Środa, 20 grudnia 2017
Udzielanie zgody inwestycyjnej to pole do nadużyć, Rzeczpospolita
15 lat na zwrot z inwestycji, Rzeczpospolita
Nie tak łatwo odebrać ojcowiznę, Rzeczpospolita
Fala skarg na wodociągi podtopi gminne kasy, Dziennik Gazeta Prawna
Gmina sama musi eksmitować z mieszkań komunalnych, Dziennik Gazeta Prawna
Miasto odbierze kamienicę?, Gazeta Wyborcza
Nie ma hotelu, to kamienicy też nie będzie, Głos Szczeciński
Elewacje i docieplenia z Kawki, Kurier Szczeciński
Więcej poniżej.
"Prawo co dnia" w "Rzeczpospolitej" zamieszcza tekst pod hasłem: "Udzielanie zgody inwestycyjnej to pole do nadużyć". Nowy kodeks budowlany może uporządkować prowadzenie inwestycji. Niestety, znacznie je też ograniczy- pisze adwokat. Uporządkowanie chaosu architektonicznego, przyspieszenie i uproszczenie procedur, zmniejszenie kosztów związanych z budową dróg oraz innej infrastruktury obsługującej coraz bardziej rozlewające się budownictwo, to tylko niektóre z ambitnych celów stawianych sobie przez projektodawców kodeksu urbanistyczno- budowlanego. Jednak wprowadzenie tych regulacji może doprowadzić do zahamowania rozwoju rynku budowlanego w Polsce. Praktycznie zupełne uzależnienie realizacji inwestycji budowlanych od istnienia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego spowoduje, że w przypadku jego braku lub przedłużających się nad nim prac inwestorzy będą mieli poważne trudności w realizacji swoich planów. Tym bardziej, że samorządy niechętnie podejmują skomplikowane i drogie prace nad planem miejscowym, a perspektywy na zmianę tego stanu rzeczy nie widać. W myśl projektowanych regulacji zarówno plan miejscowy, jak i przepisy urbanistyczne muszą być zgodne ze studium rozwoju przestrzennego gminy. W przypadku braku tych aktów na terenie gminy realizacja inwestycji będzie praktycznie niemożliwa. Projekt zakłada zastąpienie obecnej decyzji o pozwoleniu na budowę zgodą inwestycyjną, w której oprócz umożliwienia rozpoczęcia robót budowlanych będzie można rozstrzygnąć np. kwestię podziału nieruchomości czy dopuszczalność realizacji inwestycji na obszarze nieobjętym planem miejscowym. Więcej szczegółów- na siódmej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 20.12.2017.).
"Rz" informuje też: "15 lat na zwrot z inwestycji". W dużych polskich miastach powstaje kilkanaście obiektów, które dostarczą ok. 2,5 tys. apartamentów typu condo- podaje Emmerson Evaluation w najnowszym raporcie. Ceny są zróżnicowane. Zależą m.in. od adresu nieruchomości i położenia lokalu w budynku. Przykładowo za metr apartamentu w Świnoujściu trzeba zapłacić od 6,8 do 12 tys. zł, a za mkw. lokalu w budynku tuż przy plaży w Kołobrzegu- od 8,5 do 16 tys. zł. Rynek condohoteli otwiera się na coraz drobniejszych inwestorów. Powstają obiekty o tzw. niskiej cenie wejścia, poniżej 200 tys. zł. Formuła condohoteli polega na rozproszeniu własności apartamentów pomiędzy indywidualnych inwestorów, którzy dostają określony zwrot z wynajmu. Condohotele mogą działać także w oparciu o udział właściciela w przychodach lub zyskach z wynajmu. W tym modelu zwrot z inwestycji zależy od zmiennych czynników, takich jak obłożenie czy popyt. Z raportu Emmersona wynika, że rynek condohoteli, który pierwotnie skupiał się wokół wynajmu dla turystów, dziś rozwija się także w innych segmentach. W tej formule powstają już nie tylko budynki hotelowe, ale także mieszkalne w dużych aglomeracjach, jak Warszawa, Wrocław, Kraków, Trójmiasto. Deweloperzy mieszkaniowi dostrzegli alternatywny sposób sprzedaży lokali. Potencjalnych nabywców zachęcają często niższą ceną niż standardowego mieszkania oraz zazwyczaj gwarantowanym zyskiem- czytamy na ósmej stronie części ekonomicznej.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 20.12.2017.).
"Prawo co dnia" zauważa też: "Nie tak łatwo odebrać ojcowiznę". Kłótnie oraz brak opieki nad rodzicami to za mało, by rozwiązać umowę dożywocia. Sąd Okręgowy w Łomży nie rozwiązał takiej umowy łączącej rodziców z synem i synową. Chcieli tego rodzice. W zamian za przekazanie gospodarstwa rolnego mieli mieć zapewniony dach nad głową oraz opiekę. Tak się jednak nie stało. SO uznał powództwo za bezzasadne, choć przyznał, że relacje w rodzinie nie układają się najlepiej. Sąd widzi natomiast szansę na poprawę relacji rodzinnych. Zasugerował, by strony rozważyły możliwość zamiany umowy dożywocia na dożywotnią rentę. Więcej- na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 20.12.2017.).
"Dziennik Gazeta Prawna" odnotowuje: "Fala skarg na wodociągi podtopi gminne kasy". Nawet po 1,5 tys. zł mogą zwracać mieszkańcom lokalne władze, które w przeszłości inkasowały od nich opłaty za podłączenia nieruchomości do sieci. W aż 274 samorządach prokuratorzy dopatrzyli się nieprawidłowości w uchwałach regulujących opłaty i stawki za usługi wodno- kanalizacyjne. W 69 przypadkach nie skończyło się jedynie na wezwaniu do usunięcia naruszeń, lecz złożono skargi do sądów administracyjnych. To nie koniec. W kolejce do zaskarżenia czeka 56 kolejnych uchwał. Niewykluczone, że w najbliższej przyszłości kłopoty będą miały praktycznie wszystkie gminy w kraju. Śledczy analizują bowiem uchwały pod kątem zgodności z przepisami dopiero od sierpnia. Wtedy to Robert Hernand, zastępca prokuratora generalnego, wystosował do wszystkich śledczych regionalnych pismo, w którym wskazał jasno, że gminy nakładają sporny obowiązek ponoszenia opłat na mieszkańców bez upoważnienia ustawowego, co narusza art. 7, art.84 i art. 94 Konstytucji RP. Chodzi o jednorazowe kwoty w wysokości od kilkudziesięciu do nawet 1,5 tys. zł, jakie właściciele budynków (np. domów jednorodzinnych) musieli płacić za przyłączenie nieruchomości do sieci kanalizacyjnej lub wodociągowej. Gra toczy się o niemałą stawkę. Przegrana gminy w prawomocnym wyroku otwiera drogę do ubiegania się przez mieszkańców o zwrot pieniędzy. Szczegóły- na pierwszej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 20.12.2017.).
"DGP" informuje też: "Gmina sama musi eksmitować z mieszkań komunalnych". Sprawa dotyczyła pozwu o eksmisję, jaki gminna spółka wytoczyła lokatorowi mieszkania znajdującego się w budynku stojącym na działce należącej do Poznania. Roman Ł. Zajmował mieszkanie komunalne po zmarłej matce i wskutek niepłacenia zaległego czynszu została mu wypowiedziana umowa najmu. Problem polegał jednak na tym, że pozew złożyła miejska spółka, przekształcona przed kilkoma laty z dawnego zakładu budżetowego Poznania, zarządzającego nieruchomościami komunalnymi. Zgodnie z umową spółki miasto (jako właściciel i jedyny wspólnik) powierzył jej wykonywanie zadania własnego polegającego na- jak to określono- "zaspokajaniu zbiorowych potrzeb wspólnoty samorządowej w zakresie tworzenia warunków do zaspokajania potrzeb mieszkaniowych oraz w zakresie gminnego budownictwa mieszkaniowego. Dotychczasowe mienie zakładu budżetowego wniesiono jako aport do spółki, ponadto wydzierżawiła ona nieruchomość, na którym znajdował się budynek, gdzie mieszkał Roman Ł. Jednak miasto zachowało nadal własność nieruchomości i budynku. Spółka miała jedynie nią zarządzać. Dlatego powstał problem prawny: czy spółka staje się- zamiast miasta- wynajmującym lokale mieszkalne i w związku z tym czy ma prawo żądania eksmisji lokatorów zalegających z czynszem. Sąd I instancji rozstrzygnął spór po myśli spółki, zarządzając eksmisję. Jednak rozpoznający apelację lokatora poznański Sąd Okręgowy postanowił przedstawić ten problem do rozstrzygnięcia Sądowi Najwyższemu jako pytanie prawne. SN uznał, że spółka powstała w związku z likwidacją zakładu budżetowego, nie wstępuje w miejsce gminy, w charakterze wynajmującego w stosunku najmu lokali mieszkalnych znajdujących się w nieruchomości, która nie została wniesiona jako wkład do spółki. Więcej szczegółów- na ósmej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 20.12.2017.).
"Gazeta Wyborcza- Szczecin" zastanawia się: "Miasto odbierze kamienicę?". Magnus Isaksson ma stracić narożną nieruchomość przy ul. Obrońców Stalingradu. Miasto planuje wystawić ją na sprzedaż w przetargu. -Rozmawialiśmy z panem Isakssonem na ten temat, ostrzegaliśmy, że do takiej sytuacji może dojść- powiedział "Wyborczej" Paweł Sikorski, prezes TBS Prawobrzeże, miejskiej spółki, do której należą kamienice. Powodem odebrania kamienic ma być niedotrzymanie umowy. Nieruchomość przy ul. Obrońców Stalingradu (nr 12 i 13) do końca czerwca tego roku miała zamienić się w butikowy hotel. Prace nawet nie ruszyły. Kamienicę w hotel miała zamienić reprezentowana przez szwedzkiego biznesmena firma Lorenshill Centrum Development. W 2012 r. zawarła umowę kupna i wpłaciła 10 proc. wartości nieruchomości (całość miała zapłacić po zakończonej inwestycji). To ok. 570 tys. zł. Teraz firma ten zadatek straci, a my wystawimy nieruchomość na sprzedaż- mówi prezes TBSP. Umowa na kamienicę przy ul. Obrońców Stalingradu była częścią większej transakcji. W czerwcu 2012 r. miasto przedwstępnie sprzedało spółce i jej prezesowi sześć kamienic w centrum Szczecina. Cztery przy ul. Śląskiej i dwie tworzące jedną narożną nieruchomość przy ul. Obrońców Stalingradu. Zgodnie z pierwotnym harmonogramem, do czerwca 2015 r. miały być gotowe pierwsze trzy kamienice. Póki co z dwuletnim poślizgiem oddana została jedna z nich, w dwóch kolejnych prace trwają. Za niedotrzymywanie terminów spółka LCD wpłaciła ok. 1 mln zł kar.
(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 20.12.2017.).
"Głos Szczeciński" zauważył także: "Nie ma hotelu, to kamienicy też nie będzie". Przez pięć lat szwedzki inwestor nie rozpoczął prac przy budowie hotelu w kamienicy na ulicy Obrońców Stalingradu 12- 13. Wczoraj urzędnicy zapowiedzieli, że stracili cierpliwość i chcą, aby nieruchomość wróciła do miasta. Potem planują wystawienie jej w przetargu. -Minął pięcioletni okres, kiedy w jakimś sensie powinna być rozpoczęta rewitalizacja tych kamienic. Stąd najprawdopodobniej wycofamy się z tego i te budynki wrócą do spółki, ponieważ nie widzimy szansy, żeby w szybkim tempie zostały zrewitalizowane- powiedział wczoraj Paweł Sikorski, prezes TBS Prawobrzeże, miejskiej spółki mieszkaniowej- czytamy na pierwszej stronie "Głosu".
(Źródło: "Głos Szczeciński"- 20.12.2017.).
"Kurier Szczeciński" odnotowuje: "Elewacje i docieplenia z Kawki". Poprawa jakości powietrza, a także oszczędności w wydatkach na bieżące utrzymanie, w tym ogrzewanie, a zarazem poprawa jakości warunków mieszkaniowych to cele inwestycji, jakie realizuje Szczecińskie TBS. Ta spółka miejska prowadzi obecnie prace w kilkunastu budynkach w centrum Szczecina. Trwa likwidacja starych pieców, budynki podłączone są do miejskiej sieci ciepłowniczej i przeprowadzana jest ich termomodernizacja. Inwestycje współfinansowane są z programu Kawka. Ogólnopolski program Kawka ma służyć poprawie jakości powietrza w mieście, poprzez zmianę starego źródła ogrzewania na ekologiczne, termomodernizację, czyli wymianę okien i drzwi oraz ocieplenie ścian i stropów. Szczecińskie TBS realizuje już kolejną edycję programu. Obecnie trwają prace w 13 budynkach, będących własnością Szczecińskiego TBS lub zarządzanych przez spółkę. Większość prac jest w końcowej fazie realizacji, niektóre będą finalizowane w pierwszym kwartale przyszłego roku. Część już została zakończona, np. przy al. Wojska Polskiego 36, gdzie zmieniono sposób ogrzewania na miejskie oraz przeprowadzono termomodernizację. Łączne koszty przewidziane na realizację tych działań w ramach drugiej edycji Kawki wynoszą blisko 6,8 mln zł, w tym połowa środków pochodzi z dotacji Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej- czytamy na 20 stronie "Kuriera".
(Źródło: "Kurier Szczeciński"- 20.12.2017.).