Piątek, 24 sierpnia 2018

Wygrane przetargi stają się kulą u nogi, Rzeczpospolita
Kolejny bubel prawny uderza w spółdzielców, Rzeczpospolita
Polski rynek powoli się rozkręca, Rzeczpospolita
Cała branża mieszkaniowa w jednym miejscu, Rzeczpospolita
Samorządy określą, dla kogo dopłata do czynszu, Rzeczpospolita
Podwykonawca nie dostanie od inwestora odsetek z tytułu spóźnienia, Rzeczpospolita
Choć firma działa w dzielnicy przemysłowej, to za hałas musi zapłacić, Rzeczpospolita
Jest antidotum na słoną karę za samowolę,
Rzeczpospolita
Spór ministrów o receptę na smog,
Rzeczpospolita
Całkowita likwidacja użytkowania wieczystego przed nami. A obecną utrudnią części wspólne,
Dziennik Gazeta Prawna
Rząd dopłaci do czynszu 54 tysiące,
Gazeta Wyborcza
Kiedy skończą się rekordy deweloperów?,
Gazeta Wyborcza
Czy deweloperzy podniosą ceny mieszkań?,
Gazeta Wyborcza

Więcej poniżej.

 

Piątkowa "Rzeczpospolita" w dodatku "Nieruchomości Komercyjne i Mieszkaniowe" odnotowuje: "Wygrane przetargi stają się kulą u nogi". Sytuacja finansowa branży budowlanej jest coraz gorsza. Eksperci Krajowego Rejestru Długów mówią nawet o "kolosie na glinianych nogach". Z raportu KRD wynika, że zadłużenie firm z tego sektora wzrosło w ciągu roku o 200 mln zł, do 2,41 mld zł. Jak podaje Ministerstwo Sprawiedliwości, do resortu wpływa miesięcznie 4 tys. skarg budowlańców- większość poszkodowanych to podwykonawcy. Do tego dochodzą ogromne problemy z brakiem pracowników, wzrost kosztów budowy i stawek za usługi. Wiele wygranych dwa- trzy lata temu przetargów jest dziś kulą u nogi dla firm, które nie spodziewały się aż tak drastycznych podwyżek. Wszystko to może doprowadzić do opóźnień nawet jednej piątej inwestycji. Sektor budowlany należy do czołówki branż, które mają największe potrzeby dochodzenia swoich należności. Dodatkowo firmy budowlane zmuszone są windykować swoich kolegów po fachu. W tej branży odsetek wzajemnych długów wynosi 63 proc. W dobie rosnących stawek za usługi podwykonawców, kosztów pracy i materiałów, a także odwróconego VAT czy split paymentu można przypuszczać, że problem z płatnościami będzie narastał. Także dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich zwraca uwagę, że większość realizowanych dziś kontraktów zawierano nawet kilka lat temu. Nikt nie mógł przewidzieć, jak bardzo zmieni się sytuacja na rynku pracy i materiałów budowlanych. Dla firm najbardziej ryzykowne i obciążające okazały się umowy z podmiotami publicznymi. Inwestorzy nie mogą tu liczyć na waloryzowanie, a to często oznacza kolosalne straty. PZFD zapewnia, że deweloperzy starają się kontrakty renegocjować. Podniesienie cen sprzedanych już lokali jest oczywiście niemożliwe. Firmy starają się jednak za wszelką cenę budowy ukończyć. Według eksperta portalu RynekPierwotny.pl, wszystko wskazuje na powtórkę sytuacji z roku 2012. Przez ostatnie lata nie zostały wypracowane żadne mechanizmy zabezpieczające interesy firm przed kryzysem, czy też nagłym pogorszeniem warunków rynkowych. Dlatego sytuacja cyklicznie się powtarza- czytamy na pierwszej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

"Nieruchomości…" przypominają też: "Kolejny bubel prawny uderza w spółdzielców". Wiejskie spółdzielnie mieszkaniowe oraz domów jednorodzinnych muszą zostać zlikwidowane, bo tak mówią przepisy. Problem w tym, że szkodzi to mieszkańcom. Właściciele mieszkań w wiejskich spółdzielniach oraz w spółdzielniach domów jednorodzinnych są w nieciekawej sytuacji. Nie mogą przejąć na własność infrastruktury niezbędnej do korzystania z lokali, takiej jak drogi, kotłownie, śmietniki czy place zabaw. Winna jest ubiegłoroczna nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zapowiada, że przygotuje przepisy, które temu zaradzą. Na razie jednak nie ma żadnego projektu. W najbardziej skomplikowanej sytuacji jest kilkaset wiejskich spółdzielni mieszkaniowych. Większość z nich powstała na dawnych osiedlach państwowych gospodarstw rolnych. Od wielu lat spółdzielnie te zarządzają budynkami wspólnot mieszkaniowych oraz są właścicielkami infrastruktury niezbędnej do korzystania z lokali w tych budynkach. Mieszkania są natomiast własnością osób fizycznych, które są członkami wspólnot, a do niedawna były także członkami tych spółdzielni. Problem pojawił się po wejściu w życie 9 września ub.r. nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Artykuł 4 nowelizacji przewiduje, że członkostwo w spółdzielni ustaje z mocy prawa, jeżeli nie ma się prawa do lokalu w jej zasobie. A tak jest w tym wypadku. Wszystkie lokale są własnością byłych spółdzielców. Efekt jest taki, że spółdzielnie muszą teraz zostać postawione z mocy prawa w stan likwidacji. Nie wiadomo jednak, co dalej z infrastrukturą, niezbędną przecież do korzystania z mieszkań. Feralna nowela wyrządziła znacznie więcej szkód. Wielu spółdzielcom grozi też utrata mieszkania własnościowego. Chodzi o lokale znajdujące się na gruntach o nieuregulowanym stanie prawnym. Problem dotyczy głównie mieszkańców dużych osiedli spółdzielczych w Warszawie. Wszystko znowu przez nieszczęsny art. 4 noweli. Więcej szczegółów- na drugiej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

"Nieruchomości…" zauważają również: "Polski rynek powoli się rozkręca". W I półroczu inwestorzy kupili w Polsce nieruchomości za ponad 3 mld euro (13 mld zł)- to centra handlowe, biura, magazyny i hotele. Nie istnieje u nas taka klasa aktywów komercyjnych, jak portfele mieszkań na wynajem- takie pomysły dopiero raczkują. W Niemczech- przeciwnie. Jak szacują analitycy Savills, tylko w I półroczu inwestorzy ulokowali w niemieckie mieszkania 8,78 mld euro (38 mld zł), o 19 proc. więcej niż rok wcześniej. Właściciela zmieniły portfele obejmujące 74,6 tys. lokali. Podstawowym parametrem, który odróżnia rynek mieszkaniowy w Polsce i w Niemczech, jest wskaźniki prezentujący relację lokali zajmowanych przez ich właścicieli do całkowitej podaży nieruchomości mieszkaniowych. Według Eurostatu w Polsce wynosi on około 83 proc., a w Niemczech tylko 52 proc. Tak duża różnica wynika z przesłanek historycznych, kulturowych i ekonomicznych. Mimo niesprzyjających uwarunkowań z przeszłości, rynek mieszkań na wynajem w Polsce istnieje i zaczyna powoli rosnąć. Eksperci podkreślają, że u podstaw narodzin najmu instytucjonalnego w Polsce stoją zmiany związane z wejściem na rynek pracy nowego pokolenia i bardziej restrykcyjnymi wymaganiami banków. Według szacunków REAS w samej Warszawie jest 90- 100 tys. mieszkań na wynajem należących głównie do prywatnych osób. Profesjonalni inwestorzy instytucjonalni stawiają pierwsze kroki- to m.in. Catella czy Golub GetHouse, jest też Fundusz Mieszkań na Wynajem BGK. Najambitniejsze plany ma Resi4Rent, spółka zawiazana przez giełdowego dewelopera Echo Investment z zagranicznymi funduszami. Celem jest stworzenie platformy dysponującej 5- 7 tys. lokali w ciągu trzech lat- czytamy na trzeciej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

"Nieruchomości…" także krótko: 235 tys. zł- to średnia cena mieszkań kupowanych w Łodzi. W tym mieście klienci wybierają lokale o przeciętnej powierzchni 58 mkw. Najdrożej jest w Warszawie, gdzie średnia cena transakcyjna mieszkań wynosi 468 tys. zł, a średni metraż nabywanych nieruchomości to 57 mkw.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

"Nieruchomości…" informują też: "Cała branża mieszkaniowa w jednym miejscu". Już 18 września we Wrocławiu wydarzenie ważne dla całego środowiska związanego z krajowym rynkiem nieruchomości. To czwarta edycja Kongresu Mieszkaniowego, organizowanego przez Polski Związek Firm Deweloperskich. W tym roku patronat nad kongresem objęła "Rz". Polityka mieszkaniowa państwa, w tym Narodowy Program Mieszkaniowy, któremu poświęcona jest tegoroczna edycja, dotyczy wszystkich: architektów, urbanistów, deweloperów, samorządów i władz wyższego szczebla. Firm doradczych, budowlanych i instytucji finansowych, aż po nabywców lub najemców mieszkań. Wszystkie te środowiska mogą się spotkać w jednym miejscu i czasie. Więcej szczegółów- także na trzeciej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

"Prawo co dnia" zauważa natomiast: "Samorządy określą, dla kogo dopłata do czynszu". Gminy będą mogły w uchwale wskazywać, które osoby mogą liczyć na wsparcie finansowe związane z opłatami za mieszkania. Program dopłat pokrywających część czynszu ruszy od początku 2019 r. Rządowe wsparcie posłuży nawet przez 15 lat. O dopłaty będzie się mógł starać m.in. najemca mieszkania oddanego do używania w wyniku inwestycji mieszkaniowej zrealizowanej przez podmiot, który zawarł umowę w sprawie współpracy z gminą lub spółką gminną. Przepisy wchodzące w życie 25 sierpnia określają, jakie elementy powinny znaleźć się w takim kontrakcie. Umożliwiają też samorządom określenie w drodze uchwały zasad naboru najemców. Wskazują przy tym, jakie kryteria- prócz dochodowych- powinna stosować rada gminy, określając krąg osób mających pierwszeństwo w zawarciu umowy najmu- czytamy na 14 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

Tygodnik "Biznes" w "Rz" zamieszcza z kolei tekst: "Podwykonawca nie dostanie od inwestora odsetek z tytułu spóźnienia". Inwestor jest solidarnie odpowiedzialny z wykonawcą za zapłatę podwykonawcy należnego mu wynagrodzenia. Odpowiedzialność ta jest uzależniona od uprzedniego wyrażenia przez inwestora zgody na wykonywanie robót w określonym przez wykonawcę zakresie. Zgodnie z art. 647′ § 1 k.c., inwestor odpowiada solidarnie z wykonawcą (generalnym wykonawcą) za zapłatę wynagrodzenia należnego podwykonawcy z tytułu wykonanych przez niego robót budowlanych, których szczegółowy przedmiot został zgłoszony inwestorowi przez wykonawcę lub podwykonawcę przed przystąpieniem do wykonywania tych robót. Zwolnienie z tego obowiązku jest możliwe, jeżeli w ciągu 30 dni od dnia doręczenia inwestorowi zgłoszenia, złoży on wykonawcy i podwykonawcy sprzeciw wobec wykonywania tych robót przez podwykonawcę- czytamy w ramach wstępu. Więcej dla zainteresowanych- na trzeciej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

Tygodnik "Biznes" zwraca również uwagę: "Choć firma działa w dzielnicy przemysłowej, to za hałas musi zapłacić". Uciążliwość związana z hałasem, czy emisją zanieczyszczeń, może wynikać nie tylko z ustalonego ich poziomu, ale także z ich ciągłego i natarczywego charakteru. Zlokalizowanie firmy w dzielnicy przemysłowej nie ochroni jej od możliwych roszczeń sąsiadów, a co za tym idzie konieczności wypłat odszkodowań. Taki wniosek można wyciągnąć z wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Sprawa dotyczyła spółki posiadającej terminal przeładunkowy. Na terenie jej zakładu prowadzony jest przeładunek i magazynowanie towarów masowych, przepompowywanie gazu propan- butan z cystern kolejowych, a także załadunek autocystern i napełnianie butli. Nieruchomość na której zlokalizowany jest zakład, zgodnie z uchwałą rady miejskiej, położona jest na terenie oznaczonym jako przemysłowy. Z pozwem przeciwko spółce wystąpił mieszkaniec, którego dom sąsiaduje bezpośrednio z terminalem. Żądał 80 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdy związane z prowadzeniem działalności gospodarczej, uciążliwej ponad miarę. Uciążliwość ta przejawia się m.in. w emisji dużej ilości pyłu węglowego oraz hałasem związanym z przeładunkiem i ruchem pojazdów. Sąd Okręgowy w Białymstoku nakazał spółce wypłatę 52 tys. zł. W wyroku zaznaczono, iż firma powoływała się na liczne kontrole, które nie wykazały przekroczeń wartości dopuszczalnych norm hałasu oraz stężenia pyłu, a także podjęła działania w celu zminimalizowania negatywnego oddziaływania zakładu na znajdujące się w pobliżu nieruchomości. Sąd uznał jednak, na podstawie materiałów dowodowych, ze mimo spełnienia dopuszczalnych norm, pochodzące z zakładu pozwanego immisje powodowały zakłócenia przekraczające przeciętną miarę. Sąd Apelacyjny zmienił wyrok, obniżając kwotę zadośćuczynienia, jakie musi wypłacić spółka do 20 tys. zł. W uzasadnieniu podzielono opinię co do bezprawności działań spółki, których nie uchylają wydane decyzje administracyjne, atesty czy certyfikaty. Jak podkreślono, oceny poziomu immisji nie można opierać wyłącznie na odniesieniu ich do istniejących norm. Inaczej sąd apelacyjny ocenił rozmiar odpowiedzialności spółki. Jego zdaniem trzeba było uwzględnić fakt położenia obu nieruchomości w dzielnicy typowo przemysłowej. W związku z tym mieszkaniec nie mógł oczekiwać, że uzyska ochronę równoważną, jak dla mieszkańców terenu przeznaczonego pod zabudowę mieszkalną- czytamy na czwartej i piątej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

"Prawo co dnia" zauważa z kolei: "Jest antidotum na słoną karę za samowolę". Opłata legalizacyjna jest sztywna, ale wniosek o jej umorzenie pozwala ją obniżyć ze względu na indywidualną sytuację- uznał NSA. Rozbudowa domu, dodatkowy budynek gospodarczy czy wiata garażowa bez wymaganego pozwolenia mogą być bardzo kosztowne. Urzędnik, który wykryje takie pójście na skróty- świadomie czy przez niewiedzę- nie będzie miał wyboru: albo nakaże rozbiórkę, bądź każe słono płacić za legalizację samowoli. Potwierdza to czwartkowy, przełomowy wyrok NSA. Sąd uznał, że opłata legalizacyjna jest nakładana według sztywnego algorytmu. Nie ma znaczenia np., jaka jest sytuacja obywatela czy to, jak doszło do naruszenia. Można to natomiast uwzględnić przy wniosku o ulgę w jej spłacie. W ocenie NSA to właśnie przepisy ordynacji podatkowej dotyczące ulg uznaniowych umożliwiają obniżenie czy nawet wyeliminowanie opłaty legalizacyjnej, gdy jej wysokość jest sprzeczna z zasadą sprawiedliwości społecznej. Więcej szczegółów- na 16 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

"Rz" informuje też: "Spór ministrów o receptę na smog". Walka ze smogiem wydłuża się, bo trwa przeciąganie liny między dwoma resortami- odpowiedzialnym za stan powietrza i za kopalnie węgla. Cel jest jeden- walka ze smogiem, ale w rządzie nie ma zgody co do tego, jak to osiągnąć. W konsekwencji wciąż nie mamy obowiązujących norm jakości dla węgla i coraz mniej realne jest, by zdążyły wejść w życie przed najbliższym sezonem grzewczym. Tymczasem w najlepsze trwa przeciąganie liny między ministerstwem energii, a resortem przedsiębiorczości i technologii. W najbliższy poniedziałek ten ostatni zaprezentuje raport o kosztach finansowych i społecznych fatalnej jakości powietrza w Polsce. Przedstawi też swoją receptę na walkę ze smogiem. W tym samym czasie minister energii będzie pracować nad ostatecznym kształtem rozporządzenia, wprowadzającego normy jakości dla węgla, które ma kluczowe znaczenie dla poprawy jakości powietrza. Rozporządzenie ministra energii i zawarte w nim limity dotyczące wilgotności paliwa, zawartości w nim popiołów, a zwłaszcza siarki wzbudziły sprzeciw organizacji walczących o czyste powietrze, a także niektórych samorządów. Resort energii jest gotów obniżyć limity obecności siarki w surowcu. Jego propozycja dopuszczająca do sprzedaży węgiel o zasiarczeniu sięgającym 1,8 proc. w praktyce oznacza zgodę na paliwo silnie zanieczyszczone i cementuje obecną sytuację na rynku. Może się jednak okazać, ze nawet zmniejszenie tego limitu nie przesądzi o końcu międzyresortowego sporu. Ministerstwo przedsiębiorczości i technologii proponuje bowiem nie tylko wprowadzenie maksymalnego limitu 1,5 proc. dla siarki w węglu, ale też wprowadzenie nowych parametrów jakościowych i całkowitą zmianę systematyki podziału węgla na poszczególne rodzaje. To oznacza, ze tabele wprowadzające normy jakości, nad którymi resort energii pracował wiele miesięcy, musiałyby być napisane od nowa. Jeśli resort energii odrzuci te propozycje, projekt rozporządzenia może trafić znów pod obrady rządu, co drastycznie wydłuży proces legislacyjny. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, nowe przepisy miały wejść w życie jeszcze przed najbliższym sezonem grzewczym- czytamy na 22 stronie części ekonomicznej głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.08.2018.).

 

"Tygodnik Gazety Prawnej" zamieszcza z kolei cykl tekstów pod wspólnym hasłem: "Całkowita likwidacja użytkowania wieczystego przed nami. A obecną utrudnią części wspólne". Za cztery miesiące tysiące osób, których mieszkania lub domy stoją na gruntach należących do samorządu, staną się ich prawowitymi właścicielami. Tak przynajmniej wynika z nowej ustawy uwłaszczeniowej. I tak mówił podczas prac legislacyjnych wiceminister inwestycji i rozwoju Artur Soboń. Zapewniał, że nie będzie konieczności zgłaszania się do urzędu, składania wniosków, bo przekształcenie stanie się z automatu. Czy na pewno? Każdy z użytkowników wieczystych ma otrzymać od swojego wójta, burmistrza czy prezydenta zaświadczenie o zmianie własności. A to oznacza dla urzędników dużo pracy. Bo wydanie zaświadczenia musi poprzedzić dokładna analiza tego, czy grunt, na którym stoi dom albo blok, faktycznie spełnia wszystkie przesłanki, by zmienić jego formę własności. W czym może być problem? Najpierw w tym, że brakuje ustawowej definicji budynku wielorodzinnego, a nowe przepisy wyraźnie mówią, że grunty pod nimi podlegają przekształceniu, jeżeli co najmniej połowę liczby lokali stanowią lokale mieszkalne. A co w sytuacji, gdy budynek mieszkalno- usługowy składa się np. z trzech małych mieszkań i jednego wielkiego pomieszczenia handlowego? Prosto nie będzie też z budynkami jednorodzinnymi. Samorządowcy mają wątpliwości i pytają resort inwestycji i rozwoju o wytyczne. Ten zaś odpowiada- najważniejsza jest funkcja mieszkalna budynku. Cóż, trzeba będzie to dokładnie sprawdzić- czytamy na szóstej stronie "Tygodnika…". Obok znajdziemy kolejny tekst: "Przekształcenie nie takie proste, jak mogłoby się wydawać". Choć mówi się o powszechnej likwidacji użytkowania wieczystego w Polsce, to jednak o pewnym wyrugowaniu tej formy władania nad nieruchomością możemy zapomnieć. Powód? Problemy z zakwalifikowaniem tego, co może stać się czyjąś własnością, a co nie. Więcej szczegółów- na szóstej, siódmej oraz ósmej i dziewiątej stronie "Tygodnika…".

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 24.08.2018.).

 

"Gazeta Wyborcza" w dodatku "Dom" informuje obszernie: "Rząd dopłaci do czynszu 54 tysiące". 15 lat dopłat do czynszu najmu- tak finalnie wygląda program, który startuje wraz z początkiem 2019 r. Docelowo ma on kosztować budżet ponad 3 mld zł rocznie. To więcej niż cały program "Mieszkanie dla młodych" przez pięć lat działania. Ustawa o dopłatach do czynszu stała się faktem. Chodzi o program "Mieszkanie na start", czyli element programu "Mieszkanie +". W trakcie prac nad tym rozwiązaniem doszło do rewolucyjnych zmian w najważniejszych jego założeniach. Przede wszystkim stał się on bardziej hojny, ale też wprowadzono coroczną kontrolę dochodów beneficjentów. Jak wynika z wyliczeń Open Finance, na przeciętnego beneficjenta przypadać będzie około 54 tys. zł dofinansowania. Oczywiście kwota rozłożona ma być na 15 lat, więc miesięcznie daje to 300 złotych. Wysokość opłaty zależy jednak od wielkości wynajmowanego mieszkania, lokalizacji i liczby osób w gospodarstwie domowym. Rodzina z jednym dzieckiem dostanie mniejszą dopłatę niż rodzina z piątką pociech. Przy modelu rodziny 2+3, wynajmującej mieszkanie w Warszawie, może otrzymać z budżetu co miesiąc 690 zł dopłaty- czytamy. Więcej szczegółów- na pierwszej i drugiej stronie dodatku.

(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 24.08.2018.).

 

"Gazeta""Dom" próbuje także odpowiedzieć na pytanie: "Kiedy skończą się rekordy deweloperów?". Choć symptomy zbliżającego się ochłodzenia na rynku mieszkaniowym widać już od pewnego czasu, GUS nadal raportuje rekordy- mieszkania budowane są na potęgę. Wszystko wskazuje natomiast na to, że do końca boomu mamy bliżej niż dalej. Zgodnie z przewidywaniami liczba mieszkań oddanych do użytkowania przez ostatni rok przekroczyła 100 tys. sztuk. Według najnowszych danych GUS w ciągu ostatnich 12 miesięcy firmy budujące lokale mieszkalne na sprzedaż i wynajem oddały 101,1 tys. lokali, o 21,6 proc. więcej niż przed rokiem. To historyczny rekord branży deweloperskiej. Szerzej, na całym rynku budowlanym także obserwujemy wzrosty, ale skromniejsze niż u deweloperów. Od początku sierpnia 2017 r. do końca lipca 2018 r. łącznie oddano w Polsce do użytkowania 182,8 tys. lokali mieszkalnych, o 7,4 proc. więcej niż rok wcześniej. W tym samym okresie rozpoczęto 214,2 tys. nowych budów (wzrost o 8,8 proc.) i wydano 251,8 tys. pozwoleń na budowę (wzrost o 2 proc. rok do roku). Spadek dynamiki wzrostu liczby pozwoleń na budowę to sygnał ostrożniejszego podejścia deweloperów do rozpoczynania kolejnych inwestycji (robocizna, materiały, grunty) i jego pochodna w postaci wyższych cen mieszkań. Oprócz spadku popytu branża deweloperska musi liczyć się z innym kłopotem: według raportu Coface rosną opóźnienia w płatnościach w budownictwie, a to powoduje rosnącą liczbę upadłości. Więcej szczegółów- na drugiej stronie dodatku.

(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 24.08.2018.).

 

"Gazeta""Dom" pyta w innym miejscu: "Czy deweloperzy podniosą ceny mieszkań?". O ile w latach 2013- 2016 można było mówić o umiarkowanym wzroście cen, o tyle lata 2017 i 2018 są pod tym względem zupełnie inne. Tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy ceny mieszkań wzrosły średnio o 10 proc., a w Trójmieście czy Wrocławiu nawet o 17- 18 proc. Bez wątpienia sytuacja na rynku nie sprzyja utrzymaniu aktualnych cen mieszkań. Przy dużym popycie lokali na rynku brakuje. Patrząc na obecne tempo sprzedaży i zakres dostępnej oferty, wystarczą dwa kwartały na upłynnienie oferty rynkowej, a w roku 2012 potrzeba było na to średnio 8 kwartałów. Deweloperzy mają trudności z rozpoczęciem nowych projektów, co jest pokłosiem ograniczonej sprzedaży gruntów, jak i przeciągających się procedur administracyjnych. Dodatkowo mamy silny wzrost kosztów budowy, będący efektem wzrostu płac, kosztów materiałów, ale i trudności związanych ze znalezieniem wykonawcy. Więcej szczegółów sondy wśród firm deweloperskich- na trzeciej stronie dodatku.

(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 24.08.2018.).

 

Zobacz również