Poniedziałek, 14 październik 2019
Nieudany konkubinat to podatkowa pułapka, Rzeczpospolita
Za ekoauta zapłacą wszyscy, Rzeczpospolita
Dekomunizacja nie znika z wokand sądowych, Rzeczpospolita
Lex węgiel wystraszył samorządy i ekologów, Rzeczpospolita
Podatek minimalny uderzył w hotelarzy, Dziennik Gazeta Prawna
Ponad 1,2 mln podatników rozliczyło się ryczałtem, Rzeczpospolita
Frankowicze w sądzie po wyroku TSUE, Rzeczpospolita
Frankowicze, którzy stracili mieszkania, mają najgorzej, Dziennik Gazeta Prawna
Mieszkanie jak pieniądze powinno być bez PIT, Dziennik Gazeta Prawna
Nowe smogowe alerty już działają, Dziennik Gazeta Prawna
Więcej poniżej.
"Prawo co dnia" w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Nieudany konkubinat to podatkowa pułapka". Byłym partnerom trudno pozbyć się zadłużonego mieszkania i uniknąć daniny. Zwykle byli konkubenci postanawiają, że sprzedadzą mieszkanie, by spłacić kredyt i podzielić się kwotą, która ewentualnie zostanie po rozliczeniu z bankiem. W takiej sytuacji fiskus zażąda jednak PIT od dochodu ze sprzedaży, nawet jeśli większość pieniędzy oddadzą bankowi. Jeśli sprzedaż mieszkania nastąpiła przed upływem pięciu lat od nabycia, trzeba zapłacić 19 proc. PIT. A spłata kredytu, który został zaciągnięty na zakup tego właśnie mieszkania, nie daje żadnych ulg. Taką odpowiedź otrzymała od skarbówki para, która kupiła mieszkanie w 2016 r. i sprzedała w 2018 r. Uzyskali za to cenę 280 tys. zł, a po spłacie kredytu zostało im tylko 110 tys. zł. Fiskus nie miał wątpliwości, że przychodem ze sprzedaży jest kwota należna, czyli 280 tys. zł, a nie kwota pozostała po spłacie kredytu. Jednocześnie spłata tego kredytu, za który kupiło się sprzedawane teraz mieszkanie, nie jest objęta zwolnieniem od podatku- czytamy na 11 stronie głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 14.10.2019.).
"Prawo co dnia" zauważa też: "Za ekoauta zapłacą wszyscy". W podziemnych garażach nowych bloków obowiązkowe mają być gniazdka do ładowania elektrycznych samochodów. Minister energii pracuje nad przepisami, dzięki którym posiadacze elektrycznych samochodów będą mieli mniejszy problem z ich naładowaniem. Chce, by w każdym nowym bloku był punkt do ładowania. Polski Związek Firm Deweloperskich uważa, że będzie to bardzo kosztowny obowiązek. Ma swoje propozycje, zgodne z wytycznymi Komisji Europejskiej. Chodzi o projekt rozporządzenia ministra energii w sprawie sposobu ustalania mocy przyłączeniowej do wewnętrznych i zewnętrznych stanowisk postojowych związanych z budynkami użyteczności publicznej oraz budynkami mieszkalnymi wielorodzinnymi. To akt wykonawczy do ustawy o elektromobilności. Przewiduje on minimalną moc przyłączeniową dla budynków mieszkalnych i użyteczności publicznej. Przeciwko zmianom protestują deweloperzy. PZFD nie ma nic przeciwko elektrycznym samochodom, ale narzucanie inwestorom obowiązku przygotowanie miejsc postojowych pod ich ładowanie, według deweloperów nie ma sensu. Według wyliczeń PZFD podniesie to cenę miejsca postojowego od 1,5 do 2 tys. zł Do tego dojdzie koszt ładowarki, który wyniesie przy długim ładowaniu od 5 do 25 tys. zł, a szybkim od 110 do 150 tys. zł. Przy czym więcej zapłacą wszyscy kupujący mieszkania. Według PZFD wzrosną także koszty utrzymania bloku. Szczegóły- na 13 stronie głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 14.10.2019.).
"Życie regionów" w "Rz" informuje z kolei: "Dekomunizacja nie znika z wokand sądowych". Samorządy dalej walczą z przymusową zmianą nazw ulic i placów. Dekomunizacja ulic wciąż budzi emocje. W sądach administracyjnych zapadają różne wyroki w tej sprawie, a w Trybunale Konstytucyjnym czeka na rozpatrzenie wniosek Rady Miasta we Wrocławiu. Radni Wrocławia kwestionują konstytucyjność art. 6c ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, który wprowadziła do ustawy dekomunizacyjnej nowelizacja z 14 grudnia 2017 r. Główny zarzut dotyczy tego, że przepisy znowelizowanej ustawy blokują samorządom zaskarżalność zarządzeń zastępczych wojewody narzucających samorządom nowe nazwy ulic. Więcej- na szóstej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 14.10.2019.).
"Rz" zauważa też: "Lex węgiel wystraszył samorządy i ekologów". Kontrowersyjna tzw. specustawa górnicza może zostać przeforsowana na ostatnim posiedzeniu Sejmu. Przeciwnicy zarzucają jej sprzeczność z konstytucją i prawodawstwem unijnym. Wskazują, ze projekt godzi w prawa własności oraz ustrojowe kompetencje samorządu terytorialnego. Do tego należałoby dorzucić procedowanie ustawy podczas przesuniętego na okres powyborczy posiedzenia Sejmu. W poniedziałek poselskim projektem specustawy górniczej mają się zająć członkowie sejmowej komisji ochrony środowiska, potem są sesje plenarne we wtorek i środę. Oznacza to, że kontrowersyjna legislacja może zostać przeforsowana przez parlament, który właściwie- od niedzieli- ma dyskusyjne prawo do przyjmowania ustaw. Zgodnie z przepisami specustawy decyzje o lokalizacji nowej kopalni podejmuje minister środowiska- w postępowaniu, którego jedyną stroną będzie wnioskodawca, czyli inwestor: firma górnicza lub energetyczna. Mieszkaniec czy samorządowiec może się z dnia na dzień dowiedzieć, że na jego terenie powstanie kopalnia. Od decyzji ministra nie przysługuje odwołanie, ma ona za to rygor natychmiastowej wykonalności. Właścicielom nieruchomości pozostaje ubieganie się o odszkodowanie- ale nie jest jasne nawet, na jakim etapie postępowania. Oznacza to ni mniej, ni więcej tylko sprzeczność z konstytucyjnymi prawami mieszkańców i władz lokalnych. Plus awanturę z Brukselą- czytamy na 17 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 14.10.2019.).
"Dziennik Gazeta Prawna" odnotowuje natomiast: "Podatek minimalny uderzył w hotelarzy". Fiskus błędnie interpretuje przepisy ustawy o CIT- alarmują doradcy podatkowi. Cierpią na tym branże hotelowa, konferencyjna oraz szkoleniowa. Eksperci apelują do resortu finansów o zmiany. Całe zamieszanie to efekt wprowadzonego w 2018 r. podatku minimalnego (podatek od przychodów z budynku będącego środkiem trwałym). W założeniu miał on uderzyć w agresywną optymalizację, na którą decydowali się właściciele budynków komercyjnych o wartości początkowej powyżej 10 mln zł. W konsekwencji podatek- według stawki 0,035 proc.- płacą podmioty zarabiające na ich wynajmie, dzierżawie lub uzyskujący przychody z umów o podobnym do nich charakterze. W 2019 r. na skutek uwag Komisji Europejskiej zakres podatku został poszerzony i w praktyce objął niemal wszystkie budynki. O zapłatę podatku minimalnego jest też łatwiej o tyle, o ile limit 10 mln zł nie odnosi się już do wartości budynku, a do konkretnego podatnika (posiadającego np. kilka budynków o mniejszej wartości). Nie zmieniła się jedynie zasada, zgodnie z którą podatek trzeba wpłacać od przychodu z najmu, dzierżawy i umów o podobnym charakterze. Nowelizacja w szczególny sposób uderzyła m.in. w branżę hotelową, która przed 2018 r. nie musiała się martwić podatkiem minimalnym. Problemy mają również właściciele sal konferencyjnych czy ośrodków szkoleniowych. W ubiegłotygodniowym komunikacie eksperci. Konfederacji Lewiatan zwrócili uwagę, że podatek jest szczególnym problemem dla przedsiębiorców, którzy dopiero zaczynają działalność a muszą i tak wpłacać daninę minimalną. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 14.10.2019.).
"DGP" informuje również: "Ponad 1,2 mln podatników rozliczyło się ryczałtem". Przybywa podatników rozliczających się w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych. W 2018 r. było ich 1,2 mln, tj. o prawie 85 tys. więcej niż rok wcześniej i 150 tys. niż dwa lata temu- wynika z danych Ministerstwa Finansów za ubiegły rok. Łącznie wykazali oni przychody w wysokości prawie 67,6 mld zł, tj. o ponad 11 mld zł więcej niż rok wcześniej. Prawie 624 tys. osób zapłaciło ryczałt od przychodów z prywatnego najmu, podnajmu, dzierżawy i innych podobnych umów. Wykazały ponad 12,7 mld zł przychodów. Więcej szczegółów- na drugiej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 14.10.2019.).
"DGP" zauważa też: "Frankowicze w sądzie po wyroku TSUE". O tym, jakie skutki dla sytuacji rodzimych kredytobiorców wywoła głośny wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie państwa Dziobaków, możemy dowiedzieć się już dziś. W stołecznym sądzie apelacyjnym wydany zostanie bowiem wyrok w sprawie bliźniaczej do tej, w której stanowisko zajął trybunał. Wyrok będzie o tyle ważny, że pokaże, jak sądy polskie mogą reagować na orzeczenia TSUE. W sporze, który zostanie dziś rozstrzygnięty, sąd pierwszej instancji stwierdził nieważność umowy kredytu z uwagi na zamieszczenie w niej abuzywnego mechanizmu indeksacji oraz sprzeczność z naturą zobowiązań ustalenia kwoty kredytu do zwrotu samodzielnie przez bank. TSUE stwierdził, że w zawartych w Polsce umowach kredytu indeksowanego do waluty obcej nieuczciwe warunki umowy dotyczące różnić kursowych nie mogą być zastąpione przepisami ogólnymi polskiego prawa cywilnego. Sąd powinien orzec bądź o nieważności umowy, bądź przekształcić zobowiązanie w analogiczne do kredytu złotowego- czytamy na piątej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 14.10.2019.).
W "DGP" znajdziemy także obszerną rozmowę pod hasłem: "Frankowicze, którzy stracili mieszkania, mają najgorzej". Prawo nie zawsze prowadzi do sprawiedliwych rozstrzygnięć. Tym bardziej jeśli mówimy o prostowaniu sytuacji sprzed kilkunastu lat- zauważa prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierownik Katedry Prawa Cywilnego w tym wydziale. Rozmówca "DGP" w kontekście niedawnego wyroku TSUE, zwraca uwagę na sytuację osób, które nie były już w stanie spłacać kredytów frankowych, w konsekwencji czego ich nieruchomości zostały zlicytowane. Sytuacja takich osób jest bardzo trudna. Egzekucje komornicze najczęściej były dokonywane na podstawie Bankowych Tytułów Egzekucyjnych, którym sąd nadawał tylko klauzulę wykonalności. Samo wznowienie postępowania klauzulowego jest bardzo dyskusyjne, skoro stanowi ono postępowanie o charakterze pomocniczym. Nawet zakładając, że jest to możliwe i tak można byłoby co najwyżej stwierdzić, że brak było podstaw do przeprowadzenia egzekucji w oparciu o BTE, gdyż nie było podstaw do jego wystawienia. Lektura dla zainteresowanych- na siódmej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 14.10.2019.).
"Podatki i Księgowość" w "DGP" zamieszczają z kolei tekst: "Mieszkanie jak pieniądze powinno być bez PIT". Kto sprzedaje przed upływem pięciu lat nieruchomość otrzymaną w spadku lub darowiźnie od rodziny, ten musi oddać fiskusowi 19 proc. podatku. Czy zasada ta rzeczywiście wynika z przepisów, czy jest tylko ich nadinterpretacją? Długoletnie spory podatników w sprawach opodatkowania odziedziczonych nieruchomości powinien ostatecznie zakończyć wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Eksperci mają jednak obawy, czy w ogóle i kiedy wyrok ten zapadnie. Zwracają też uwagę, że orzeczenie TK nawet jeśli będzie korzystne to nie tylko nie pozwoli odzyskać podatku tym, którzy go zapłacili, ale na dodatek pobierać jeszcze przez 18 miesięcy od daty ogłoszenia wyroku TK. To raczej kiepska perspektywa. Nadzieją dla podatników jest natomiast najnowszy wyrok WSA w Warszawie nakazujący fiskusowi umorzenie podatku, który zgodnie z nowym orzecznictwem nie powinien był w ogóle trafiać do budżetu. Póki co jednak NSA zdania w tej sprawie nie zmienia, a sprawa czeka na TK. Z pytaniem do niego zwrócił się jeden z sędziów, który uznał, że dochód ze sprzedaży domu otrzymanego od najbliższej rodziny nie powinien być opodatkowany, nawet jeśli zbycie ma miejsce przed upływem pięciu lat- czytamy na pierwszej stronie dodatku. Obszerną rozmowę z Robertem Gwiazdowskim: "Pytanie do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie PIT od sprzedaży nieruchomości to powód do rozpaczy, a nie radości"- znajdziemy na drugiej i trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 14.10.2019.).
"DGP" zauważa też: "Nowe smogowe alerty już działają". Obowiązują już nowe, bardziej restrykcyjne poziomy alarmowania i informowania o złej jakości powietrza- odpowiednio: 150 mikrogramów pyłu zawieszonego PM 10 na metr sześcienny (wartość średniodobowa) i 100 mikrogramów na metr sześcienny. Nowe przepisy weszły w życie w piątek, czyli dzień po opublikowaniu w Dzienniku Ustaw nowelizacji ministra środowiska w sprawie poziomów niektórych substancji w powietrzu. To dobra wiadomość, bo właśnie rozpoczął się sezon grzewczy. Wcześniejsze poziomy, czyli odpowiednio: 300 i 200 mikrogramów na metr sześcienny były na tyle wysokie, że nie ostrzegano mieszkańców o złej jakości powietrza (poziom dopuszczalny to 50 mikrogramów na metr sześcienny). Progi odbiegają od rekomendacji Ministerstwa Zdrowia , ale postęp jest. Aktywiści Polskiego Alarmu Smogowego mają nadzieję, ze doczekają się jeszcze niższych progów. Alarm smogowy można ogłosić wyłącznie na podstawie danych z czujników państwowej sieci monitoringu- czytamy na ósmej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 14.10.2019.).