Środa, 9 kwietnia 2025
„Prawo co dnia” we wtorkowej „Rzeczpospolitej” zapowiada: „Będą uproszczenia w procedurach przetargowych”. Zamiast wszystkich dokumentów potwierdzających kompetencje do wykonania zamówienia startujący w przetargu przedstawi jedynie certyfikat. Rząd przyjął we wtorek projekt ustawy o certyfikacji wykonawców zamówień publicznych, dzięki której do polskiego systemu zamówień publicznych wprowadzona zostanie certyfikacja wykonawców. W certyfikacie, który wykonawca przedstawi w postępowaniu przetargowym, wskazane będzie, czy posiada niezbędne doświadczenie, zasoby techniczne oraz organizacyjne i wykwalifikowaną kadrę, aby zrealizować określone zamówienie. W certyfikacie znajdzie się także informacja, czy wykonawca nie podlega wykluczeniu z postępowania o udzielenie zamówienia publicznego. Z racji, że wykonawca będzie mógł posługiwać się certyfikatem na potrzeby wielu różnych postępowań, bez konieczności każdorazowego gromadzenia i składania dokumentów potwierdzających wymagane do realizacji zamówienia kwalifikacje, resort rozwoju i technologii podkreśla, że uprości procedury oraz zapewni ich większą przejrzystość. Zyskać ma na tym ok. 200 tys. potencjalnych wykonawców zamówień publicznych. Wiele jednak zależy od kosztów, jakie będą musieli ponieść wykonawcy w związku z wydaniem certyfikatu, dostępności podmiotów, które będą mogły je wydać, a także od wymagań, które będą musieli spełnić. Szczegóły dotyczące tych kwestii mają być zawarte w przepisach wykonawczych. Jak dalej czytamy, wykonawcy certyfikat będą mogli uzyskać w jednym z sześciu podmiotów w Polsce. Posłużenie się certyfikatem przy ubieganiu się o udzielenie zamówienia publicznego będzie możliwe bez względu na wartość zamówienia- czytamy na 11 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 09.04.2025.).
„Prawo co dnia” informuje też: „Kolejne wywłaszczenia w specustawie”. Państwo po raz kolejny- tym razem realizując inwestycje w obronność- zamierza odstąpić od normalnego trybu. Tym razem chodzi o projekt ustawy o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji strategicznych oraz kluczowych inwestycji w zakresie potrzeb obronności państwa i bezpieczeństwa publicznego. We wtorek został on przyjęty przez Radę Ministrów i trafi do Sejmu. Przewiduje ułatwienia procedur inwestycyjnych dotyczących obronności, realizowanych m.in. przez wojsko, służby wywiadu i kontrwywiadu, spółki przemysłu zbrojeniowego (publiczne i prywatne) czy wykonawców wskazanych w programie „Tarcza Wschód”. Polegać będzie to głównie na uzyskiwaniu decyzji i pozwoleń, pominięciu niektórych wymagań (jak konieczność uzyskiwania decyzji środowiskowych czy pozwoleń wodnoprawnych), odstąpieniu w niektórych przypadkach od stosowania przepisów o zamówieniach publicznych czy łatwiejszym pozyskiwaniu gruntów. I właśnie ta ostatnia kwestia budzi najwięcej kontrowersji. W założeniu autorów projektu MON w pierwszej kolejności będą uwzględniane nieruchomości z zasobu Skarbu Państwa oraz jednostek samorządu terytorialnego, ale nie obędzie się bez pozyskiwania gruntów od prywatnych właścicieli w ramach dobrowolnych umów, a w przypadku braku takiej możliwości- w drodze wywłaszczeń (za odpowiednim odszkodowaniem). Decyzję o zezwoleniu na realizację strategicznej inwestycji w zakresie obronności państwa (DRSI) wydawał będzie wojewoda w terminie 90 dni od złożenia wniosku przez inwestora. Strona (np. właściciele nieruchomości, która ma być wywłaszczona albo co do której zostaną ustanowione ograniczenia w użytkowaniu) będzie mogła się odwołać do ministra rozwoju i technologii jako właściwego ds. budownictwa, planowania i zagospodarowania przestrzennego, a następnie złożyć skargę do sądu administracyjnego. Jednak gdy wadą będzie objęta tylko część decyzji, to przepisy specustawy wykluczają możliwość uchylenia decyzji o zezwoleniu na realizację strategicznej inwestycji w zakresie obronności państwa w całości oraz stwierdzenia jej nieważności. Z dniem doręczenia zawiadomienia o zezwoleniu na realizację inwestycji strategicznej wszczynane będzie postępowanie w sprawie ustalenia odszkodowania z tytułu wywłaszczenia nieruchomości (przy czym to doręczenie będzie realizowane albo na adres widniejący w ewidencji gruntów, albo poprzez… obwieszczenie w Biuletynie Informacji Publicznej danej gminy). Obowiązek wydania nieruchomości, opróżnienia lokali i innych pomieszczeń ma następować w terminie 120 dni od dnia doręczenia zawiadomienia o wydaniu decyzji. Z kolei wojewoda ma wydać decyzję o wysokości odszkodowania z tytułu wywłaszczenia nieruchomości w ciągu 30 dni, w którym DRSI stała się ostateczna. Zdaniem ekspertów tak krótki termin na wydanie decyzji o wysokości odszkodowania jest nierealny, bo w tym czasie nie da się nawet dokonać oszacowania nieruchomości. W ich ocenie kluczowym problemem pozostaje to, że własność nieruchomości przejdzie na podmiot publiczny automatycznie, z mocy prawa, już w chwili uprawomocnienia się decyzji. Więcej szczegółów- na 13 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 09.04.2025.).
„Rz” zauważa w innym miejscu: „Biura przestają być priorytetem dla deweloperów”. Ograniczona podaż nowoczesnej powierzchni do pracy wpływa na koszty najmu. W cenie są elastyczne biura przystosowane do pracy hybrydowej. Jak wynika z analiz platformy REDD, w lutym z oferty zniknęły 324 moduły biurowe o łącznej powierzchni 105,5 tys. mkw. Na rynek weszło zaś 310 modułów do wynajęcia o powierzchni 100, 6 tys. mkw. Najkrócej na najemców czekają małe biura, oferowane często w mniejszych i starszych biurowcach. Takie powierzchnie są wynajmowane na krótszy czas, co oznacza znacznie szybszą rotację ich najemców w porównaniu z większymi powierzchniami w topowych nieruchomościach. Jak dalej czytamy, luty na rynku biur przyniósł kontynuację trendu z IV kw. 2024 r., czyli stabilizację popytu i rosnącą liczbę pytań o nową powierzchnię do pracy, zwłaszcza w centralnych lokalizacjach Warszawy i w dużych miastach regionalnych. Dominującym trendem w większości miast są renegocjacje umów najmu, a w przypadku relokacji wydłużanie kontraktów nawet do siedmiu- dziesięciu lat. Powierzchnie są adaptowane z myślą o pracy hybrydowej. Dużym zainteresowaniem cieszą się biura z certyfikatami środowiskowymi, wspierające strategie ESG najemców. REDD podaje, że średni czynsz w biurowcach oferujących powierzchnie na wynajem na siedmiu głównych rynkach pod koniec lutego to 14,17 euro za mkw. Najwyższa średnia wyjściowa stawka- 15,89 euro za mkw.- obowiązuje w Warszawie. W Trójmieście to 13,88 euro, w Krakowie 13,86 euro za mkw. Na przeciwnym biegunie jest Łódź z wyjściowym czynszem 10,43 euro za mkw. biura. Czego spodziewać się dalej? W ocenie analityków, fali nowych inwestycji biurowych w najbliższym czasie nie należy się spodziewać. Główną barierą są wciąż wysokie koszty. Drogie są zarówno materiały budowlane, jak i finansowanie inwestycji, co ogranicza skłonność deweloperów do rozpoczynania nowych budów bez umów przednajmu biur. Nowe inwestycje, jeśli się pojawią, będą się koncentrować na najlepszych lokalizacjach, czyli tam, gdzie popyt na nowoczesne biura jest relatywnie duży. Wysoki poziom pustostanów (17,8 proc. na ośmiu rynkach regionalnych), utrzymująca się presja kosztowa, trudności w pozyskaniu najemców w przednajmie sprawiają, że deweloperzy ograniczają ryzyko, wstrzymując budowy. Jak dalej czytamy, w miastach regionalnych powstaje 10- 55 tys. mkw. powierzchni biurowej. Coraz więcej projektów zmienia przeznaczenie: na mieszkania, PRS czy hotele. Biura przestają być priorytetem dla deweloperów. Nie są to najlepsze wiadomości dla najemców. Brak nowych inwestycji przy stabilizującym się popycie może obniżyć poziom pustostanów. Więksi najemcy mogą mieć problem z wyborem biura klasy A w dobrej lokalizacji. Z kolei większa konkurencja o najlepsze powierzchnie oznacza presję na wzrost czynszów- odnotowano na 17 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 09.04.2025.).
„Rz” informuje też: „Rusza batalia o ceny prądu w tym roku”. Spółki kończą przygotowania do złożenia propozycji nowych taryf, z których korzystają gospodarstwa domowe. Mają obowiązywać w drugiej połowie roku. Mimo spadku cen na giełdzie do obniżek stawek za prąd w tym roku nie dojdzie. W skrajnym przypadku możemy zapłacić nieco więcej (od kilkudziesięciu do stu zł za MWh) w IV kw. br., w optymistycznym ceny się nie zmienią. Przy ocenie wpływu takiej podwyżki na nasz rachunek (taryfa za energię jest tylko jego częścią) za prąd należy pamiętać, że w ciągu roku średnie gospodarstwo domowe zużywa- wedle danych GUS- ok. 1,8 MWh. Być może jednak rząd zdecyduje się na dalsze mrożenie cen energii. Decyzja nie zapadła, ale resort klimatu liczy, że taryfy będą na tyle zbliżone do 500 zł za MWh, że mrożenie nie będzie potrzebne. Więcej szczegółów- na 19 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 09.04.2025.).
„Dziennik Gazeta Prawna” zauważa z kolei: „Recykling w gminach rosnącym problemem”. Wyniki za ubiegły rok potwierdzają, że coraz więcej samorządów nie radzi sobie ze śrubowanymi wymogami dotyczącymi poziomu przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych. Wśród tych, które odpowiedziały na pytania „DGP”, blisko 45 proc. nie wywiązało się z ustawowego obowiązku za 2024 r. Tylko garstka zbliżyła się do wyników, które uratowałyby je przed karami. Samorządy narzekają, że nie mają wiedzy o wszystkich odpadach trafiających do recyklingu – np. starym sprzęcie elektrycznym odbieranym przez sklepy. Dopóki nie uszczelni, nie uprości i nie ujednolici się sposobu potwierdzania recyklingu w Polsce, a także nie wpłynie się na rodzaj odpadów trafiających na rynek poprzez ekoprojektowanie, gminy nie będą osiągały wymaganego poziomu recyklingu. W ocenie dyrektorki wydziału gospodarki komunalnej w Gdańsku,to z kolei przełoży się na wysokie kary finansowe, które de facto poniosą mieszkańcy- czytamy na pierwszej stronie głównego wydania.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 09.04.2025.).
„DGP” wraca do sprawy w obszernym tekście: „Samorządy coraz gorzej radzą sobie z recyklingiem”. Z roku na rok coraz mniej gmin spełnia – rosnące – ustawowe wymogi dotyczące poziomu przygotowania do ponownego użycia i segregacji odpadów komunalnych. Potwierdzają to najnowsze wyniki za 2024 r. zebrane przez „DGP”. Na 61 gmin aż 27 nie udało się osiągnąć wymaganego poziomu 45 proc. Rok wcześniej samorządów, które nie uzyskały przynajmniej 35 proc., było 16. Przypomnijmy, że za 2025 r. wymagania wzrastają o kolejne 10 p.p. Niewiele gmin będzie w stanie sprostać temu zadaniu. Spośród tych, które odpowiedziały na pytania „DGP”, poziom 55 proc. w 2024 r. przekroczyło zaledwie 8. Wpisuje się to w ogólnopolski trend. Jeszcze w 2021 r. w całym kraju problemy z recyklingiem miało mniej niż 450 samorządów na niecałe 2,5 tys. wszystkich. Za ubiegły rok wzrosła ona do prawie 700. Część samorządów poprawiła wynik za 2024 dzięki uwzględnieniu bioodpadów kompostowanych przez mieszkańców. Pomógł w tym raport „Bioodpady komunalne posegregowane i poddawane recyklingowi u źródła w Polsce 2024”, przygotowany przez Instytut Ochrony Środowiska – Państwowy Instytut Badawczy na zlecenie MKiŚ. Nie wszystkie jednak zdążyły to zrobić. e docelowo w 2035 r. gminy mają osiągnąć poziom przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych w wysokości co najmniej 65 proc. i utrzymywać go przez kolejne lata. Od 2026 r. wymagania będą rosły o 1 p.p. rocznie. Już dziś przedstawiciele gmin alarmują, że systematyczne poprawianie wyników będzie bardzo trudne. Więcej szczegółów- na siódmej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 09.04.2025.).
„DGP” zastanawia się w innym miejscu: „Wsparcie, ale jakie?”. Resort rozwoju opublikował założenia do projektu ustawy o inwestycjach i kredycie mieszkaniowym „Pierwsze klucze”. Eksperci zarzucają mu brak istotnych informacji, niejasność i spóźnienie. Resort rozwoju i technologii zamieścił w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów założenia do projektu ustawy o inwestycjach i kredycie mieszkaniowym „Pierwsze klucze”, który ma zastąpić Bezpieczny kredyt 2 proc. Z uzasadnienia wynika, że nowy preferencyjny kredyt mieszkaniowy ma być przeznaczony dla osób, które nie miały i nie mają własnego domu lub mieszkania, pod warunkiem że spełnią kryteria dochodowe, które jednak nie znalazły się w założeniach do projektu. Będzie też limit ceny metra kwadratowego, którego ustalenie spadnie na gminy. Pomoc państwa ma polegać na dopłatach stabilizacyjnych do rat, ale lektura założeń budzi wątpliwości, na czym dokładnie ma to polegać. Jaki będzie koszt kredytu dla osoby, która zaciągnie kredyt hipoteczny, a jaki dla osoby, która zdecyduje się na kredyt konsumencki na pokrycie wkładu do spółdzielni mieszkaniowej lub partycypacji w Towarzystwach Budownictwa Społecznego czy Społecznych Inicjatywach Mieszkaniowych, bowiem taką możliwość projekt zakłada? Pisząc o wysokości wsparcia, resort informuje tylko, że „wysokość dopłaty do rat będzie uzależniona od rodzaju finansowanego przedsięwzięcia (1,5 proc. na kredyt hipoteczny „Pierwsze klucze” lub 0 proc. na sfinansowanie partycypacji lub wkładu mieszkaniowego)”. Jak wskazuje szef Komitetu ds. Finansowania Nieruchomości Związku Banków Polskich, trudno z tego coś wywnioskować. W założeniach do projektu brakuje kluczowych informacji. Nie wiadomo, jaki będzie realny koszt takiego kredytu dla kredytobiorcy. Opierając się na wyjaśnieniu ministerstwa, można przypuszczać, że od średniego oprocentowania kredytu hipotecznego, które wynosi w tej chwili ok. 7,4 proc., kredytobiorcy zostanie odjęte 1,5 proc., które pokryje dopłata. To jednak przypuszczenie, bo dosłownie rozumiany zapis wskazuje na o wiele mniejszą wartość dopłaty. Dofinansowanie wkładu w TBS lub SIM miałoby jednak działać jako kredyt konsumencki, czy zatem w tym przypadku dofinansowania do niego po prostu nie będzie? Czy zostanie skonstruowane inaczej? Zaprezentowane informacje budzą więcej pytań, niż dają odpowiedzi – ocenia z kolei główny analityk Expander Advisors. Ekspert chwali stworzenie produktu kredytowego, który pozwoli na pokrycie wpłaty partycypacyjnej w TBS i SIM, czy wkład mieszkaniowy do spółdzielni mieszkaniowej. Takie opłaty mogą wynosić bowiem nawet ponad 30 proc. wartości nieruchomości, a sfinansowanie ich za pośrednictwem klasycznego kredytu hipotecznego jest praktycznie niemożliwe. Jak dalej czytamy, Widać, że tego programu nie pisali eksperci od polityki mieszkaniowej, tylko eksperci od PR, którzy mieli jeden cel: żeby tylko nikt nam nie zarzucił, że pomagamy się wzbogacić deweloperom. Tyle że przez to skazujemy ludzi na zakup gorszych mieszkań, które powstały jeszcze przed wejściem przepisów o patodeweloperce i lepszej efektywności energetycznej. Sprawdziłem, czy jakiś kraj wyciął z programu wsparcia w nabyciu mieszkania deweloperów. Żaden – twierdzi założyciel portalu TabelaOfert.pl. Więcej szczegółów- na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 09.04.2025.).
„DGP” zauważa w innym miejscu: „Fundacja rodzinna nie płaci CIT od wynajmu na doby”. Krótkoterminowy najem nieruchomości mieści się w zakresie działalności gospodarczej, która jest dozwolona dla fundacji rodzinnych – orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu. To kolejny już wyrok sądu I instancji, z którego wynika, że dochody fundacji rodzinnej z krótkoterminowego najmu są wolne od CIT. Wcześniej orzekł tak 19 czerwca 2024 r. WSA w Gdańsku. Oba wyroki są nieprawomocne, ostatecznie wypowie się w tej kwestii Naczelny Sąd Administracyjny. Chodziło o małżonków będących właścicielami gruntów zabudowanych domkami letniskowymi. Małżonkowie postanowili założyć fundację rodzinną, która zostałaby właścicielem nieruchomości i zarabiałaby na ich krótkoterminowym wynajmie. Uważali, że byłaby to działalność dozwolona dla fundacji rodzinnej, a więc dochód z tego tytułu byłby bez CIT. Argumentowali, że na gruncie kodeksu cywilnego najem krótkoterminowy jest takim samym najmem jak każdy inny. Nie zgodził się z nimi dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej. Stwierdził, że najem i dzierżawa, o których mowa w art. 5 ustawy o fundacji rodzinnej, charakteryzują się dużym sformalizowaniem; podpisywana jest umowa, protokół zdawczo-odbiorczy nieruchomości, najemca zobowiązuje się do przestrzegania regulaminu, uiszcza kaucję zabezpieczającą, rozliczenie czynszu jest cykliczne, w okresach miesięcznych, kwartalnych lub rocznych. Natomiast najem krótkoterminowy, np. na doby, ma całkiem inne cechy – stwierdził dyrektor KIS. Uznał więc, że taki najem wykracza poza zakres działalności, która jest dozwolona dla fundacji rodzinnej- czytamy na trzeciej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 09.04.2025.).
„DGP” informuje również: „Odstąpienie od umowy sprzedaży nie anuluje PCC”. Obowiązek zapłaty podatku od czynności cywilnoprawnych powstaje z chwilą zawarcia umowy sprzedaży. Nie uchyla go ani odstąpienie od umowy, ani jej zgodne rozwiązanie – wyjaśnił dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej. Spytał o to mężczyzna, który kupił kampera. Nie zarejestrował go, bo niedługo potem w pisemnym oświadczeniu odstąpił od umowy ze względu na ukryte wady. Zastosował tu art. 560 par. 1 kodeksu cywilnego. Mężczyzna chciał się upewnić, że w związku z tym nie musi płacić PCC. Nie zgodził się z nim jednak dyrektor KIS. Fiskus podkreślił, że zgodnie z art. 3 ust. 1 pkt 1 ustawy o PCC obowiązek podatkowy powstaje z chwilą dokonania czynności cywilnoprawnej, a więc z chwilą zawarcia umowy sprzedaży. Obowiązku podatkowego nie uchyla zatem ani odstąpienie od umowy, ani jej zgodne rozwiązanie. Więcej- także na trzeciej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 09.04.2025.).
„DGP” zauważa też: „Opodatkowane są tylko części budowlane kolejek linowych”. Podatek od nieruchomości jest tylko od tych części kolejek linowych, które mają cechy budowli. Pozostałe elementy konstrukcji nie są opodatkowane – orzekł NSA w dwóch wyrokach. Zgodził się więc ze spółką, że kable i przewody umieszczone w kanalizacji kablowej nie są budowlą. Podatek powinien obejmować jedynie części budowlane kolejek linowych (np. fundamenty). Od 1 stycznia 2025 r. ze znowelizowanej ustawy o podatkach i opłatach lokalnych wprost wynika, że budowlą są tylko części budowlane kolei linowej, wyciągu narciarskiego oraz skoczni, w części niebędącej budynkiem (art. 1a ust. 2 pkt b ustawy). Ale wyrok dotyczył stanu prawnego z 2018 r. W sprawie rozpoznanej przez NSA burmistrz miasta, na którego terenie znajduje się kolej linowa, uważał, że jest to budowla sportowa i jako taka powinna być w całości opodatkowana. Jego decyzję uchyliło samorządowe kolegium odwoławcze, ponieważ przychyliło się do stanowiska spółki. Jednak decyzję SKO zaskarżył prokurator. Spółka wygrała dopiero przed NSA. Jak wyjaśnił sąd, to kluczem do rozstrzygnięcia tej sprawy była nowelizacja prawa budowalnego w 2015 r. Zmienił się wówczas zakres definicji obiektu budowlanego. Od tej pory nie było już odwołania do „całości techniczno- użytkowej”. Więcej- na drugiej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 09.04.2025.).
W „DGP” czytamy również: „O 2 mld zł więcej na ochronę ludności i obronę cywilną”. Jak się dowiedział „DGP”, w nowej wersji Programu Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej na lata 2025–2026, przekazanej samorządom, wydatki w dwa lata urosły z niespełna 32 mld zł do ponad 33,9 mld zł. Nie zmieniła się natomiast pula pieniędzy przeznaczona do podziału między gminami, powiatami i województwami. Lokalni włodarze ostatecznie zaopiniowali program pozytywnie, ale z uwagami dotyczącymi m.in. sposobu rozdzielania funduszy. W porównaniu do pierwotnego projektu zwiększyło się finansowanie obiektów zbiorowej ochrony (np. schronów) z 5 mld zł do prawie 6 mld zł. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w załączniku do programu wskazuje, że priorytetem na ten rok mają być przede wszystkim remonty, modernizacje, ekspertyzy i projekty budowli ochronnych. Przed wydaniem opinii o programie samorządy domagały się informacji, kiedy dokładnie pieniądze trafią na ich konta. Pośpiech jest wskazany, bo niewykorzystane fundusze z danego roku nie przechodzą na kolejny. MSWiA dopisało do programu, że „pierwsze dotacje zostaną przekazane samorządom nie później niż do 15 lipca 2025 r.”. Jak na razie dokumentu nie uzupełniono o dokładny algorytm podziału pieniędzy między województwami, czego domagały się samorządy. Wiadomo, że mają decydować m.in. liczba mieszkańców i wskaźnik urbanizacji- czytamy na ósmej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 09.04.2025.).
Kolejny dodatek „DGP”– „Samorząd i Administracja”- zamieszcza tekst: „Przygotowanie planów ogólnych: gminy mają związane ręce przy wyznaczaniu obszarów uzupełniającej zabudowy”. Coraz więcej gmin zaczyna się obawiać, że kiedy już wyłożą projekty planów ogólnych do konsultacji i właściciele nieruchomości dowiedzą się, jak małe są w nich obszary uzupełnienia zabudowy, zacznie się prawdziwa burza. Problem w tym, że swoboda gmin w planowaniu jest skrępowana: rygorystyczne regulacje i ustawowo narzucone wzory ograniczają możliwość rozszerzenia tych stref. W efekcie niektóre samorządy mogą mieć bardzo niewielkie możliwości ich rozszerzenia na te tereny, gdzie obecnie nie ma zabudowy. Dotyczy to zwłaszcza tych gmin, w których znaczna część obszaru została już wcześniej objęta miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego, a prognozy demograficzne są niekorzystne. Reforma planowania przestrzennego wkracza w decydującą fazę. Zainteresowani inwestycjami budowlanymi bardzo wnikliwie rozważają, czy będą mogli je zrealizować wobec zmieniających się przepisów. Dziś urzędy gmin toną we wnioskach o wydanie decyzji o warunkach zabudowy, a do opracowania projektów tych decyzji próbują zatrudniać dodatkowych urbanistów. Ci z kolei pracują intensywnie nad zleconymi im do opracowania planami ogólnymi. Obecnie wciąż jeszcze obowiązuje regulacja, że plany powinny być uchwalone do 31 grudnia 2025 r., ale przyjęty 4 kwietnia 2025 r. przez Sejm projekt nowelizacji przewiduje przesunięcie terminu o pół roku – do 30 czerwca 2026 r. (ustawa trafiła obecnie do Senatu). Po tej dacie nie tylko brak planów ogólnych spowoduje brak możliwości uzyskania decyzji o warunkach zabudowy i budowlanego zagospodarowania nieruchomości. Ten sam skutek będzie dotyczył również sytuacji, gdy plan ogólny nie będzie przewidywał dla danego obszaru możliwości zabudowy- czytamy w ramach wstępu. Lektura dla zainteresowanych- na czwartej i piątej stronie dodatku.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 09.04.2025.).
„Kurier Szczeciński” zapowiada: „Skończy się czas mieszkań z toaletami na zewnątrz”. Klub radnych Koalicji Obywatelskiej w Radzie Miasta Szczecin deklaruje: do końca tej kadencji chcemy rozwiązać problem mieszkań komunalnych bez toalet. A to oznacza, że przez następne cztery lata trzeba będzie wprowadzić toalety do prawie 3 tysięcy lokali. „Kurier” poruszył ten temat y podczas konferencji radnych KO, który chwalili się swoimi osiągnięciami w pierwszym roku obecnej kadencji. KO ma w radzie bezwzględną większość, ponadto dwóch zastępców prezydenta Piotra Krzystka reprezentuje ten klub. Samorządowcy mówili kulturze, inwestycjach, środkach z Krajowego Planu Odbudowy. A tymczasem pojawił się temat mniej efektowny, ale za to zawstydzający. Za ten obszar funkcjonowania miasta odpowiedzialna jest co prawda wiceprezydent Anna Szotkowska, która jest człowiekiem Piotra Krzystka, a nie KO, ale skoro przedstawiciele KO tyle mówili o swojej sprawczości, wydawali się dobrym adresatem pytania o to, czy do wszystkich szczecińskich domów zawita w końcu cywilizacja. Jak zobaczymy dynamikę, ile tysięcy tych toalet zostało zrealizowanych w ostatniej kadencji, to ta dynamika jest nieporównywalna do poprzednich kadencji. Coś się w końcu ruszyło – odpowiedział radny Przemysław Słowik. Jak deklarował, ta kadencja będzie prawdopodobnie tą, w której skończy się czas, kiedy są w Szczecinie mieszkania z toaletami na zewnątrz. Z danych przekazanych na początku roku przez Annę Szotkowską wynika, że w Szczecinie toalet nie ma ok. 2870 mieszkań, a miasto instaluje w lokalach średnio 250 łazienek rocznie. W latach 2019-2024 (III kwartały) wykonano łazienki w ok. 1700 lokalach mieszkalnych. Więcej o toaletach- na czwartej stronie „Kuriera”.
(Źródło: „Kurier Szczeciński”– 09.04.2025.).
„Kurier” zamieszcza również tekst: „ZBLiK wyjaśnia. Trudności z lokalem tymczasowym”. We wtorkowym wydaniu „Kuriera” opisano sytuację pani Małgorzaty, która wraz z rodziną (w tym z niepełnosprawnym ojcem) została eksmitowana z mieszkania komunalnego przy ul. Kaszubskiej do lokalu tymczasowego przy ul. Majora Henryka Sucharskiego. Budynek nie jest przystosowany do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Przyznane mieszkanie znajduje się na drugim piętrze (pani Małgorzata twierdzi, że o tym nie wiedziała). Nie jest ona w stanie znosić po schodach ojca, który porusza się na wózku inwalidzkim. Ponadto, przez cały weekend, rodzina nie miała podłączonego prądu. Do eksmisji doszło w piątek 4 kwietnia na mocy wyroku sądu (z 2015 roku), który nakazał najemcom opuszczenie mieszkania z zasobu TBS z powodu długów. Do opisywanej sprawy odniósł się Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych. Jak dalej czytamy, dokładny adres lokalu tymczasowego został przedstawiony mieszkańcom w lutym br. Wielokrotnie również wskazywana była możliwość obejrzenia go na miejscu, podobnie było w kwestii konieczności wcześniejszego umówienia podpisania umowy z dostawcą prądu – ta czynność zawsze jest po stronie lokatorów. Zdaniem rzeczniczki ZBiLK miasto nie jest w tej chwili w stanie zaproponować innego rozwiązania. Więcej szczegółów- na szóstej stronie „Kuriera”.
(Źródło: „Kurier Szczeciński”– 09.04.2025.).
W „Kurierze” czytamy również: „Złapać deszcz”. Władze Kołobrzegu postanowiły wprowadzić dwa nowe, proekologiczne projekty. Pierwszy o nazwie „Zielone podwórka” skierowany ma być do wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych, marzących o uatrakcyjnieniu swojego otoczenia. Zakłada on budowę lub rewitalizację trenów zielonych w taki sposób, aby stały się one przyjazne dla mieszkańców. Mowa o dotacjach do 30 tys. zł, które mogą pokryć nawet całość ewentualnych inwestycji. Otrzymane pieniądze będzie można przeznaczać na nasadzenia, ale nie na małą architekturę i bieżące utrzymanie zieleńców. Celem projektu, jak informują urzędnicy, jest nie tylko poprawa estetyki miasta, ale również wzmocnienie więzi społecznych i zapobieganie powstawaniu tak zwanych wysp ciepła. Drugi z projektów nosi nazwę „Kołobrzeg łapie deszcz”. Jego celem ma być rozwój systemów retencji wód opadowych. Z programu skorzystać będą mogły zarówno wspólnoty mieszkaniowe, jak i właściciele domów jednorodzinnych. Dla wspólnot przewidziano dofinansowania 10 tys. zł. Właściciele domków mający zamiar zainstalować zbiorniki na deszczówkę oraz systemy rozsączające mogą liczyć na 5 tys. zł- odnotowano na ósmej stronie „Kuriera”.
(Źródło: „Kurier Szczeciński”– 09.04.2025.).