Poniedziałek, 5 sierpnia 2025
Poniedziałkowa „Rzeczpospolita” zamieszcza obszerną rozmowę pod hasłem: „Chcemy dać prosumentom możliwość świadomego wyboru”. Być może przedłużenie mrożenia cen energii ze stałą ceną dla gospodarstw domowych będzie nadal konieczne – mówi Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska. Na pierwsze pytanie „Rz”, czy mrożenie cen energii zostanie przedłużone także na 2025 r. odpowiada: Nasz rząd dba o zapewnienie cen energii na akceptowalnym społecznie poziomie oraz podejmuje działania, które pozwolą utrzymać inflację w ryzach. Dlatego wracamy do mechanizmów rynkowych energii stopniowo, wspierając obywateli, ze szczególnym uwzględnieniem gospodarstw domowych o niższym dochodzie. Uważam osobiście, że w 2025 roku musimy być gotowi na różne scenariusze. Jak dalej zaznacza, resortowi klimatu zależy na tym, aby zwiększyć ilość inwestycji zapewniających elastyczność sieci i zachęcać uczestników rynku do większej aktywności na rynkach krótkoterminowych oraz większej aktywności uczestników rynku na rynku bilansującym. Przygotowujemy w tym celu propozycje zmian legislacyjnych. Należy też w większym zakresie wykorzystywać możliwości, które stwarza rynek. Wedle naszych wstępnych kalkulacji ok. 70 proc. gospodarstw domowych, które korzystają z pomp ciepła, ma taryfy ze stałą ceną, co jest dla nich niekorzystne. Taryfy dynamiczne mogą pozwolić na znaczne obniżenie rachunków tej grupy gospodarstw domowych. W rozmowie pojawia się również wątek rozliczeń dla prosumentów, którzy mają otrzymają możliwość rozliczenia swoich instalacji w oparciu o średnią miesięczną cenę energii, ale także mogą wybrać system godzinowy. Resort klimatu chce dać prosumentom możliwość świadomego wyboru. Będą mogli dobrowolnie przejść na rozliczenie w oparciu o dynamiczną rynkową cenę energii, ale również pozostać w rozliczeniu w oparciu o średnią cenę miesięczną energii, jeśli ktoś preferuje stabilniejszy profil cenowy. Przejście na rozliczenie godzinowe będzie wiązać się ze zmiennością ceny odkupu nadwyżek energii elektrycznej produkowanej przez prosumentów. Ponadto nastąpi zwiększenie wartości depozytu prosumenckiego dotyczącej danego miesiąca o współczynnik 1,23. Oznacza to wzrost wartości środków za energię elektryczną oddawaną przez prosumenta do sieci o 23 proc. Jeśli zatem energia, którą oddajemy do sieci, wyceniana jest dziś na 250 zł za MWh, to po wprowadzeniu proponowanych zmian realnie będzie to ponad 300 zł. Pełny tekst rozmowy- na 22 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 05.08.2024.).
Kolejny dodatek „Rz”– „Podatki i rachunkowość” radzi natomiast: „Firma w domu- jakie wydatki można rozliczyć w kosztach”. Przedsiębiorca prowadzący biznes w mieszkaniu może zaliczyć do podatkowych kosztów wiele różnych wydatków, np. na czynsz, prąd, meble czy nawet telewizor. Fiskus nie będzie ich kwestionował, jeśli są związane z działalnością. Przedsiębiorca prowadzący biznes w mieszkaniu zaliczy do kosztów wydatki na jego eksploatację, np. na energię elektryczną, ogrzewanie, wodę czy wywóz śmieci. Skoro bowiem ma firmę w domu, to wymienione wydatki są związane z działalnością. Oczywiście jeśli w lokalu też mieszka, to w biznesie może rozliczyć tylko tę część kosztów, która przypada na wykorzystywaną do działalności powierzchnię. Trzeba ją oszacować i określić, jaki procent opłat za mieszkanie może być rozliczony w PIT. Jak dalej czytamy, przedsiębiorca nie musi mieć specjalnego gabinetu na firmę. Może prowadzić ją w pomieszczeniu, które służy mu też do innych celów, np. do spania i rozliczać w kosztach wydatki przypadające na firmową powierzchnię. Potwierdzają to interpretacje, gdzie w opisach spraw przedsiębiorcy wyraźnie zaznaczali, że nie mają wydzielonego pokoju na działalność. Warto jednak przypomnieć, że kilka lat temu skarbówka miała inne zdanie. Z interpretacji wynikało, że rozliczanie w podatkowych kosztach wydatków na domowe biuro jest możliwe tylko wtedy, gdy na działalność mamy osobne, wyodrębnione pomieszczenie. Więcej szczegółów- na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 05.08.2024.).
Poniedziałkowy dodatek „Rz”– „Życie Regionów” zamieszcza z kolei tekst: „Na ile rząd może zwiększyć dochody lokalne? Początek negocjacji”. Dwa najbliższe tygodnie przyniosą intensywne rozmowy rządu i samorządów o przyszłym systemie lokalnych dochodów. Do 19 sierpnia trwać mają samorządowo- rządowe rozmowy nad kształtem przyszłego systemu dochodów samorządów. Zdaniem lokalnych liderów rozwiązania zaproponowane przez resort finansów w projekcie ustawy o dochodach JST nie gwarantują zadeklarowanej przez rząd samodzielności finansowej. Ich zdaniem najważniejszymi kwestiami do rozstrzygnięcia jest to, ile pieniędzy otrzymają po reformie, w tym, jak rozsupłać problem niedofinansowania oświaty. Z wyliczeń przedstawionych przez ministra finansów wynika, że na skutek wprowadzenia zmian i wdrożenia nowego system finansowania JST możliwości budżetowe m.st. Warszawy na 2025 r. w stosunku do obecnego stanu prawnego będą wyższe o 1,25 mld zł, czyli o 7,9 proc. Te zmiany nie rekompensują w pełni negatywnych dla JST skutków tzw. Polskiego Ładu, w wyniku którego ubytek dochodów z PIT w m.st. Warszawa średniorocznie wynosi blisko 2,2 mld zł. Resort finansów przedstawił projekt ustawy o dochodach samorządów 15 lipca. Z rządowego projektu wynika, że po wprowadzeniu reformy samorządy będą miały o ponad 16 mld zł więcej dochodów w przyszłym roku, niż gdyby zmian nie było, i o ponad 32 mld zł więcej w porównaniu z sytuacją finansową w tym roku. Projekt, który opublikowano, składa się z wielu wzorów i algorytmów. By je oszacować, resort przyjął liczne wagi, czyli wskaźniki. Samorządowcy przyznają, że ich zrozumienie bywa kłopotliwe. Determinanty nie są jasne, powodują, że podobne miasta mają różne perspektywy rozwoju. Osiem organizacji samorządowych przedstawiło wspólne stanowisko na temat projektu ustawy na początku zeszłego tygodnia. Samorządowcy zaznaczyli, że rozwiązania zawarte w projekcie zmieniają na korzyść strukturę dochodów gmin, powiatów i województw. Jednak ich zdaniem zmiany są niewystarczające. Wymienili zastrzeżenia i zaproponowali powołanie zespołu ekspertów rządu i samorządów, który przygotuje propozycje zmian. Więcej- na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 05.08.2024.).
Niżej „Życie Regionów” informuje: „Kolejne miasta wprowadzają podwyżki cen wody”. Część spółek wodociągowych i gmin już podniosła opłaty za wodę. Inne jeszcze czekają na decyzję regulatora, czyli Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. Opłaty za wodę idą w górę. W niektórych miastach podwyżki wynoszą kilka procent, w innych kilkadziesiąt. Najbardziej ceny wzrosły w Białymstoku, Łodzi czy Opolu . W Kielcach ceny zmieniły się już w maju. Obecnie mieszkańcy płacą 13,24 zł za metr sześcienny wody i ścieków. Podwyżka była na poziomie niemal 15 proc. W Katowicach od końca listopada ub. roku mieszkańcy płacą za wodę i ścieki 17,05 zł. W tym roku za metr sześc. wody i ścieków trzeba będzie płacić 17,48 zł (7,43 zł – woda, 10,05 – ścieki), a w przyszłym roku 17,78 zł (7,53 – woda, 10,25 – ścieki). W grudniu ub. roku zmieniła się cena wody w Poznaniu. Obecnie mieszkańcy Poznania płacą 5,82 zł za metr sześc. wody i 9,01 zł za odbiór ścieków. Kolejna podwyżka za wodę czeka mieszkańców Poznania już w grudniu. Wówczas woda podrożeje do 6,19 za metr sześc., a ścieki do 9,75 zł. Tylko w pierwszym półroczu do regulatora, czyli „Wód Polskich”, a dokładnie dyrektorów Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej wpłynęło łącznie 1119 wniosków w dwóch trybach taryfowych. Większość z nich, bo 917, dotyczyła zatwierdzenia nowej taryfy, a 202 skrócenia okresu jej obowiązywania. Z danych Wód Polskich wynika, że w 624 sprawach wydano decyzję zatwierdzającą taryfę, w 95 przypadkach była odmowa. Kolejnych 59 wniosków oczekuje na wydanie decyzji, a 224 są dalej procedowane. Z danych Wód Polskich wynika, że w tym roku wzrost średniej ceny za metr sześcienny wody wyniósł 1,15 zł, natomiast ścieków 2,30 zł odnotowano- także na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 05.08.2024.).
„Dziennik Gazeta Prawna” zauważa z kolei: „Ta woda nie może trafić do kanalizacji. Kary sięgające nawet 10 tys. zł”. Od 2018 roku zgodnie z nowym Prawem wodnym wody opadowe i roztopowe nie są już uznawane za ścieki. Odprowadzanie deszczówki do kanalizacji ściekowej może przynieść poważne konsekwencje dla właścicieli nieruchomości, w tym kary sięgające nawet 10 tys. zł. Właściciele nieruchomości mają obowiązek zarządzania wodami opadowymi na swoim terenie. Istnieje kilka legalnych sposobów na zagospodarowanie deszczówki. Wodę opadową można wprowadzać do tych systemów po uzyskaniu odpowiedniego pozwolenia wodnoprawnego i uiszczeniu opłat za usługi wodne. Bez tego grożą grzywny sięgające nawet 500 proc. opłaty zmiennej. Można też kierować deszczówkę na nieutwardzony teren własnej posesji, do dołów chłonnych lub zbiorników retencyjnych. Najlepszą metodą jest gromadzenie deszczówki właśnie w zbiornikach retencyjnych i jej późniejsze wykorzystanie, na przykład do podlewania ogrodu. Jak przypomina Portal Samorządowy, właściciele większych nieruchomości muszą liczyć się z dodatkową opłatą za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej, zwaną potocznie podatkiem deszczowym. Dotyczy to nieruchomości o powierzchni przekraczającej 3,5 tys. m², zabudowanych w co najmniej 70 procentach. Obowiązek ten nie jest jednak egzekwowany we wszystkich samorządach. Retencjonowanie deszczówki przynosi wiele korzyści, zarówno ekologicznych jak i ekonomicznych. Na domowe systemy retencji można uzyskać dofinansowanie z różnych programów. Program rządowy „Moja Woda”, który ruszył w 2020 roku, oferował dotacje na instalacje zatrzymujące wody opadowe lub roztopowe. Dotychczasowe trzy edycje cieszyły się dużym zainteresowaniem, a Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje kontynuację programu w 2025 roku. Można było otrzymać refundację 80 proc. kosztów instalacji, do kwoty 5 tys. zł. Dofinansowanie oferują również samorządy, które uruchamiają własne programy wsparcia dla mieszkańców. Informacje o naborach można znaleźć na stronach internetowych urzędów gmin- odnotowano.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 05.08.2024.).
„DGP” zauważa też” „RPP zaostrza kurs. Polska ma trzecie najwyższe stopy procentowe w UE”. Mimo że cel inflacyjny jest na horyzoncie, stopy procentowe wciąż pozostają na tym samym poziomie. Ostatni raz obniżono je 5 października 2023 r. – do 5,75 proc. Inflacja wynosiła wtedy 6,6 proc., a więc była daleka od celu. Zapewne tylko przypadkiem ówczesna redukcja nastąpiła niecałe dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi i zbiegła się w czasie m.in. ze spadkami cen paliw na Orlenie. Dzisiaj RPP zaostrza kurs, przestrzegając przed powrotem inflacji w znacznie wyższe rejony (według GUS w lipcu wyniosła ona 4,2 proc.). W rezultacie Polska ma trzecie najwyższe stopy procentowe w UE po Rumunii i Węgrzech, w których sięgają one 6,75 proc. W strefie euro jest to 4,25 proc. Z nowego podejścia RPP cieszą się przede wszystkim banki. Dzięki nim mogą „żyłować” kredytobiorców, w szczególności hipotecznych. Według najnowszych danych Europejskiego Banku Centralnego przeciętne oprocentowanie nowych kredytów hipotecznych w Polsce jest wyraźnie najwyższe w UE W maju wynosiło 7,83 proc., co oznacza, że było o ponad 1 pkt proc. większe niż w Rumunii i na Węgrzech, chociaż stopy procentowe w tych krajach przebijają nasze- odnotowano.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 05.08.2024.).
„Kurier Szczeciński” odnotowuje: „Mieszkańcy nie chcą scalania działek przy Monte Cassino”. Miasto nie wycofa się z planów scalania działek położonych między ul. Monte Cassino i al. Wojska Polskiego. Petycja, którą mieszkańcy podpisali i wysłali do Urzędu Miasta, nie została uwzględniona. Dokument podpisało ponad 550 osób, które proszą w nim nie tylko o zaprzestanie scalania działek o numerach 128; 55/5, 36/6, 36/7, 18/23 z obrębu 1021, ale postulują również o przedłużenie dzierżawy dotychczasowym nabywcom lub ich sprzedaż w trybie bezprzetargowym. Sygnatariusze, którym przewodzi radny osiedla Śródmieście Północ Radosław Adamski, obawiają się też, że teren zostanie przygotowany pod inwestycje i sprzedany, a uwzględniony w planie zagospodarowania przestrzennego budynek mieszkalny będzie stanowił zagrożenie dla stojących na tym terenie ponad stuletnich budynków- czytamy.
(Źródło: „Kurier Szczeciński”– 05.08.2024.).