Środa, 6 grudnia 2023

„Prawo co dnia” w „Rzeczpospolitej” odnotowuje: „Fotowoltaikę można od razu rozliczyć w kosztach”. Wydatki na ekologiczne ogrzewanie są podatkowym kosztem. Trzeba je amortyzować, ale część przedsiębiorców może to zrobić jednorazowo. Fotowoltaika to coraz popularniejsze źródło ogrzewania. Czy można je rozliczyć w kosztach uzyskania przychodów? Z interpretacji dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej wynika, że tak. Wystąpił o nią przedsiębiorca zarabiający na wynajmie pomieszczeń handlowo- usługowych. Na budynku oferowanym najemcom (który nie jest jego własnością) chce położyć panele fotowoltaiczne. Kosztują 135 tys. zł. Przedsiębiorca informuje, że panele stanowią samodzielne urządzenie. Zostaną zamontowane na stelażu i nie wpłyną na konstrukcję budynku. Jak rozliczyć wydatki na ekologiczne ogrzewanie? Przedsiębiorca twierdził, że nie jest to inwestycja w obcym środku trwałym, którą należy amortyzować przez dziesięć lat. Jego zdaniem fotowoltaika stanowi samodzielny środek trwały. I może ją amortyzować jednorazowo, ponieważ jest małym podatnikiem (z przychodami do 2 mln euro rocznie). Dyrektor KIS przyznał, że po wprowadzeniu mikroinstalacji fotowoltaicznej do ewidencji środków trwałych będzie możliwa jej jednorazowa amortyzacja  w rozliczeniu za miesiąc  oddania inwestycji do użytkowania. Więcej szczegółów- na 13 stronie głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 06.12.2023.).

„Rz” zauważa w innym miejscu: „Na tle regionu polskie banki to optymiści”. Lekkie ożywienie akcji kredytowej spodziewane jest w wielu europejskich krajach. W Polsce ma ono opierać się głównie na hipotekach dla gospodarstw domowych- wynika z badań EBI. W porównaniu z 2021 r. popyt na kredyty wciąż kuleje we wszystkich krajach Europy Centralnej, Wschodniej i Południowo- Wschodniej, ale banki oczekują, że w perspektywie nieznacznie się on poprawi- wskazują badania Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Do delikatnego ożywienia w regionie może przyczynić się głównie wzrost zapotrzebowania na finansowanie inwestycji w środki trwałe ze strony firm, szczególnie korporacji, przy raczej słabym zainteresowaniu ze strony segmentu detalicznego. Polski sektor bankowy jest natomiast większym optymistą niż banki w innych krajach regionu, jeśli chodzi o perspektywy wzrostu popytu w okresie od października 2023 r.  do marca 2024 r. Co więcej, optymizm ten opiera się głównie na oczekiwaniu ożywienia w segmencie kredytów hipotecznych (i to znacznie powyżej trendów regionalnych). Taka zmiana może być wynikiem dwóch kolejnych obniżek stóp procentowych w Polsce (we wrześniu i październiku br. łącznie o 1 pkt proc., do 5,75 proc.), a także wdrożenia w połowie roku rządowego wsparcia dla kredytobiorców. Chodzi o programy „Pierwsze mieszkanie” i „Bezpieczny kredyt 2 proc.” z dopłatami z budżetu państwa, które znacznie zdynamizowały akcję kredytów hipotecznych dla gospodarstw domowych. Według danych Biura Informacji Kredytowej w samym październiku 2023 r. polskie banki udzieliły  24,1 tys. hipotek (najwięcej od dwóch lat) o wartości 9,7 mld zł), co jest najwyższą kwotą w całej dotychczasowej historii rynku kredytów mieszkaniowych. Niemniej zdaniem ekspertów EBI, biorąc pod uwagę niską bazę odniesienia w ostatnim roku, jest za wcześnie, aby  stwierdzić, czy w Polsce można już mówić o trwałym ożywieniu cyklu na rynku kredytów hipotecznych. Natomiast w przypadku perspektyw wzrostu w pozostałych segmentach polskie banki są sceptyczne, choć też nie spodziewają się spadków. Potwierdzają to także comiesięczne badania „Monitora Bankowego”. Tu tzw. indeks prognozy dla rynku kredytów podmiotów gospodarczych utrzymuje się na stałym poziomie mniej więcej od niemal sześciu miesięcy. Jak dalej czytamy, w Polsce kredytodawcy oceniają, że w nadchodzącym okresie jakość kredytów pozostanie stabilna, zarówno w segmencie korporacji, jak i detalicznym. To nieznacznie lepsze oczekiwania niż w pozostałej części regionu. Więcej szczegółów- na 18 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 06.12.2023.).

„Rz” informuje też: „Wiatraki znów czekają, tym razem na nowy rząd”. Szerokiej liberalizacji lokowania farm wiatrowych na razie nie będzie. Firmy i tak wskazują, że efekt tej ustawy byłby widoczny dopiero za dwa- cztery lata. Przyszła koalicja rządząca wycofała z Sejmu projekt zmian w prawie o wiatrakach. Powróci on wraz z nowym rządem. Ani liberalizacja przepisów dotyczących lokowania farm wiatrowych, ani powrót do obowiązkowej sprzedaży energii elektrycznej poprzez giełdę mogą ostatecznie nie znaleźć się w projekcie ustawy o mrożeniu cen energii na 2024 r. Przyszła koalicja rządząca chce wycofać się z szerokiego zakresu nowelizacji przepisów energetycznych. Mają pozostać tylko te dotyczące mrożenia cen energii, gazu i ciepła. Projekt w zakresie mrożenia cen prądu i gazu będzie nadal przewidywał utrzymanie na okres od 1 stycznia do 30 czerwca 2024 r.  cen stosowanych w 2022 r., tj. na podstawie taryf przedsiębiorstw zatwierdzonych przez Urząd Regulacji Energetyki. W przypadku prądu założono utrzymanie obecnych limitów zużycia dla odbiorców uprawnionych na okres od 1 stycznia do 30 czerwca 2024 r. W odniesieniu do odbiorców w gospodarstwie domowym przekraczającym w tym okresie zużycie o 1,5 MWh oraz jednostek samorządu terytorialnego i podmiotów użyteczności publicznej (niezależnie od zużycia) przewidziano utrzymanie na dotychczasowym poziomie ceny maksymalnej 693 zł/MWh. Mają zostać także utrzymane zapisy dotyczące mrożenia podwyżek cen ciepła- czytamy na 19 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 06.12.2023.).

„Rz” zamieszcza również obszerny zapis debaty pod hasłem: „Jak w obecnej trudnej sytuacji stosować klauzule waloryzacyjne”. Przedstawiciele rynku rozmawiali o realizacji kontraktów na podstawie prawa zamówień publicznych w obliczu skoku kosztów surowców i materiałów oraz koniecznej zdaniem wykonawców waloryzacji umów przez zamawiających. Kluczowym problemem w stosowaniu ustawy- Prawo zamówień publicznych jest dzisiaj interpretacja podstaw prawnych do waloryzacji wynagrodzeń wykonawców. Brak pełnej waloryzacji prowadzi bowiem do  wielu niekorzystnych zjawisk. Są to: wyniszczenie ekonomiczne wykonawców, obniżenie liczby ofert w przetargach, nieporównywalność ofert (bo wykonawcy próbują szacować przyszłość i każdy robi to według innych założeń), narastanie sporów sądowych o waloryzację z innych podstaw prawnych (takich jak art. 357¹ czy 632 k.c.), rozwiązywanie umów przez wykonawców (np. art. 746 k.c.), a wreszcie wzrost kosztów systemu (konieczność prowadzenia nowych postępowań, obniżenie konkurencyjności zamówień publicznych). Jak postulują wykonawcy, p.z.p. wymaga wprowadzenia obowiązkowo do umowy klauzul waloryzacyjnych. Wskazują, że określające ich minimalny zakres art. 436 i 439 p.z.p. są jednak  często stosowane w sposób  odwrotny do intencji ustawodawcy. Przepisy te stworzono jako mechanizm zapewnienia wykonawcom zwrotu całego wzrostu kosztów. Są zaś stosowane jako sposób na ograniczanie możliwości przenoszenia wzrostu kosztów na zamawiającego. Wykonawcy podkreślają, że nie mają wpływu na treść przyszłej umowy. Zamawiający z kolei nie ustalają wartości zamówień z uwzględnieniem rosnących kosztów (art. 35 p.z.p.). Dlatego przygotowują zbyt niskie budżety na realizację zamówień- czytamy. Więcej szczegółów- na 22 i 23 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”- 06.12.2023.).

„Dziennik Gazeta Prawna” zamieszcza natomiast rozmowę z Piotrem Soroczyńskim, głównym ekonomistą Krajowej Izby Gospodarczej. W tekście „Przedsiębiorcy liczą na wzrost zamówień” odnosi się m.in. do listopadowych danych z gospodarki, pokazujących niejednoznaczny obraz. W jego ocenie Wychodzimy z okresu lekkiej recesji, będącej z jednej strony odreagowaniem niedawnego bardzo szybkiego postpandemicznego wzrostu, a z drugiej strony efektem dotkliwych dostosowań gospodarek europejskich – w tym istotnej z naszego punktu widzenia gospodarki niemieckiej – do nowych warunków politycznych i gospodarczych po agresji Rosji na Ukrainę. To, że mieliśmy w Polsce lekką recesję, a nie jedynie spowolnienie, było też oczywiście pochodną sytuacji na rynku wewnętrznym i inflacji demolującej nasze zasoby – zarówno w rozumieniu siły nabywczej pensji i świadczeń, jak i utraty realnej wartości zapasów finansowych obywateli i firm. Jak dalej wskazuje, Na rynku krajowym kluczowe będzie umocnienie się tendencji wzrostowych w konsumpcji będących efektem pobudzenia akcji kredytowej oraz wzrostu ufności konsumentów w ich lepsze dochody i przyszłość. Natomiast na rynku zagranicznym wciąż jest oczekiwany szerszy strumień zamówień płynący do polskich firm, w tym przede wszystkim z Niemiec. Ich ogólny poziom obecnie jest wciąż o kilkanaście procent niższy niż przed rokiem, choć trzeba pamiętać, że rok temu utrzymywały się one na rekordowych poziomach, przebijając te sprzed roku o 40 proc. Stagnację, ale z lekką nadzieją na przyszłość, widzimy w budownictwie, transporcie i gospodarce magazynowej oraz obsłudze nieruchomości i firm. Wciąż jednak obserwowane są też spadki – choćby w produkcji mebli, wyrobów z drewna, produkcji gumy i tworzyw sztucznych, handlu hurtowym i detalicznym. Jak więc widać, nie ma jednoznacznej ścieżki wzrostowej, każda branża odradza się w swoim tempie. Pełny tekst rozmowy- na szóstej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 06.12.2023.).

Dodatek „DGP”„Samorząd i Administracja” przypomina z kolei: „500 mln zł na zagospodarowanie wód opadowych”. To łączna kwota dotacji w naborze wniosków, który uruchomił Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Konkurs jest dedykowany głównie dla małych i średnich miast. Można dostać nawet 80 proc. dofinansowania do inwestycji. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchomił nabór wniosków o dotacje na inwestycje związane z zagospodarowaniem wód opadowych z udziałem zieleni. Projekt „Wsparcie zrównoważonych systemów gospodarowania wodami opadowymi z udziałem zieleni/zielono-niebieskiej infrastruktury/rozwiązań opartych na przyrodzie” uruchomiono w ramach FENX.02.04 „Adaptacja do zmian klimatu, zapobieganie klęskom i katastrofom”, finansowanego z programu Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat i Środowisko 2021–2027. To już kolejny nabór dotyczący ww. celu, ale tym razem inna jest grupa potencjalnych beneficjentów. Nabór jest przeznaczony dla miast liczących powyżej 20 tys. mieszkańców oraz miast z przedziału 15–20 tys. mieszkańców, które są stolicami powiatów. Nie dotyczy zaś miast powyżej 100 tys., które uczestniczyły w realizacji projektu „Opracowanie planów adaptacji do zmian klimatu w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców” oraz m.st. Warszawy. Minimalna kwota dofinansowania projektu, o jaką może się ubiegać miasto lub gmina, to 500 tys. zł. Przy czym poziom współfinansowania projektów w ramach działania FENX.02.04 ze środków UE wynosi maksymalnie 79,71 proc. wartości wydatków kwalifikowanych. Maksymalnej granicy nie określono. Przykładowo Bydgoszcz w analogicznym naborze w poprzedniej unijnej perspektywie finansowej uzyskała dofinansowanie w wysokości prawie 155 mln zł.  Łączna kwota środków przeznaczona na dofinansowanie projektów w ramach naboru wynosi 500 mln zł. Szczegóły- na siódmej stronie dodatku.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 06.12.2023.).

Zobacz również