażowego. Co ta reguła oznacza w praktyce? O tym więcej na trzeciej stronie dodatku.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 01.04.2025.).

„Dziennik Gazeta Prawna” informuje natomiast: „Inflacja teraz będzie spadać”. .Ekonomiści mówią, że zamiast górki inflacji mieliśmy jej „płaskowyż”. W najbliższych miesiącach będziemy z niego schodzić. Pod koniec roku inflacja może znaleźć się w okolicach 3 proc. Wstępne dane o inflacji w marcu, jakie opublikował w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny, okazały się zaskoczeniem. Okazało się, że tempo wzrostu cen płaconych przez konsumentów było takie samo, jak w poprzednich dwóch miesiącach – wyniosło 4,9 proc., choć większość analityków spodziewała się, że inflacja przekroczy 5 proc. Cel inflacyjny w Polsce to wzrost cen na poziomie 2,5 proc Rada Polityki Pieniężnej, która wyznacza cenę pieniądza, dopuszcza odchylenia od niego o 1 pkt proc. w górę i w dół. Kwietniowe posiedzenie RPP jest zaplanowane na dziś i jutro. Ale analitycy nie oczekują cięcia stóp procentowych (obecnie koszt pieniądza wynosi 5,75 proc.) przed lipcem. Wtedy będzie już po wyborach prezydenckich a Rada dostanie nową projekcję inflacji i PKB, uwzględniającą już tegoroczne niespodzianki inflacyjne (i w styczniu, i w lutym oczekiwano początkowo wyniku przekraczającego 5 proc.). „Wypowiedzi członków RPP sugerują, że nastroje w Radzie przesuwają się w kierunku nieco bardziej gołębiego nastawienia, coraz bardziej kontrastując z jastrzębim nastawieniem prezesa Adama Glapińskiego. Możliwe, że już na środowym posiedzeniu RPP zostanie złożony wniosek o obniżkę stóp procentowych, chociaż na obecnym etapie nie ma w Radzie większości za jego przegłosowaniem. Nie zmienia to faktu, że wejście inflacji na ścieżkę niższą niż w projekcji NBP, jej dalszy spadek w najbliższych miesiącach zintensyfikują debatę o rozpoczęciu cyklu łagodzenia polityki pieniężnej w RPP” -wskazali ekonomiści ING Banku Śląskiego. Więcej- na drugiej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 01.04.2025.). 

„DGP” odnotowuje w innym miejscu: „Doradcy krytycznie o zmianach w ordynacji. Zaległości podatkowe będą dłużej ściągane”. Zaproponowane zmiany są korzystne głównie dla skarbówki, nie dla podatników – uważają zgodnie eksperci, których „DGP” poprosił o ocenę założeń projektu nowelizacji ordynacji podatkowej. Projekt na łamach „DGP” opisano wczoraj w artykułach: „Na zmianach w ordynacji zyskają głównie fiskus i sądy” i „Schematy podatkowe. Fiskus nie dowie się dwa razy, ale i nie odpowie na pytania”. Jak zauważają eksperci, nie znalazły się w nim zapowiadane wcześniej ułatwienia, które doskonale wpasowałyby się w popularne ostatnio hasło „deregulacja”. Jest za to dużo zmian na niekorzyść podatników, zwłaszcza w zakresie przedawnienia podatków oraz karalności za ich niezapłacenie. Uwagę doradców przykuło zwłaszcza planowane uchylenie art. 44 par. 2 kodeksu karnego skarbowego. Chodzi o karalność przestępstw skarbowych. Dziś z art. 44 ust. 2 k.k.s. wynika, że karalność przestępstwa skarbowego polegającego na uszczupleniu lub narażeniu na uszczuplenie należności publicznoprawnej ustaje, gdy przedawniła się sama ta należność. Uchylenie tego przepisu będzie oznaczać, że nawet gdy fiskus nie ściągnie już podatku (bo przedawni się zobowiązanie), to sąd (powszechny) i tak będzie mógł ukarać podatnika za przestępstwo skarbowe. Jak dalej czytamy, tylko pozornie – zdaniem doradców – polepszy się sytuacja właścicieli majątku, na którym ustanowiono hipotekę lub zastaw skarbowy. Co prawda projekt zakłada uchylenie art. 70 par. 8 ordynacji, który dziś nie pozwala na przedawnienie zobowiązań zabezpieczonych hipoteką lub zastawem skarbowym (po upływie terminu przedawnienia mogą być one egzekwowane tylko z przedmiotu hipoteki lub zastawu). W zamian jednak pojawi się inny przepis, który spowoduje przerwanie biegu terminu przedawnienia. To oznacza, że pięcioletni termin będzie liczony na nowo. Taki skutek będzie się jednak odnosił do całego zobowiązania podatkowego, a nie tylko hipoteki – zauważa ekspert. Zwraca również uwagę na to, że dziś co prawda zabezpieczone w ten sposób zobowiązania nie przedawniają się, ale ich dochodzenie jest ograniczone do przedmiotu hipoteki lub zastawu. Ekspert nie wyklucza, że po zmianie będzie mogło dochodzić do wielokrotnego przerywania biegu terminu przedawnienia – poprzez ustanawianie kolejnych hipotek lub zastawów. Więcej szczegółów- na trzeciej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 01.04.2025.).

W „DGP” czytamy również: „Prezes UOKiK domaga się innego źródła finansowania portalu DOM”. Resort rozwoju chce, by działanie portalu Danych o Obrocie Mieszkaniami (DOM) sfinansował Deweloperski Fundusz Gwarancyjny. Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych uważa, że to łamanie prawa i bagatelizowanie możliwych skutków takiej decyzji. Wraz z powrotem do procedowania projektu nowelizacji ustawy o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego oraz Deweloperskim Funduszu Gwarancyjnym powrócił spór o finansowanie portalu, na którym mają być prezentowane średnie ceny transakcyjne mieszkań i domów z rynku pierwotnego i wtórnego. Tomasz Chróstny, prezes UOKiK, w swojej opinii do projektu przypomina Ministerstwu Rozwoju i Technologii, że przepisy ustawy bardzo precyzyjnie określają zarówno źródło środków gromadzonych w DFG, czyli składki odprowadzane przez deweloperów od wpłat klientów, jak i cel przeznaczenia tych pieniędzy, którym jest wypłata nabywcy mieszkania w ściśle określonych w ustawie przypadkach (m.in. upadłość dewelopera lub banku prowadzącego mieszkaniowy rachunek powierniczy). W ocenie prezesa UOKiK ustawodawca przewidział zatem określone rozwiązania ustawowe, zmierzające de facto do „oznakowania” środków gromadzonych w DFG i wykorzystania ich wyłącznie w celu ochrony konkretnych nabywców. Żaden z celów, dla których ma powstać portal, nie służy zaś ochronie wpłat dokonywanych przez klientów. A bezpośrednim skutkiem tego, że DFG ma finansować działanie portalu DOM, będzie uszczuplenie środków przeznaczonych na ochronę wpłat. Według szacunków UFG z 25 października 2024 r. koszty uruchomienia portalu DOM w dwóch pierwszych latach po wejściu w życie przepisów wyniosą między 21,3 a 26,6 mln zł. W kolejnych ma to być od 4 do 5,7 mln zł. Szczegóły- na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 01.04.2025.).

„DGP” zauważa też: „Nie każdy kto buduje jest deweloperem”. Nie wszystkie inwestycje są objęte gwarancjami DFG. To, że zakup domu lub mieszkania nie będzie chroniony, można poznać po treści umowy. Nie istnieje coś takiego, jak publiczny rejestr deweloperów, do którego mógłby zajrzeć nabywca, aby upewnić się, czy dana firma działa jako deweloper, to znaczy spełnia wymogi określone w ustawie o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego oraz Deweloperskim Funduszu Gwarancyjnym, zwanej nową ustawą deweloperską. A tylko w takim przypadku wpłaty nabywców są chronione – DFG zwróci nabywcy lub konsumentowi wpłacone przez niego pieniądze, jeśli dojdzie do upadłości dewelopera lub banku prowadzącego rachunek powierniczy, do nieprzeniesienia w terminie prawa własności czy do nieusunięcia istotnych wad budynku czy lokalu. Zdarza się, ale raczej przy budowie domów niż mieszkań, że przedsiębiorca ma firmę budowlaną i jest właścicielem gruntu, na którym chce zbudować dom czy domy. W takim przypadku oferuje, że najpierw sprzeda nieruchomość gruntową, a jak kupujący stanie się jej właścicielem, to zobowiązuje się wybudować dla kupującego dom w oparciu o podpisywaną odrębnie umowę o roboty budowlane. – Przedmiotem umowy jest wówczas sprzedaż działki wraz ze zleceniem wykonania prac budowlanych, a nie zobowiązanie do wybudowania domu i przeniesienia jego własności po uzyskaniu pozwolenia na użytkowanie. Strony ustalają, jak będzie się odbywać finansowanie tej inwestycji, ale w tym wypadku kupujący, nawet jeśli jest konsumentem, nie ma ochrony DFG. Ochrona funduszu rozpoczyna się w momencie dokonania pierwszej wpłaty nabywcy konsumenta na rachunek powierniczy i trwa do chwili przeniesienia prawa własności mieszkania lub domu na nabywcę – mówi Jakub Nowakowski, zastępca dyrektora w Deweloperskim Funduszu Gwarancyjnym. Na stronie internetowej DFG można znaleźć narzędzie dla poszukujących odpowiedzi, czy inwestycja, w której chcą kupić mieszkanie lub dom, jest objęta ochroną funduszu. To interaktywna mapa inwestycji objętych ochroną. cz Trzeba jednak pamiętać, że na mapie znajdują się tylko te inwestycje, na których umieszczenie zgodzili się deweloperzy. Większość z nich rozumie, że jest to korzystne dla nich rozwiązanie, ale w teorii może zdarzyć się sytuacja, że dana inwestycja nie jest widoczna na mapie, choć w rzeczywistości podlega ochronie DFG – czytamy na piątej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 01.04.2025.).

Zobacz również