Piątek, 5 sierpnia 2019
5 milionów kur 101 metrów od zabudowań, Rzeczpospolita
Wysypującego gruz można łatwo namierzyć, Rzeczpospolita
Frankowicze najczęściej mają tylko jeden taki kredyt, Rzeczpospolita
Inwestorzy kontra lokalna społeczność, Dziennik Gazeta Prawna
Mieszkania na ekologicznej bombie, Dziennik Gazeta Prawna
Stopnieją budżety samorządów na śmieci, Dziennik Gazeta Prawna
Więcej poniżej.
"Prawo co dnia" w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "5 milionów kur 101 metrów od zabudowań". Jeszcze pod koniec wakacji wejdą w życie przepisy, dzięki którym łatwiej będzie realizować kontrowersyjne inwestycje. Przemysłowe tereny, spalarnie, chlewnie czy wysypiska śmieci będzie można budować blisko domów. W piątek Senat przyjął bez poprawek nowelizację ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Jej autorem jest rząd. Ekologom oraz rzecznikowi praw obywatelskich nie udało się przekonać senatorów PiS, by zaproponowali poprawki do rządowego projektu, które załagodziłyby zapisy noweli. Najwięcej kontrowersji wywołuje przepis, który zmienia definicję obszaru oddziaływania inwestycji. Na jej podstawie ustala się strony postępowania środowiskowego. Będzie on ograniczony do 100 m wokół inwestycji. Oznacza to, że nawet właściciel domu, który sąsiaduje z działką, gdzie powstanie chlewnia, kurnik albo wysypisko śmieci, nie będzie miał prawa uczestniczenia w postępowaniu. W opinii rzecznika praw obywatelskich rozwiązania te budzą wątpliwości co do zgodności z prawem unijnym i prawem międzynarodowym. Więcej szczegółów- na 13 stronie głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 05.08.2019.).
"Rz" w kolejnym dodatku- "Życie regionów"– zauważa: "Wysypującego gruz można łatwo namierzyć". Zarządca wspólnoty może ujawnić informacje np. o czyimś adresie zamieszkania, jeśli zarządowi gospodarki nieruchomościami są one konieczne do wypełnienia jego obowiązku. Do Urzędu Ochrony Danych Osobowych wpłynęła skarga dotycząca przetwarzania danych osobowych przez firmę zajmującą się zarządzaniem nieruchomościami oraz jednostkę budżetową- zakład gospodarowania nieruchomościami. Skarżący, członek wspólnoty mieszkaniowej, twierdził, że administracja nieruchomości budynku ujawniła bez jego zgody i wiedzy dane osobowe pracownikowi Zarządu Gospodarowania Nieruchomościami. Jak ustalił prezes UODO, ZGN wystąpił do zarządcy nieruchomości o dane osobowe, aby ustalić osobę zobowiązaną do uiszczenia wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z gruntu, związane ze składowaniem gruntu po remoncie. W rozpatrywanej sprawie przedsiębiorca jako zarządca wspólnoty mieszkaniowej jest uprawniony do przetwarzania danych osobowych członków wspólnoty wobec zawarcia z nią umowy określającej sposób zarządzania nieruchomością. Tak więc firma zarządzająca działa w imieniu wspólnoty, a więc wspólnota jest administratorem danych osobowych skarżącego. Szczegóły- na siódmej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 05.08.2019.).
"Rz" zauważa też: "Frankowicze najczęściej mają tylko jeden taki kredyt". Zdecydowana większość klientów mających hipotekę we frankach zaciągała ją na własne cele mieszkaniowe. Wartość i liczba kredytów tego typu systematycznie maleją. Spośród wszystkich 798,84 tys. osób mających na koniec czerwca tego roku hipoteki frankowe (umów tych kredytów było wtedy 458,83 tys.), aż 95 proc., czyli 758,5 tys. ma tylko jeden kredyt mieszkaniowy w szwajcarskiej walucie- wynika z danych Biura Informacji Kredytowej udostępnionych "Rz". To pokazuje, że w większości przypadków celem było finansowanie zakupu nieruchomości na własne cele mieszkaniowe, a nie inwestycyjne, np. wynajem. Wskazuje na to fakt, że łączne zadłużenie frankowiczów z tytułu hipotek to 121 mld zł, z czego na franki przypada blisko 103 mld zł. Pozostałe 18,2 mld zł to zatem przede wszystkim hipoteki złotowe, których jest 45,3 tys. Tylko 36,48 tys. frankowiczów (4,6 proc. wszystkich tego typu klientów) zaciągnęło dwa kredyty mieszkaniowe. Nieco ponad 3,1 tys. frankowiczów (0,4 proc. wszystkich) ma trzy kredyty, 502 osoby mają cztery takie zobowiązania, zaś 121 ma pięć frankowych kredytów. Łącznie 103 osoby mają więcej niż sześć takich zobowiązań, w tym rekordzista- jedna osoba- ma 44 hipoteki frankowe. Przez 12 miesięcy wartość hipotek frankowych zmalała o 7,9 mld zł, głównie dzięki spłatom zobowiązań przez kredytobiorców i pomimo wyraźnego umocnienia kursu CHF. Liczba umów kredytów tego typu w tym czasie zmalała o 23,32 tys., czyli o blisko 5 proc. Od końca 2016 r. liczba kredytów spadła o 12 proc. Od kilku lat frankowicze mają problem ze wzrostem wartości ich kredytów wyrażonej w złotych, niektórzy po latach spłaty mają wyższy kredyt niż w momencie jego zaciągnięcia. Ale nie mają kłopotów z regulowaniem miesięcznych rat. Hipoteki frankowe dobrze się spłacają dzięki ujemnym stopom procentowym w Szwajcarii oraz dobrej sytuacji gospodarczej w Polsce. Na korzyść klientów i banków działa stały wzrost cen nieruchomości, co pozytywnie wpływa na wskaźnik długu do wartości mieszkania będącego zabezpieczeniem kredytu- czytamy na 18 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 05.08.2019.).
"Dziennik Gazeta Prawna" odnotowuje równie obszernie: "Inwestorzy kontra lokalna społeczność". Kontrowersyjne przepisy ułatwiające życie inwestorom, których przedsięwzięcia wymagają decyzji środowiskowej, wejdą jednak w życie. Chyba że odrzuci je prezydent. 2 sierpnia Senat przyjął nowelizację ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Ma ona skrócić procedury związane z uzyskiwaniem decyzji środowiskowej przez inwestorów. Zawiera jednak przepisy krytykowane przez ekologów i rzecznika praw obywatelskich. Według Adama Bodnara nowelizacja ograniczy dostęp do udziału w postępowaniach administracyjnych wspólnotom lokalnym i wspierającym je organizacjom pozarządowym. Najwięcej emocji budzi przepis dotyczący tego, kto może brać udział w postępowaniu w wydawaniu decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych. Według nowego brzmienia przepisu obszar oddziaływania to "teren, na którym będzie realizowane przedsięwzięcie, oraz obszar znajdujący się w odległości 100 m od granic tego terenu". RPO przekonywał senatorów, że gdyby przepisy znowelizowanej ustawy już obowiązywały, w Kawęczynie koło Wrześni lokalna społeczność, która nie zgadzała się na powstanie wielkopowierzchniowej fermy drobiu, miałaby zablokowaną możliwość interwencji. Więcej szczegółów- na szóstej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 05.08.2019.).
"DGP" zauważa też: "Mieszkania na ekologicznej bombie". Nie panujemy nad terenami zdegradowanymi, a pozostałości po zakładach przemysłowych z czasów transformacji wciąż straszą katastrofą. System identyfikacji i usuwania historycznych zanieczyszczeń powierzchni ziemi nie funkcjonował skutecznie na żadnym szczeblu administracji publicznej- tka nadzór nad terenami zdegradowanymi i poprzemysłowymi ocenia Najwyższa Izba Kontroli. "DGP" dotarł do najnowszego raportu Izby, który pokazuje, że nadzór nad tzw. bombami ekologicznymi, czyli np. pozostałościami po dawnych zakładach chemicznych czy wojskowych, był przez lata iluzoryczny. Zawiodła zarówno administracja centralna, jak i samorządowa. Jedni i drudzy mają często znikome pojęcie o występowaniu, a także skali zanieczyszczeń na terenie gminy lub Skarbu Państwa. Winne są nieznajomość przepisów prawa, niewłaściwa ich interpretacja, oraz zaniedbania samych organów- wymieniał NIK. I podaje, że w latach 2001- 2014 okresowe badania jakości gleby prowadził ledwie co piąty kontrolowany starosta lub prezydent miasta. Doprowadziło to do sytuacji, w której o występowaniu bomb ekologicznych nie wiedziała zarówno władza wydająca np. decyzje na zagospodarowanie danego terenu, inwestor budujący tam bloki, jak i ich mieszkańcy- czytamy. Więcej- na dziewiątej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 05.08.2019.).
"DGP" informuje również: "Stopnieją budżety samorządów na śmieci". Nawet jedna piąta pieniędzy wyparuje z gminnej puli na gospodarowanie odpadami po wejściu w życie przepisów nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach- szacują samorządowcy. Obecnie deklarujemy, czy zbieramy odpady z podziałem na frakcje, czy nie. Więcej płacą ci, którzy segregować nie chcą. Jednak po wejściu w życie zmian segregacja będzie obowiązkowa. W opinii ekspertów nie będzie więc można zadeklarować: nie chcę segregować śmieci. Wyższą opłatę na właściciela nieruchomości będzie można nałożyć dopiero w drodze postępowania- zrobi to wójt, burmistrz i prezydent miasta. Z automatu wszyscy mieszkańcy będą więc płacić stawkę niższą, a z puli przeznaczonej na gospodarowanie odpadami w danej gminie zniknie nadwyżka, płacona przez osoby, które nie dzieliły odpadów na frakcje. Więcej szczegółów- na dziewiątej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 05.08.2019.).