Środa 4 grudnia 2024

„Prawo co dnia” w „Rzeczpospolitej” informuje: „Nieważny kredyt daje tylko korektę przychodu”. Wydatki na rzecz frankowicza, związane ze stwierdzeniem nieważności umowy kredytu hipotecznego w walucie obcej, nie mogą być kosztem podatkowym. We wtorek Naczelny Sąd Administracyjny oddalił kolejne skargi kasacyjne banku, któremu fiskus odmówił prawa do kosztów podatkowych od przegranych tzw. spraw frankowych. Sprawy dotyczyły interpretacji podatkowych. We wnioskach wskazano, że coraz więcej klientów, którym udzielono kredytów hipotecznych frankowych, kwestionuje ważność umów. W przypadku przegranej bank zmuszony jest do uregulowania nie tylko kosztów procesu, ale też wynikających z samego wyroku. Bank chciał potwierdzenia, że w obu przypadkach wydatki mogą być uznane za koszty podatkowe i rozliczone w momencie ich poniesienia. Fiskus zgodził się, że bank może rozliczyć w koszty wydatki związane z procesem frankowym, ale nie co do samych należności wynikających z wyroku. Zauważył, że stwierdzenie nieważności umowy na gruncie cywilnym działa wstecz. A to oznacza, że umowa kredytu jako nieważna już od chwili jej zawarcia ni wywołuje skutków prawnych. W konsekwencji, jak tłumaczyli urzędnicy, po stronie banku nie może wystąpić przychód z odsetek i innych opłat wniesionych przez klientów, jak również różnic kursowych. Przegraną banku przypieczętował NSA. Nie zgodził się, że wyrok unieważniający kredyt kreuje jakąś zupełnie nową sytuację. Podatkowym stanem faktycznym objęte jest bowiem zawarcie umowy kredytu, z tytułu której po stronie banku w przeszłości powstał przychód. I to on podlega ewentualnej korekcie, o ile oczywiście zobowiązanie podatkowe jeszcze istnieje, tj. np. nie uległo przedawnieniu- czytamy na dziewiątej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 04.12.2024.).

„Rz” zauważa w innym miejscu: „Jeszcze nie ma co grzebać polskiego konsumenta”. Czy po deszczu pieniędzy dla pracowników wystrzeli konsumpcja prywatna – to był jeden z zakładów ekonomistów na 2024 r. Trzeci kwartał przyniósł rozczarowanie, ale za wcześnie na załamywanie rąk. Jeszcze pierwsza połowa 2024 r. była pod względem konsumpcji prywatnej bardzo dobra. W pierwszym kwartale odnotowano tu wzrost o 4,4 proc. rok do roku, w drugim – o 4,6 proc. Już wtedy zwracano uwagę, że duży wzrost dochodów do dyspozycji częściowo przeznaczamy na odbudowę oszczędności, a nie wydajemy. Niemniej konsumpcja była kluczowym motorem naszej gospodarki. W trzecim kwartale sprawy się jednak skomplikowały. Konsumpcja prywatna urosła tylko o 0,3 proc. rok do roku, choć nawet jeszcze w połowie roku ekonomiści spodziewali się wzrostu o grubo ponad 3 proc. Dane GUS o koniunkturze konsumenckiej budują natomiast obraz konsumenta, który wprawdzie ma pieniądze – swoją sytuację finansową oceniamy najlepiej w historii badania – ale jednocześnie w przyszłość patrzy z niepokojem. Tąpnięcia w naszych nastrojach nie ma, ale systematycznie się one jednak pogarszają. Tzw. wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej, który bierze pod uwagę przeczucia co do najbliższych 12 miesięcy, był w listopadzie najniższy od połowy 2023 r. Eksperci radzą jednak, by jeszcze nie grzebać konsumenta. Wskazują, że przyszły rok powinien być też czasem obniżek stóp procentowych, co powinno ochładzać naszą skłonność do oszczędzania, a tańszy kredyt kusić do większych wydatków. Mowa nie tylko o kredycie konsumpcyjnym, ale także hipotecznym, tym bardziej jeśli wzrośnie liczba oddawanych do użytku mieszkań, co sugerują dane o rosnącej liczbie rozpoczynanych budów. Więcej szczegółów- na 13 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 04.12.2024.).

„Rz” w innym miejscu zapowiada: „Koniec downsizingu na rynku biur. Firmy zachęcają do powrotów”. Biuro przestało być tylko miejscem pracy. To ważne narzędzie HR służące przyciąganiu talentów. Pracownicy doceniają dobry adres i dobrą komunikację. W siłę rosną elastyczne powierzchnie. Popyt na biura jest stabilny. Z analiz firmy doradczej Axi Immo wynika, że w Warszawie i w miastach regionalnych łączny metraż powierzchni do pracy wynajętej od stycznia do września br. nie zmienił się znacznie w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. (to ok. 1 mln mkw.).  W Warszawie największym zainteresowaniem cieszy się centrum miasta. Cytowany w tekście dyrektor w firmie doradczej Savills zauważa, że umowy najmu biur w najważniejszych miastach regionalnych zawarte w III kw. wskazują na niewiele przeprowadzek. Spośród 20 największych umów w miastach regionalnych aż 14 to przedłużenie dotychczasowych najmów. Duży udział renegocjacji w transakcjach ekspert Savillsa tłumaczy m.in. wzrostem kosztów aranżacji biur w okresie pandemii i po ataku Rosji na Ukrainę. Wiele firm decyduje się na renegocjacje umów, aby uniknąć kosztów przeprowadzki. Jednak w ostatnim kwartale w Warszawie odnotowano znaczny wzrost transakcji typu pre-let (przednajem). Takie umowy najmu objęły 38,6 tys. mkw. powierzchni, co zwiększyło ich udział w transakcjach do 9 proc. pod koniec III kwartału. Dla porównania, po pierwszych sześciu miesiącach roku udział ten wynosił zaledwie 1 proc. W październiku, jak wynika z analiz REDD, najlepiej wynajmowały się mniejsze biura. Te poniżej 500 mkw. stanowiły niemal 74 proc. transakcji. Jak jednak zauważa ekspert REDD, to najniższy udział w transakcjach od początku roku. Stało się tak za sprawą stosunkowo dużej liczby transakcji najmu modułów o powierzchni ponad 1 tys. mkw. Z kolei ekspert BNM – Real Estate Advisory, zwraca uwagę na zmniejszoną podaż nowych biurowców.  Przekłada się to na zapełnianie pustostanów, które pojawiły się po spopularyzowaniu pracy hybrydowej. W jego ocenie skończył się downsizing. Częściej widać zmiany biur na lepsze: wyższej klasy, w grę wchodzi też powiększenie powierzchni. Więcej szczegółów- na 20 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 04.12.2024.).

W „Rz” czytamy również: „Rynek mieszkaniowy czeka na obniżki stóp. To okazja?”. Sprzedaż lokali w ostatnich miesiącach nie powala, ale jest solidna – biorąc pod uwagę koszt kredytów i brak programów wsparcia popytu. Według wstępnych danych Otodom Analytics sprzedaż mieszkań w listopadzie można określić jako stabilną. Biorąc pod uwagę całkowite ceny sprzedawanych lokali i rekordową średnią wartość kredytów, nabywcami są dziś osoby zamożne. O ile nie wejdzie w życie program dopłat, oczekiwane w 2025 r. obniżki stóp mogą rozruszać rynek. I to daje duży potencjał wzrostu przynajmniej trzem giełdowym deweloperom – uznali analitycy DM mBanku. Ceny mieszkań ustabilizowały się w ostatnich miesiącach, ale wynagrodzenia idą w górę. Przy zachowaniu trendu, biorąc jeszcze pod uwagę spodziewane obniżki stóp, dostępność mieszkań powinna się poprawiać. Program dopłat do kredytów dodatkowo ożywiłby popyt, ale analitycy DM mBanku nie przewidują, że taki program wejdzie w życie. Stabilne koszty wykonawstwa i stabilne ceny mieszkań powinny przełożyć się na utrzymanie przez deweloperów wysokich marż w latach 2025 i 2026. Według wstępnych szacunków Otodom Analytics, w siedmiu największych miastach deweloperzy sprzedali 3,4 tys. mieszkań. Ostateczny wynik sięgnie prawdopodobnie 3,3 tys. W październiku wstępny wynik był szacowany na 3,7 tys., a ostateczny na 3,4 tys. Na rynku z jednej strony mamy powakacyjny optymizm i wyraźny wzrost sprzedaży wobec lipca i sierpnia (sprzedaż rzędu 2,5 tys. mieszkań). Z drugiej strony utrzymuje się niepewność, która studzi gotowość klientów do finalizowania transakcji – stąd sięgające nawet kilkuset lokali korekty sprzedaży. Sam listopad wypadł słabiej od oczekiwań – mimo stosowanych przez deweloperów promocji, ofert, rabatów wynikających m.in. z chęci zawalczenia o zabudżetowany wynik roczny. W ciągu 11 miesięcy br. sprzedaż wyniosła 34,8 tys. lokali, o 35 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2023 r. Listopad był 11. z rzędu miesiącem, kiedy liczba lokali wprowadzonych do oferty była większa od liczby lokali sprzedanych. Do sprzedaży weszło 5,4 tys. mieszkań. To znaczny wzrost względem poprzednich miesięcy. Więcej szczegółów- na 22 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 04.12.2024.).

„Dziennik Gazeta Prawna” zamieszcza natomiast tekst pod hasłem: „Co można uregulować w planie miejscowym w kwestii podziału działek?”. W gminie procedowany jest projekt miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Radni proponują uregulowanie w nim zasad podziałów geodezyjnych nieruchomości. Czy rada jest upoważniona do wprowadzania takich regulacji w treści planu? Nie, wykracza to poza kompetencje rady gminy. Taki pogląd potwierdził m.in. wojewoda dolnośląski w rozstrzygnięciu nadzorczym z 14 listopada 2024 r. Wyjaśnił, że w myśl art. 15 ust. 2 pkt 8 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym w planie miejscowym określa się obowiązkowo szczegółowe zasady i warunki scalania i podziału nieruchomości objętych planem miejscowym. Zdaniem wojewody przepis nie zawiera jednak podstawy do określenia szczegółowych zasad i warunków ewidencyjnego (geodezyjnego) podziału nieruchomości. W ocenie organu nadzoru takie regulacje stanowiłyby swego rodzaju wytyczną dla organu wykonawczego gminy, wydającego decyzję o zatwierdzeniu podziału nieruchomości. Tymczasem do wydawania tego rodzaju wytycznych organ stanowiący gminy nie jest uprawniony, ponieważ ustawodawca przyznał mu bardzo ograniczone kompetencje do określania zasad, na jakich może następować podział nieruchomości. Mianowicie w myśl art. 15 ust. 3 pkt 10 u.p.z.p. w planie miejscowym określa się w razie potrzeb minimalną powierzchnię nowo wydzielonych działek budowlanych. Jest to jedyne postanowienie, które może zostać zawarte w planie miejscowym, dotyczące wymogów, jakie powinna spełniać działka powstała w wyniku podziału- odnotowano.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 04.12.2024.).

„DGP” przypomina też w innym miejscu: „Gmina musi udowodnić publikację wyniku przetargu w BIP”. Regionalna izba obrachunkowa zarzuciła burmistrzowi, że niewłaściwie dokumentuje wyniki przetargów na zbywanie nieruchomości. Urząd gminy nie dysponuje bowiem dokumentami potwierdzającymi zamieszczanie informacji o wyniku przetargu w Biuletynie Informacji Publicznej. Obowiązki i zadania organów jednostek samorządu terytorialnego związane z przetargiem określa rozporządzenie w sprawie sposobu i trybu przeprowadzania przetargów oraz rokowań na zbycie nieruchomości. W szczegółowy sposób określa ono m.in. obowiązki co do informowania o przetargu i jego wyniku. W myśl par. 6 rozporządzenia o przetargach właściwy organ podaje do publicznej wiadomości ogłoszenie o przetargu „co najmniej na okres 30 dni przed wyznaczonym terminem przetargu, a w przypadku nieruchomości, której cena wywoławcza jest wyższa niż równowartość 100 000 euro, co najmniej na okres dwóch miesięcy przed wyznaczonym terminem przetargu”. W ogłoszeniu o przetargu nie można zamieszczać terminów kolejnych przetargów lub rokowań na zbycie tej samej nieruchomości. W jednym ogłoszeniu o przetargu można zamieszczać informacje o przetargach na więcej niż jedną nieruchomość- czytamy w ramach wstępu. Szczegóły- na łamach „DGP”.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 04.12.2024.).

„DGP” zauważa też: „Nie warto się spieszyć z wpłatami na nowe lokum”. Wpłaty na poczet ceny za mieszkanie, dokonane przed uzyskaniem jakiegokolwiek przychodu ze sprzedaży innej nieruchomości (choćby zadatku lub zaliczki), nie są wydatkami na własne cele mieszkaniowe uprawniającymi do ulgi w podatku dochodowym – wyjaśnił dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej. Chodzi o zwolnienie z PIT dochodu ze sprzedaży nieruchomości. Jeżeli sprzedaż ma miejsce po pięciu latach od nabycia lub wybudowania nieruchomości, to w ogóle nie trzeba się martwić o podatek. Jeżeli jednak właściciel sprzeda ją przed upływem pięciu lat, to zasadniczo musi zapłacić PIT od dochodu, chyba że w ciągu trzech lat przeznaczy pieniądze ze sprzedaży na własne cele mieszkaniowe wymienione w art. 21 ust. 25 ustawy o PIT. Przy czym – jak wyjaśnił dyrektor KIS w najnowszej interpretacji – z art. 21 ust. 1 pkt 131 ustawy o PIT nie wynika, aby w celu skorzystania ze zwolnienia podatnik musiał zachować chronologię zdarzeń: najpierw sprzedał nieruchomość, a dopiero potem poniósł wydatki na własne cele mieszkaniowe. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 04.12.2024.).

„DGP” informuje również: „Miliard złotych na adaptację polskich miast do zmian klimatycznych”. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchomił dwa nabory wniosków o dotacje, które mają m.in. pomóc samorządom zrealizować inwestycje zagospodarowujące wody opadowe i rozwijać zielono-niebieską infrastrukturę. Przystosowanie do zmian klimatu oraz budowa systemów przejmowania wód opadowych i zarządzania nimi – to istotne wyzwania, przed jakimi stoją obecnie polskie miasta. O tym, że zapóźnienia w tym obszarze mogą mieć wymierne i kosztowne konsekwencje, wiele polskich miast przekonało się kilka miesięcy temu, podczas tegorocznej powodzi. Dlatego finansowanie inwestycji związanych z gospodarowaniem wodami opadowymi uwzględniono w programie Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko (FEnIKS) 2021‒2027. W ogłoszonych 31 października 2024 r. przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w dwóch naborach jednostki samorządu terytorialnego mogą otrzymać łącznie aż 1 mld zł. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 04.12.2024.).

„Kurier Szczeciński” odnotowuje: „Mieszkańcy kontra deweloper. Sąsiedzki spór”. Mieszkańcy mówią, że stracą na sąsiedzkiej inwestycji, deweloper twierdzi, że wręcz zyskają, a miasto pozostaje bezstronne. Tak wygląda sytuacja wokół jednej z inwestycji na szczecińskim Kijewie. Inwestycji, która stawia pytania, o nomenklaturę, wzajemne poszanowanie i zwykły brutalny wolny rynek. Budują między naszymi domami, więc interesujemy się tematem, to naturalne – twierdzą sąsiedzi z ulicy Koziej na prawobrzeżu. Wybudowali się tu kilka lat temu, a w tym roku, na działce między ich posesjami rozpoczęła się budowa. Miały tu być domy jednorodzinne, my sami przeprowadziliśmy się z blokowiska i właśnie tu chcieliśmy znaleźć azyl, alternatywę, miejsce, gdzie będziemy spokojnie funkcjonować – mówi  mieszkanka ulicy Koziej.  Nagle okazało się, że na działce obok będą nie jeden, a dwa budynki i to nie jednorodzinne, a wielorodzinne, czyli coś, od czego uciekaliśmy. Ich wygląd ma też odbiegać od naszych, tak nie powinno być. Mieszkańcy twierdzą, że stracą przez inwestycję, którą wykonuje jeden ze szczecińskich deweloperów- czytamy na łamach „Kuriera”.

(Źródło: „Kurier Szczeciński”– 04.12.2024.).

Zobacz również