Środa, 2 październik 2019

Obywatel ma prawo do czystego powietrza, Rzeczpospolita
Komisja unieważnia kolejne decyzje i przyznaje odszkodowania, Rzeczpospolita
Nie bierzemy udziału w wojnie na rabaty, Rzeczpospolita
Sędzia Piebiak i jego kredyt walutowy, Dziennik Gazeta Prawna
Więcej z jednego procenta, Dziennik Gazeta Prawna
Drogę wybuduje tylko firma z betoniarką napędzaną gazem?, Dziennik Gazeta Prawna
Nowe zamówienia publiczne na ostatniej prostej. Ale jeszcze nie wszystko uporządkowano, Dziennik Gazeta Prawna
Wola mieszkańców nie ma znaczenia, Dziennik Gazeta Prawna
Kogo oparzą kredyty w CHF, Gazeta Wyborcza

Więcej poniżej.

 

"Prawo co dnia" w "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Obywatel ma prawo do czystego powietrza". Prawo do życia bez smogu to dobro osobiste. Za jego pozbawienie należy się zadośćuczynienie. To sedno wtorkowego wyroku Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy. Gdyby się uprawomocniło, można spodziewać się więcej podobnych pozwów o naruszenie przez państwo dóbr osobistych w postaci prawa do oddychania czystym powietrzem. Zresztą już takich pozwów jest siedem i jeden zbiorowy, złożony w zeszłym tygodniu przez 220 osób. Wtorkowy wyrok dotyczył trzech połączonych do wspólnego rozpoznania pozwów aktora Jerzego Stuhra, reportera Mariusza Szczygła i doradcę finansowego Tomasza Sadlika. Sąd Rejonowy ich zarzuty co do stanu powietrza uwzględnił, zasądzając w sumie na cele społeczne 35 tys. zł, bo tyle żądali. Szczegóły- na 17 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 02.10.2019.).

 

"Prawo co dnia" informuje też: "Komisja unieważnia kolejne decyzje i przyznaje odszkodowania". Działki nad Jeziorkiem Gocławskim zostały sprywatyzowane z naruszenie prawa. Przejął je kurator nieżyjące właścicielki. We wtorek komisja weryfikacyjna stwierdziła nieważność decyzji zwracającej nieruchomości położone w pobliżu stołecznego Jeziorka Gocławskiego. Jednocześnie przyznała ponad 660 tys. zł odszkodowania lokatorom budynków znajdujących się na tych działkach. Komisja weryfikacyjna uzasadniła to tym, że doszło do sprywatyzowania nieruchomości na rzecz nieżyjącej osoby. Niedawno komisja przedstawiła raport ze swojej działalności. Zarzuciła w nim ratuszowi korupcję, a także błędy w zarządzaniu mieniem komunalnym. Więcej szczegółów- na 19 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 02.10.2019.).

 

"Rz" zamieszcza również rozmowę z Maciejem K. królem, dyrektorem ds. sprzedaży w Business Link. W tekście "Nie bierzemy udziału w wojnie na rabaty" czytamy: O ile wiele korporacji planuje mniej biurek od liczby pracowników, zakładając choćby rotację czy zmienny czas pracy, o tyle żaden z operatorów powierzchni flex nie potrafił dotąd dopasować oferty. Stąd propozycja nowego narzędzia rezerwacji biura. Rozmówca "Rz" podkreśla, że Business Link zrywa z tradycyjnym przywiązaniem jednego biurka do konkretnego pracownika, oferując dwa abonamenty korporacyjne. Na pytanie, czy elastyczne biura na dobre zadomowiły się w Polsce, rozmówca "Rz" odpowiada: Biura serwisowane to atrakcyjna finansowo i organizacyjnie alternatywa dla tradycyjnego modelu leasingowego. Na rynku jest jednak miejsce dla obu produktów. Rynek elastycznych powierzchni ciągle rośnie. Wpływ na to ma zarówno sytuacja rynkowa, jak i zmieniający się model pracy. Pod względem dynamiki wzrostu segmentu biur Polska jest jednym z wiodących rynków Europy Środkowo- Wschodniej. Dotyczy to zarówno najmu tradycyjnego, jak i zapotrzebowania na biura elastyczne. W zasadzie mamy już na rynku wszystkich dużych operatorów przestrzeni elastycznych. W strukturze całego budynku elastyczne biura powinny stanowić ok. 20 proc. To dodatkowa wartość inwestycji. Powierzchnie w biurze flex są ciągle w obrocie, najemcy się zmieniają. To naturalny proces, trudno więc mówić o obłożeniu. Przy tym flex space i coworki nie zastąpią tradycyjnych biur. Niemniej jednak przestrzenie elastyczne będą mały coraz większy udział w całej puli powierzchni biurowych- czytamy na 26 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 02.10.2019.).

 

"Dziennik Gazeta Prawna" zamieszcza natomiast tekst pod hasłem: "Sędzia Piebiak i jego kredyt walutowy". Pozew byłego wiceministra sprawiedliwości przeciwko bankowi i przygotowanie korzystnej opinii dla frankowiczów rodzi potencjalny konflikt interesów. Frankowicze mają nadzieję, ze w jutrzejszym orzeczeniu w sprawie Dziubakowie kontra Raiffeisen Trybunał Sprawiedliwości UE stanie po ich stronie. Dzięki temu będą mogli w polskich sądach uzyskać korzystne przewalutowanie franków na złote z zachowaniem ujemnego oprocentowania. Za to sektor finansowy przystąpił do liczenia potencjalnych strat. Związek Banków Polskich szacuje je na co najmniej 60 mld zł. Agencja ratingowa Moody?s- na 22 mld zł. Wszystko zaczęło się od kredytu państwa Dziubaków, którzy pozwali swój bank. Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił w ramach pytań prejudycjalnych zwrócić się o wykładnię przepisów do unijnego trybunału. Procedura postępowania przed TSUE przewiduje, że przed wydaniem wyroku założenia procesowe w sprawie przedstawia rząd kraju, którego wyrok ma dotyczyć. Ministerstwo Spraw Zagranicznych wysłało je 21 sierpnia 2018 r. Zdecydowanie wspiera frankowiczów- Polska optuje za mechanizmem przewalutowania kredytów na złote, ale z ujemną stopą procentową LIBOR. Polskie stanowisko wynika z trzech opinii: UOKiK (podpisanej przez wiceprezes Dorotę Karczewską), Prokuratorii Generalnej (podpis ówczesnego szefa Leszka Boska) i Ministerstwa Sprawiedliwości (Łukasz Piebiak). Tylko on z całej trójki ma kredyt frankowy. Opinie MS, UOKiK i Prokuratorii były niejawne, ale MSZ udostępnił je "DGP". Z ich analizy wynika, że Łukasz Piebiak miał istotny wpływ na to, jak wyglądało oficjalne stanowisko Polski wysłane do Luksemburga. Nie byłoby nic dziwnego w tym, że przedstawiciel rządu staje po stronie obywateli w sporach z bankami, gdyby nie fakt, że rok przed przygotowaniem opinii MS jej autor pozwał Bank Millenium, który udzielił mu kredytu. Chce unieważnienia umowy. Stanowisko Polski dla TSUE, podobnie jak opinia MS podpisana przez Piebiaka, wspierają więc także prywatny pozew? Łukasza Piebiaka. Potencjalny konflikt interesów ma w tym przypadku charakter bezpośredni i pośredni- czytamy na trzeciej stronie głównego wydania.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.10.2019.).

 

"DGP" odnotowuje również: "Więcej z jednego procenta". W tym roku do organizacji pożytku publicznego trafiło ponad 874,4 mln zł- podało Ministerstwo Finansów w informacji dotyczącej 1 proc. należnego podatku dochodowego przekazanego w rozliczeniu za 2018 r. To o 110,5 mln zł więcej niż w ubiegłym roku i o 212,2 mln zł więcej niż dwa lata temu. Na przekazanie 1 proc. podatku zdecydowało się w tym roku 14,5 mln osób. W sumie obdarowanych zostało prawie 8,9 tys. OPP- czytamy na trzeciej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.10.2019.).

 

"DGP" zastanawia się w innym miejscu: "Drogę wybuduje tylko firma z betoniarką napędzaną gazem?". Czy firmy budowlane będą musiały realizować zamówienia publiczne, używając samochodów elektrycznych lub na gaz? Tak wynikałoby z literalnego brzmienia przepisów. W lipcu Sejm znowelizował ustawę o elektromobilności i paliwach alternatywnych, dając samorządom więcej czasu na dostosowanie się do jej wymogów, a także dopuszczając obok pojazdów elektrycznych używanie pojazdów na gaz. Udział pojazdów elektrycznych lub na gaz w realizacji zamówień publicznych ma wynosić 10 proc. od początku 2022 r., a nie jak pierwotnie planowano już od 2020 r. Nowelizacja w żaden sposób nie doprecyzowała natomiast, o jakie zadania publiczne chodzi. Czy oznacza to, że w przetargach budowlanych samorządy również musza stawiać wymóg, by od 2022 r. były one realizowane z 10- proc. udziałem pojazdów elektrycznych lub na gaz? Urząd Zamówień Publicznych poproszony przez "DGP" o opinię poinformował, że nie ma kompetencji, by wydać stanowisko w tej sprawie. Więcej szczegółów- na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.10.2019.).

 

"DGP" w dodatku "Samorząd i Administracja" zamieszcza obszerny cykl tekstów pod hasłem: "Nowe zamówienia publiczne na ostatniej prostej. Ale jeszcze nie wszystko uporządkowano". Nowe prawo zamówień publicznych zostało w miniony czwartek przyjęte przez parlament. Teraz tylko podpis prezydenta i samorządy będą miały 15 miesięcy, by nauczyć się nowych przepisów. Godzina zero wybije 1 stycznia 2021 r. I choć większość ekspertów mówi, że rewolucji nie ma, to jednak zmian jest całkiem sporo. Niektóre rzeczywiście rozwiązują dotychczasowe problemy, inne wręcz przeciwnie- generują nowe. Jednym z przepisów, który może utrudnić życie zamawiającym, jest ten, który zobowiązuje ich do akceptowania każdej z umów podwykonawczych o wartości od 50 tys. zł. Oznacza to, że w inwestycjach wartych kilkaset milionów złotych lub większych zamawiający będzie zmuszony kontrolować nawet kilkaset lub kilka tysięcy umów o podwykonawstwo. Eksperci zwracają także uwagę na przepisy zobowiązujące zamawiających do ustalania pozacenowych kryteriów oceny ofert. Utrzymano konieczność przypisania im wagi 60 proc., co często odwraca uwagę od celu, czyli rzeczywistej jakości ofert. Mechaniczne spełnianie obowiązku prawnego nie służy wyborowi realnie najlepszej oferty, np. kryterium płatności nadal może zdeformować wybór oferty na rynkowych zasadach, czytamy w ramach wstępu- na pierwszej stronie dodatku. Obszerna analizę pod hasłem: "Jak prawo zamówień publicznych wpłynie na poprawę organizacji i rozstrzygania przetargów"- znajdziemy na drugiej i trzeciej stronie dodatku.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.10.2019.).

 

"DGP" zauważa też: "Wola mieszkańców nie ma znaczenia". Sprzeciw sąsiadów nie może być podstawą do odmowy podjęcia przez gminę uchwały w sprawie ustalenia lokalizacji inwestycji mieszkaniowej, o którą wnioskował inwestor- stwierdził WSA w Poznaniu. Inwestorzy złożyli u burmistrza wniosek o ustalenie lokalizacji osiedla mieszkaniowego wraz z infrastrukturą towarzysząca. Taką możliwość daje ustawa o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowej oraz inwestycji towarzyszących, tzw. specustawa mieszkaniowa. W tym przypadku rada miejska podjęła uchwale odmowną. W uzasadnieniu wskazano, że wpływ na decyzję miało m.in. negatywne stanowisko mieszkańców sąsiadujących z planowana inwestycją. Inwestor skierował do sądu skargę na tę uchwałę, wnosząc o stwierdzenie jej nieważności. Zdaniem skarżących rada, podejmując uchwałę, nie wzięła pod uwagę potrzeb mieszkaniowych na terenie gminy oraz potrzeb i możliwości jej rozwoju, a także tego, że realizacja inwestycji będzie zgodna z zapisami studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego gminy. WSA w Poznaniu przyznał rację inwestorowi i stwierdził nieważność uchwały. Sąd stwierdził, że jeżeli gmina uzna, iż wniosek inwestora koliduje z potrzebami i możliwościami rozwoju gminy, może odmówić ustalenia lokalizacji inwestycji. Jednak, jak wynika z protokołu sesji, dyskusja nad projektem uchwały nie koncentrowała się na wskazanych ustawowo przesłankach, a ograniczyła się do wskazania na negatywny stosunek części mieszkańców do planowanej inwestycji i jednej negatywnej opinii komisji gminnej. Zdaniem WSA rada gminy nie może odmówić ustalenia lokalizacji inwestycji mieszkaniowej z uwagi na wystąpienie okoliczności niewymienionych w ustawie, np. braku zgody lokalnej społeczności. Takie działanie bowiem stanowi ewidentne naruszenie prawa, mające wpływ na ważność podjętej uchwały- odnotowano na dziewiątej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.10.2019.).

 

"Gazeta Wyborcza" zamieszcza z kolei cykl tekstów pod hasłem: "Kogo oparzą kredyty w CHF". Rośnie napięcie przed wyrokiem TSUE. Banki straszą katastrofą, tysiące ludzi czeka z decyzją, czy pójść do sądu. To ostatni dzwonek, aby banki wyszły z jakąś propozycją- mówi zastępca rzecznika finansowego. Sprawa przed Trybunałem Sprawiedliwości UE dotyczy państwa Dziubaków. Małżeństwo w 2008 r. zawarło umowę na kredyt na 40 lat. Był on indeksowany do CHF, tj. jego wartość była powiązana z jego kursem, choć wyrażona w złotych. Istnieje także rugi rodzaj kredytu walutowego, zwany denominowanym. W tym wypadku kwotę pożyczki wyrażano w walucie obcej (czyli np. we frankach), ale jej wypłata następowała w złotówkach po kursie obowiązującym w dniu wypłaty. Wyrok TSUE będzie obejmował tylko kredyty indeksowane. W pozwie Dziubaków do warszawskiego sądu czytamy, że ich zdaniem stosowanie mechanizmu było niezgodne z prawem, ponieważ zapisy umowy o indeksowaniu kredytu umożliwiały bankowi jednostronne określanie kursu franka. Warszawski sąd postanowił spytać Trybunał, czy jeśli stwierdzi, że klauzule w umowie rzeczywiście były niedozwolone, to może je pominąć i w konsekwencji stosować oprocentowanie frankowe, ale do kredytu, który będzie już wyrażony w złotówkach. Rzecznik TSUE stwierdził kilka miesięcy temu, że sądy nie mogą samodzielnie uzupełniać umowy po likwidacji niedozwolonych klauzul, chyba że kredytobiorcy zaakceptują proponowane zmiany. Wyrok idący po tej linii uprości postępowania przed polskimi sądami. Zamiast uzupełniania czy korekty umowy, sąd będzie musiał tylko orzec, czy umowa kredytowa jest w części czy w całości nieważna. I banki, i rynek finansowy zakładają, ze TSUE wypowie się właśnie tak, jak rzecznik. Więcej szczegółów- na czwartej i piątej stronie "Gazety".

(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 02.10.2019.).

 

Zobacz również