Poniedziałek, 26 marzec 2018

Fuszerka rządu w VAT, Rzeczpospolita
Budowlanka ucierpi na luce w prawie, Rzeczpospolita
Wyłudzenie na kuratora działek wokół PEKiN, Rzeczpospolita
Stolica: kamienice wrócą, ale to potrwa, Rzeczpospolita
Żona nie musi dłużej czekać na sprzedaż domu bez podatku, Rzeczpospolita
Zapach ciasta i obrazy pozwalają podbić cenę, Rzeczpospolita
Bloki powstaną z naruszeniem planów, Rzeczpospolita
Mieszkania używane powoli odrabiają straty, Rzeczpospolita
Ceny mieszkań wzrosną w tym roku o 7- 15 proc., Rzeczpospolita
Dobra passa frankowiczów trwa, Dziennik Gazeta Prawna
Starosta zbada, czy wyodrębnienie lokalu jest zgodne z planem, Dziennik Gazeta Prawna
Więcej jawności w zamówieniach, Dziennik Gazeta Prawna
Murowane podwyżki dla tynkarzy, Dziennik Gazeta Prawna

Więcej poniżej.

 

"Rz" ogłasza na pierwszej stronie głównego wydania: "Fuszerka rządu w VAT". Błędy w nowelizacji mogą wstrzymać największe inwestycje publiczne i prywatne w Polsce. Kolejny raz dobre intencje władz mogą zostać pogrzebane przez luki w prawie. Poważna legislacyjna fuszerka pojawiła się w przepisach o tzw. podzielonej płatności, nowej metodzie zwalczania oszustw w podatku VAT. Jak twierdzą eksperci, skutki odczuje przede wszystkim branża budowlana. System podzielonej płatności zakłada, że już od lipca zapłata za towar lub usługę będzie dzielona na dwie części- kwotę netto, która trafi na rachunek sprzedawcy, oraz podatek VAT- który wpłynie na wydzielone konto, przeznaczone tylko do rozliczeń z fiskusem. Ale system ten nie objął tzw. rachunków powierniczych, które są powszechnie stosowane przy największych krajowych inwestycjach budowlanych. Pod znakiem zapytania są też prywatne inwestycje planowane w Polsce. Rachunki powiernicze są bowiem zakładane wszędzie tam, gdzie do wykonania inwestycji staje kilka połączonych w konsorcjum firm. To wygodne rozwiązanie, pozwalające liderowi konsorcjum zainkasować należność za wykonawstwo całości, by później rozliczyć się z pozostałymi wykonawcami. Niestety, nowe przepisy nie przewidują zastosowania zasady podzielonej płatności dla rachunków powierniczych- czytamy.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Rz" wraca do sprawy w dodatku "Prawo co dnia" publikując kolejny tekst: "Budowlanka ucierpi na luce w prawie". System podzielonej płatności nie da się zastosować do rozliczeń za usługi wykonywane przez konsorcja wykonawców. Ministerstwo Finansów na razie nie widzi problemu i twierdzi, że w założenia mechanizmu podzielonej płatności wpisana jest dobrowolność stosowania. "Strony transakcji będą mogły zawczasu umówić się, czy płatność będzie dokonywana w podzielonej płatności, na wskazany rachunek rozliczeniowy np. lidera konsorcjum, czy też będzie dokonywana poza tym systemem, ale na rachunek powierniczy lidera"- taki scenariusz opisało biuro prasowe MF. Więcej szczegółów- na 15 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Prawo co dnia" w "Rz" odnotowuje też: "Wyłudzenie na kuratora działek wokół PEKiN". Siedem osób, w tym dwoje stołecznych adwokatów, to pierwsi oskarżeni w sprawie dzikiej reprywatyzacji stolicy. O akcie oskarżenia wrocławskiej Prokuratury Regionalnej poinformował w piątek Zbigniew Ziobro. Śledztw w sprawie zdarzeń związanych z reprywatyzacją jest aż 365. Siedmiorgu oskarżonym zarzucono łącznie 24 przestępstwa, a wartość szkody sięga 300 mln zł. Chodzi o wyłudzenie w latach 2010- 2015 praw i roszczeń do nieruchomości wokół Pałacu Kultury i Nauki w stolicy metodą "na kuratora". Polegać miało na tym, że oskarżony Andrzej M. wyszukiwał spadkobierców i dochodził do ułamkowej części nieruchomości. Później docierał do innych właścicieli, uzyskiwał pełnomocnictwa od nich i występował do sądu o ustanowienie kuratorów, np. dla 138- letniej osoby, która z pewnością już nie żyła. W takim wypadku sądy współpartycypowały w decyzjach o ustanowieniu kuratora, umożliwiając przejmowanie kamienic reprezentantom powołującym się na ludzi mających nawet 130 lat. Jest odrębny wątek postępowania wobec sądów, których decyzje umożliwiały kontynuowanie tego procederu- przypomniał minister sprawiedliwości. Szczegóły- na 12 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Prawo co dnia" rozmawia w innym miejscu z pełnomocniczką prezydenta m.st. Warszawy. W tekście- "Stolica: kamienice wrócą, ale to potrwa" na pytanie, czy kamienice, co do których komisja weryfikacyjna wydała decyzje nakazujące ich zwrot, wróciły do miasta, rozmówczyni "Rz" odpowiada: Jeszcze żadna z nich nie wróciła. Miasto musi mieć podstawę prawną do przejęcia nieruchomości, czyli wpis w księgach wieczystych. Do 14 marca br. z wnioskiem o wpis miała wystąpić komisja weryfikacyjna. Do tej pory w wypadku żadnego budynku mieszkalnego odpowiednich zmian w księgach nie dokonano. Dopiero przepisy obowiązujące od tej daty umożliwiają miastu przejęcie nieruchomości w zarząd, pomimo niewpisania go w księgi jako właściciela nieruchomości. W Odpowiedzi na pytanie, czy jeśli do przejęcia kamienic dojdzie, co to oznacza dla najemców, czytamy: Wszystko zależy od tego, czy dotychczasowi właściciele zechcą dobrowolnie oddać kamienicę. Niestety, nowelizacja ustawy nałożyła obowiązki jedynie na miasto, nie tworząc jednocześnie lustrzanych przepisów obligujących do działania beneficjentów decyzji reprywatyzacyjnej. Jeżeli odmówią, będzie trzeba rozpocząć procedurę egzekucyjną. A to wymaga czasu. Z naszych wyliczeń wynika, że w takim przypadku przejęcie kamienicy potrwa ponad 100 dni. Więcej szczegółów- na 13 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Prawo co dnia" przypomina również: "Żona nie musi dłużej czekać na sprzedaż domu bez podatku". Rozszerzenie wspólności majątkowej małżonków o nieruchomość jednego z nich nie oznacza dla drugiego jej nabycia. NSA uwzględnił skargę kasacyjną podatniczki, która spierała się z fiskusem o podatkowe skutki rozszerzenia dorobkowego majątku. Kobieta wyjaśniła, że przed ślubem mąż w 2001 r. stał się współwłaścicielem działki, która później została podzielona. Po ślubie podatniczka i jej mąż ze wspólnych pieniędzy wybudowali na niej dom. Ponieważ formalnie należał on wyłącznie do męża, bo był wybudowany na jego gruncie, postanowili włączyć nieruchomość do wspólnego majątku. Umowę rozszerzającą wspólność majątkową na grunt zabudowany domem podpisali w 2015 r. z myślą o nieodległym ich zbyciu. Podatniczka chciała potwierdzenia, że umowa z małżonkiem nie stanowi dla niej osobnego momentu nabycia nieruchomości. W przeciwnym razie- nie chcąc płacić PIT od sprzedaży- musiałaby odczekać pięć lat, licząc od końca nabycia. Szczegóły- na 15 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Nieruchomości Mieszkaniowe" w "Rz" zamieszczają z kolei tekst: "Zapach ciasta i obrazy pozwalają podbić cenę". Trzypokojowe pstrokate mieszkanie w Warszawie czekało na nabywcę pół roku. Dopiero po zmianie kolorów i usunięciu drobnych usterek lokal sprzedał się w trzy tygodnie. Głównym zadaniem home stagingu, któremu poddano opisany lokal, jest zbudowanie odpowiedniego wizerunku mieszkania, nadanie mu stylu, określenie funkcji pomieszczeń, odpersonalizowanie i zaprezentowanie wszystkich atutów. Wszystko po to, by przyspieszyć sprzedaż. Są dwa nurty home stagingu: wysoko- i niskobudżetowy. Z inwestorem, który remontuje lub odświeża nieruchomość w celach zarobkowych, można rozmawiać o budżecie rzędu kilkunastu- kilkudziesięciu tysięcy złotych. Działania są bardzo okrojone, kiedy sprzedający musi się szybko pozbyć nieruchomości lub nie ma pieniędzy na pełny home staging. Wtedy często firma wykorzystuje zasoby własne i właściciela, a większe zmiany kończą się na pomalowaniu ścian- czytamy na pierwszej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Nieruchomości…" przypominają również: "Bloki powstaną z naruszeniem planów". Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju wykłada karty na stół. Chwali się propozycjami, dzięki którym program Mieszkanie+ ma ruszyć z miejsca. Budzą one ogromne kontrowersje. Minęło 100 dni od rekonstrukcji rządu. Trzeba więc się czymś pochwalić. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju przedstawiło więc dwa projekty specustaw: mieszkaniową i czynszową. Dzięki nim rządowy program Mieszkanie+ ma w końcu ruszyć z miejsca. Przy okazji na zmianach mają skorzystać deweloperzy budujący mieszkania. Oba projekty budzą ogromne emocje. Pierwszemu zarzuca się likwidację planowania przestrzennego, a drugiemu trwonienie publicznych pieniędzy. Specustawa mieszkaniowa przewiduje szybką ścieżkę przekwalifikowywania pod budownictwo wielorodzinne gruntów po zakładach przemysłowych oraz rolnych. Obecnie, zanim inwestycja ruszy z miejsca, dwa- cztery lata trzeba kompletować niezbędne decyzje. Projekt specustawy mieszkaniowej przewiduje, że grunt będzie przekwalifikowywał wojewoda. W tym celu wyda decyzję lokalizacji inwestycji mieszkaniowej. Decyzja może być sprzeczna z miejscowym planem zagospodarowania. I to wzbudziło ogromne kontrowersje. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju uspokaja, że wojewoda nie wyda decyzji, jeżeli wcześniej inwestor nie otrzyma zgody gminy na zmianę statusu działki. Resort podkreśla też, że jeżeli radni lub prezydent miasta (burmistrz, wójt) sprzeciwią się inwestycji, to nie ma szans na podważenie ich decyzji. Inwestorowi nie przysługuje bowiem odwołanie. Nie powinno być więc wysypu nowych bloków w miejscach, w których w ogóle nie powinno ich być. Kontrowersje budzi również projekt ustawy czynszowej. Rząd lekką ręką chce wydać na dopłaty do czynszu nawet miliard złotych. Rządowy program Mieszkanie+ nie ruszył jeszcze z miejsca. Realizowany jest za to pilotaż. W jego ramach pierwsze mieszkania oddawane są do użytku. I okazało się, że czynsz za najem lokalu w ramach programu jest wysoki. Rząd chce, by lokale z dopłatą budowali deweloperzy, TBS- y, spółdzielnie mieszkaniowe i spółka BGK Nieruchomości. Na razie nie upubliczniono jeszcze szczegółowych rozwiązań tego projektu. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju chce to zrobić w tym tygodniu- czytamy na drugiej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Nieruchomości…" zauważają również: "Mieszkania używane powoli odrabiają straty". Używane mieszkania w ciągu ostatniego roku zdrożały we Wrocławiu, w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Gdańsku i Łodzi- wynika z najnowszego raportu firm Metrohouse Franchise i Expander. W stolicy średnia cena transakcyjna mkw. lokali z drugiej ręki to 7,8 tys. zł. To o 2,5 proc. więcej niż przed rokiem. W Warszawie sprzedają się mieszkania w średniej cenie 417,5 tys. zł. Najtaniej jest w Łodzi, gdzie metr używanego mieszkania kosztuje średnio niespełna 3,7 tys. zł (4,1 proc. więcej niż w lutym ubiegłego roku). W Krakowie przeciętna cena transakcyjna mkw. lokalu na rynku wtórnym to niespełna 6,3 tys. zł (4,4- proc. wzrost), a we Wrocławiu- 5,4 tys. zł (5,7 proc. więcej niż przed rokiem). W tych miastach nabywcy wydają na mieszkania średnio 327 i 298 tys. zł. Rynek wtórny zaczyna odżywać po zakończeniu rządowego programu dopłat do kredytów "MdM", który w uprzywilejowanej pozycji stawiał deweloperów. Więcej szczegółów- na trzeciej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Nieruchomości…" zamieszczają również raport, w którym zauważono: Ewenementem polskiego boomu jest to, że lokale drożeją, ale nie gwałtownie- w większości państw Europy jest zupełnie inaczej. Ceny mieszkań w Polsce w ostatnich latach rosły stabilnie, tempo przyspieszyło pod koniec zeszłego roku. Tymczasem w innych europejskich krajach trwa prawdziwa galopada. Rynek pierwotny w Polsce rośnie po kryzysie od 2010 r. Według obliczeń REAS w ostatnich latach średnioroczny wzrost sprzedaży lokali w sześciu największych aglomeracjach sięgał blisko 19 proc. W 2017 r. sprzedaż była rekordowa i wyniosła 72,7 tys. mieszkań. Cechą charakterystyczną boomu był stabilny wzrost cen lokali. Dopiero w II połowie zeszłego roku tempo przyspieszyło- z powodu wzrostu kosztów wykonawstwa (trudności w dostępie siły roboczej i materiałów) i gruntów. Tymczasem na rynku wtórnym sytuacja jest również bardzo dynamiczna. Z raportu analityków Open Finance wynika, że w ostatnim roku mieszkania w Polsce podrożały o 4 proc. Eksperci- opierając się na danych z Eurostatu i Banku Rozrachunków Międzynarodowych- oszacowali zmiany cen od pokryzysowego dołka, czyli od początku 2010 r., do końca września ub.r. W Polsce lokale z drugiej ręki podrożały w tym czasie o 11 proc.- niewiele na tle innych krajów Europy. Szczegóły- także na trzeciej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Rz" zamieszcza także rozmowę z prezesem spółki Robyg. W tekście "Ceny mieszkań wzrosną w tym roku o 7- 15 proc." czytamy: Do zeszłego roku nie było kłopotu, żeby zakończyć prostsze budynki w 14 miesięcy. Teraz musimy dodać 2- 3 miesiące. Zbigniew Okoński, prezes firmy deweloperskiej przypomniał o finalizowaniu procesu przejęcia spółki przez Goldman Sachs. Jak zauważa, amerykański bank inwestycyjny kupił firmę, bo miała wysoką rentowność. Przez wszystkie 7 lat na giełdzie Robyg wypłacał dywidendę. Były to zwroty z kapitału w granicach 6- 8 proc. rocznie, piękny wynik dla ówczesnych akcjonariuszy. Na pytanie, jak mogą się kształtować ceny mieszkań, rozmówca "Rz" odpowiada: Nasza branża jest przeciwnikiem drastycznych podwyżek cen lokali. To, że sobie podwyższamy marże, jest nieprawdą. Ruch cen musi być zgodny z inflacją i podwyżkami cen materiałów budowlanych. W 2017 r. w porównaniu z 2016 r. w Warszawie ceny mieszkań wzrosły o 6- 7 proc., w Gdańsku o 15 proc. W tym roku sądzimy, że wzrosty powinny się utrzymać między 7 a 15 proc. w zależności do rynku. Więcej szczegółów- na 25 stronie ekonomicznej części głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 26.03.2018.).

 

"Dziennik Gazeta Prawna" odnotowuje natomiast: "Dobra passa frankowiczów trwa". W zeszłym tygodniu "DGP" opisał korzystny dla frankowiczów prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Teraz okazuje się także, że Sąd Apelacyjny w Białymstoku postanowił przyznać rację kredytobiorcy, który był w sporze z bankiem. Sprawa dotyczyła pozwu o zapłatę 25 tys. franków szwajcarskich, która to kwota wynikała z umowy kredytu. Pozwany, odpowiadając na argumenty kredytodawcy, podniósł jednak, że umowa jest nieważna lub sprzeczna z prawem bankowym, gdyż nie określa kwoty kredytu. Wskazywał, że środkami oddanymi mu do dyspozycji były złote polskie, tymczasem w umowie wskazana została suma franków szwajcarskich. Dodatkowo podnosił, że kurs waluty, po którym miało nastąpić przeliczenie do wypłaty, nie był znany w chwili zawarcia umowy. Argumenty te trafiły do sądów, najpierw okręgowego, a później apelacyjnego. Ten bowiem uznał, że zapisy umowy kredytu były sprzeczne z bezwzględnie obowiązującym przepisem art. 69 prawa bankowego i dlatego cała umowa jest nieważna. Jak stwierdził sąd apelacyjny, treść przywołanych przepisów wskazuje jednoznacznie, że aby można było mówić o ważnej umowie kredytu, pomiędzy kwotą kredytu i walutą, kwotą środków pieniężnych oddanych do dyspozycji kredytobiorcy oraz kwotą, jaką kredytobiorca zobowiązany jest zwrócić bankowi wraz z odsetkami, musi występować tożsamość. Tymczasem w opisywanej sprawie umowa stanowiła, że walutą kredytu są franki szwajcarskie, podczas gdy do dyspozycji kredytobiorcy kwota w złotych polskich, i również kwotę w złotych miał on obowiązek oddać. Sąd zwrócił też uwagę, że umowa nie przewidywała w ogóle możliwości wypłaty (oddania do dyspozycji) kredytobiorcy wskazanej w w jej treści kwoty kredytu we frankach. Więcej szczegółów- na siódmej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 26.03.2018.).

 

"DGP" informuje też: "Starosta zbada, czy wyodrębnienie lokalu jest zgodne z planem". Napotkane przez wielu mieszkańców trudności w przekształceniu spółdzielczego prawa własnościowego w prawo własności mają zniknąć. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zapowiada wyeliminowanie luki w przepisach, która obecnie może stać na przeszkodzie uzyskaniu zaświadczenia o samodzielności lokalu. Problemy wynikają z nieprecyzyjnych zmian w ustawie o własności lokali wprowadzonych wraz z obowiązującą od września 2017 r. ustawą o Krajowym Zasobie Nieruchomości. Co ciekawe, ich celem także było usunięcie luki prawnej- prowadziła ona do powstawania zabudowy mieszkalnej niezgodnej z ustaleniami planu miejscowego, decyzji o warunkach zabudowy lub pozwolenia na budowę i pozwolenia na użytkowanie. Przed nowelizacją starosta przy wydawaniu zaświadczenia o samodzielności lokalu badał tylko jego techniczne możliwości (np. wydzielenie trwałymi ścianami). Nie miał natomiast podstaw do sprawdzania, czy wyodrębnienie mieszkania jest zgodne z aktami czy rozstrzygnięciami o charakterze planistycznym czy budowlanym. W efekcie dochodziło do wydzielenia lokali mieszkalnych w budynkach pomyślanych jako zabudowa usługowa czy domy jednorodzinne. Problem ten rozwiązano w sposób nieudolny. Zgodnie z dodanym art. 2 ust. 1a ustanowienie odrębnej własności samodzielnego lokalu mieszkalnego następuje zgodnie z ustaleniami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, albo z treścią decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu oraz zgodnie z pozwoleniem na budowę, albo skutecznie dokonanym zgłoszeniem i zgodnie z pozwoleniem na użytkowanie. Nie znowelizowano natomiast art. 2 ust.3, zgodnie z którym spełnienie wymagań dla samodzielnego lokalu mieszkalnego starosta stwierdza w formie zaświadczenia. W przepisie nie ma bowiem wprost odniesienia do wymogów zgodności z planem zagospodarowania przestrzennego czy decyzji o warunkach zabudowy. Po licznych skargach i odmowach wydawania kompletnych zaświadczeń przez starostwa powiatowe ministerstwo w końcu uznało, że ustawa wymaga kolejnej, szybkiej korekty. Więcej szczegółów- na siódmej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 26.03.2018.).

 

"DGP" informuje też: "Więcej jawności w zamówieniach". Podpisujący umowę o zamówienie powinien złożyć oświadczenie o braku podstaw do wyłączenia z przetargu- wynika z najnowszej opinii UZP. Problem w tym, że dotychczas nikt o tym nie wiedział. Jedną z naczelnych zasad udzielania zamówień publicznych jest prowadzenie przetargów przez osoby, które zapewniają bezstronność i obiektywizm. Jeśli więc ofertę składa żona czy brat członka komisji przetargowej, to powinien on wyłączyć się z przetargu. Podobnie będzie w każdej innej sytuacji, gdy osoba wykonująca czynności w postępowaniu pozostaje z wykonawcą w stosunku prawnym lub faktycznym, który mógłby budzić uzasadnione wątpliwości co do bezstronności. Nawet bliski znajomy przedsiębiorcy powinien się wyłączyć z postępowania. Aby przepisy te nie pozostały martwe, art. 17 ust. 2 ustawy- Prawo zamówień publicznych zobowiązuje osoby wykonujące czynności w przetargu do składania oświadczeń o braku lub istnieniu okoliczności, które mogłyby stanowić podstawę do wyłączenia się z postępowania. Do niedawna przepis ten nie budził kontrowersji. Teraz jednak Urząd Zamówień Publicznych wydał opinię prawną zatytułowaną: "Nowe podejście do badania konfliktu interesów", w której uznał, że wspomniane oświadczenia powinni składać również podpisujący umowy o zamówienia publiczne. Najczęściej są to kierownicy zamawiających (np. burmistrz czy jego zastępca) bądź też osoby, którym udzielono stosownych pełnomocnictw. Problem w tym, że dotychczas osoby te nie wiedziały o takim obowiązku. Skąd zmiana stanowiska UZP? Wynika ona z uchwały Sądu Najwyższego, który dokonując interpretacji pojęcia postępowania o udzielenie zamówienia publicznego, potwierdził orzecznictwo KIO, sądów okręgowych i Głównej Komisji Orzekającej, że postępowanie kończy się z chwilą zawarcia umowy w sprawie zamówienia publicznego. Konsekwencją uznania, ze moment zawarcia umowy stanowi ostatnią z czynności dokonywanych w postępowaniu, jest konieczność składania wspomnianych oświadczeń przez osoby podpisujące umowy- czytamy na dziewiątej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 26.03.2018.).

 

"DGP" zauważa też: "Murowane podwyżki dla tynkarzy". Konkurowanie o pracownika i drożejące materiały windują ceny niektórych usług budowlanych. Mamy pierwsze przypadki przenoszenia podwyżek płac na ceny. Takie wnioski można wysnuć z danych GUS, opublikowanych w piątek. Dotyczą one sektora budowlanego. W zestawieniu, które obejmuje 35 rodzajów tych usług, tylko w przypadku jednej zleceniodawcy płacą mniej niż rok wcześniej. Co ważniejsze- ceny aż 11 z nich wzrosły szybciej od inflacji. Dla porównania w styczniu 2017 r. było tak w przypadku czterech rodzajów usług. Potwierdzeniem tezy o przenoszeniu wzrostu płac na ceny jest rodzaj usług, które podrożały najbardziej. Pod tym względem na pierwszym miejscu jest tynkowanie, które podrożało w styczniu o 4,2 proc. rok do roku. Wyraźnie podrożało też malowanie i montaż osprzętu instalacyjnego. Nieco mniej- o 2,7 proc.- wzrosły ceny instalacji kanalizacyjnych i c.o. Już w połowie ubiegłego roku branża alarmowała, że ma coraz większy problem ze znalezieniem chętnych do pracy, co zmusza niektóre firmy do ograniczenia aktywności. Albo właśnie do podnoszenia cen, żeby spełniać żądania płacowe. Dodatkową przyczyną drożejących usług budowlanych jest też wzrost cen materiałów. Więcej szczegółów- na 11 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 26.03.2018.).

 

Zobacz również