Poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Za ścianą nie zawsze mieszka dobry sąsiad, Rzeczpospolita
Burmistrz oceni ponownie, czy trzeba zwrócić bonifikatę, Rzeczpospolita
Milionów Polaków nie stać na prąd i ciepło, Rzeczpospolita
Ucieczka ze starymi długami spod gilotyny, Dziennik Gazeta Prawna
Duży poślizg w informatyzacji przetargów, Dziennik Gazeta Prawna
Sprzedaż lokali w znacjonalizowanej kamienicy to nie szkoda, Dziennik Gazeta Prawna
Czynszówki wyprowadzone w pole, Dziennik Gazeta Prawna
Chcemy spowolnić wzrost cen mieszkań, Dziennik Gazeta Prawna
Budowanie droższe i dłuższe? Problemy z nowym prawem wodnym, Gazeta Wyborcza

Więcej poniżej.

 

"Prawo co dnia" w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Za ścianą nie zawsze mieszka dobry sąsiad". Hałas i przykre zapachy to najczęstsze powody kłótni. Przeszkadzać może jednak praktycznie wszystko. Dochodzenie swoich racji nie jest proste. Spory sąsiedzkie nie schodzą z wokandy sądowej. Fetor kocich odchodów, sąsiadka biegająca w nocy w szpilkach, nocne pranie. Problemów nie brakuje. Kilkanaście kotów w małym mieszkaniu przeszkadzało sąsiadom. W bloku unosił się nieznośny fetor. Rozmowy nie pomagały. Wystąpili więc do Sądu Rejonowego w Kwidzynie o zakazanie immisji przykrych zapachów oraz przeniesienie kotów w inne miejsce. Nic nie wskórali. Zgodnie z art. 144 kodeksu cywilnego powinni wykazać, że lokatorzy, którzy hodują koty, zakłócają korzystanie z ich mieszkań oraz części wspólnych nieruchomości ponad przeciętną miarę. A tego nie zrobili. Sąd ustalił, że winne były nieszczelne drzwi, które w trakcie rozpatrywania sporu wymieniono. W tekście przypomniano, że sąsiada można zdyscyplinować grzywną. Wiąże się to z wezwaniem policji, a ta może ukarać mandatem od 100 do 500 zł. Zwykle mandat wystarczy. Nie zawsze jednak to pomaga. Wówczas można wystąpić do sądu cywilnego z pozwem, by w orzeczeniu zakazał hałasowania lub innych uciążliwych działań. Z podobnym pozwem można wystąpić, gdy w budynku unosi się przykry zapach z jednego z mieszkań- czytamy. Więcej szczegółów- na 14 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 02.04.2018.).

 

Tygodnik "Dobra administracja" w "Rz" zamieszcza z kolei obszerny tekst: "Burmistrz oceni ponownie, czy trzeba zwrócić bonifikatę". Przekształcenie prawa użytkowania wieczystego nieruchomości w prawo własności może być obwarowane dodatkowymi warunkami. Niedotrzymanie ich może spowodować zwrot udzielonej bonifikaty. Po przekształceniu prawa użytkowania wieczystego niezabudowanej działki w Międzyzdrojach w prawo własności, dwójce jej współwłaścicieli udzielono 50 proc. bonifikaty od opłaty z tego tytułu. Taką m.in. zniżkę przewidziała uchwała Rady Miejskiej w Międzyzdrojach z 2008 r. w sprawie wyrażenia zgody na udzielanie bonifikat od opłat z tytułu przekształcenia prawa użytkowania wieczystego w prawo własności nieruchomości. 50 proc. ulgę uzależniono od wykorzystywania lub przeznaczenia nieruchomości na cele mieszkaniowe. Kiedy więc w 2015 r. współwłaściciele posesji, liczącej ponad 8,5 tys. mkw. wydzierżawili ją w całości na prowadzenie płatnego parkingu, burmistrz Międzyzdrojów zażądał zwrotu zwaloryzowanej bonifikaty. Wprawdzie po informacji o możliwości wszczęcia postępowania w tej sprawie, pełnomocnik właścicieli gruntu wypowiedział umowę dzierżawy oraz wezwał dzierżawcę do jego wydania. Ale pomimo powiadomienia o tym burmistrza, postępowanie w sprawie zwrotu bonifikat zostało wszczęte, a rzeczoznawca majątkowy określił wartość zrewaloryzowanej bonifikaty według zasad przewidzianych w ustawie o gospodarce nieruchomościami- czytamy. Więcej- na pierwszej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 02.04.2018.).

 

"Rz" odnotowuje w innym miejscu: "Milionów Polaków nie stać na prąd i ciepło". Problem z zaspokojeniem podstawowych potrzeb energetycznych ma obecnie 12,2 proc. z nas- szacuje Instytut Badań Strukturalnych. Wnioski nie są optymistyczne. Choć statystyki pokazują zmniejszanie się liczby osób ubogich energetycznie na przestrzeni ostatnich lat (m.in. dzięki programowi 500+), to problem dotyczy nadal 4,6 mln osób zamieszkujących 1,3 mln gospodarstw domowych. IBS rozróżnia ubóstwo energetyczne od dochodowego. To zbiory pokrywające się tylko w pewnym stopniu. Istnieją osoby, które mieszkają w starych, nieocieplonych domach, choć ich dochody nie są bardzo niskie. Są też oszczędzający na ogrzewaniu i żyjący w warunkach niskiego komfortu cieplnego. Z tegorocznego badania- na podstawie danych z 2016 r.- wynika, że problem w większości dotyczy mieszkańców wsi. Stopa ubóstwa energetycznego sięga tam 20 proc. Również w małych miejscowościach (do 20 tys. mieszkańców) problem dotyka co piątej osoby. Skala zjawiska jest za to niewielka w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców. Eksperci IBS rekomendują wdrożenie systemowych rozwiązań. Wśród instrumentów pomagających usunąć przyczyny ubóstwa energetycznego na czołowe miejsce wysuwają termomodernizację. W doraźnym łagodzeniu skutków mają pomagać zasiłki celowe. Oba te elementy mają być wdrożone w pilotażowym programie rządu zainaugurowanym w Skawinie i obejmującym 23 z 33 miejscowości z najgorszej jakości powietrzem. Więcej szczegółów- na 23 stronie części ekonomicznej.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 02.04.2018.).

 

"Dziennik Gazeta Prawna" odnotowuje natomiast: "Ucieczka ze starymi długami spod gilotyny". Sądy są właśnie zalewane pozwami od firm windykacyjnych, które chcą zdążyć przed wejściem w życie nowych przepisów. Chodzi o projekt nowelizacji kodeksu cywilnego i kodeksu postępowania cywilnego, który w znaczący sposób utrudni dochodzenie roszczeń przedawnionych. Nowe przepisy m.in. skracają ogólny termin przedawnienia z 10 do 6 lat oraz wprowadzają zasadę badania tej okoliczności przez sąd (choć tylko w sprawach przeciwko konsumentom). Dziś firmy windykacyjne korzystają na niewiedzy dłużników, którzy nie mają świadomości, kiedy w ich przypadku roszczenie się przedawnia. Albo na ich bierności. Jeśli postępowanie toczy się bez udziału strony, bo pozwany np. nie odbiera korespondencji, to nie może skutecznie podnieść, że roszczenie w stosunku do niego jest bezzasadne właśnie z powodu przedawnienia. Podmiotom zajmującym się obrotem wierzytelnościami opłaca się więc kierować do sądu pozwy o zapłatę nawet przedawnionych roszczeń. Przygotowana przez rząd ustawa ukróci taką możliwość. Dlatego by zdążyć przed nowymi regulacjami firmy wypchają do sądów jak najwięcej spraw dotyczących starych długów. Pośpiech windykatorów jest spowodowany także tym, że skutki nowej ustawy będą oddziaływały nie tylko na przyszłość. Zgodnie z przepisami przejściowymi krótsze terminy przedawnienia będą stosowane także do roszczeń powstałych przed wejściem w życie nowych regulacji. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.04.2018.).

 

"DGP" zauważa też: "Duży poślizg w informatyzacji przetargów". Czy jesienią polskie przetargi zostaną sparaliżowane przez brak systemu e- Zamówień? Urząd Zamówień Publicznych pracuje nad alternatywą, która ma pozwolić tego uniknąć. Po 18 października wszystkie przetargi w Polsce będą musiały być przeprowadzane w internecie. Najpóźniej tego dnia mają zniknąć papierowe oferty. Problem w tym, że system E- zamówienia, który ma umożliwić składanie ich przez internet, prawdopodobnie nie będzie wówczas jeszcze gotowy. Wciąż nie zakończył się bowiem na niego przetarg. Tymczasem zgodnie z pierwotnym harmonogramem, kontrakt powinien być podpisany we wrześniu 2017 r. Za datę krytyczną przyjmowano koniec października. Według Ministerstwa Cyfryzacji październikowy termin wciąż jest realny. Mimo zapewnień resortu Urząd Zamówień Publicznych bierze pod uwagę opóźnienia. I twierdzi, ze przy uwzględnieniu tego ryzyka, analizowane są inne możliwości zapewnienia przez państwo odpowiedniego rozwiązania dla zamawiających, które umożliwi po 18 października 2018 r. udzielanie zamówień publicznych bez przeszkód. Jakie to będzie rozwiązanie? UZP na razie nie chce zdradzać szczegółów, ale niewykluczone, że pomysł będzie rozwinięciem mechanizmu, który wymyślono w związku z koniecznością przesyłania przez internet jednolitego europejskiego dokumentu zamówienia (JEDZ). Już od 18 kwietnia w przetargach powyżej progów unijnych musi on być składany z użyciem środków komunikacji elektronicznej. Ponieważ brakuje systemu, który by to umożliwiał, UZP zaproponował korzystanie ze zwykłej poczty e- mail. JEDZ będzie przesyłany na skrzynkę pocztową zabezpieczony hasłem, które zostanie wskazane w tradycyjnej, papierowej ofercie. W ten sposób zamawiający nie będzie mógł otworzyć pliku przed otwarciem ofert. Więcej szczegółów- na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.04.2018.).

 

"DGP" informuje również: "Sprzedaż lokali w znacjonalizowanej kamienicy to nie szkoda". To pierwotna decyzja o odebraniu nieruchomości, a nie późniejsza sprzedaż mieszkań w znacjonalizowanym budynku spowoduje szkodę u spadkobierców właścicieli kamienic, które zostały objęte tzw. dekretem Bieruta- orzekł Sąd Najwyższy. Rozszerzony skład SN podjął uchwałę, zgodnie z którą w razie stwierdzenia nieważności decyzji administracyjnej, której skutkiem jest nieprzyznanie prawa do nieruchomości jej byłemu właścicielowi, źródłem poniesionej przez niego lub jego następców prawnych szkody nie jest późniejsza, wydana z naruszeniem prawa, decyzja zezwalająca na sprzedaż lokali w budynku położonym na tej nieruchomości. Późniejsza sprzedaż lokali przez Skarb Państwa, który przejął nieruchomość, nie ma już znaczenia dla jej dawnych właścicieli. Skoro bowiem nieruchomość w chwili dokonania transakcji już do nich nie należała, to na skutek tej sprzedaży nie mogli być oni własności pozbawieni- podkreślił SN w uzasadnieniu uchwały. Szczegóły- na szóstej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.04.2018.).

 

"DGP" zauważa też: "Czynszówki wyprowadzone w pole". Krytycy specustawy mieszkaniowej alarmują, że jest pisana pod deweloperów. Czy beneficjentem będą też właściciele gruntów? Ustawa mieszkaniowa, która trafiła do konsultacji społecznych (miały trwać do końca marca), radykalnie zmienia zasady wydawania pozwoleń na budowę. Specustawa, przez złośliwych zwana Lex Deweloper albo Deweloper Plus, miała przyspieszyć budowę tanich czynszówek w ramach rządowego programu "Mieszkanie plus". Ale będą mogli z niej skorzystać wszyscy inwestorzy komercyjni pod warunkiem, że zbudują co najmniej dwa bloki wielorodzinne na minimum 50 mieszkań lub zespół 25 domów jednorodzinnych po kosztach niższych o 20- 25 proc. od rynkowych. Jeśli spełnią te kryteria, wojewoda wyda decyzję lokalizacyjną, choćby była ona sprzeczna z miejscowym planem zagospodarowania. I to jest furtka, z której mogą skorzystać właściciele ziemi, by zarobić na bezużytecznych dziś gruntach. Na materiałach budowlanych i robociźnie próżno szukać oszczędności, bo ich ceny szybują w górę. Z danych zebranych przez Polskie Składy Budowlane wynika, że zdrożały niemal wszystkie materiały potrzebne do budowy, niektóre- jak drewno i płyty wiórowe OSB- nawet o 32 proc. Według szacunków deweloperów udział ceny gruntu w cenie 1 mkw. mieszkania w miastach przekracza już 30 proc. Jeszcze dwa, trzy lata temu było to 15- 20 proc. Żeby było taniej, trzeba poszukać terenów z dala od aglomeracji miejskich- jakichś nieużytków, gruntów poprzemysłowych. Dziś budować tam nie wolno, ale specjalny tryb ustawy to zmieni. Zdaniem Andrzeja Pióreckiego, prezydenta Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, specustawa drastycznie zmieni ceny ziemi. Ale nie tak, jak się większości wydaje. -Wokół osiedli tanich czynszówek ziemią będzie tanieć. Ludzie nie będą mieszkać w pobliżu enklaw biedy. Z TBS- ami też tak było (podkr. wł.)- mówi Piórecki. Jego zdaniem specustawa nie precyzuje, jakie obiekty mają być wybudowane w obrębie tych osiedli, od jakiej liczby mieszkańców ma być szkoła, a od jakiej sklep. Nowa ustawa ma wejść w życie w połowie roku. Więcej szczegółów- na 10 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.04.2018.).

 

W ramach kontrapunktu "DGP" zamieszcza obszerną rozmowę z Arturem Soboniem, wiceministrem inwestycji i rozwoju. W tekście "Chcemy spowolnić wzrost cen mieszkań" odnotowano: Zamierzamy szybko doprowadzić do budowy 200 tys. lokali rocznie. Liczymy, że istotna ich część powstanie w wyniku pobudzenia rynku przez program "Mieszkanie plus". Odpowiadając na pytanie, czy zmieniając koncepcję programu rząd przyznaje się do porażki jego pierwotnej wersji, rozmówca "DGP" odpowiada: Nie ma mowy o porażce. To jest przeformatowanie programu związane z zakończeniem jego pilotażu i wypracowanymi w związku z tym rozwiązaniami. Pierwszy z nich wzmacnia przyjęta ostatnio ustawa o wsparciu samorządów w budowie lokali komunalnych. Przeznacza ona 6 mld zł do 2025 r. na blisko 200 tys. mieszkań komunalnych, w tym socjalnych czy noclegowni. W budowie jest teraz 7,5 tys. takich mieszkań. Mamy też pieniądze inwestycyjne, które pozwoliły na rozpoczęcie budowy 1,8 tys. mieszkań i przygotowania do budowy 25 tys. kolejnych, realizowanych przy udziale BGK Nieruchomości. Na ten cel chcemy przeznaczyć blisko 20 mld zł. To dwa filary, które działają. Więcej szczegółów- na 12 i 13 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 02.04.2018.).

 

"Gazeta Wyborcza" zauważa natomiast: "Budowanie droższe i dłuższe? Problemy z nowym prawem wodnym". Droższe i dłużej trwające inwestycje to kolejny skutek nowego prawa wodnego i przejmowania gospodarki wodnej przez Wody Polskie. Deweloperzy narzekają, że w związku z nowym prawem wodnym przeciągają się procedury wydawania pozwoleń na budowę i decyzji środowiskowych (ocen oddziaływania inwestycji na środowisko). Za wydanie części dokumentów, bez których inwestycje nie mogą ruszyć z miejsca, odpowiadają Wody Polskie, nowa instytucja zarządzająca całą gospodarką wodną w kraju powołana przez nowe prawo wodne. Weszło ono w życie na początku roku. Ale urzędnicy nowej instytucji gubią się w nowych zadaniach. Inwestorzy zarzucają Wodom Polskim fatalną organizację podczas przejmowania kompetencji od starostów i marszałków województw. Polski Związek Firm Deweloperskich wskazuje, że jeszcze w zeszłym roku uzyskanie pozwolenia wodnoprawnego, potrzebnego obecnie na przykład ze względu na lokalizowanie w obrębie obszarów szczególnego zagrożenia powodzią nowych obiektów budowlanych, trwało sześć tygodni. A teraz? Urzędnicy tego nawet nie wiedzą, bo toną w papierkowej robocie- czytamy. Więcej szczegółów- na 11 stronie "Gazety".

(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 02.04.2018.).

 

Zobacz również