Środa, 17 lipiec 2024

„Prawo co dnia” w „Rzeczpospolitej” odnotowuje: „Samochody to budowle. Panele słoneczne też”. Warto usunąć niedociągnięcia definicyjne z projektu noweli ustawy o podatku od nieruchomości. Zakończyły się już konsultacje publiczne projektu zmian w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych, przewidującego nowe przepisy o budowlach dla celów podatku od nieruchomości. Przepisy te, które mają obowiązywać od początku 2025 r., są istotne przede wszystkim dla przedsiębiorców. Używane przez niech budowle podlegają bowiem corocznie płaconemu podatkowi w wysokości 2 proc. ich wartości. W projekcie zawarto autonomiczne definicje budowli i obiektów budowlanych, bez odniesienia do prawa budowlanego. Eksperci wskazują jednak, że choć ten pomysł miał sens, to nowe definicje są niedoskonałe. Na przykład budowlą jest obiekt wolno stojący, trwale związany z gruntem, ale owo „związanie” nie zakłada istnienia… fundamentu. Definicja odnosi się do stabilności i zapobiegania m. in. przesunięciu obiektu w inne miejsce. Jeśli do tego dodać regułę z załącznika, według której budowlą jest „urządzenie techniczne”, to można dojść do dość absurdalnego, acz prawnie uzasadnionego wniosku, że budowlą może być nawet samochód ze sprawnym hamulcem ręcznym. Z brzmienia projektu wynika, że budowlami mogą być przenośne kontenery zaplecza budowy, a nawet kontenery do przewozu towarów. Inną niekonsekwencją w projekcie, całkiem wymierną finansowo dla branży energetycznej, jest sposób sformułowania przepisów definiujących urządzenia energetyki odnawialnej. Nowe przepisy uznają bowiem za budowlę „całość techniczno-użytkową”. Jak zauważają przedstawiciele firm budujących farmy wiatrowe oraz instalacje fotowoltaiczne, przewidziano tu wyjątki dla elektrowni wiatrowych i jądrowych, ale z niezrozumiałych przyczyn pominięto elektrownie słoneczne. W ich ocenie gdyby ustawodawca był konsekwentny, objąłby tym wyłączeniem także magazyny energii. Wyjaśniają, że te magazyny to urządzenia często montowane przy elektrowniach wiatrowych i słonecznych, stabilizujące prąd wychodzący z elektrowni do sieci. Więcej szczegółów- na dziewiątej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 17.07.2024.).

„Prawo co dnia” zauważa też: „Nowy podatek od ogrzewania będzie szybko rosnąć”. Dodatkowa opłata w naszym rachunku za ogrzewanie może drastycznie wzrosnąć po 2030 r. Nowa analiza wskazuje nawet na czterokrotny wzrost kosztów. UE zamierza uruchomić swój drugi system handlu uprawnieniami do emisji (znany jako ETS2), mający na celu dalsze ograniczenie emisji. Nowy system ma zostać uruchomiony w 2027 r. lub 2028 r., w zależności od cen ropy i gazu, i będzie obejmował emisje z transportu i budynków. ETS2 ma działać podobnie do EU ETS, który działa od 2005 r. ETS2 nakłada na sprzedawców ropy naftowej, węgla i gazu ziemnego obowiązek zakupu i umorzenia uprawnień do emisji CO2. Sprawa może dotyczyć milionów polskich gospodarstw domowych. Jak wynika z danych Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, w skali kraju ogółem użytkowanych jest 17,3 mln różnych źródeł ciepła i spalania paliw (często kilka rozwiązań na jedno gospodarstwo domowe). Największy udział mają ogrzewanie gazowe – 27,92 proc., kocioł na paliwo stałe – 17,15 proc., ogrzewanie elektryczne – 15,05 proc. Nowa opłata, jaka pojawi się w 2027 r. lub 2028 r., będzie dotyczyła domów jednorodzinnych. Największą niewiadomą była skala nowej opłaty, która zostanie przerzucona na odbiorców. Na bazie dyrektywy ETS2 można wstępnie oszacować, że będzie to ok. 45 euro za tonę. Jak się jednak okazuje, będzie to więcej – a opłata po 2030 r. może szybko rosnąć. W najnowszym raporcie Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami przytacza dane z analizy ośrodka analitycznego Veyt. – W pierwszych latach funkcjonowania systemu ETS2 (2027–2030) ceny za emisje ulokują się powyżej 50 euro, natomiast już od 2031 r. należy spodziewać się ich gwałtownego wzrostu do ok. 210 euro – czytamy w raporcie. Szczegóły- na 14 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 17.07.2024.).

„Dziennik Gazeta Prawna” zauważa z kolei: „Kranówka pod większą kontrolą. Ile osób w Polsce nie ma bezpośredniego dostępu do wody pitnej?”. Ile zużywamy kranówki w odniesieniu do innych gospodarstw domowych? Jaka jest opłata za litr wody z wodociągu w porównaniu z ceną wody butelkowanej? – m.in. takie obowiązki informacyjne zamierza nałożyć rząd np. na gminy i przedsiębiorstwa wodociągowe. Niektóre dane będą dostępne online. Na razie Ministerstwo Infrastruktury przygotowało założenia projektu nowelizacji ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków oraz niektórych innych ustaw. Jego głównym celem jest wdrożenie dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2020/2184 z 16 grudnia 2020 r. w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi. Państwa członkowskie Unii Europejskiej są zobowiązane do transpozycji tej dyrektywy w ciągu dwóch lat od dnia jej wejścia w życie. Termin ten upłynął 12 stycznia 2023 r. Zgodnie z projektem lokalni włodarze (wójt, burmistrz lub prezydent miasta) będą zbierać informacje o mieszkańcach, którzy mają ograniczony dostęp do wody pitnej. Będą musieli też podjąć działania, we współpracy z dostawcami wody, w celu poprawy dostępu ludności do wody przeznaczonej do spożycia poprzez informowanie o możliwościach podłączenia się do sieci wodociągowej lub o alternatywnych sposobach uzyskania dostępu do kranówki. Wójt, burmistrz lub prezydent miasta będzie musiał przekazać informację o podjętych działaniach jednostkom Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, które co sześć lat będą przekazywały te dane do Komisji Europejskiej (po raz pierwszy do 12 stycznia 2029 r.).

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 17.07.2024.).

„DGP” informuje też: „Ustawa schronowa pod ostrzałem. Co się zmieni w nowych przepisach ?”. Projekt nakładający obowiązek budowy schronów, po tym jak spotkał się z ostrą krytyką, został poprawiony. Wiele zarzutów nadal nie straciło jednak na aktualności. Wszyscy zgadzają się, że potrzebujemy schronów i innych miejsc, w których można się ukryć na wypadek wojny, ale też innych zdarzeń, jak np. klęski żywiołowe. Sprawa jest pilna, bo mimo że wojna w Ukrainie trwa już dwa i pół roku, poprzedni rząd o to nie zadbał, a nowy, w pośpiechu, przygotował projekt ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej, który wzbudził dużo zastrzeżeń. Zawiera on m.in. regulacje dotyczące obiektów zbiorowej ochrony. To tylko jeden z rozdziałów, ale budzący spore emocje. W ostatni poniedziałek kilka organizacji przedsiębiorców wystąpiło do rządu z apelem o jego zmianę. Zarzucono mu zbyt krótkie, bo 30-dniowe vacatio legis, a także obciążanie deweloperów kosztami tworzenia systemu obrony- odnotowano.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 17.07.2024.).

W „DGP” czytamy również: „Reforma samorządów. Jak będą wyglądały ich dochody?”. Taki może być efekt reformy dochodów samorządów zaproponowanej przez Ministerstwo Finansów. W lokalnych budżetach w przyszłym roku będzie łącznie o 16 mld zł więcej. Dla jednych oznacza to wzrost dochodów o 12 proc., dla innych o niewiele ponad 1 proc. Resort finansów po doświadczeniach związanych z wprowadzeniem Polskiego Ładu chce ustabilizować finanse samorządów i uniezależnić je od reform podatkowych. Od Nowego Roku jednostki samorządu terytorialnego  nie będą już dostawały określonego udziału z wpływów z PIT i CIT, lecz udział w dochodach podatników z ich obszaru. Według wyliczeń ministerstwa da to wzrost dochodów JST w przyszłym roku z 233 mld zł do 249 mld zł. Przedstawiono również skutki finansowe reformy dla poszczególnych samorządów, czego lokalni włodarze domagali się od początku, gdy tylko rozpoczęto prace nad reformą. Z przedstawionych przez rząd danych wynika, że wszystkie JST zyskają. Różnice między zyskiem poszczególnych gmin, miast, powiatów i województw są jednak znaczące. Dlatego trwają tam teraz gorączkowe analizy algorytmów, którymi posłużył się resort finansów- czytamy.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 17.07.2024.).

„DGP” informuje też: „Istotna zmiana w ustawie deweloperskiej. Luka w prawie szansą na zarobek”. Deweloper po podpisaniu z klientem umowy rezerwacyjnej musi czasowo wyłączyć lokal ze sprzedaży. Jeśli tego nie zrobi, oddaje mu opłatę rezerwacyjną w podwójnej wysokości. Klienci już zwietrzyli szansę na wzbogacenie się.  Od 2 lipca każda umowa rezerwacyjna podpisana z deweloperem musi być zawarta na podstawie ustawy z 20 maja 2021 r. o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego oraz Deweloperskim Funduszu Gwarancyjnym. Weszła ona w życie dwa lata temu, ale do 1 lipca tego roku obowiązywał okres przejściowy, w którym deweloper, po spełnieniu określonych warunków, mógł działać na podstawie tzw. starej ustawy deweloperskiej z 2011 r. Jedna z najistotniejszych zmian między starą a nową ustawą deweloperską dotyczy umowy rezerwacyjnej. Dotychczas nie była ona uregulowana. Od 2 lipca każda taka umowa musi określać m.in. wysokość opłaty rezerwacyjnej, o ile ją przewidziano (nie więcej niż 1 proc. ceny mieszkania lub domu), a także czas, na jaki lokal ma być wyłączony z oferty sprzedaży. Ustawodawca, regulując umowę rezerwacyjną, chciał wzmocnić prawa konsumenta nabywającego na rynku pierwotnym mieszkanie lub dom. Stąd np. zobowiązanie dewelopera do czasowego wyłączenia z oferty zarezerwowanej nieruchomości. Niestety tak ogólnie sformułowane zobowiązanie rodzi wątpliwości interpretacyjne, jak się z niego prawidłowo wywiązać. Tymczasem deweloper, który tego nie zrobi, ma zwrócić klientowi opłatę rezerwacyjną w podwójnej wysokości- odnotowano.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 17.07.2024.).

Zobacz również