Środa, 29 września 2021
¨Centra miast niemiłosiernie drogie¨
¨Firmy przyspieszają redukcję śladu węglowego¨
¨Amortyzacja rok dłużej¨
¨Duży Pałac rozmawia z Małym o Polskim Ładzie¨
¨Polski Ład zdusi wsparcie z jednego procentu¨
¨Kwota wolna w górę to ubytek funduszy dla niepełnosprawnych¨
¨Na samorządy posypią się kary za brak recyklingu¨
¨Przepisy ustawy czystościowej to zmiana licznych uchwał¨
¨Gminy zmieniają taktykę i teraz chcą grać w zielone. Muszą jednak uważać na pieniądze z UE¨
¨Berlińczycy chcą wywłaszczyć korporacje z mieszkań¨
Więcej poniżej.
¨Rzeczpospolita¨ odnotowuje: ¨Centra miast niemiłosiernie drogie¨. W sercu Warszawy za metr najlepszego mieszkania trzeba zapłacić ponad 40 tys. zł, w sercu Krakowa- ponad 30 tys. zł, a Gdańska- ok. 20 tys. zł. Ceny nie przestają rosnąć. Lokal w śródmieściu to wciąż stabilna, bezpieczna inwestycja. Pandemia przeorała rynek mieszkań. Z centrów uciekamy na przedmieścia, gdzie kupujemy większe mieszkania i domy choćby ze skrawkiem ogrodu. To opinie pośredników, analityków i deweloperów. Tymczasem śródmieścia wcale nie tracą na wartości. Ceny rosną. Zdecydowana większość mieszkań w centrach dużych miast należy do najdroższych na rynku. To rejony silnie zurbanizowane, gdzie trudno znaleźć wolny teren pod inwestycje. W centrum stolicy ceny są nieznacznie wyższe niż w ub.r. Wahają się od 14 do 25 tys. za mkw. Apartamenty premium kosztują nawet i 40 tys. zł za mkw. Ceny nie przestają rosnąć w centrum Poznania. Mieszkania na Starym Mieście i w jego bezpośrednim sąsiedztwie należą do jednych z najdroższych. Ceny w tej lokalizacji wahają się od 7,5 do 14 tys. zł za mkw. W Śródmieściu Gdańska przeciętna cena transakcyjna mkw. mieszkania z rynku wtórnego w II kw. to niemal 12,3 tys. zł. To blisko 14- proc. wzrost w ciągu roku. W Śródmieściu Gdyni średnia ta wyniosła w II kw. ponad 10,2 tys. zł- o 16 proc. więcej niż w ub.r. W Śródmieściu Wrocławia średnia cena oferowana na rynku wtórnym to ponad 10,1 tys. zł za mkw., a transakcyjna: ponad 9,1 tys. zł. Na rynku pierwotnym jest to odpowiednio 11,9 i ponad 10,6 tys. zł za mkw. Ok. 50 proc. mieszkań w sercu Gdańska kupują inwestorzy. Z jednej strony chcą chronić pieniądze przed inflacją, a z drugiej zarabiać na wynajmie. Według cytowanych w tekście pośredników, Śródmieście zawsze budzi zainteresowanie najemców. Inwestycja jest więc bezpieczna. Jednak ze względu na bardzo wysokie ceny niekoniecznie będzie najbardziej rentownym rozwiązaniem. Z analiz wynika, że lepszy zwrot z inwestycji można uzyskać z kompaktowych, ok. 30- metrowych mieszkań dwupokojowych na obrzeżach niż z kawalerki lub niedużej dwójki w Śródmieściu. W Poznaniu stawki najmu w centrum należą do najwyższych. Przy najmie długoterminowym wahają się od 38 do 80 zł za mkw. Najbardziej opłacalny zakup to kawalerka. Taka inwestycja może się zwrócić w ciągu 8 lat. We Wrocławiu stopa zwrotu waha się od 3 do nawet 10 proc. w skali roku. Więcej szczegółów- na 19 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: ¨Rzeczpospolita¨– 29.09.2021.).
Niżej w ¨Rz¨ czytamy: ¨Firmy przyspieszają redukcję śladu węglowego¨. Do 2040 r. zredukujemy do zera emisję dwutlenku węgla w swojej działalności- zapowiada firma doradcza CBRE. Nowy cel klimatyczny wyznacza także Skanska. CBRE zobowiązuje się do osiągnięcia zerowej emisji dwutlenku węgla w ciągu najbliższych 19 lat. Inicjatywy mają dotyczyć zarówno własnej działalności tej firmy, jak i zarządzanych przez nią nieruchomości oraz emisji w łańcuchu dostaw. Nowe cele klimatyczne wyznaczyła sobie również Grupa Skanska. Zgodnie z zapowiedzią do 2030 r. zredukuje emisję własną dwutlenku węgla aż o 70 proc. Skanska zmniejszyła już emisję CO2 o 40 proc. w stosunku do 2015 r.- przy jednoczesnym zwiększeniu przychodów. Jak zapowiada grupa, aktualny pozostaje cel osiągnięcia pełnej neutralności węglowej nie później niż w 2045 r. Sektor budowlany odpwoiada za 40 proc. światowej emisji dwutlenku węgla związanej z wykorzystaniem energii. Duża ilość emisji pochodzi z produkcji materiałów takich jak beton, stal i asfalt, a także z użytkowania budynków. Więcej szczegółów- także na 19 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: ¨Rzeczpospolita¨– 29.09.2021.).
¨Dziennik Gazeta Prawna¨ odnotowuje natomiast: ¨Amortyzacja rok dłużej¨. Likwidacja amortyzacji budynków i lokali mieszkalnych wykorzystywanych w działalności gospodarczej miałaby wejść w życie z rocznym opóźnieniem. To wynik konsulatacji między rządem a prezydentem w sprawie rozwiązań podatkowych Polskiego Ładu. Rozmowy miały na celu rozproszenie ewentualnych zastrzeżeń Andrzeja Dudy. Drugą kwestią sporną jest abolicja podatkowa, która może budzić wątpliwości konstytucyjne. W tym przypadku rząd pozostał na swoim- czytamy na pierwszej stronie głównego wydana. ¨DGP¨ wraca do sprawy w kolejnym tekście: ¨Duży Pałac rozmawia z Małym o Polskim Ładzie¨. W tym tygodniu Sejm ma uchwalić podatkową ustawę dotyczącą Polskiego Ładu. To ostatni moment, by obóz rządowy wprowadził do niej poprawki, zanim trafi do Senatu, w którym większość ma opozycja. W dwóch ostatnich tygodniach miały miejsce robocze konsultacje z przedstawicielami Kancelarii Prezydenta. Ich celem było zbadanie ewentualnych zastrzeżeń Andrzeja Dudy do Polskiego Ładu. Jak wynika z informacji ¨DGP¨, przedstawiciele prezydenta mieli kilka wątpliwości, ale głównie chodziło o dwie kwestie: likwidację możliwości amortyzacji mieszkań oraz abolicję podatkową. W pierwszej, jak wynika z ustaleń ¨DGP¨, osiągnięto porozumienie. Choć pierwotnie ministrowie prezydenta chcieli wyrzucenia tego zapisu, to stanęło ostatecznie na rocznym vacatio legis. Likwidacja możliwości amortyzacji mieszkań miałaby więc wejść w życie od 2023 r. Rząd chce wyłączyć możliwość amortyzacji budynków i lokali mieszkalnych wykorzystywanych w działalności gospodarczej, traktując to rozwiązanie jako rodzaj interwencji na rynku mieszkaniowym. Chce uderzyć w opłacalność takich inwestycji, by zmniejszyć presję ze strony funduszy inwestycyjnych czy indywidualnych inwestorów, którzy wolną gotówkę lokują w nieruchomości zarabiając na najmie, co przekłada się na rosnące ceny mieszkań. Kolejna kwestia, w której porozumienia z kolei nie ma, to zapisana w Polskim Ładzie abolicja podatkowa. Zakłada, że od lipca do grudnia 2022 r. będzie można złożyć do fiskusa wniosek w sprawie ujawnienia ukrywanych dochodów lub wycofania się z najbardziej agresywnych form oprtymalizacji podatkowej. Samo złożenie wniosku ma kosztować 1 proc. ujawnionego dochodu (ale nie więcej niż 30 tys. zł), od którego ma zostać zapłacony potem 8- proc. podatek ryczałtowy. Mimo zastrzeżeń natury konstytucyjnej, rząd nie chce jednak rezygnować z tych przepisów.W trakcie ostatnich rozmów nie podnoszono kwestii zmian w składce zdrowotnej. Wygląda na to, że te rządowe pomysły mają akceptację prezydenta- czytamy na drugiej stronie głównego wydania.
(Źródło: ¨Dziennik Gazeta Prawna¨– 29.09.2021.).
¨DGP¨ informuje też: ¨Polski Ład zdusi wsparcie z jednego procentu¨. Od przyszłego roku do 30 tys. zł wzrośnie kwota wolna od podatku. Najmniej zarabiający nie zapłacą więc PIT wcale. Organizacje pożytku publicznego i rodziny niepełnosprawnych obawiają się, że w efekcie stracą znaczną część wpływów z 1 proc. Znacząco mogą też zmaleć kwoty przekazywane w firmach o statusie zakładu pracy chronionej na zakładowy fundusz rehabilitacji osób niepełnosprawnych. Eksperci wskazują, że nie zaproponowano żadnych rozwiązań, które rekompensowałyby te ubytki. Nie pomyślano też o tych, którzy nie będą już mogli skorzystać z ulgi rehabilitacyjnej. Wprawdzie po zmianach również nie zapłacą PIT- ze względu na wyższą kwotę wolną, ale zwiększyć się może kryterium dochodowe brane pod uwagę przy ubieganiu się o różne świadczenia- odnotowano na pierwszej stronie głównego wydania. ¨DGP¨ obszerniej kontynuuje wątek w kolejnym tekście: ¨Kwota wolna w górę to ubytek funduszy dla niepełnosprawnych¨. Najmniej zarabiający, którzy do tej pory co roku chętnie wspomagali niepełnosprawnych jednym procentem swojego podatku, nie będą już tego robić- obawiają się organizacje pożytku publicznego oraz rodziny osób dotkniętych przez los- czytamy na drugiej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: ¨Dziennik Gazeta Prawna¨– 29.09.2021.).
¨DGP¨ informuje również: ¨Na samorządy posypią się kary za brak recyklingu¨. Warszawa w 2020 r. po raz pierwszy nie przekazała odpowiedniej ilości odpadów komunalnych do odzysku. Wymaganego pułapu nie przekroczyły także inne większe miasta. Poniosą za to finansowe sankcje. Ekologiczne wymagania stawiane gminom rosną z roku na rok. Jeszcze w 2019 r. przygotowanych do odzysku i recyklingu musiało zostać 40 proc. zebranych selektywnie odpadów. W 2020 r. ten cel to co najmniej 50 proc. Wyższa poprzeczka okazała się zbyt trudna do przeskoczenia nawet dla największych miast, które do tej pory z wypełnianiem wymogów związanych z selektywną zbiórką radziły sobie całkiem dobrze, unikając kar nakładanych przez wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska. W Warszawie tylko 43,74 proc. odpadów komunalnych zebranych selektywnie zostało przygotowanych do odzysku i recyklingu. Pod kreską znalazły się także m.in. Gdańsk z wynikiem 49 proc., Olsztyn (42,39 proc.), Bydgoszcz (42,34 proc.), Poznań (40,16 proc.) i Łódź z wynikiem zaledwie 32,02 proc. odpadów przygotowanych do ponownego użycia. Wymagane cele środowiskowe udało się natomiast osiągnąć m.in. w Lublinie (85,12 proc.), Krakowie (69,49 proc.), Katowicach (62 proc.) i Białymstoku (55,68 proc.). Te samorządy, którym nie udało się osiągnąć 50- proc. pułapu zapłacą kary. Wymierza je wojewódzki inspektorat ochrony środowiska na podstawie sprawozdań gmin, weryfikowanych przez marszałków województw. Ile samorządy będą musiały zapłacić? Wszystko zależy od tego, ile ton odpadów przeznaczonych do recyklingu zabrakło gminie do osiagnięcia wymaganego pułapu. Każda tona będzie kosztować samorząd 270 zł. W przypadku dużych miast będą to więc konsekwencje liczone w milionach złotych. Z kolei miasta, którym w 2020 r. udało się przekroczyć recyklingowy próg nie mogą spocząć na laurach.W UE zmienia się bowiem metoda liczenia poziomów recyklingu. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: ¨Dziennik Gazeta Prawna¨– 29.09.2021.).
¨Samorząd i Administracja¨ w ¨DGP¨ przypomina z kolei: ¨Przepisy ustawy czystościowej to zmiana licznych uchwał¨. Wprawdzie pierwsze obligatoryjne terminy na dostosowanie lokalnych wymogów do nowych regulacji upływają dopiero z końcem roku, ale już dziś należy się zastanowić, jakie lokalne regulacje trzeba zmienić, by nie popełnić błędów. Nowelizacja ustawy z 11 sierpnia 2021 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, ustawy- Prawo ochrony środowiska oraz ustawy o odpadach wymusi na JST przygotowanie nowych uchwał, a niekiedy także zmianę gminnych regulaminów czystości i porządku. Niekiedy zmodyfikować trzeba będzie także wzory deklaracji, na podstawie których rozliczają się mieszkańcy. Nowelizacja wprowadza nowy przepis, który pozwala gminie w pewnych sytuacjach na pokrycie części kosztów gospodarowania odpadami komunalnymi z dochodów własnych niepochodzących z pobranej opłaty za gospodarowanie odpadami. Jeśli rada gminy zdecyduje się na takie rozwiązanie, musi postanowić o tym obligatoryjnie w drodze uchwały. Z przygotowaniem nowych uchwał muszą zmierzyć się też te samorządy, w których stawki dla nieruchomości zamieszkałych zależą od zużycia wody. Trzeba w nich wprowadzić koniecznie górną granicę, która nie może przekraczać 149,68 zł dla gospodarstwa domowego, niezależnie od tego, ile wynoszą stawki za metr sześcienny- czytamy. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie dodatku.
(Źródło: ¨Dziennik Gazeta Prawna¨– 29.09.2021.).
¨Samorząd i Administracja¨ zauważa w innym miejscu: ¨Gminy zmieniają taktykę i teraz chcą grać w zielone. Muszą jednak uważać na pieniądze z UE¨. Trend jest słuszny. Będą na niego środki z nowej unijnej perspektywy, a resort kultury wydał wytyczne, które- inaczej niż dotychczas- pozwalają sadzić drzewa i krzewy w zabytkowych częściach miast. Betonozy nie można jednak zburzyć zbyt szybko, bo Unia upomni się o to, co na nią wypłaciła. Wybetonowany plac Dąbrowskiego w Łodzi ma zostać odbetonowany- chwali się urząd miasta. Więcej zieleni będzie na Rynku Łazarskim w Poznaniu, Gdynia od kilka lat pozbywa się betonu ze swojego centrum, Kraków ubiera w zieleń zabytkowe powierzchnie. O zmianach na rynkach myśli Ciechanów, Skierniewice, Gliwice czy Gniezno. Biorą z tego przykład i mniejsze miejscowości, które rewitalizując swoje centra przed kilku czy kilkunastu laty, przewidywały wycinkę starych drzew i zastąpienie trawników betonem, asfaltem albo kamiennymi płytami. Trend na zwiększenie ilości zieleni eksperci i mieszkańcy oceniają pozytywnie. Ale słuszna skądinąd moda na zazielenianie ma swoje pułapki. Przede wszystkim nie zawsze da się poprawić sytuację natychmiast. Większość tzw. betonoz była bowiem finansowana ze środków UE w ramach działań rewitalizacyjnych. A to znaczy, że nie wolno tych miejsc dowolnie zmieniać, bo trwałość projektu musi być utrzymana przez dłuższy czas. Więcej szczegółów- na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: ¨Dziennik Gazeta Prawna¨– 29.09.2021.).
¨Gazeta Wyborcza¨ informuje natomiast: ¨Berlińczycy chcą wywłaszczyć korporacje z mieszkań¨. 56 proc. mieszkańców Berlina zagłosowało w niedzielę w referendum za wywłaszczeniem koncernów mieszkaniowych z lokali- za odszkodowaniem. Mający ponad 0,5 mln mieszkań giganci już się przestraszyli i chcą współpracować. Stawka niedzielnego referendum, które towarzyszyło wyborom do Bundestagu: wywłaszczenie największych koncernów z branży nieruchomości. Spółki, które mają więcej niż 3 tys. mieszkań i obracają nimi, aby osiągnąć zysk (prawo nie dotknęłoby więc spółdzielni), miałyby zostać pozbawione części z nich- za odszkodowaniem. Z ich rąk do dyspozycji władz lokalnych miałoby powrócić w ten sposób ok. 240 tys. mieszkań, czyli mniej więcej 15 proc. berlińskiego zasobu mieszkaniowego. W ciągu dekady czynsze wzrosły w Berlinie dwukrotnie. Przyczyn jest wiele: do wciąż modnego Berlina napływają nowi mieszkańcy, możliwości budowania nowych mieszkań są mocno ograniczone, a do tego wszystkiego dochodzą spekulanci- koncerny, które skupują mieszkania tysiącami windując ich ceny. W Polsce inwestowanie w mieszkania jest obecnie propagowane jako bezpieczna lokata i szansa na zysk. Ten medal ma jednak drugą stronę: bo rosnące zyski właścicieli oznaczają rosnące kłopoty lokatorów. Do czego może to doprowadzić doskonale widać na przykładzie Berlina. Tam po upadku muru berlińskiego fundusze hedgingowe odkupiły od miasta za bezcen ponad 200 tys. lokali. Szczególnie znienawidzonym potentatem jest Vonovia, która przejęła właśnie większość akcji dotychczasowego konkurenta Deutsche Wohnen i jest na ostatniej prostej, żeby przejąć go w całości- za 19 mld euro. Obie spółki mają łącznie aż 550 tys. lokali o wartości 80 mld euro i są notowane na niemieckim indeksie giełdowym Dax. W 2019 r. Berlin podjął decyzję o zamrożeniu czynszów w 1,5 mln mieszkań na pięć lat- miały pozostać na poziomie z czerwca tamtego roku. Radość nie trwała jednak długo- sprawę utrącił Federalny Trybunał Konstytucyjny, który uznał, że podobne decyzje mogą być podejmowane wyłącznie na poziomie federacji, a nie landu. Tymczasem giganci nie ustają w wysiłkach, by zablokować zapędy mieszkańców. Prezes Vonovii twierdzi, że wywłaszczenie jest niemożliwe, ponieważ jest niekonstytucyjne i niewykonalne finansowo. Jego zdaniem istnieją bardziej konstruktywne rozwiązania. Vonovia i Deutschne Wohnen musiały się przestraszyć, bo same zaproponowały, że zamrożą czynsze w swoich lokalach na nadchodzące pięć lat. Proponują też budowę 13 tys. nowych mieszkań. W tekście przypomniano, ze ok. 80 proc. berlińczyków nie ma mieszkania na własność, ale je wynajmuje. Więcej szczegółów- na 11 stronie ¨Gazety¨.
(Źródło: ¨Gazeta Wyborcza¨– 29.09.2021.).