Poniedziałek, 31 marzec 2025

 „Prawo co dnia” w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej” zamieszcza tekst: „Dialog między zamawiającymi i wykonawcami to priorytet”. Współpraca podmiotów państwowych i samorządowych z sektorem prywatnym jest kluczowa dla zwiększenia efektywności zamówień publicznych. Relacje powinny być partnerskie – to wnioski z debaty „Rz”. Debatę pod hasłem: „Definicja partnerstwa między zamawiającymi a wykonawcami w zamówieniach publicznych, innowacjach, doświadczenia i rozwój”, która w zeszły poniedziałek odbyła się w redakcji „Rz”, otworzyło wystąpienie prezes Urzędu Zamówień Publicznych, która przedstawiła założenia najnowszego Programu UZP – Akademii Zakupów Publicznych. Częścią tej wielkiej inicjatywy edukacyjnej będą publikacje na łamach „Rz”. Jak dalej czytamy, redakcja będzie starała się „zalać” rynek zamówień publicznych profesjonalną wiedzą o tym, jak prowadzić procesy zakupowe, aby spełniały oczekiwania wszystkich interesariuszy. Na ten rok zaplanowanych jest ponad 70 wydarzeń w formie różnych konferencji, warsztatów, debat, podcastów, materiałów, które dotrą do jak najszerszego grona uczestników rynku zamówień publicznych. Przewidujemy, że w wydarzeniach tych weźmie udział ponad 8 tysięcy uczestników – mówiła prezes UZP. Podkreśliła, że ma zwrócić uwagę na szersze podejście do całego procesu – nie tylko procedury zamówieniowej. Przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich, zwrócił uwagę, że z punktu widzenia wykonawców kluczowy jest problem ewaluacji, czyli waloryzacji wynagrodzenia, gdy zmieniają się koszty usługi. W jego ocenie jeżeli ta współpraca między zamawiającym a wykonawcą byłaby prowadzona, nie mielibyśmy problemów z karami dla przedsiębiorców, z przesunięciem terminu, z ograniczeniem zamówienia, z waloryzacją. Partnerstwo polega na tym, że obie strony są świadome tego, co robią, i mają jeden cel – jak najlepsze wykonanie zamówienia. Ale nie może być tak, że strona zamawiająca chce zrealizować zamówienie jak najtaniej, bo to też budzi po drugiej stronie chęć jak najtańszego wykonania tego zlecenia – podsumował przewodniczący FPP.

Więcej szczegółów na piętnastej stronie głównego wydania. 

(Źródło: „Rzeczpospolita”- 31.03.2025 r.). 

„Rz” zauważa w innym miejscu: „<<Czyste powietrze>> od nowa. Ma być sprawniej niż wcześniej”. Nowa odsłona programu ma ułatwić wnioskowanie, pozwolić na szybszą dotację i umożliwić wyższe dofinansowanie – mówi Dorota Zawadzka-Stępniak, prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Od 31 marca 2025 r. rusza nabór wniosków w nowej odsłonie programu „Czyste powietrze”. Jak podkreśla, Zdecydowanie łatwiej będzie otrzymać dotację, a ryzyko jej wyłudzenia zostanie bardzo mocno ograniczone. Fundusz przez to, że zmienia progi dochodowe uprawniające do otrzymania dotacji, ułatwi pozyskanie środków. Osoby z dochodami powyżej 135 tys. w skali roku nadal oczywiście nie będą mogły otrzymać dotacji. Dla osób bardziej zamożnych nadal dostępna jest ulga termomodernizacyjna. Dla pierwszej grupy beneficjentów, a więc ze stosunkowo najwyższymi dochodami – do 135 tys. w skali roku – dotacja będzie wynosiła zawsze do 40 proc. kosztów kwalifikowanych netto. W podwyższonym poziomie dofinansowania, aby otrzymać dotację do 70 proc., dochód wieloosobowego gospodarstwa domowego nie będzie mógł być wyższy niż 2250 zł na osobę. Dotychczas było to 1894 zł na osobę. W przypadku gospodarstwa jednoosobowego nie będzie można przekroczyć dochodu rzędu 3150 zł na osobę. Dotychczas było to 2651 zł. Rozmówczyni „Rz” zapewnia: Poszerzamy próg wejścia, a to oznacza, że więcej ludzi będzie mogło skorzystać z wyższego poziomu dofinansowania. Do największych zmian dojdzie w najwyższym dofinansowaniu, bo i tu dochodziło do największych nieprawidłowości.  Pełny tekst rozmowy- na 27 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: „Rzeczpospolita”– 31.03.2025.).

Poniedziałkowy „Dziennik Gazeta Prawna” informuje natomiast: „Nowe szanse i obowiązki dla OZE”. Spółki energetyczne i operatorzy systemu elektroenergetycznego z nadzieją patrzą na projekt tzw. ustawy sieciowej. Jednym z jej celów jest uwolnienie mocy przyłączeniowych blokowanych przez nierealizowane projekty, co ułatwi rozwój odnawialnych źródeł energii (OZE). – Przepisy są w stanie znacząco skrócić kolejkę wniosków. Składanie wniosków w celach spekulacyjnych lub takich, które nie są przewidziane do realizacji, będzie mijało się z celem – mówi prezes Energa-Operator. Inwestorów czekają jednak nowe koszty i obowiązki- czytamy na pierwszej stronie głównego wydania. „DGP” kontynuuje wątek w artykule pod hasłem: „Łatwiejsza droga OZE do sieci”. Do połowy kwietnia trwają konsultacje projektu tzw. ustawy sieciowej, która ma usprawnić i uprościć proces przyłączania instalacji fotowoltaicznych, magazynów energii i innych obiektów do sieci elektroenergetycznej. Obecnie uzyskanie warunków przyłączenia jest jednym z największych wyzwań dla inwestorów OZE, co potwierdzają największe spółki energetyczne. „Wystarczy popatrzeć na dane przedstawiane w sprawozdaniach z działalności Prezesa URE” – wskazuje Polenergia. W 2023 r. operatorzy sieci wydali 7,5 tys. odmów wydania warunków przyłączenia na niemal 84 GW mocy. – W przypadku Grupy ORLEN spośród dotychczas złożonych wniosków na ok. 3 GW mocy, ok. 85 proc. zakończyło się odmową wydania warunków przyłączenia – przekazuje „DGP” płocka spółka. Także Polska Grupa Energetyczna podkreśla, że większość wniosków kończy się decyzjami odmownymi, a w ostatnich latach możliwości przyłączeniowe zostały w znacznej mierze wykorzystane. O reformę procesu przyłączeniowego od dawna apelowały Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). – Obecnie w obiegu jest ok. 160 GW warunków przyłączenia dla OZE i magazynów energii, a operatorzy wciąż dostają setki nowych wniosków miesięcznie – wskazuje PSE. Projektowane przepisy mają pomóc w rozładowaniu kolejek, przyspieszeniu procesu wydawania warunków oraz zwiększeniu jego transparentności. Najwięksi operatorzy mają dwa lata na utworzenie platform informujących m.in. o dostępnych zdolnościach przyłączeniowych i odrzuconych wnioskach. Ma to ułatwić inwestorom wybór lokalizacji, gdzie uzyskanie zgody będzie możliwe. Więcej- na ósmej stronie głównego wydania. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 31.03.2025 r.). 

„DGP” w części ekonomicznej informuje: „Podatnicy wygrywają w sądach sprawy o najem i sprzedaż nieruchomości”. Taki wniosek płynie z najnowszych wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego. Wszystkie one dotyczą podatku dochodowego od osób fizycznych. O charakterze najmu decyduje sam podatnik. Wynika to z tego, że majątek osoby fizycznej prowadzącej biznes nie jest w żaden sposób wyodrębniony prawnie z jej majątku prywatnego, osobistego. Podatnik może sam przesuwać rzeczy z majątku związanego z działalnością gospodarczą do majątku prywatnego i nadal pozostaje to jego mieniem. Zwrócił na to uwagę NSA w uchwale z 24 maja 2021 r. Dlatego orzekł, że przychody z najmu (tak samo z podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy oraz innych umów o podobnym charakterze) „są zaliczane bez ograniczeń do źródła przychodów wymienionego w art. 10 ust. 1 pkt 6 ustawy o PIT, chyba że stanowią składnik mienia osoby fizycznej, który został przez nią wprowadzony do majątku związanego z wykonywaniem działalności gospodarczej”. 

Potwierdza to najnowszy wyrok NSA – z 19 marca 2025 r. Sąd orzekł, że nawet złożenie oświadczenia o kontynuowaniu działalności gospodarczej spadkodawcy nie jest nieodwracalne. Można je skorygować. 

Sprawa dotyczyła podatnika, który wynajmuje dwie zabudowane działki odziedziczone w spadku po matce. Kobieta wykazywała zyski z najmu jako dochody z działalności gospodarczej. Po jej śmierci syn złożył oświadczenie o kontynuowaniu tej działalności. Prowadzi biznes i jest czynnym podatnikiem VAT. Po pewnym czasie doszedł jednak do wniosku, że jego aktywność w zakresie najmu nie spełnia przesłanek działalności gospodarczej. We wniosku o interpretację wyjaśnił, że nie podejmuje działań związanych z najmem ani zwiększających atrakcyjność działek. Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej uznał jednak, że skoro podatnik złożył oświadczenie o kontynuowaniu działalności gospodarczej matki, to dochody z najmu musi traktować jako pochodzące z działalności. Nie zgodził się z tym Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach. Stwierdził, że w tym wypadku najem nie nosi znamion działalności gospodarczej, więc dochody z tego tytułu powinny zostać zakwalifikowane do źródła wskazanego w art. 10 ust. 1 pkt 6 ustawy o PIT. Wyrok ten utrzymał w mocy NSA.

Więcej na pierwszej stronie części ekonomicznej wydania głównego. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 31.03.2025 r.). 

„DGP” zauważa także: „Część sędziów krytyczna wobec projektu ustawy frankowej”. Opublikowany nieco ponad miesiąc temu projekt ustawy frankowej spotkał się z chłodnym przyjęciem pełnomocników kredytobiorców. Bardzo krytycznie do zaproponowanych rozwiązań odniósł się również rzecznik praw obywatelskich. Liczne wątpliwości dotyczą m.in. sensu wprowadzenia automatycznego zawieszania spłat rat kredytu z chwilą doręczenia pozwu bankowi albo zastępowania rozpraw posiedzeniami niejawnymi, bez przesłuchań świadków. Profesor prawa w rozmowie z „DGP” określił te rozwiązania mianem „sądu na niby”. Odpowiedzialna za projekt pełnomocniczka ministra sprawiedliwości ds. ochrony praw konsumenta, w wywiadzie dla „DGP” stwierdziła natomiast, że „ustawa o usprawnianiu postępowań frankowych nie ma służyć kredytobiorcom czy też bankom. Jej celem jest udrożnienie sądownictwa i przywrócenie obywatelom prawa do sądu”. Sędziowie nie są jednak przekonani, czy zaproponowane przez resort przepisy rzeczywiście pozwolą osiągnąć ten cel. Z opublikowanych przez MS uwag do projektu ustawy wynika, że część z nich podchodzi do niego z dużą dozą sceptycyzmu. „Żadne z tych rozwiązań nie spowoduje zdecydowanego zmniejszenia wpływu spraw do sądu i rozładowania zatorów, albowiem tego rodzaju rozwiązania jak przewidziane w projekcie (posiedzenia niejawne, mediacja, ugody, zwrot opłat sądowych) od dawna funkcjonują (…), ale ich zastosowanie na gruncie tzw. spraw frankowych jest niewielkie. (…) Żadne rozwiązania proceduralne nie spowodują natomiast zmniejszenia liczby spraw, które już wpłynęły do sądów, jak i spraw, które dopiero mają wpłynąć, których liczba jest znaczna” – pisze Ogólnopolskie Zrzeszenie Sędziów „Aequitas”. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 31.03.2025 r.). 

„DGP” informuje również: „Wuzetki jednak terminowe”. Rada Ministrów przyjęła w minionym tygodniu projekt nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Wydłuża on obowiązywanie studiów uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin do 30 czerwca 2026 r. Zgodnie z obowiązującymi wciąż przepisami po 1 stycznia 2026 r. studia miały stracić moc, a uchwalanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego oraz wydawanie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu miało by możliwe tylko po przyjęciu planu ogólnego. 

Dzięki wydłużeniu o sześć miesięcy terminu obowiązywania studiów samorządy będą miały więcej czasu na sporządzanie planów ogólnych. Na dotychczasowych zasadach będą też wydawane wuzetki. Jednak w stosunku do pierwotnej wersji projektu Ministerstwo Rozwoju i Technologii zdecydowało się na istotną dla inwestorów korektę. Jak wyjaśniło w odpowiedzi na pytania DGP, decyzję tę podjął Stały Komitet Rady Ministrów. – To właściwie podtrzymanie istniejącego stanu prawnego, zgodnie z którym decyzje o warunkach zabudowy od 1 stycznia 2026 r. będą wygasały po upływie pięciu lat od dnia, kiedy stały się prawomocne. Ten pięcioletni okres ważności wuzetek, które dziś są bezterminowe, wprowadza art. 64c ustawy planistycznej i choć pierwsza wersja projektu nowelizacji nie zmieniała go, to w innym artykule rozstrzygała, że do decyzji, które uprawomocnią się przed 1 lipca 2026 r., art. 64c nie stosuje się – tłumaczy adwokat partner w kancelarii Górski & Partners Law Firm, ekspert Komitetu ds. nieruchomości Krajowej Izby Gospodarczej. Jak dalej wskazuje,  teraz projektodawca postanowił, że nie będzie nowelizował przepisów o terminie ważności wuzetek, ale z uwagi na przesunięcie wejścia w życie innych przepisów, musiał zapisać w projekcie ustawy nowelizującej, że termin 1 stycznia 2026 r. zostaje niezmieniony, czym jeszcze bardziej skomplikował i tak już zagmatwane przepisy przejściowe.

W ocenie radczyni prawnej i partnerki w kancelarii Kania Stachura, to zła wiadomość dla inwestorów.  Inwestor musi w ciągu pięciu lat uzyskać ostateczne, a najlepiej dodatkowo prawomocne pozwolenie na budowę. Może wydawać się, że to wystarczająco długi termin, ale niestety mamy w Polsce taką przewlekłość postępowań w sprawach o pozwolenie na budowę, że tam, gdzie są składane odwołania i skargi do sądu administracyjnego od wydanego pozwolenia na budowę, ryzyko nieuzyskania w ciągu tych pięciu lat ostatecznego i prawomocnego pozwolenia jest duże- odnotowano. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 31.03.2025 r.).

Zobacz również