Piątek, 26 lipiec 2024
„Prawo co dnia” w piątkowej „Rzeczpospolitej” odnotowuje: „Droga konieczna nie dla śmieciarki”. Sąd Najwyższy odmówił ustanowienia drogi koniecznej do altanki śmieciowej. Ma zapewniać dojazd, a nie ułatwienia. Sprawa dotyczyła kamienicy znajdującej się przy publicznej ulicy. Na tej ostatniej wystawiane są pojemniki ze śmieciami przed przyjazdem śmieciarki. Wymaga to jednak dość uciążliwego przejścia z altanki śmieciowej umiejscowionej na podwórku za kamienicą przez korytarz w kamienicy o szerokości 120 cm, a potem schodami w górę o szerokości ok. 1 m. Właściciel jednej z wydzielonych z tej posesji nieruchomości wystąpił do sądu o ustanowienie drogi koniecznej przez inne działki wydzielone z dawnej nieruchomości, aby do altany mogła dojechać śmieciarka. Sąd Rejonowy, a następnie Okręgowy w Warszawie odmówiły jednak ustanowienia takiej drogi. Wnioskodawca nie dał za wygraną i w skardze kasacyjnej do SN domagał się przyznania, że w przypadku braku dostępu do nieruchomości, który jest następstwem jej podziału bez porozumienia między zainteresowanymi, dopuszczalne jest ustanowienie drogi koniecznej nawet przez grunty, które były przedmiotem tego podziału (że dopuszcza to art. 145 kodeksu cywilnego regulujący ustanowienie drogi koniecznej). Ustanowienie drogi koniecznej nie przysługuje w sytuacji, gdy trudności drogowe wynikają jedynie z niekorzystnego usytuowania budynków na nieruchomości. W takim wypadku chodzi bowiem nie o dostęp do drogi publicznej, ale zorganizowanie łatwiejszej eksploatacji nieruchomości – wskazał w konkluzji uzasadnienia- wskazał SN. Więcej szczegółów- na 12 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 26.07.2024.).
„Prawo co dnia” informuje też: „Spadkobierca zmuszony do sprzedaży zapłaci mniej PIT”. Przymusowa sprzedaż mieszkania spadkowego wynikająca z tego, że zmarły przed śmiercią podpisał umowę przedwstępną i miał ją sfinalizować przed upływem pięciu lat, może być opodatkowana na zasadach, jakie obowiązywałyby spadkodawcę. NSA uwzględnił skargę kasacyjną podatnika, który spierał się z fiskusem o skutki sprzedaży mieszkania spadkowego. Sytuacja podatnika nie była typowa. Po zmarłej w 2015 r. matce odziedziczył udział w połowie mieszkania z garażem. Szkopuł w tym, że prawie od razu musiał je sprzedać. Spadkodawczyni przed śmiercią podpisała bowiem umowę przedwstępną jego sprzedaży. Dostała zaliczkę, a umowa właściwa miała być sfinalizowana przed upływem pięciu lat, licząc od końca roku nabycia. Ponieważ w takim przypadku w grę wchodzi PIT, zmarła musiałaby się rozliczyć. Podatek musiał też rozliczyć spadkobierca. Tylko że fiskus zażądał blisko 90 tys. zł. PIT wyliczył bowiem bez żadnych kosztów, głównie dlatego, że w przypadku sprzedaży nieruchomości spadkowej nie ma kosztu w postaci ceny nabycia. Spadkobierca nie zgadzał się z taką interpretacją ówczesnych przepisów. Jego zdaniem kosztem z odpłatnego zbycia nieruchomości nabytej w spadku powinna być również wartość nieruchomości z dnia nabycia. Podobnie uznał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Zupełnie inaczej do sprawy podszedł dopiero NSA. W jego ocenie istotne znaczenie w sprawie miały okoliczności, w jakich skarżący sprzedał spadkowe mieszkanie. Jak zauważył NSA, matka podatnika przed śmiercią podpisała umowę przedwstępną sprzedaży w formie aktu notarialnego. Tym samym zobowiązała się do zbycia mieszkania na określonych warunkach i w określonym czasie. Zgodnie z prawem cywilnym po jej śmierci spadkobierca nie miał innego wyjścia, musiał sfinalizować tę umowę. Jak tłumaczył NSA, spadkobierca został więc niejako przymuszony do wykonania woli spadkodawczyni. Dlatego w tym szczególnym przypadku sprzedaż mieszkania spadkowego powinna być opodatkowana na takich samych zasadach, jakie obowiązywałyby zmarłą matkę podatnika. A ta przy rozliczeniu PIT miałaby prawo do rozliczenia w koszty cenę nabycia mieszkania. WSA nie uwzględnił tego aspektu sprawy i dlatego będzie się nią musiał zająć jeszcze raz. Wyrok jest prawomocny- czytamy na 13 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 26.07.2024.).
Dodatek piątkowej „Rz”– „Nieruchomości Komercyjne i Mieszkaniowe” zamieszcza z kolei tekst: „Program >>Na start<<- hit czy kit?”. Spór o dotowanie kredytów dzieli koalicjantów, a nawet ministerstwa. Czy obawy o jego wpływ na rynek są zasadne? Rząd niebawem ma się zająć dwoma projektami ustaw dotyczących mieszkalnictwa autorstwa Ministerstwa Rozwoju i Technologii: programem dopłat do kredytów „Na start” i rozwojem budownictwa społecznego. Ten pierwszy wciąż budzi duże emocje. Na briefingu prasowym przed lipcową sesją Sejmu marszałek Szymon Hołownia, lider Polski 2050, został zapytany o poparcie dla programu – i podtrzymał, że jego ugrupowanie „Kredytu 0 proc.” nie poprze, bo zamiast zapewnienia prostego przepływ publicznych środków do deweloperów państwo powinno się skupić na budownictwie społecznym. Zastrzeżenia do projektu zgłosiły ministerstwa Finansów, Funduszy oraz NBP. Obawiają się bowiem nakręcenia popytu i cen. Resort technologii broni się, że program ma bezpieczniki i ma charakter społeczny. W opinii eksperta Otodom Analytics, pewności, że stawki pozostaną niezmienione, nie ma, jednak nowy program rządowych subsydiów nie namiesza na rynku mieszkaniowym tak mocno, jak jego poprzednik. Nie spodziewa się więc skokowych zwyżek cen, mimo że kredyt „Na start” należy rozpatrywać jako program stymulujący popyt na mieszkania, a nie projekt społeczny. Zdaniem eskperta nie będziemy mieć powtórki z ubiegłego roku, kiedy ceny na najważniejszych rynkach wzrosły: od 8 proc. w skali roku w Katowicach po 27 proc. w Gdańsku. Wówczas podaż goniła nakręcony programem „Bezpieczny kredyt” popyt, wyższe były także ceny za materiały budowlane. Teraz mamy sytuację odwrotną. Oferta rynkowa mocno się odbudowała. Wygaszenie programu „Bezpieczny kredyt” nie zachwiało tak mocno popytem na rynku, czego się powszechnie spodziewano. Zatem obecnie mamy nawet sytuację, w której miejscowo występuje nadpodaż. Deweloperzy nie próżnowali też, jeśli chodzi o zdobywanie pozwoleń na budowę. Aktualnie zauważalna jest spora nadwyżka takich pozwoleń nad rozpoczętymi budowami. Co z tego wynika? Deweloperzy są przygotowani do podejmowania kolejnych inwestycji mieszkaniowych i takie budowy z pewnością będą rozpoczynać . Ekspert podkreśla, że chociaż „Na start” nie zachwieje względną w końcu stabilizacją cen mieszkań aż tak mocno, jak zrobił to poprzednik, to kluczowe będą limity i warunki przyznawania subsydiów. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 26.07.2024.).
W „Nieruchomościach…” również czytamy: „Kto poczeka na dopłaty do kredytu”. Kupujący mieszkania na rynku wtórnym do kolejnej zapowiedzi programu „Na start” podchodzą z dużą ostrożnością. Znowelizowany projekt programu dopłat do kredytów „Na start” resort rozwoju przedstawił we wtorek 16 lipca. Zgodnie z założeniami program ma wejść w życie w styczniu 2025 r. Nie chce go jednak poprzeć ani Lewica, ani Polska 2050. Kolejna odsłona projektu programu „Na start”(pierwszą wersję pokazano w kwietniu) nie zelektryzowała rynku. W ocenie ekspertów limitowana liczba wniosków może ograniczyć możliwości tak dynamicznego wzrostu cen jak w przypadku „Bk 2 proc.” Zgodnie z OSR (ocena skutków regulacji .) dołączoną do projektu nowej ustawy, do końca marca 2024 r. zawarto 89,6 tys. umów o „Bk 2 proc.”, przy czym okres spłaty 38,8 tys. kredytów zawierał się w przedziale 30–35 lat, a dla 42,8 proc. wskaźnik LtV przekroczył 80 proc. W 63,2 proc. przypadków wiek kredytobiorcy nie przekroczył 30 lat. 50,5 tys. kredytów udzielono singlom, co stanowi 56,4 proc. ogólnej liczby kredytów. Czy przedstawienie projektu programu sprawi, że klienci wstrzymają się z zakupami? Kupujący mogą się podzielić na dwie grupy. Ci, którzy mają pieniądze na mieszkanie, mogą przyspieszać transakcje, aby uniknąć kolejnego owczego pędu po wprowadzeniu programu. Są świadomi, że przy obecnej, rekordowej podaży mają większe możliwości wyboru i negocjacji cen. Reszta klientów, którzy nie mają pieniędzy na nieruchomości, poczeka na start programu – przewidują eksperci. A jakie strategie przyjmą sprzedający? Strategie sprzedających również mogą się różnić w zależności od ich sytuacji i celów. Sprzedający mieszkania, aby zrealizować życiowe plany, takie jak przeprowadzka czy powiększenie rodziny, będą to robić niezależnie od programów rządowych. Z transakcjami prawdopodobnie wstrzymają się inwestorzy i flipperzy, czekając na efekty programu „Na start”. Więcej- na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 26.07.2024.).
Niżej w „Nieruchomościach…” czytamy: „Mała stabilizacja na warszawskim rynku biur”. W Warszawie od stycznia do czerwca 2024 roku oddano ok. 60 tys. mkw. powierzchni biurowej w czterech obiektach. Modernizowane są także starsze budynki. Pierwszą połowę 2024 roku na warszawskim rynku biur pośrednicy i eksperci nazywjąa okresem małej stabilizacji. Sektor powoli wraca do znanej przed pandemią aktywności deweloperskiej. Od stycznia do czerwca 2024 roku w stolicy oddano do użytku ok. 60 tys. mkw. powierzchni biurowej w czterech obiektach. Zagregowane dane dotyczące stołecznego rynku biur w II kw. br. publikuje też Polska Izba Nieruchomości Komercyjnych (PINK). Pod koniec czerwca zasoby nowoczesnej powierzchni biurowej w Warszawie przekroczyły 6,2 mln mkw. Axi Immo podaje, że w Warszawie powstaje niemal 280 tys. mkw. biur, z czego ponad 80 proc. – w centralnych strefach biurowych. W pierwszej połowie roku na warszawskim rynku dominowały przedłużenia umów najmu (51 proc.). Nowe kontrakty to 38 proc., a ekspansje – 7 proc. Powierzchnie rezerwowane na własny użytek to 4 proc. Ze względu na powszechność hybrydowej organizacji pracy od kilkunastu miesięcy obserwujemy dominację średnich i małych transakcji. A to, jak zauważa ekspertka Axi Immo, „odwrotność do obserwowanego przed kilkoma laty trendu związanego z konsolidacją powierzchni”, kiedy to prym wiodły takie sektory, jak bankowy, IT czy usług wspólnych. W krótkoterminowej perspektywie pośrednicy nie spodziewamją się spektakularnych nowych transakcji najmu na ponad 10 tys. mkw. biur. Natomiast w średnim i długim terminie – tak. Przy czym transakcje te są wczesnym etapie. W samym II kwartale 2024 roku wynajęto w stolicy 178,4 tys. mkw. Z analiz firmy doradczej CBRE wynika, że za wynajem biura w centralnie położonym, nowym obiekcie w Warszawie trzeba zapłacić nawet 27 euro miesięcznie (stawki wahają się od 20 do 27 euro). Więcej szczegółów- także na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 27.06.2024.).
W „Nieruchomościach…” znajdziemy również tekst pod hasłem: „Państwo z dala od mieszkaniówki”. Państwo nie powinno ani dopłacać do kredytów, ani budować mieszkań na wynajem. Wsparcie powinno mieć inne formy – ocenia Marcin Drogomirecki, ekspert rynku mieszkaniowego, pośrednik i doradca. W jego ocenie, po doświadczeniach tego, co się wydarzyło po wprowadzeniu „Bezpiecznego kredytu 2 proc.” – wprowadzanie kolejnego podobnego programu i pompowanie ogromnych środków w rynek mieszkaniowy to chybiony pomysł, stricte polityczny, pod kampanię wyborczą. Projekt jest forsowany przez polityków z determinacją godną ważniejszych spraw. Raczej nie opierają się oni na analizie rynku i potrzeb różnych jego uczestników, tylko realizują hasło polityczne, nie zwracając uwagi na odbiór społeczny ani na możliwe skutki. Odpowiadając na pytanie, co może wydarzyć się w II półroczu, rozmówca „Rz” wskazuje: Rynek mieszkaniowy stabilizuje się, wychodzi z amoku. Jest trochę tak, jakby budził się po długotrwałej imprezie. Dopiero teraz sprzedający i kupujący widzą, co tak naprawdę wydarzyło się w 2023 r., że doszło do czegoś absolutnie nienormalnego, czyli dosypania pieniędzy z budżetu państwa, i teraz tego dopalacza nie ma. Można dalej kupować mieszkania – na normalnych, rynkowych zasadach. Chętnych jest rzeczywiście mniej, oferta rośnie – a ceny stanęły, gdzieniegdzie nawet spadają czy też się urealniają. Popyt słabnie nie tylko dlatego, że nie ma „Na start”, ale normalne kredyty są relatywnie drogie. Ponadto słabnie popyt na rynku najmu. Mieszkania przez ostatnie lata były traktowane w dużej mierze jako dobro inwestycyjne – praktycznie na równi ze złotem czy z akcjami. Wielu Polaków kupowało mieszkania po to, żeby zarabiać na wynajmie. W ostatnim czasie sprzyjał temu przede wszystkim napływ uchodźców z Ukrainy, ale on się zatrzymał. Jak dalej podkreśla, rolą państwa nie jest dosypywanie pieniędzy do różnych segmentów naszej gospodarki i zmienianie prawideł rynkowych. Rynek nieruchomości będzie w stanie sam się dobrze rozwijać, a Polaków będzie stać na zakup i wynajem mieszkań, jeśli rząd zajmie się tym, żebyśmy dobrze zarabiali, żeby wynagrodzenia rosły, żeby tłumić inflację. Wtedy każdy w zależności od tego, jak pracuje i jak zarabia, będzie w stanie kupić albo wynająć mieszkanie. Najsłabsi jak najbardziej powinni otrzymywać od państwa wsparcie, ale nie w formie budowania bloków przez samorządy, bo samorządy nie od tego są. Wsparcie może mieć formę bonu, dodatku do czynszu itp. Jeśli pomyślimy o tych miliardach, które rząd obiecuje przeznaczyć na inwestycje, to wyobraźmy sobie cały proces inwestycyjny – jak długie to muszą być procedury, żeby przekazać te środki samorządom, żeby rozpisać projekty, pozyskać wykonawców, wybudować. To są lata, więc obiecywanie społeczeństwu, że zaraz będą mieszkania na tani wynajem, to znów populizm. W mojej ocenie takich mieszkań powstanie tyle, ile w ramach poprzednich inicjatyw, czyli co kot napłakał. Z jednej strony słyszymy, że mamy deficyt mieszkań rzędu 2 mln – więc trzeba budować. Z drugiej strony, że Polaków ubywa – więc nie ma sensu tyle budować. Pełny tekst rozmowy- na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 26.07.2024.).
W „Nieruchomościach…” także czytamy: „REIT- y: mniejsze ryzyko, mniejszy zwrot”. Polski rynek inwestycyjny jest zdominowany przez zagraniczne fundusze, które z racji swojej wielkości i strategii koncentrują się na Warszawie i dwóch, trzech największych miastach regionalnych. Z kolei drobni polscy inwestorzy, a nawet inwestorzy instytucjonalni, mają ograniczone możliwości bezpośredniego inwestowania w nieruchomości o większej wartości, profesjonalnie zarządzane i generujące stabilny dochód. Część nieruchomościowej oferty inwestycyjnej dla lokalnych inwestorów opiera się na produktach pożyczkowych typu crowdfunding z gwarantowaną stałą lub zmienną stopą procentową oraz ze średnim okresem pożyczki wynoszącym 12–18 miesięcy. Fundusze crowdfundingowe, po początkowym okresie dużej elastyczności w działalności na rynku polskim, od ubiegłego roku podlegają obowiązkowej kontroli Komisji Nadzoru Finansowego. Zgodnie z ustawą platformy crowdfundingowe – zarówno w modelu inwestycyjnym, jak i pożyczkowym – muszą uzyskać zezwolenie KNF na prowadzenie swojej działalności. Dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie struktur dywidendowych typu REIT (Real Estate Investment Trust), bardzo popularnych na rynkach dojrzałych, np. w USA, Kanadzie, W. Brytanii, Francji czy Hiszpanii. Fundusze dywidendowe stanowią tam jeden z głównych elementów inwestowania w nieruchomości, a ich kapitalizacja przekracza 600 mld dol. w USA, 57 mld euro w W. Brytanii, prawie 50 mld euro we Francji. W przygotowywanym projekcie przepisów o polskich REIT- -ach ustawodawca wprowadza wehikuł inwestycyjny w postaci spółki akcyjnej SINN (spółka inwestowania w najem nieruchomości), która musi być notowana na giełdzie, a przedmiotem inwestycji mają być budynki z mieszkaniami na wynajem, domy studenckie, opieki, budynki biurowe, magazynowe i handlowe. Kluczowymi czynnikami sukcesu projektów typu REIT będzie uczestnictwo w nich doświadczonych graczy rynku inwestycyjnego – funduszy, deweloperów oraz doradców nieruchomościowych – a także stworzenie wynagrodzenia dla zarządzających uzależnionego od efektu istotnego dla akcjonariuszy, czyli od wypracowanego dochodu- odnotowano na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 26.07.2024.).
„Nieruchomości…” zauważają też: „Budowanie osiedli może być droższe”. Większa odległość bloku od granicy działki, place zabaw przy budynkach. W życie wchodzą nowe zasady budowania osiedli. Już 1 sierpnia wchodzą w życie znowelizowane warunki techniczne, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Przepisy, które rewolucjonizują zasady stawiania osiedli, zakładając m.in. ich rzadszą zabudowę, miały zacząć obowiązywać 1 stycznia, ale po apelu inwestorów resort rozwoju przesunął termin do 1 kwietnia. Ale i to okazało się za mało. Szybki czas wejścia w życie nowych zasad budowania mógłby zatopić setki inwestycji deweloperów, spółdzielni, samorządów. Resort dał inwestorom czas do sierpnia. Ten, kto do tego czasu złożył wniosek o pozwolenie na budowę, może budować po staremu. Przypadki zmian zaawansowanego projektu będą raczej nieliczne . Dla działek, na których realizacja inwestycji według nowych zasad byłaby bardzo utrudniona lub niemożliwa, deweloperzy starali się jak najszybciej uzyskać pozwolenia na budowę na starych zasadach. Dzięki wydłużonemu vacatio legis w większości przypadków to się udało. Plany deweloperom mógł pokrzyżować nowy wymóg budowy placów zabaw nawet przy jednym budynku z ponad 20 mieszkaniami. W przypadku kameralnych inwestycji na mniejszych działkach budowa placu zabaw, który będzie spełniał wszystkie warunki, może spowodować, że w najlepszym wypadku znacznie zmniejszy się PUM (powierzchnia użytkowa mieszkań), a w najgorszym – inwestycja nie będzie mogła powstać. W ocenie ekspertów, efektem nowych regulacji będzie nieproporcjonalny spadek potencjału inwestycyjnego gruntów, co przyczyni się do dodatkowego zwiększenia nierównowagi na rynku i podwyżek cen mieszkań. Niewielkie tereny placów zabaw wydzielone na drogich działkach nie są w interesie finansowym klientów. Więcej szczegółów- na czwartej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 26.07.2024.).
Niżej w „Nieruchomościach…” czytamy: „Spłata długu zaciągniętego po sprzedaży nie daje ulgi”. Skoro uzyskanie kredytu nie stanowi przychodu podatkowego, to przekazanie go sprzedającemu nie może być kwalifikowane jako wydatek pomniejszający podstawę opodatkowania przy sprzedaży podlegającej PIT. Tak wynika z wyroku WSA we Wrocławiu. Sprawa dotyczyła podatkowych skutków sprzedaży mieszkania. Podatnik z żoną kupił je w 2016 r., a już dwa lata później sprzedał. Ponieważ od końca roku nabycia do odpłatnego zbycia nie upłynęło pięć lat, w grę wchodziło rozliczenie z fiskusem. Mężczyzna złożył PIT-39, ale zadeklarował, że pieniądze przeznaczy na własne cele mieszkaniowe i skorzysta ze zwolnienia z art. 21 ust. 1 pkt 131 ustawy o PIT. Schody zaczęły się, gdy zaczął korygować to zeznanie i zażądał zwrotu ok. 1 tys. zł nadpłaty za 2018 r. Fiskus postanowił się bowiem przyjrzeć jego rozliczeniom. Ustalił, że podatnik z odpłatnego zbycia nieruchomości w 2018 r. uzyskał niecałe 100 tys. zł dochodu (przychód minus koszty – głównie cena zakupu), który co do zasady powinien zostać opodatkowany. Jak tłumaczył sąd, warunkiem skorzystania z ulgi jest wydatkowanie na własne cele mieszkaniowe przychodu uzyskanego ze zbycia nieruchomości lub prawa do niej. Wydatkowany powinien być przychód podatnika zamierzającego do skorzystania z niej, a zatem przysporzenie, jakie nastąpiło w jego majątku. Jak zauważył WSA, zaciągnięcie kredytu i uzyskanie pieniędzy od banku nie jest w świetle prawa podatkowego traktowane jako przychód, lecz sposób pozyskania finansowania. Tym samym skoro uzyskanie kredytu nie stanowi przychodu, to kwota przekazana przez bank sprzedającemu nie może być kwalifikowana jako wydatek pomniejszający podstawę opodatkowania PIT. Więcej- także na czwartej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 26.07.2024.).
Kolejny dodatek „Rz”– „Biznes” zamieszcza tekst: „Wykup nieruchomości z użytkowania wieczystego- kiedy się opłaca?”. Użytkownicy wieczyści, którym przysługuje prawo nabycia nieruchomości na własność, mają coraz mniej czasu na złożenie wniosku. Nie wszyscy są świadomi, że taki wykup może „uzdrowić” stan prawny nieruchomości. Z końcem sierpnia 2024 roku upływa termin na złożenie wniosku o wykup nieruchomości z użytkowania wieczystego na własność na zasadach określonych nowelizacją ustawy o gospodarce nieruchomościami, która weszła w życie w sierpniu 2023 roku. Warunki wykupu nieruchomości na nowych zasadach nie są korzystne dla wszystkich przedsiębiorców, gdyż potencjalna korzyść z zakupu nieruchomości ograniczona została przez regulacje dotyczące pomocy publicznej i nie mogła przekroczyć progów de minimis
W sposób naturalny zmniejszyło to liczbę złożonych wniosków o wykup. Okazuje się jednak, że oprócz czynników czysto ekonomicznych za decyzją o skorzystaniu z wykupu nieruchomości na nowych zasadach stoją niejednokrotnie inne przyczyny, w tym możliwość uzdrowienia w ten sposób stanu prawnego nieruchomości- czytamy w ramach wstępu. Więcej szczegółów- na pierwszej i czwartej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 26.07.2024.).
„Dziennik Gazeta Prawna” informuje natomiast: „Ceny wody poszybują w górę. Znamy powód”. Ostatnie miesiące przyniosły znaczące podwyżki cen wody i ścieków w wielu miastach. Samorządowcy od dawna ostrzegali przed takim scenariuszem, ale to mieszkańcy muszą zmierzyć się z realnymi konsekwencjami wzrostu stawek. W obliczu rosnących kosztów energii i inflacji, utrzymanie niskich cen wody staje się coraz większym wyzwaniem dla samorządów i spółek wodociągowych. Rząd jednak przygotowuje propozycje ustawowe, których celem jest stabilizacja taryf oraz ich dostosowanie do realiów rynkowych. Wzrost kosztów produkcji i dystrybucji wody oraz odbierania i oczyszczania ścieków to główne czynniki, które przyczyniły się do podwyżek cen wody – donosi Money.pl. W wielu miastach ceny utrzymywane były na niezmienionym poziomie przez kilka lat, pomimo znacznego wzrostu kosztów operacyjnych. Na przykład wrocławianie od lipca muszą płacić o 19,5 proc. więcej za wodę i ścieki, co oznacza wzrost z 11,80 zł do 14,10 zł za metr sześcienny. Długotrwałe utrzymywanie niskich cen miało negatywny wpływ na kondycję finansową spółek wodociągowych. Na przykład w Białymstoku, z powodu braku podwyżek, na koniec kwietnia 2022 r. spółka wodociągowa odnotowała 8 mln zł straty. Wrocławskie Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji również podkreśla, że obecne stawki nie pokrywają kosztów operacyjnych, a realna korekta taryf powinna wynieść co najmniej 40 proc.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 26.07.2024.).