Piątek, 22 czerwca 2018

Wynajęcie drogiego budynku oznacza nowy podatek, Rzeczpospolita
Właściciel lokalu będzie też właścicielem gruntu, Rzeczpospolita
Biurowa przestrzeń dla pięciu pokoleń pracowników, Rzeczpospolita
Wrocław dołączy do klubu milionerów, Rzeczpospolita
<<Drużyny prezesa>> mają się dobrze, Dziennik Gazeta Prawna
Zamówienia publiczne-powrót do przeszłości. Obowiązkowy próg w dół do 14 tys. euro, Dziennik Gazeta Prawna
Boom kredytowy bez dopalacza,Gazeta Wyborcza

Więcej poniżej.

 

"Prawo co dnia" w piątkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Wynajęcie drogiego budynku oznacza nowy podatek". Zapowiadana danina od hipermarketów obciąży o wiele większą liczbę przedsiębiorców. W przyszłym roku przedsiębiorcy posiadający budynki zapłacą nowy podatek od ich wartości. Wystarczy, że oddadzą je w najem lub dzierżawę, a łączna wartość tych budynków przekroczy 10 mln zł. Taki jest ostateczny efekt prac nad podatkiem, który pierwotnie miał obciążać hipermarkety i galerie handlowe. W najnowszej uchwalonej w ubiegłym tygodniu wersji tych przepisów nie ma już ani słowa o nieruchomościach służących handlowi i usługom. Podatek obciąży wynajęte budynki niezależnie od tego, jaką działalność się tam prowadzi. Wprawdzie nowe przepisy pojawiły się w ustawach o podatkach dochodowych, ale sam podatek jest naliczany nie od dochodu, lecz od wartości budynków oddanych w dzierżawę lub najem. Stawka podatku ma wynosić 0,35 proc. wartości budynku. Rocznie daje to 0,42 proc. wartości. Opodatkowana będzie jedynie nadwyżka ponad 11 mln zł Jeśli zatem budynek, np. biurowy, będzie wart 20 mln zł i zostanie oddany w najem, to właściciel zapłaci 42 tys. zł. Nowy podatek obejmie nie tylko samych właścicieli wynajmowanych budynków. Jeśli właścicielem jest spółka mająca różnych udziałowców, to danina obciąży ich także. W ustawie zawarto też swoistą klauzulę unikania opodatkowania. Kto bowiem chciałby uniknąć tego podatku, sprzedając budynek albo oddając go w leasing- też go zapłaci. Eksperci wskazują na różne niejasności i niekonsekwencje nowych przepisów. Zauważają, że obciążenie udziałowców nastąpi nawet wtedy, gdy nie mają nic wspólnego z nieruchomością- czytamy na 11 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 22.06.2018.).

 

"Prawo co dnia" informuje też: "Właściciel lokalu będzie też właścicielem gruntu". Jednak dojdzie do uwłaszczenia prawa użytkowania wieczystego pod blokami. W czwartek przepisy przyjął Komitet Stały Rady Ministrów. Od Nowego Roku prawo użytkowania wieczystego pod blokami i domami jednorodzinnymi z mocy prawa przekształci się na własność. Komitet Stały Rady Ministrów przyjął w czwartek przepisy w tej sprawie. Wkrótce zajmie się nimi Rada Ministrów. Resort inwestycji i rozwoju wprowadza też bardzo atrakcyjne bonifikaty, zachęcając właścicieli mieszkań, by jak najszybciej uregulowali opłaty przekształceniowe. Chodzi o projekt ustawy o przekształceniu prawa użytkowania wieczystego gruntów zabudowanych na cele mieszkaniowe. Prace nad nim trwają długo, bo od 2016 r. W czwartek Komitet Stały Rady Ministrów przyjął szóstą, kompromisową wersję projektu. Przekształcenie prawa ma nastąpić z chwilą wejścia w życie tych przepisów, czyli 1 stycznia 2019 r. Przekształcenie nie będzie za darmo. Właściciele lokali (domów) przez 20 lat będą wnosić opłatę przekształceniową, która wyniesie tyle, ile ostatnia roczna opłata z tytułu użytkowania wieczystego. Nowością są bardzo wysokie bonifikaty, jeśli opłata zostanie wniesiona jednorazowo, a nie w ratach. Obowiązkowe upusty będą dotyczyć tylko gruntów Skarbu Państwa. Przy ziemi komunalnej to od władz gminnych ma zależeć, czy je wprowadzą czy nie. W nowej wersji projektu wprowadzono jeden termin na uregulowanie opłaty przekształceniowej w ratach, a mianowicie 20 lat. Wprowadzono również kompromisowe rozwiązania dotyczące pomocy publicznej. Chodzi o to, by w wypadku przedsiębiorców, którzy uwłaszczą się na lokalach użytkowych, uniknąć zarzutów naruszenia unijnych uregulowań w tej sprawie. Z uwłaszczenia gruntów pod blokami i domami skorzysta 1,5 mln właścicieli mieszkań. 65 tys. ha oddano, według szacunków, w użytkowanie wieczyste pod budownictwo jednorodzinne. Szczegóły- na 13 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 22.06.2018.).

 

"Rz" w dodatku "Nieruchomości komercyjne" zamieszcza z kolei tekst: "Biurowa przestrzeń dla pięciu pokoleń pracowników". Jak zaprojektować i zbudować biurowiec, by relatywnie szybko i na długo pozyskać atrakcyjnych najemców? Przy tak konkurencyjnym rynku deweloperzy i inwestorzy muszą wsłuchiwać się w potrzeby klientów i wyczuwać trendy- pomagają w tym badania. Swoboda, dbanie o starsze generacje pracowników, zdrowy tryb życia, obniżenie stresu, indywidualne podejście- to pięć trendów zidentyfikowanych przez firmę CBRE, które będą ważne dla rozwoju rynku biurowego w najbliższych dekadach. A rynek biurowy w Polsce rozwija się znakomicie. Na koniec marca zasoby w Warszawie sięgnęły 5,3 mln mkw., a w budowie było 0,88 mln mkw. Siódmy kwartał z rzędu spadał wskaźnik pustostanów, w centrum do 7,3 proc. Na rynkach regionalnych zasoby sięgnęły 4,5 mln mkw., a w budowie było 1 mln mkw. Stopy pustostanów były najniższe od 2015 r. i w każdym mieście obserwowana była tendencja zniżkowa- czytamy na pierwszej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 22.06.2018.).

 

"Nieruchomości…" odnotowują również: "Wrocław dołączy do klubu milionerów". O atrakcyjne biura najemcy rywalizują nie tylko w Warszawie. Najlepsze powierzchnie wynajmują się od ręki także w innych miastach. Deweloperzy coraz chętniej inwestują w rynki regionalne. Gorąco jest we Wrocławiu. Lata 2018- 19 istotnie zmienią obraz wrocławskiego rynku biurowego. W budowie jest ponad 238 tys. mkw. powierzchni. Jeszcze w tym roku Wrocław, jako trzecie miasto w Polsce po Warszawie i Krakowie, dołączy do "klubu milionerów". Łączna podaż biur przekroczy 1 mln mkw. Pod koniec 2020 r. wrocławskie zasoby powinny wynieść 1,3 mln mkw. Więcej szczegółów- na czwartej stronie dodatku.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 22.06.2018.).

 

"Dziennik Gazeta Prawna" w magazynowym wydaniu zamieszcza obszerny tekst pod hasłem: "<<Drużyny prezesa>> mają się dobrze". Za kilka tygodni mija rok, odkąd wszystko miało się zmienić. Sytuacja niemal 10 mln Polaków mieszkających w obiektach zarządzanych przez spółdzielnie mieszkaniowe miała ulec w końcu radykalnej poprawie i przestać przypominać tę z "Alternatyw 4" (samowola prezesów, nieodpowiadanie na wnioski, obciążanie lokatorów opłatami, z którymi nie zgadza się większość spółdzielców, wykorzystywanie środków ze spółdzielczej kasy do realizacji własnych interesów). Dokładnie 20 lipca 2017 r. Sejm uchwalił nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Jak przekonywał resort infrastruktury, spółdzielnie mieszkaniowe są tworzone przez mieszkańców i dla mieszkańców. Dlatego sygnały Trybunału Konstytucyjnego o potrzebie zwiększenia ochrony członków spółdzielni i podniesienia transparentności w zarządzaniu ich zasobami musiały się spotkać ze zdecydowaną reakcją- zapowiadał minister infrastruktury i budownictwa. Kilkanaście tygodni później przyznawał już, że ustawa jest niedoskonała, ale winą obarczał Sejm, który wywrócił projekt do góry nogami. Dziś niemal wszyscy przyznają- część nieoficjalnie- że nic się nie zmieniło. Właśnie dobiega końca pierwszy poważny test- trwają walne zgromadzenia spółdzielców. Jest już oczywiste, że sprawdzian został oblany. W wielu spółdzielniach przyjmowane są wprost uchwały niezgodne z ustawą. A ograniczenia dotyczące opłat pobieranych od członków, które miała wprowadzić ustawa, w praktyce nie są respektowane- czytamy w ramach wstępu. Szczegóły- na szóstej i siódmej stronie głównego wydania.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 22.06.2018.).

 

"Tygodnik Gazety Prawnej" zamieszcza z kolei cykl tekstów pod hasłem: "Zamówienia publiczne- powrót do przeszłości. Obowiązkowy próg w dół do 14 tys. euro". Urząd Zamówień Publicznych oraz Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii proponują obniżkę progu bagatelności zamówień z obecnych 30 tys. euro do 14 tys., czyli do kwoty, która obowiązywała jeszcze w 2014 r. Z pomysłem obniżki mamy do czynienia po raz pierwszy od lat 90., czyli odkąd istnieją przepisy o przetargach. Czy kluczowy jest w tym przypadku brak zaufania do zamawiających? Prawdopodobnie nie tylko. Zarówno UZP, jak i Najwyższa Izba Kontroli zwracają uwagę na to, że małe zamówienia nieobjęte reżimem ustawy z roku na rok rosną. W zeszłym roku miały już wartość ponad 37 mld zł. Brak nadzoru nad wydatkowaniem takiej kwoty budżetowych pieniędzy może jednak martwić, zwłaszcza że NIK w swoim niedawnym raporcie wytyka zamawiającym liczne błędy w takich postępowaniach. Przede wszystkim chodzi o nieuprawnione dzielenie zamówień na części, nierzadko pod pozorem nieprzewidywalnych zakupów czy usług. Dziwnym trafem kumulują się one w końcówce roku, kiedy wiele jednostek próbuje jak najszybciej, nie zawsze w rozważny sposób, wydatkować wolne środki finansowe. Z kolei na drugiej szali można postawić bardzo proste procedury takich dostaw, usług czy robót budowlanych. Dlatego część uczestników rynku uważa, że mimo tych nieprawidłowości obecny próg jest na właściwym poziomie, mieszczącym się zresztą w europejskiej średniej. Dlatego eksperci prawa zamówień publicznych, jako alternatywę obniżenia progów sugerują zmianę przepisów dla najmniejszych postępowań tak, by nieco ograniczyć wkradającą się tam wolnoamerykankę- czytamy w ramach wstępu. Cykl teksów- od 16 do 20 strony "Tygodnika…".

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 22.06.2018.).

 

"Gazeta Wyborcza" w dodatku "Dom" informuje: "Boom kredytowy bez dopalacza". Już od półtora roku popyt na kredyty mieszkaniowe wyraźnie rośnie. Boom hamują wymagania odnośnie wkładu własnego. Bez nich o kredyt byłoby łatwiej, ale mieszkania byłyby przynajmniej o 30- 40 proc. droższe. Jak wynika z wyliczeń Open Finance, trzyosobowe rodzina, w której oboje rodzice pracują, przynosząc do domu po średniej krajowej, może dziś pożyczyć na mieszkanie 502 tys. zł. Liczba ta jest medianą, a więc połowa banków jest skłonna pożyczyć mniej, a połowa więcej. Rodzina jest skłonna zaciągnąć kredyt na 30 lat i skorzystać z dwóch dodatkowych produktów- rachunku bankowego, na który przelewane będzie wynagrodzenie, oraz karty płatniczej i kredytowej. Kredytobiorcy wolą unikać ubezpieczeń czy programów regularnego oszczędzania. Zgodzą się na to jedynie wtedy, jeśli będzie to bezwzględnie opłacalne, czytamy w ramach wstępu- na pierwszej stronie dodatku.

(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 22.06.2018.).

 

 

Zobacz również