Poniedziełek 11 i Wtorek 12, marzec 2024

„Rekordowa liczba firm przestających działać”
„Zawieszenie działalności ucieczką przed kłopotami”
„Rekordy zysku nie dla wszystkich. Banki nadal pod presją franków”
„Wszystkie regiony gonią unijną zamożność, ale w różnym tempie”
„Nie ma gdzie się ukryć”

Poniedziałkowa „Rzeczpospolita” odnotowała: „Rekordowa liczba firm przestających działać”. W 2023 r. na zawieszenie działalności firmy zdecydowały się aż 224,6 tys. razy – wynika z danych wywiadowni Dun & Bradstreet Poland, które „Rzeczpospolita” poznała jako pierwsza. To oznacza, że w porównaniu z 2022 r. liczba zawieszeń działalności gospodarczej wzrosła o 61 proc., a w porównaniu z latami przed pandemią – aż o prawie 250 proc. W zestawieniu zawieszanych firm „prowadzą” branże: budownictwo, handel, badania i nauka, przemysł, HoReCa oraz transport- czytamy na pierwszej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 11.03.2024.).

„Rz” kontynuuje szerzej wątek w kolejnym tekście: „Zawieszenie działalności ucieczką przed kłopotami”. W 2023 roku najwięcej, blisko 53 tys., zawieszono firm budowlanych, co w porównaniu z 2022 rokiem stanowi wzrost o 65 proc. 37 tys. firm w ostatnim roku zawieszono w szeroko rozumianym sektorze handlu. Zarówno tego hurtowego, jak i detalicznego, co stanowi wzrost o połowę w zestawieniu do analogicznego okresu roku ubiegłego. Pewnym zaskoczeniem i bardzo złą wiadomością dla polskiego społeczeństwa jest pojawienie się na wysokiej pozycji branży naukowo-badawczej. Ogółem w 2023 roku zawieszono działalność nieco ponad 24 tys. takich firm, co świadczy o poważnych problemach finansowych firm badawczych i przekłada się na wyhamowanie innowacyjności polskich firm. Koniunktura nadal nie sprzyja.  Zeszły rok to słaby okres dla naszej gospodarki: w dwóch pierwszych kwartałach zanotowano recesję, za cały rok PKB wzrósł o niecałe 0,5 proc. Słaba koniunktura, siłą rzeczy, musi się odbić na sytuacji przedsiębiorstw, szczególnie tych mniejszych, które nie mają zasobów pozwalających na przetrwanie okresu dekoniunktury. Tym razem nie było takiego wsparcia, jak w czasie pandemii, więc często jedynym wyjściem było zamknięcie działalności. Struktura odpowiada mniej więcej naszej gospodarce. Raczej nie ma podstaw, by twierdzić, że ta czy inna branża wyjątkowo słabo sobie radzi – czytamy.  W tym czasie nie zanotowano jednak wzrostu bezrobocia, co świadczy o sile i elastyczności polskiej gospodarki, więc nie ma dużych powodów do zmartwień: nastąpiły procesy dostosowawcze, normalne w okresie spowolnienia wzrostu.  Więcej szczegółów- na 15 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 11.03.2024.).    

„Rz” informuje też: „Rekordy zysku nie dla wszystkich. Banki nadal pod presją franków”. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, sektor bankowy będzie mógł również w 2024 r. pochwalić się historycznie wysokim zarobkiem. Niesie to ryzyko, że rekordowe zyski zaczną kłuć w oczy klasę polityczną. Miniony rok był dla banków wyjątkowo udany. Z naszej analizy wynika, że co najmniej połowa banków notowanych na giełdzie pokazała rekordowe wysokie zyski i mogła pochwalić się niezwykle wysoką rentownością. Cieniem na tych doskonałych wynikach kładł się oczywiście problem kredytów we frankach szwajcarskich i wielomiliardowe rezerwy na sprawy sądowe, jakie wytaczają bankom frankowicze. Dla kilku banków, które swojego czasu udzieliły najwięcej kredytów we frankach, oznaczało to bardzo słabe zyski. Przykładowo mBank w całym 2023 r. zarobił na czysto tylko 24 mln zł! Dla porównania, ubiegłoroczny lider pod tym względem Bank Pekao zyskał w tym okresie niemal 6,6 mld zł. Niemniej mimo tych problemów sumaryczny zysk całego sektora był najwyższy w historii (ok. 27,9 mld zł), giełdowe wyceny banków skoczyły do rekordowo wysokich poziomów, a akcjonariusze mogą liczyć na rekordowe duże dywidendy. Co ważniejsze, niemal równie dobrze wyglądają perspektywy 2024 r.  Wyniki banków w tym roku powinny być maksymalnie kilkanaście procent lepsze od osiągniętych w 2023 i być zbliżone do 30–32 mld zł- odnotowano na 16 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 11.03.2024.).

Poniedziałkowe „Życie Regionów” zamieszcza z kolei tekst: „Wszystkie regiony gonią unijną zamożność, ale w różnym tempie”. Dzięki samorządowym inwestycjom współfinansowanym z funduszy UE poprawiła się jakość życia w każdym zakątku kraju. Za to różnice w poziomie rozwoju gospodarczego pozostają wysokie. Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej w maju 2004 r. Polska doskonale nadrabia dystans rozwojowy do bogatszych krajów zachodnich. Obecnie nasza zamożność sięga już 79 proc. średniej unijnej, podczas gdy rok przed akcesją było to tylko 50 proc. – wynika z aktualnych danych Eurostatu. Co ważne, tę pogoń za Unią widać w każdym województwie w Polsce. Każdy region poprawił swój wskaźnik zamożności o co najmniej 40 proc., przy czym o największych postępach można mówić na Mazowszu, Dolnym Śląsku i w Wielkopolsce. Jak dalej czytamy, wewnętrzne zróżnicowanie rozwojowe bardzo trudno redukować, a jego eliminacja jest po prostu niemożliwa. – Metropolie, duże skupiska ludzi i aktywności gospodarczej, są naturalnymi silnikami wzrostu, tzw. peryferie siłą rzeczy rozwijają się mniej dynamicznie. Ale wcale nie oznacza to, że te mniej zamożne województwa odniosły mniejsze korzyści z naszego członkostwa w UE. Odwrotnie, przez ostatnie 20 lat wszystkie regiony doświadczyły dużego skoku rozwojowego, a także pod kątem inwestycji podnoszących jakość życia. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie dodatku.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 11.03.2024.).

Wtorkowa „Rzeczpospolita” informuje natomiast: „Nie ma gdzie się ukryć”. NIK wzięła pod lupę schrony, w których mogą ukryć się mieszkańcy w sytuacji zagrożenia. Okazuje się, że nawet nie ma pewności, ile takich miejsc jest. Dzisiaj nie tylko nie ma obrony cywilnej, ale także systemu alarmowania o uderzeniu z powietrza, planów ewakuacji ludności cywilnej, nie powstają też nowe schrony. Ustalenia Najwyższej Izby Kontroli wskazują, że jest jeszcze gorzej, niż nam się wydaje. Budowle sklasyfikowane jako schrony były niehermetyczne, zdewastowane, bez urządzeń filtrowentylacyjnych. NIK stwierdził m.in., że takiej funkcji nie może pełnić w Warszawie metro. Wprawdzie od stacji Kabaty do Wierzbno projektowane jako schron, ale nie jest wyposażone w odpowiednie urządzenia, dodatkowo przedsiębiorstwo to zostało zmilitaryzowane. Z danych NIK wynika, że w większości skontrolowanych urzędów gmin (69 proc.) nie zapewniono przewidzianej w wytycznych szefa Obrony Cywilnej Kraju liczby miejsc w takich obiektach na poziomie 25 proc. ogółu mieszkańców. Okazuje się, że nie ma rzetelnych danych, jaka jest pojemność schronów i miejsc ukrycia. Więcej pokrzepiających informacji z cyklu „silni, zwarci, gotowi”- na trzeciej stronie głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 12.03.2024.).

„Prawo co dnia” zamieszcza z kolei tekst: „Czego nie naprawia komisja reprywatyzacyjna”. Działająca od siedmiu lat komisja nie usuwa żadnych skutków afery reprywatyzacyjnej, lecz wywłaszcza bez odszkodowania, po latach, pomimo braku podstaw albo z powodów oczywiście błahych. Niestety w Polsce nikt systemowo nie bada skutków uchwalonych przepisów. Ustawa o szczególnych zasadach usuwania skutków decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich obowiązuje już siedem lat. Najwyższy czas zbadać, co udało się osiągnąć powołującej ją komisji. Opublikowany w 2019 r. raport oraz publiczne wypowiedzi komisji sprowadzają się do podania liczby nieruchomości, które komisja „odzyskała”, czy też – patrząc z perspektywy ich użytkowników wieczystych lub właścicieli – wywłaszczyła. Jak dalej czytamy, wygląda na to, że komisja w najmniejszym nawet stopniu nie realizuje celu, dla którego została powołana. Nie zwalcza skutków działania żadnej mafii reprywatyzacyjnej i nie naprawia niesprawiedliwości wynikającej ze zwrotu. Nie eliminuje decyzji reprywatyzacyjnych wydanych na podstawie sfałszowanych dokumentów, metodą „na kuratora” czy uzyskanych za pomocą łapówek. Ani prowadzących do pokrzywdzenia lokatorów. Większość rozstrzygnięć komisji jest sprzeczna z jednolitym orzecznictwem w szczególności dotyczącym oceny dowodów i zbywalności roszczeń, które – aż do wyroków NSA z 2022 r. – nawet w PRL-u nie było kwestionowane. Nawet formalnie niekontrowersyjne powody, dla których komisja usuwa z obrotu decyzje reprywatyzacyjne, czyli wywłaszcza, w potocznym odbiorze należą raczej do kategorii „kruczków prawnych”, nie zaś eliminacji „afer”. Zgodnie z k.p.a. po upływie dziesięciu lat nie można stwierdzić nieważności decyzji, niezależnie od jej wad. W ustawie o komisji odwrócono tę zasadę, uznając, że zaistniałe w toku reprywatyzacji „naruszenia wymagają (…) podjęcia działań nadzwyczajnych, które zmierzają do ochrony dóbr bardziej zasługujących na ochronę aniżeli stabilność decyzji administracyjnych”. Analiza podstaw faktycznych i prawnych decyzji komisji wydawanych w ostatnich dwóch latach jej działalności jednoznacznie falsyfikuje powyższą tezę. Więcej szczegółów- na 14 stronie głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 12.03.2024.).

„Rz” zauważa w innym miejscu: „Wielkie pieniądze dla średnich miast”. 139 miast w Polsce powalczy o 1,42 mld zł z Funduszy Szwajcarskich na swoje projekty. Duża część tych pieniędzy trafi do polskich firm. Projekt dotyczy konkretnych średnich miast w Polsce, które mierzą się z wyzwaniami demograficznymi, rozwojowymi i potrzebują wsparcia, aby móc iść do przodu z jak najszybszym rozwojem i korzyścią dla swoich mieszkańców – mówiła w w zeszłym tygodniu na konferencji prasowej w Kraśniku Katarzyna Pełczyńska- Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej. Jest to program finansowany z drugiej edycji Funduszy Szwajcarskich dla Polski i realizowany ze Związkiem Miast Polskich, a Ministerstwo Funduszy i Pomocy Regionalnej pełni rolę jego operatora. Celem programu jest wsparcie miast, które są zagrożone utratą funkcji społeczno-gospodarczych. Są to miasta, w których np. w wyniku transformacji ustrojowej upadły duże państwowe przedsiębiorstwa, pojawiły się wyzwania związane z odpływem ludności do największych miast, niską dzietnością czy zanieczyszczeniem powietrza. Miasta mogą liczyć nawet na dofinansowanie w wysokości 100 proc. wydatków. Finalnie na wysokość wsparcia w każdym przypadku będą miały wpływ przepisy o pomocy publicznej. Nabór będzie dwuetapowy. Miasta mają prawie dziesięć miesięcy (do 16 grudnia 2024 r.) na złożenie wstępnych propozycji projektów, a później, po wyborze finalistów, pięć miesięcy na ostateczne przygotowanie swoich przedsięwzięć. Miastom w przygotowaniu i realizacji projektów pomogą eksperci ze Związku Miast Polskich i ze Szwajcarii. Ostatecznie na dofinansowanie może liczyć kilkanaście miast. Więcej szczegółów- na 20 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 12.03.2024.).

„Dziennik Gazeta Prawna” odnotowuje z kolei: „Za usuniętą reklamę należy się odszkodowanie”. Przedsiębiorcy czekali pięć lat na korzystny dla nich wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie odszkodowania za likwidowane billboardy, teraz domagają się uwzględnienia zmian w przepisach. Eksperci komitetu ds. nieruchomości Krajowej Izby Gospodarczej zwracają uwagę, że po wyroku TK z 12 grudnia 2023 r.  powstała luka prawna. Trybunał uznał, że art. 37a ust. 9 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym , nakazujący usunięcie bez odszkodowania legalnych nośników reklamowych, jeśli uchwała krajobrazowa gminy zakazuje ich w danym miejscu, narusza art. 21 w zw. z art. 2 konstytucji. Gmina może dziś przyjąć tzw. uchwałę krajobrazową, w której zakaże stawiania w danym miejscu nośników reklam. Dla tych, które inwestorzy postawili w takim miejscu zgodnie z prawem, przed przyjęciem uchwały, art. 37a ust. 9 u.p.z.p. wprowadził obowiązek rozbiórki, bez odszkodowania. Dodatkowo jeszcze na przedsiębiorców, którzy nie chcieli się podporządkować temu obowiązkowi, nakładano kary administracyjne. Po wyroku TK uznającym, że nie można nakazywać rozbiórki legalnie postawionych nośników bez odszkodowania, konieczna jest nowelizacja u.p.z.p. w części dotyczącej procedury uchwalania i egzekwowania uchwał krajobrazowych, a także przyjęcie przepisów, które pozwolą inwestorom nośników reklamowych i urządzeń reklamowych uzyskać stosowne odszkodowania od jednostek samorządu terytorialnego, w przypadku konieczności usunięcia takich obiektów wobec potrzeby dostosowania przestrzeni do zgodności z zapisami uchwał- czytamy.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 12.03.2024.).

„DGP” informuje również: „Klasy energetyczne dla budynków w 2026 r., a nie w 2024 r.”.W całej Unii mają obowiązywać jednolite oznaczenia od A do G, podobnie jak na pralkach czy lodówkach. Ułatwią podejmowanie decyzji nabywcom i najemcom, umożliwią ocenę programów termomodernizacyjnych. Jeszcze rok temu Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT) zakładało, że na początku 2024 r. zaczną obowiązywać klasy energetyczne, pozwalające w łatwy sposób porównywać pod względem kosztów użytkowania biura, domy czy mieszkania. Teraz okazuje się, że będzie to jednak I kw. 2026 r. Jak przekazuje nam resort, wynika to z „dynamiki prac nad dyrektywą EPBD, a także z licznych uwag zgłaszanych w zeszłym roku w sprawie projektu polskiego rozporządzenia”. Zgodnie z nowelizacją unijnej dyrektywy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (EPBD) system ma zostać ujednolicony w całej Unii Europejskiej. Chodzi o informację o zużyciu energii na potrzeby bytowe budynku (ogrzewania, przygotowania ciepłej wody użytkowej, klimatyzacji itd.) w skali złożonej z liter od A do G, gdzie klasa A będzie oznaczać budynki najbardziej efektywne energetycznie, a klasa G – najmniej efektywne. W nowelizacji EPBD zaproponowano też klasę A+ dla budynków zeroemisyjnych, które w ciągu roku produkują więcej energii odnawialnej, niż potrzebują. Klasy energetyczne mają być też obowiązkowym elementem ogłoszeń najmu czy sprzedaży mieszkania, a skala – znana już od lat z oznaczenia urządzeń elektrycznych – pozwoli na łatwe porównania.

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 12.03.2024.).

Zobacz również