Poniedziałek, 3 marzec 2025

„Prawo co dnia” w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej” informuje: „SN orzekł o wzajemności kredytu”. Umowa o kredyt bankowy jest umową wzajemną w rozumieniu kodeksu cywilnego. To ważne m.in. dla frankowiczów. 

Takie jest sedno piątkowej uchwały siedmiu sędziów Izby Cywilnej SN, która odpowiedziała na pytanie rzecznika finansowego. Uchwała rozstrzyga istotną dla sporów frankowych kwestię, gdyż wzajemność umowy kredytu jest warunkiem stosowania w tych sporach tzw. prawa zatrzymania, które wymaga jednoczesnego rozliczenia roszczeń frankowicza i banku. Była to, przynajmniej w pewnym okresie, zmora frankowiczów. W uzasadnieniu uchwały wskazano, że w gruncie rzeczy w tej sprawie chodzi o zarzut zatrzymania, choć wprost ta kwestia w pytaniu nie padła. O rozstrzygnięcie omawianej kwestii wystąpił rzecznik finansowy, zadając SN pytanie prawne: czy umowa o kredyt bankowy, jako umowa nazwana, uregulowana poza kodeksem cywilnym w prawie bankowym, jest umową wzajemną czy też umową dwustronnie zobowiązującą, ale nie wzajemną? Już na etapie rozpatrywania wniosku skład SN stwierdził, że umowa taka ma charakter wzajemny i istnieją istotne racje za przyznaniem bankom prawa zatrzymania, ale zwrócił się do TSUE o wyjaśnienie granic stosowania tego prawa. TSUE nie odpowiedział na to pytanie merytorycznie. W innej sprawie TSUE wskazał, że przysługiwanie bankowi prawa zatrzymania po stwierdzeniu nieważności umowy kredytu byłoby sprzeczne z dyrektywą konsumencką. W innej uchwale SN stwierdzono, że prawo zatrzymania nie przysługuje stronie, która może potrącić swoją wierzytelność z wierzytelności drugiej strony (czyli w ten sposób zmniejszyć swój dług). 

Problem frankowiczów polega na tym, że jeśli sąd uwzględni wniosek banku i zastosuje prawo zatrzymania, to spowoduje wstrzymanie wypłaty zasądzonej od banku kwoty do momentu rozliczenia się kredytobiorcy z bankiem lub zabezpieczenia na jego rzecz spłaty długu, lub tez ugodowego zakończenia sporu. Prawnicy czekają na pisemne wyjaśnienie uchwały SN w zakresie braku prawnych przeszkód do stosowania prawa zatrzymania.  

Szczegóły na dziewiątej stronie głównego wydania. 

(Źródło: „Rzeczpospolita”- 03.03.2025 r.).

„Rz” w dodatku „Tygodnik Podatników” informuje: „Fit-out, czyli biura szyte na miarę”. Wydatki na fit-out są ponoszone w celu dostosowania obiektu do potrzeb i oczekiwań konkretnego klienta, więc nie są atrakcyjne ani pożądane dla kolejnego najemcy. Nie stanowią zatem ulepszenia środka trwałego. 

Fit-out to kompleksowa usługa polegająca na zagospodarowaniu i adaptacji przestrzeni (np. biurowej) w celu dostosowania jej funkcjonalności do indywidualnych wymagań i oczekiwań jej użytkowników, a więc m.in. najemcy. Na fit-out składa się wiele czynności, m.in. opracowanie projektu, zakup i dostawa materiałów, prace montażowe i budowlane, dekoracja wnętrz). Dzięki wykonaniu tych czynności najemca otrzymuje nieruchomość, która jest w pełni dostosowana do jego potrzeb. Obiekty dostosowuje się do klienta (najemcy), ale wydatki obciążają zazwyczaj właściciela (wynajmującego). 

„Tygodnik…” kontynuuje temat a tekście pod hasłem: „Jak rozliczyć wydatki na fit-out”. Prace dostosowujące wynajmowane lokale dla potrzeb konkretnych najemców nie są wydatkami na ulepszenie środka trwałego (budynku). Powinny być zaliczane do kosztów uzyskania przychodu jako tzw. koszty pośrednie. 

Artykuł wyjaśnia rodzaj kosztów i szczegółowy sposób ich rozliczenia.

Zainteresowanych zapraszam do lektury – szczegóły na pierwszej oraz czwartej i piątej stronie dodatku.  

(Źródło: „Rzeczpospolita”- 03.03.2025 r.).

„Dziennik Gazeta Prawna” zamieszcza tekst pod hasłem: „Wspólnoty do remontu”. Senat przygotowuje projekt nowelizacji ustawy o własności lokali. Przepisy utrudniają dziś wspólnotom mieszkaniowym podejmowanie decyzji nawet w pilnych sprawach. Uchwały podejmuje się większością głosów właścicieli lokali liczoną według wielkości udziałów. Tyle że przy niewielkiej frekwencji taką większość trudno uzyskać. Na stole są dwie opcje. Pierwsza zakłada, że uchwały podejmowałoby się większością głosów właścicieli obecnych na zebraniu. Druga to wariant łączony: jeśli w pierwszym terminie frekwencja nie osiągnie 50 proc., wyznacza się kolejny, a tam decydowałaby większość obecnych. 

„DGP” kontynuuje ten temat dalej: „Koniec paraliżu we wspólnotach?”. Senacki Zespół ds. Rozwoju Rynku Nieruchomości przygotował z ekspertami projekt nowelizacji ustawy o własności lokali 

– Przedstawiliśmy go wiceministrowi rozwoju Tomaszowi Lewandowskiemu. Zgodnie dostrzegamy potrzebę zmiany ustawy. Nasze propozycje są odpowiedzią na najpoważniejsze problemy, z którymi borykają się wspólnoty – mówi senator KO, przewodnicząca zespołu. 

Głównym problemem wspólnot jest mała frekwencja na zebraniach i brak wymaganego kworum do podejmowania uchwał. W efekcie czasem nie można podjąć decyzji w najpilniejszych sprawach, np. przeciekającego dachu czy odpadającego tynku. Tu jednak zespołowi senackiemu nie udało się jeszcze uzgodnić rozwiązania. Senatorowie i uczestniczący w pracach senackiego zespołu rozważają przynajmniej dwa rozwiązania tego problemu. Jedno to przejście na zasady głosowania praktykowane w spółdzielniach. Oznaczałoby to, że do podjęcia uchwały wystarczy zwykła większość członków obecnych na zebraniu wspólnoty.

Senatorowie przygotowali również konkretne propozycje w pozostałych kwestiach. – Zaczynając od wyraźnego nadania wspólnocie mieszkaniowej zdolności prawnej i zdolności do czynności prawnych, co uczyni ją samodzielnym podmiotem praw i obowiązków, który może tworzyć własny majątek, poprzez wzmocnienie ochrony majątku wspólnoty w procesie windykacyjnym, po uproszczenia w dochodzeniu roszczeń wobec deweloperów. Dziś często zdarza się, że po licytacji mieszkania należącego do członka wspólnoty, który jest wobec niej zadłużony, dla wspólnoty nie starcza już pieniędzy. Jest ona bowiem ostatnia w kolejce do zaspokojenia roszczeń. W takiej sytuacji wspólnota ponosi tylko koszty postępowania. – Chcielibyśmy, aby wspólnoty miały zagwarantowaną minimalną pulę, jaką zawsze odzyskają, np. 10 proc. środków z licytacji, niezależnie od kwot innych zgłoszonych wierzytelności – mówi przewodnicząca zespołu. 

Więcej szczegółów na pierwszej stronie wydania głównego oraz szóstej stronie głównej wkładki prawnej. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 03.03.2025 r.).

„DGP” informuje także: „Działania flipera to biznes”. Zakup czterech mieszkań w ciągu kilku lat, wyremontowanie ich, a następnie sprzedaż z zyskiem wypełnia znamiona działalności gospodarczej, od której należy odprowadzić podatek – orzekł Naczelny Sąd Administracyjny. 

Chodziło o podatniczkę, która w ciągu dwóch lat kupiła na kredyt cztery mieszkania. Wszystkie miały podobną cenę: 123 tys. zł lub 130 tys. zł. Wszystkie były w złym stanie technicznym, lecz w atrakcyjnej lokalizacji. Kobieta wyremontowała je, a następnie sprzedała – każde za kwotę przekraczającą 200 tys. zł. Twierdziła, że zysk, który uzyskała, nie był dochodem z działalności gospodarczej, bo – jak przekonywała – jej działania wynikały jedynie z osobistych okoliczności oraz zaspokajania potrzeb lokalowych jej rodziny. Tłumaczyła, że o zakupie i sprzedaży mieszkań przesądziły życiowe sytuacje, takie jak rozwód czy brak chętnych na wynajęcie mieszkania, które w przyszłości planowała przekazać synowi. Innymi słowy, były to działania związane wyłącznie z zarządzaniem majątkiem prywatnym. 

Do innych wniosków doszedł naczelnik urzędu skarbowego po przeprowadzeniu kontroli podatkowej. Stwierdził, że aktywność podatniczki spełniała przesłanki prowadzenia działalności gospodarczej w rozumieniu ustawy o PIT. Tego samego zdania był dyrektor izby administracji skarbowej. Nie dał wiary twierdzeniom podatniczki. Decyzje fiskusa podtrzymały sądy obu instancji. WSA w Rzeszowie przypomniał, że działalność gospodarczą charakteryzują: zarobkowy charakter, działanie we własnym imieniu oraz zorganizowanie i ciągłość. Sąd nie miał wątpliwości, że takie też cechy miała działalność podatniczki, która systematycznie wyszukiwała nieruchomości w złym stanie technicznym, nabywała je, a następnie remontowała i sprzedawała. Prace wykończeniowe były wykonywane przy użyciu najtańszych materiałów, co sugeruje zamiar krótkoterminowego zbycia mieszkań. Każda transakcja przynosiła zysk.

Więcej szczegółów na trzeciej stronie głównej wkładki prawnej. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 03.03.2025 r.).

W „DGP” czytamy również: „Osoba nieprowadząca biznesu też może być podatnikiem VAT”. Sprzedaż nieruchomości prywatnej przez osobę nieprowadzącą działalności gospodarczej jest objęta VAT, gdy osoba ta działała jak zawodowiec – orzekł Naczelny Sąd Administracyjny. 

Chodziło o sprzedaż trzech z pięciu domów w zabudowie szeregowej, które podatnik (osoba nieprowadząca działalności gospodarczej) wybudował na prywatnym gruncie kupionym w 2007 r. Siedem lat później mężczyzna złożył wniosek o wydanie warunków zabudowy, a następnie uzyskał pozwolenie na budowę pięciu domów. Dwa miały być dla syna i córki. Trzeci miał być na własne potrzeby mieszkaniowe.

Pierwszy dom, przeznaczony początkowo dla siebie, podatnik sprzedał w 2017 r. z powodu problemów zdrowotnych. Kolejne dwa domy zbył w 2018 r. za pośrednictwem agenta nieruchomości, a dwa pozostałe przekazał dzieciom w darowiźnie w 2019 r. Uważał, że nie powinien zapłacić VAT od sprzedaży, bo jak tłumaczył we wniosku o interpretację – budynki wchodziły w skład jego prywatnego majątku. Argumentował, że grunt, na którym one stały, kupił do majątku prywatnego, a budowę rozpoczął dopiero po siedmiu latach. Podkreślił, że nie prowadzi działalności gospodarczej, więc nie odliczał poniesionych przy budowie wydatków, a transakcje były incydentalne i nie były podyktowane uzyskiwaniem stałego dochodu. Zapewnił, że w przyszłości nie planuje realizować kolejnych inwestycji budowlanych na sprzedaż.

Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej stwierdził jednak, że mężczyzna powinien zapłacić VAT od sprzedaży trzech domów. Wyjaśnił, że tylko darowizna dwóch budynków na rzecz dzieci była działaniem w ramach zarządu majątkiem prywatnym. Natomiast sprzedaż pozostałych była opodatkowana i nie wchodziło tu w grę nawet zwolnienie na podstawie art. 43 ust. 1 pkt 10a ustawy o VAT. Mężczyzna miał bowiem prawo jako podatnik VAT odliczyć podatek naliczony zawarty w cenie wydatków związanych z budową. Wprawdzie z tego prawa nie skorzystał (bo nie wiedział, że może), ale samo to, że takie uprawnienie mu przysługiwało, wyklucza zwolnienie. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (sygn. akt III SA/Wa 1108/20) zgodził się z dyrektorem KIS. Tego samego zdania był sąd kasacyjny. 

Więcej szczegółów na czwartej stronie głównej wkładki prawnej. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 03.03.2025 r.).

„DGP” zauważa także: „Kredyt bankowy to umowa wzajemna”. Umowa o kredyt bankowy jest umową wzajemną – orzekł Sąd Najwyższy. Wyjaśnienie tego problemu może mieć duże znaczenie dla wzajemnych rozliczeń między stronami w razie unieważnienia umowy o kredyty we frankach. Piątkowa uchwała jest teoretycznie korzystna dla banków, gdyż potwierdza możliwość skorzystania z tzw. prawa zatrzymania. Powołując się na nie, banki po unieważnieniu umowy wstrzymują się z wypłaceniem kwoty, której domaga się kredytobiorca, do czasu, aż on nie rozliczy się z otrzymanego kapitału kredytu. Trudno jednak przesądzać, na ile orzeczenie SN wpłynie na wyroki sądów w sprawach frankowych, bo prawo do zatrzymania już wcześniej zostało ograniczone przez orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. 

Sprawę wywołał Rzecznik Finansowy, kierując do SN pytanie prawne dotyczące rozstrzygnięcia kwestii, czy umowa o kredyt bankowy jest umową wzajemną czy tylko dwustronnie zobowiązującą. Wskazywał we wniosku na rozbieżne orzeczenia sądów, w tym także SN, których konsekwencją jest brak jednolitego stanowiska prawnego i możliwość kształtowania w różny sposób uprawnień stron po rozwiązaniu lub unieważnieniu takiej umowy, z czym od lat borykają się frankowicze. 

SN przyjął sprawę do rozpoznania i w odpowiedzi wydał uchwałę, w której jednoznacznie opowiedział się za uznaniem umowy o kredyt bankowy za umowę wzajemną. Już na wstępie wskazał, że choć cechą zasadniczą umowy kredytowej (która jest uregulowana w przepisach prawa bankowego) – odróżniającą tę umowę od pożyczki, znajdującej się w kodeksie cywilnym – jest odpłatność, to zarazem do elementów przedmiotowo istotnych umowy kredytu należy to, że obie strony zobowiązują się do wzajemnego świadczenia. Strony są więc jednocześnie wierzycielami i dłużnikami dla siebie.

Więcej szczegółów na siódmej stronie głównej wkładki prawnej. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 03.03.2025 r.).

„DGP” informuje również: „Darmowa kwatera dla pracownika raz z ulgą, raz bez ulgi”. Od udostępnionego podwładnemu za symboliczną kwotę mieszkania, stanowiącego własność zakładu pracy, nie płaci się składek. Wszystko się jednak zmienia, gdy pracodawca wynajmuje lokum od spółdzielni i użycza je zatrudnionemu nieodpłatnie. Wówczas wartość takiego świadczenia trzeba wliczyć pracownikowi do podstawy wymiaru składek – tak wynika z jednej z najnowszych interpretacji oddziału ZUS w Lublinie z 24 lutego 2025 r. 

Chodzi o interpretację par. 2 ust. 1 pkt 26 rozporządzenia ministra pracy i polityki socjalnej z 18 grudnia 1998 r. w sprawie szczegółowych zasad ustalania podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Zgodnie z tym przepisem wolne od składek pozostają m.in. korzyści materialne wynikające z układów zbiorowych pracy, regulaminów wynagradzania lub przepisów o wynagradzaniu, a polegające na uprawnieniu do zakupu za ceny niższe niż detaliczne niektórych artykułów, przedmiotów lub usług. Spółka miała wątpliwości, czy z podanego zwolnienia może skorzystać pracownik, któremu udostępnia niemal bezpłatnie na mocy umowy użyczenia oraz postanowień regulaminu płac (za symboliczną odpłatnością 10 zł) mieszkanie będące jej własnością. ZUS stwierdził, że świadczenie w postaci użyczenia lokum na opisanych warunkach nie jest dla podwładnego podstawą wymiaru składek, a dokładnie nie wlicza się do niej „wartości różnicy pomiędzy ceną nabycia tej korzyści a ponoszoną przez pracownika odpłatnością”.

W przypadku udostępniania przez firmę pracownikowi (zupełnie za darmo) lokalu podnajętego od spółdzielni (tj. niebędącego jej własnością) – organ rentowy nakazał przyjmować do podstawy wymiaru składek, ustalając jego wartość wedle wytycznych z par. 3 rozporządzenia, tj.: – w wysokości ekwiwalentu pieniężnego określonego w wewnątrzzakładowych przepisach o wynagradzaniu; – jeśli takowych firma nie ma – to w wysokości czynszu obowiązującego dla tego lokalu w danej spółdzielni mieszkaniowej. 

Więcej szczegółów na stronach głównej wkładki prawnej. 

(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 03.03.2025 r.).

Magazyn „Gazety Wyborczej” zauważa: „Zawsze brakuje nam pokoju”. Może 25 metrów kwadratowych wystarczy i powinniśmy nauczyć się na nich mieścić?

„Aby efektywnie wykorzystać przestrzeń, postanowiono wprowadzić system selekcji lokatorów oparty na wzroście”. Przyjęto założenie, że osoby niższe nie potrzebują pomieszczeń wysokich na 2,5 m. Przeznaczone są dla nich lokale na wyższych kondygnacjach, z niższymi sufitami, ale – coś za coś – mniejsza kubatura jest tańsza do ogrzania, niżsi płacą mniej. „Taki system sprawia, że wysokość czynszu jest dopasowana do realnych potrzeb lokatorów – sprawiedliwa i efektywna”. Ta koncepcja ma tytuł „Piramida wzrostowa”. 

Są i inne pomysły. W mierzącym 10 m kw. mieszkaniu obniżono sufit w łazience – stał się on podłogą antresoli, na której leży dwuosobowy materac. 

Ale jest też mieszkanie w ogóle bez okien, doświetlone dzięki szklanym drzwiom prowadzącym na klatkę schodową, nad którą, zgaduję, znajduje się świetlik. Mierzy 9,6 m kw. Podziwiam sprytne rozwiązanie w łazience: chcąc skorzystać z toalety, przeskoczyć trzeba brodzik. Studenci z politechnik Warszawskiej, Wrocławskiej i poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego opracowywali scenariusze rozwoju rynku mieszkaniowego. Tu wyobrażali sobie rynek bez regulacji.

Artykuł opisuje historię mieszkalnictwa od PRL do czasów współczesnych. Odnosi się również do obowiązujących standardów w krajach europejskich. Analizuje problem: „Mikroapartamenty i kawalerki. Gdzie jest granica patologicznej ciasnoty?”. 

Zapraszam do lektury – szczegóły na stronach od szóstej do dziewiątej wydania magazynowego. 

(Źródło: „Magazyn Wyborcza” – 01-06.03.2025 r.). 

„Głos Szczeciński” informuje: „Nasz raport o rynku pierwotnym mieszkań w Szczecinie. Większość szuka dwupokojowych mieszkań. To hit sprzedaży”. Mieszkania, o jakiej powierzchni są obecnie najbardziej poszukiwane w Szczecinie? Które dzielnice są najpopularniejsze? Ile wynoszą średnie ceny mieszkań w Szczecinie? Czy ceny mieszkań w Szczecinie wyhamowały i to dobra okazja do kupna? O to spytaliśmy naszego eksperta z portalu RynekPierwotny.pl.

Szczecin był w ubiegłym roku jednym z nielicznych największych miast, w których deweloperom udało się utrzymać sprzedaż mieszkań na poziomie z 2023 r., kiedy działał program „Bezpieczny Kredyt 2%”. Niska dostępność kredytów udzielanych przez banki na warunkach rynkowych wpłynęła na preferencje nabywców, bo w dużym stopniu zależą od ich zdolności kredytowej. Według danych BIG DATA RynekPierwotny.pl tradycyjnie najchętniej kupowali oni lokale dwupokojowe. Zdecydowało się na nie 49 procent nabywców nowych mieszkań, czyli aż o 4 pkt proc. więcej niż rok wcześniej. Co piąty kupił kawalerkę (rok wcześniej 18 procent). Na mieszkania trzypokojowe stać było 23 procent nabywców, ale w porównaniu z rokiem 2023 ich odsetek skurczył się o 4 pkt proc. Podobnie z mieszkaniami czteropokojowymi i większymi. W ubiegłym roku mogło sobie na nie pozwolić 7 procent nabywców. Rok wcześniej było ich 9 procent. Ta zmiana preferencji kupujących ewidentnie świadczy o pogorszeniu ich siły nabywczej na rynku mieszkaniowym – komentuje ekspert portalu RynekPierwotny.pl.

Z danych BIG DATA RynekPierwotny.pl wynika, że pod koniec stycznia tego roku w ofercie szczecińskich firm deweloperskich było niespełna 3,3 tys. mieszkań, czyli o 60 procent więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Aż 62 procent oferty szczecińskich deweloperów to lokale w Śródmieściu, gdzie ceny są najwyższe (blisko 13,8 tys. zł/m kw.). Minimalnie tańsze mieszkania w przeliczeniu na metr kwadratowy są w dzielnicy Zachód (ok. 13,3 tys. zł/m kw.), ale ich oferta jest tam dużo mniejsza (555 lokali). Najtaniej jest w dzielnicy Północ (10,3 tys. zł/m kw.), gdzie deweloperzy oferowali pod koniec stycznia 582 mieszkania. Warto zwrócić uwagę, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy liczba dostępnych mieszkań w dzielnicy Zachód zwiększyła się aż o 146 procent. W Śródmieściu oferta firm deweloperskich zwiększyła się o 75 procent, a w dzielnicy Północ o 16 procent. Aż o 31 procent mniej niż przed rokiem jest oferowanych mieszkań w dzielnicy Prawobrzeże.

Więcej na stronach głównego wydania. 

(Źródło: „Głos Szczeciński”- 03.03.2025 r.).

„Głos” informuje: „Nowe wydanie „Szczecińskich Nieruchomości”. Wszystko, co musisz wiedzieć o branży”. „Głos” przedstawia najnowsze wydanie „Szczecińskich Nieruchomości” – magazynu, który stanowi doskonałe źródło wiedzy o rynku nieruchomości w regionie zachodniopomorskim. 

W numerze „Luty 2025” znalazły się ważne informacje o bieżącej sytuacji na rynku pierwotnym w Szczecinie, porady dla singli szukających mieszkania, a także analiza spadków cen polis ubezpieczeniowych dla mieszkań. Dodatkowo, omówiono najnowsze trendy w aranżacji wnętrz oraz zaprezentowano nowe inwestycje w Szczecinie.

Nowe wydanie magazynu będzie dostępne na Targach Nieruchomości, które odbędą się 15 i 16 marca w Hotelu Counrtyard by Marriott w Szczecinie. To doskonała okazja, by na bieżąco zapoznać się z najnowszymi informacjami i trendami na rynku nieruchomości w regionie! 

Zapraszam do lektury magazynu – link do wydania elektronicznego: 

https://gs24.pl/nowe-wydanie-szczecinskich-nieruchomosci-wszystko-co-musisz-wiedziec-o-branzy/ar/c1-19079052

(Źródło: „Głos Szczeciński”- 03.03.2025 r.).

„Kurier Szczeciński” zauważa: „Najem zwrotny wywraca rynkowe modele finansowania”. Jak mówią eksperci, najem zwrotny to w Polsce stosunkowo nowe rozwiązanie, ale już teraz dosłownie w pewnych kwestiach bije na głowę tradycyjne metody finansowania. Jeśli dana firma posiada wartościowe nieruchomości i odpowiednie przychody, a także stale generuje dodatnie EBITDA, to w ciągu 2-3 miesięcy może uzyskać dwukrotnie większy kapitał na rozwój niż w przypadku kredytu czy leasingu.

Przy tym budynek będący przedmiotem umowy może mieć nawet 50 lat i akceptowane są wszystkie lokalizacje, w tym izolowane. Koszt pozyskania środków wynosi 5-9 proc., niezależnie od WIBOR czy EURIBOR. Ryzyko wypowiedzenia umowy właściwie nie istnieje. Do tego znawcy tematu dodają, że takich korzyści nie oferują instytucje udzielające kredytów czy leasingów. Oczywiście, jak każda opcja finansowania, najem zwrotny też ma swoje wady.

W ostatnich latach, w związku z utrzymującymi się wysokimi stopami procentowymi, zauważalny jest znaczny wzrost zainteresowania najmem zwrotnym w Polsce. Wciąż jednak nie cieszy się on u nas tak dużą popularnością, jak na bardziej rozwiniętych rynkach kapitałowych, np. w Wielkiej Brytanii czy w USA. Zdaniem ekspertów, wynika to głównie z braku dostatecznej wiedzy przedsiębiorców na temat korzyści płynących z tej nowoczesnej formy finansowania i jej przewagi nad kredytem bankowym czy leasingiem. 

Najem zwrotny polega na sprzedaży nieruchomości inwestorowi, a  następnie na wynajęciu jej od niego. To daje dostęp do kapitału w krótkim czasie, co może być korzystne w sytuacjach wymagających natychmiastowego finansowania. Uwalniane są środki, które były zamrożone w  nieruchomościach, przynoszących niższą stopę zwrotu w  porównaniu z  możliwością ich alokacji w działalność o wyższym poziomie rentowności. 

Więcej szczegółów na ósmej stronie wydania. 

(Źródło: „Kurier Szczeciński”- 03.03.2025 r.).

Zobacz również