Poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Do ustanowienia drogi powinna wystarczyć uchwała rady, Rzeczpospolita
Na turyście z apartamentu mało się zarabia, Rzeczpospolita
Sąsiedzi niewiele będą mogli zrobić, Rzeczpospolita
Aby objąć budynek ochroną, trzeba to zrobić prawidłowo, Rzeczpospolita
Kto sprzedał wcześniej, może stracić ulgę, Rzeczpospolita
Cesja nie jest odrębną usługą, Dziennik Gazeta Prawna
Gdynia goni Gdańsk. Coraz więcej biurowców, Gazeta Wyborcza
Remont czy bubel?, Kurier Szczeciński

Więcej poniżej.

 

"Prawo co dnia" w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Do ustanowienia drogi powinna wystarczyć uchwała rady". Spółdzielniom mieszkaniowym grozi paraliż. Niektórzy notariusze nie chcą ustanawiać służebności bez zgody wszystkich właścicieli lokali, a o taką jest w praktyce bardzo trudno. Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP wystąpił do Krajowej Rady Notarialnej, by podjęła uchwałę w sprawie interpretacji art. 27 ust. 2 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Niektórzy notariusze odmawiają spółdzielniom mieszkaniowym sporządzania aktów notarialnych dotyczących m.in. służebności drogi oraz przesyłu mediów. Powołują się przy tym na art. 27 ust 2 ustawy. Przepis mówi, że do zarządu nieruchomościami wspólnymi stanowiącymi współwłasność spółdzielni i właścicieli lokali stosuje się odpowiednio ustawę o własności lokali, czyli uregulowania dotyczące wspólnot mieszkaniowych. Problem dotyczy konkretnie interpretacji pojęcia "odpowiednio". Notariusze interpretują przepis w ten sposób, że do ustanowienia służebności niezbędna jest zgoda współwłaścicieli nieruchomości zarządzanej przez spółdzielnię mieszkaniową, a przepisy ustawy o własności lokali stosuje się wprost, a nie odpowiednio. Tymczasem uzyskanie zgody właścicieli lokali w praktyce jest często bardzo trudne. Natomiast Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju interpretuje art. 27 ust 2 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych w ten sposób, że w zakresie, w jakim ustawodawca nie pozbawił rady nadzorczej spółdzielni określonych kompetencji, np. do uchwalania planu gospodarczo- finansowego czy podejmowania uchwał w sprawie obciążenia nieruchomości, przepisów ustawy o własności lokali nie stosuje się. Więcej- na 13 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 19.08.2019.).

 

"Rz" w dodatku "Życie regionów" rozmawia natomiast z Janem Golbą, burmistrzem Muszyny, prezesem Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych RP. W tekście "Na turyście z apartamentu mało się zarabia" czytamy: Aby ucywilizować problem krótkoterminowego wynajmu, wystarczy skorzystać z rozwiązań, jakie funkcjonują w innych państwach. Problem starają się nagłośnić organizacje samorządowe czy takie miasta jak Sopot, ale rząd nic z tym nie robi. Burmistrz Muszyny co do zasady nie ma nic przeciwko apartamentom. Jednak w wielu wypadkach działają one w szarej strefie, stwarzając niezdrowa konkurencję dla lokalnych pensjonatów i hoteli. Przegrywają one z nimi, bo muszą spełnić mnóstwo wymogów, ponosząc koszty z tego tytułu. Właściciele apartamentów nie płacą wielu podatków, a jak już płacą, to znacznie mniejsze w porównaniu z prowadzącymi pensjonaty i hotele. Podatek od nieruchomości dla tych ostatnich jest np. taki, jak w przypadku działalności gospodarczej czyli ok. 23 zł za mkw., a w przypadku apartamentu jak za mieszkanie, czyli 0,79 zł za mkw. Zatem rozmówcy "Rz" chodzi o równowagę, której obecnie nie ma. Nikt nie kontroluje rynku apartamentowego, a ten rozwija się w niewyobrażalnie szybkim tempie. W wielu miejscowościach buduje się na potęgę. Osoby, które kupują tam mieszkania, nie planują w nich mieszkań na stałe, lecz jedynie wynajmować turystom. Pojawia się też problem sąsiedztwa, zwłaszcza w blokach, gdzie żyją stali mieszkańcy. Burmistrz Muszyny jest zdania, że w przypadku braku jakichkolwiek regulacji, za kilka lat niektóre miejscowości wypoczynkowe w Polsce mogą podzielić los francuskich i włoskich kurortów, gdzie mieszkania została zamienione na apartamentowce, zmalała zaś liczba stałych mieszkańców. Pełne ludzi są tylko w sezonie, poza nim- martwe. Z czasem pojawił się problem, kto ma płacić za utrzymanie infrastruktury publicznej- czytamy. Więcej szczegółów- na piątej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 19.08.2019.).

 

"Życie regionów" w innym miejscu zwraca uwagę: "Sąsiedzi niewiele będą mogli zrobić". Nowe przepisy, zamiast pomóc społecznościom lokalnym rozwiązywać problemy z uciążliwymi inwestycjami, jeszcze im to utrudnią. Sejm uchwalił ustawę o zmianie ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko 19 lipca 2019 r. Znalazły się w niej przepisy, które poważnie ograniczają prawa społeczności lokalnej w postępowaniach dotyczących środowiska. Pogorszy się ochrona prawna tych, którzy "sąsiadują" z terenem inwestycji podlegającej procedurom środowiskowym. Senat przyjął ustawę bez poprawek 2 sierpnia 2019 r. 5 sierpnia została przekazana prezydentowi RP. Rzecznik praw obywatelskich zwrócił się do prezydenta o zawetowanie noweli ustawy środowiskowej, która bardzo utrudni mieszkańcom udział w postępowaniach związanych z uciążliwymi inwestycjami. Jeśli ustawa wejdzie w życie, Komisja Europejska może wszcząć postępowania o naruszenie prawa europejskiego. Przepisy wymagają, by ocenę wpływu danej inwestycji na środowisko przygotował sam inwestor. Na ogół wynika z nich, że oddziaływanie to kończy się na granicy działki. Ale fetor tych granic się nie trzyma. O ile mamy w Polsce normy dotyczące hałasu, o tyle od lat trwają boje o wprowadzenie przepisów antyodorowych. A tych nadal nie ma i nie wiadomo, jak mierzyć uciążliwość choćby fermy drobiu. Więcej szczegółów- na szóstej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 19.08.2019.).

 

W "Życiu regionów" czytamy również: "Aby objąć budynek ochroną, trzeba to zrobić prawidłowo". Chociaż gminny program opieki nad zabytkami sporządza się na podstawie gminnej ewidencji zabytków, są to odrębne dokumenty. Właścicieli nieruchomości w gminie Kolbudy w woj. pomorskim zaskoczyła informacja, że ich budynek figuruje na liście zabytków, ujętych w gminnej ewidencji zabytków, będącej załącznikiem do programu opieki nad zabytkami. Nastąpiło to na podstawie uchwały rady gminy w sprawie przyjęcia "Gminnego programu opieki nad zabytkami gminy Kolbudy na lata 2015- 2018" oraz "Gminnej ewidencji zabytków", stanowiącej załącznik do programu. Właściciele budynku wezwali radę do wykreślenia ich nieruchomości z ewidencji. Uznali wpis za dowolny i arbitralny, gdyż, ich zdaniem, budynek nie spełnia ustawowej definicji zabytku. W przekonaniu WSA w Gdańsku, zaskarżona uchwała w części dotyczącej "Gminnego programu opieki nad zabytkami?" została podjęta zgodnie z zasadami i trybem, przewidzianym w przepisach ustawy o ochronie zabytków. Odmiennie natomiast ocenił sąd część uchwały dotyczącą gminnej ewidencji zabytków. Przepisy nie mówią wprawdzie w sposób bezpośredni, w jakiej formie należy założyć taką ewidencję. Z orzecznictwa sądowo- administracyjnego wynika jednak, że powinno to nastąpić w formie zarządzenia wójta (burmistrza, prezydenta miasta). Rada gminy nie ma do tego kompetencji. Więcej szczegółów- także na szóstej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 19.08.2019.).

 

"Prawo co dnia" zauważa natomiast: "Kto sprzedał wcześniej, może stracić ulgę". Zbywający lokal przed 2019 r. mają dwa lata na inwestycję, która zwalnia ich z PIT. Korzystne przepisy nie działają wstecz. Obowiązująca od 2019 r. zmiana ustawy o PIT poprawiła sytuację podatników, którzy chcą skorzystać z ulgi mieszkaniowej. Maja trzy lata na inwestycję zwalniającą od podatku, co jest szczególnie istotne w przypadku zakupu nowych mieszkań od dewelopera. Ten, kto się pośpieszył i sprzedał nieruchomość w 2018 r. ma tylko dwa lata na dokonanie wydatku. Powód? Korzystne przepisy nie działają wstecz. Pojawia się coraz więcej interpretacji, w których skarbówka mówi sprzedającym, że nie unikną PIT. W takiej sytuacji znalazła się podatniczka, która w 2018 r sprzedała mieszkanie nabyte w 2014 r. Zamierza podpisać przedwstępną umowę deweloperską na zakup nowego mieszkania. Jednak zawarcie umowy przenoszącej własność nastąpi dopiero na początku 2021 r., a więc już po upływie dwóch lat od sprzedaży. Szczegóły- na 15 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 19.08.2019.).

 

"Dziennik Gazeta Prawna" odnotowuje z kolei: "Cesja nie jest odrębną usługą". Sprzedaż praw i obowiązków z umowy przedwstępnej lub deweloperskiej jest opodatkowana tak samo jak finalna dostawa nieruchomości- potwierdził WSA w Bydgoszczy. Chodziło o spółkę, która handluje nieruchomościami i w związku z tym zawiera umowy przedwstępne oraz deweloperskie. Zobowiązują one sprzedawców do zawarcia umowy ostatecznej, przenoszącej własność nieruchomości. Zdarza się, że spółka znajduje kupca na nieruchomość tuz po zawarciu umowy przedwstępnej lub deweloperskiej. Zawiera wtedy umowy trójstronne (cesje), na mocy których sprzedawca zwraca jej zaliczki, a w jej miejsce wstępuje nowy nabywca, który wpłaca takie same kwoty. Spółka zarabia na zbyciu praw i obowiązków z umowy przedwstępnej lub deweloperskiej. Spór dotyczył tego, jak opodatkować takie zbycie. Spółka wskazała dwa przypadki: gdy ostateczna umowa sprzedaży jest zwolniona z VAT, a także gdy jest ona objęta stawką 8 proc. Sama uważała, że zbycie praw i obowiązków z umowy przedwstępnej lub deweloperskiej należy traktować analogicznie jak finalną dostawę nieruchomości, której te umowy dotyczą. Należy więc, zależnie od sytuacji, zastosować zwolnienie z VAT lub stawkę 8 proc. Nie zgodził się z tym dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej. Stwierdził, że czym innym jest dostawa nieruchomości, a czym innym sprzedaż praw wynikających z umowy przedwstępnej lub deweloperskiej. Zdaniem organu w tym drugim przypadku spółka świadczy usługę, a nie dostawę towaru (nieruchomości). A zatem przeniesienie praw i obowiązków z umowy przedwstępnej lub deweloperskiej, w wyniku zawarcia umowy cesji, jest opodatkowane stawką 23 proc. VAT- stwierdził organ. Więcej szczegółów- na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 19.08.2019.).

 

"Gazeta Wyborcza" w trójmiejskim dodatku zauważa: "Gdynia goni Gdańsk. Coraz więcej biurowców". Dystans między Gdynią a Gdańskiem w ostatnich latach raczej się powiększał, głównie za sprawą dynamicznej rozbudowy dwóch parków biurowych. Jednak deweloperzy dostrzegli w Gdyni potencjał i lokują tam kolejne inwestycje. Dzięki nim- po realizacji budów już zatwierdzonych i tych trwających- przybędzie w Trójmieście ok. 230 tys. mkw. powierzchni. A to oznacza przekroczenie 1 mln mkw. biur w aglomeracji (obecnie jest ok. 800 tys. mkw.). Trójmiejski rynek biurowy zajmuje czwarte miejsce w Polsce po: Warszawie- ok. 6 mln mkw., Krakowie- 1,2 mln i Wrocławiu- 1,1 mln. Największy kawałek tortu przypada Gdańskowi, gdzie jest 596 tys. mkw. biur, ulokowanych głównie w kompleksach biznesowych w Oliwie, ale też we Wrzeszczu, czy w sąsiedztwie lotniska. Gdynia ma 161 tys. mkw., a 32 tys. mkw. wnosi na rynek Sopot. Dynamiczny rozwój gospodarczy Trójmiasta, jak i warunki do życia dla pracowników sprawiają, że jest to jedna z lokalizacji najczęściej rozważanych przez firmy, które chcą ulokować siedzibę w Polsce, ale z różnych powodów nie wybierają Warszawy- czytamy na drugiej stronie trójmiejskiego dodatku.

(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 19.08.2019.).

 

"Kurier Szczeciński" zastanawia się: "Remont czy bubel?". Na szereg remontowych uchybień elewacji frontu kamienicy przy al. Piłsudskiego 20 w Szczecinie skarżą się mieszkańcy. ?Jako wspólnota mieszkaniowa zaciągnęliśmy kredyt na ok. 250 tys. zł, a zamiast remontu mamy zwykły bubel- twierdzą. Największym uchybieniem jest to, iż według kosztorysu inwestorskiego oraz dokumentacji powinno być dokonane "ciśnieniowe czyszczenie i mycie elewacji parą i detergentami". Wszyscy mieszkańcy kamienicy twierdzą, że taka procedura nie została wykonana. Ich zdaniem remont jest źle prowadzony od samego początku. Wspólnota postanowiła działać na własną rękę i poprosiła o interwencję autora projektu budowlanego. Po wykonaniu wizji lokalnej- mającej na celu zweryfikowanie zgodności wykonanych prac z projektem- stwierdzono szereg nieprawidłowości. Mieszkańcy wysłali pismo do BOM- 7, które zarządza obiektem, aby firma pod jakimkolwiek pozorem nie wypłacała wykonawcy pieniędzy za remont aż do odwołania- czytamy na piątej stronie "Kuriera".

(Źródło: "Kurier Szczeciński"- 19.08.2019.).

 

Zobacz również