Piątek, 19 kwiecień 2024
„Prawo co dnia” w piątkowej „Rzeczpospolitej” odnotowuje: „Nieład nie do końca posprzątany”. Reforma zwana Polskim Ładem zaszkodziła milionom podatników – twierdzi NIK. Szkodzi nadal – dodają eksperci. Najwyższa Izba Kontroli w opublikowanym 18 kwietnia raporcie nie zostawia suchej nitki na wprowadzonej z początkiem 2021 r. reformie, zwanej przez ówczesny rząd Polskim Ładem. Zarzucono jej przede wszystkim chaotyczne zmiany, które tylko pozornie poddano konsultacjom społecznym. – Polski Ład oznaczał nowelizację aż 22 ustaw, projekt wraz z uzasadnieniem liczył ponad 500 stron, a podatnicy dostali tylko 38 dni na zaznajomienie się z tak obszerna reformą – stwierdziła Anna Wojcieszkiewicz, p.o. dyrektora departamentu budżetu i finansów w NIK. Jednak, czego eksperci NIK już nie powiedzieli, wiele rozwiązań wprowadzonych w ramach tzw. Polskiego Ładu wciąż obowiązuje. Niektóre z nich – w odróżnieniu od rozwiązań skrytykowanych przez NIK – są nawet korzystne dla podatników, zwłaszcza przedsiębiorców. Należy do nich nowa, korzystna dla przedsiębiorców wersja tzw. estońskiego CIT, czyli odroczenia opodatkowania dochodów do momentu wypłaty dywidendy dla udziałowców. Wciąż obowiązują też ulgi na zabytki, na robotyzację czy na wydatki związane ze społeczną odpowiedzialnością biznesu. Po reformie podatkowej z 2022 r. pozostały też skutki w sferze PIT. Najbardziej widoczną jest zakaz odliczania składki zdrowotnej od należnego podatku. Więcej szczegółów- na 15 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 19.04.2024.).
„Rz” zauważa w innym miejscu: „Ruszył wyścig do biur sprzedaży nowych mieszkań”. Po bardzo spokojnym początku roku w połowie kwietnia gwałtownie wzrosła średnia liczba rezerwowanych lokali. Na celowniku głównie Warszawa i Poznań. Średnio 140 lokali dziennie rezerwowali w biurach sprzedaży klienci w pierwszej połowie kwietnia – wynika ze slajdu udostępnionego przez Katarzynę Kuniewicz, szefową działu badań rynku w Otodom Analytics. To bardzo dużo, bo w ostatnich dwóch miesiącach rezerwowano średnio 90 lokali, a w zeszłym roku, napędzanym „Bezpiecznym kredytem 2 proc.” maksymalnie 110–120 (był to również kwiecień). Co się wydarzyło w tym czasie na rynku? Chyba tylko to, że następca „Bezpiecznego kredytu”, czyli program „Na start”, zyskał już konkretniejszą niż wypowiedzi ministrów formę – opublikowanego projektu ustawy. W pierwszym kwartale br. w siedmiu największych miastach deweloperzy sprzedali – według monitoringu Otodom Analytics – 12,4 tys. lokali, o 7 proc. mniej kwartał do kwartału. Do sprzedaży weszło w tym czasie 15,9 tys. mieszkań, o 6 proc. więcej. Tyle dane ogólnopolskie, z których coraz trudniej wyciągać generalne wnioski, ponieważ każde miasto to inne realia. W Warszawie w I kwartale br. nadal liczba lokali wprowadzonych była nieco niższa niż sprzedanych. Tymczasem w Poznaniu w samym marcu deweloperzy pobili rekord, wprowadzając do oferty więcej lokali niż w jakimkolwiek mieście „wielkiej siódemki” ze stolicą na czele. Osoby, które mają nadzieję, że mogłyby skorzystać z programu „Kredyt na start”, wstrzymają się z decyzją o zakupie mieszkania co najmniej do momentu zbadania swojej sytuacji w świetle warunków zaproponowanych w projekcie. Opublikowanie projektu pozwala oczekiwać, że ustawa zostanie uchwalona jeszcze w tym roku. To sprawia, że decyzja o wstrzymaniu się z zakupem jest coraz łatwiejsza do podjęcia, bo dotyczy kilku miesięcy, a nie nieokreślonej przyszłości – mówi Mikulska. Jednak wcale nie wyklucza to wstępnych działań, bowiem u niektórych deweloperów już pojawiły się pierwsze zapowiedzi wydłużenia okresu rezerwacji mieszkań i zdaniem ekspertki takich ofert będzie prawdopodobnie coraz więcej- czytamy na 18 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 19.04.2024.).
Dodatek piątkowej „Rz”- „Nieruchomości Komercyjne i Mieszkaniowe” odnotowuje natomiast: „Spowolnienie w PRS nad Łabą”. Inwestorzy chcą kupować mieszkania, właściciele nie chcą sprzedawać, a deweloperzy mają problem z budowaniem. Podczas gdy w Polsce rynek najmu instytucjonalnego mieszkań jest wciąż na początku drogi, w Niemczech to jeden z kluczowych filarów rynku nieruchomości komercyjnych obok biur, magazynów i centrów handlowych. Za Odrą rynek zmaga się właśnie ze spowolnieniem, choć widać wyraźnie, że nowe budownictwo w najważniejszych aglomeracjach skutecznie opiera się przecenom, o jakich słychać w kontekście całej niemieckiej mieszkaniówki. Według szacunków Savills Germany w I kwartale br. wartość transakcji na rynku mieszkaniowych nieruchomości komercyjnych (na wynajem) w Niemczech wyniosła 755 mln euro (3,2 mld zł), o 45 proc. mniej rok do roku i 84 proc. mniej niż średnio w I kwartale w ciągu ostatnich pięciu lat. To najsłabszy wynik, odkąd analitycy monitorują rynek, czyli od kryzysowego 2009 r. W 20 transakcjach z rąk do rąk przeszło prawie 4 tys. lokali, o 27 proc. mniej niż rok wcześniej. Savills uwzględnia transakcje obejmujące co najmniej 50 mieszkań. Jak wskazują eksperci Savills Germany, powołując się m.in. na rozmowy podczas tegorocznych marcowych międzynarodowych targów MIPIM w Cannes, niemiecka mieszkaniówka jest wysoko na liście potencjalnych celów inwestorów instytucjonalnych. Właściciele nieruchomości nie mają jednak motywacji, by sprzedawać, z uwagi na rosnące czynsze i duży popyt na najem, napędzany m.in. przez imigrantów, przy bardzo małej aktywności zmagających się z kosztami deweloperów. W 30 największych miastach uniwersyteckich średni wskaźnik pustostanów to zaledwie 1,1 proc. Dlatego oczekiwania cenowe właścicieli wciąż nie spotkają się z tym, co oferują potencjalni kupujący. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 19.04.2024.).
„Nieruchomości…” zamieszczają również tekst: „Ile naprawdę kosztują mieszkania”. Wielu sprzedających wystawia oferty zbyt drogo, co psuje rynek. Ma to zmienić portal z cenami transakcyjnymi. Ofertowe ceny mieszkań niekiedy mocno odbiegają od cen transakcyjnych. Czasem to tylko kilka procent, czasem kilkanaście, ale zdarzają się transakcje z cenami niższymi od ofertowych o ponad 20 proc. – wskazuje ekspert Metrohouse. W bazie pośrednika można znaleźć nieruchomości, które znalazły nabywcę po bardzo długim czasie ekspozycji i po znaczącej obniżce ceny. – Np. w woj. kujawsko-pomorskim półtora roku temu przyjęto do sprzedaży mieszkanie w cenie 200 tys. zł. Oferta wzbudziła zainteresowanie dopiero, gdy sprzedający obniżył cenę do 165 tys. zł. Wielu sprzedających wystawia oferty zbyt drogo. Po pierwsze dlatego, że nie wiedzą, jakie są prawdziwe ceny transakcyjne, poza tym kierują się cenami ofertowymi podanymi przez innych sprzedających. Tymczasem rząd podtrzymuje plany utworzenia portalu danych o obrocie mieszkaniami (system „Dom”). Informacja znalazła się w projekcie ustawy o tanim kredycie. Baza danych „ma się przyczynić do zwiększenia przejrzystości rynku poprzez udostępnianie (…) statystyk cen transakcyjnych na rynku pierwotnym i wtórnym”. Jak wyjaśniał Krzysztof Hetman, minister rozwoju, „dostęp do wiarygodnej i aktualnej informacji z rynku ma stanowić jeden z instrumentów ochrony nabywców mieszkań”. Portal ma prowadzić Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który odpowiada już za Ewidencję Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego (EDFG), gdzie gromadzone są dane, które częściowo zasilą nowy portal. Portal ma wystartować w ciągu 20 miesięcy od ogłoszenia ustawy o tanim kredycie. Więcej- na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 19.04.2024.).
Niżej w „Nieruchomościach…” czytamy: „Rynek gruntów będzie świadkiem rekordowych transakcji”. Ceny terenów inwestycyjnych nie zaczną w tym roku spadać. Głód ziemi jest duży. Usłyszymy o kilku rekordowych i zaskakujących transakcjach na tym rynku. Przedwstępną umowę zakupu działki o powierzchni niemal 3,1 tys. mkw. przy ul. Postępu na warszawskim Mokotowie podpisały niedawno Grupo Lar Polska i Hanner. W miejscu przeznaczonego do rozbiórki starego biurowca powstanie budynek mieszkalny z ponad 100 lokalami. W październiku ubiegłego roku belgijski deweloper Ciril ogłosił zakup terenu inwestycyjnego o powierzchni prawie 2,5 tys. mkw. przy ul. Przyokopowej na Woli w Warszawie. Tereny inwestycyjne są na wagę złota. Atmosfera na rynku nieruchomości mieszkaniowych rozgrzewa się z każdym rokiem. Mimo rekordowych sprzedaży w Polsce wciąż brakuje ok. 1,5 mln mieszkań. Stale rosnący popyt przy gwałtownie malejącej podaży wymusi na kupujących grunty jeszcze śmielsze ruchy. Nowy rządowy program dopłat do kredytów z pewnością przyczyni się do utrzymania stanu nierównowagi popytowo-podażowej, a brak gruntów pod osiedla wielorodzinne pozostanie kluczowym problem większości dużych miast. Według ekspertki JLL nic nie wskazuje, że w tym roku ceny nieruchomości gruntowych zaczną spadać. Na celowniku są grunty w Warszawie, Krakowie i Trójmieście. To na tych rynkach zdaniem ekspertów dojdzie do zawarcia „najdroższych” transakcji. – Ze względu na dynamiczny wzrost cen mieszkań w ostatnim roku znaczącym rynkiem ma szansę się stać także Poznań – przewidują analitycy JLL. Jak dalej czytamy, inwestorzy będą nadal poszukiwać zabudowanych nieruchomości z dobrymi adresami, szczególnie o przeznaczeniu biurowym, by je przekształcić (jeśli tylko pozwalają na to plany) w inwestycje mieszkaniowe lub PRS. Analitycy nie przewidują wzrostu popytu na nieruchomości komercyjne o przeznaczeniu biurowym. Więcej- także na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 19.04.2024.).
W „Nieruchomościach…” czytamy również: „REIT- y to stabilizacja rynku”. Polski rynek nieruchomości komercyjnych wyróżnia się tym, że nie ma tu lokalnego kapitału, przez co jest on podatniejszy na globalne turbulencje – mówi Piotr Staniszewski, partner w zespole nieruchomości w kancelarii Dentons. W ocenie rozmówcy „Rz” Polska jest dużym regionalnym rynkiem nieruchomości, gdzie co roku inwestuje się kilka miliardów euro, ale charakteryzuje go dość niespotykana cecha: ogromna większość, bo mówimy tutaj o ponad 90 proc. zainwestowanego kapitału pochodzi z zagranicy. Oznacza to, że w odróżnieniu od rozsądnie funkcjonujących rynków mamy duży deficyt lokalnego kapitału, co przekłada się na to, że jesteśmy podatniejsi na globalne trendy i brakuje stabilnej bazy, która, w większości krajów jest bardzo istotnym elementem. REIT-y mogą być rozwiązaniem, które pozwoli zmobilizować polski kapitał, czyli kapitał osób, które oszczędzają pieniądze czy to na emeryturę, czy na zabezpieczenie dzieci, czy po prostu w celu uzyskania dodatkowego przychodu. Jednak żeby to REIT-y zafunkcjonowały w Polsce, muszą być skonstruowane w taki sposób, żeby dawały oszczędzającym pewną preferencję, która skłoni ich do tego, żeby przekierować właśnie w ten instrument swoje oszczędności. Te bardzo często leżą na lokatach bankowych: mówimy o 1,7 bln zł oszczędności osób fizycznych i przedsiębiorstw, więc gdyby nawet jej ułamek został zainwestowany w polski rynek nieruchomości, dałoby mu to dodatkową płynność i było kołem zamachowym. Pełny tekst rozmowy- na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 19.04.2024.).
„Nieruchomości…” zamieszczają również tekst pod hasłem: „Potrzebne szerokie i rzetelne konsultacje”. Kwestie podatkowe i finansowe będą bez wątpienia wymagały szczególnej uwagi w dyskusji o REIT-ach – ocenia partner w zespole nieruchomości MDDP. Prace nad wdrożeniem REIT-ów do polskiego systemu prawnego nabierają tempa. Ministerstwo Rozwoju i Technologii zaprezentowało kluczowe informacje dotyczące zakładanego modelu funkcjonowania Spółek Inwestujących w Najem Nieruchomości (SINN). Wiadomo, jaki wstępny pomysł na opodatkowanie tych firm mają rządzący. Kwestie podatkowe to istotny wątek w dyskusji o REIT-ach. W największym skrócie bowiem idea tego instrumentu polega na cyklicznym dzieleniu się zdecydowaną większością zysku z inwestorami, w zamian za jednokrotne opodatkowanie – uwzględniając poziom korporacyjny oraz akcjonariuszy. I taki też model został przyjęty w aktualnej propozycji. SINN ma podlegać opodatkowaniu według stawki 10 proc. Zakładane jest, że efektywna stawka podatkowa powinna oscylować w okolicach 20 proc. To, jak konkretnie będzie wyliczana podstawa opodatkowania w odniesieniu do stawki 10 proc., będzie jedną z ważniejszych kwestii do opracowania w toku procesu legislacyjnego. Więcej szczegółów- także na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 19.04.2024.).
„Nieruchomości…” zamieszczają kolejny tekst: „Myślimy już o trzecim funduszu inwestującym w magazyny”. Celujemy w zebranie 300 mln euro – mówi Szymon Ostrowski, dyrektor zarządzający Newport Logistics Fund. Rok temu firma uruchomiła już drugi fundusz inwestujący w magazyny o wartości 100 mln euro. Rozmówca „Rz” podkreśla, że fundusz już prowadzi proces inwestycyjny, realizuje projekty w Europie Zachodniej, gdzie będzie pięć, sześć obiektów. Równie dobrze poszło nam z pierwszym funduszem, w ramach którego pozyskaliśmy 50 mln euro w dziesięć miesięcy, chociaż zbierać pieniądze na rynku zaczęliśmy w najgorszym możliwym momencie – zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie. Oceniając perspektywy dalszego rozwoju rynku magazynowego zaznacza: Podczas pandemii firmy, jak i konsumenci zorientowali się, że wszystko można kupić przez internet. Między innymi dlatego znacząco wzrósł rynek magazynów, który przecież obsługuje również e-commerce. Dekadę temu magazyny stanowiły w całym segmencie nieruchomości komercyjnych 10–11 proc., dzisiaj stanowią prawie 25 proc. E-commerce zmienił zasadę działania magazynów. Kiedyś mieliśmy magazyn centralny, z którego wysyłano towar do sklepów. A teraz w e-commerce liczy się szybkość dostawy, z reguły ma być ona na następny dzień. Magazyn musi być więc blisko, teraz zaczyna dominować taka bardziej rozproszona struktura. W Polsce po gigantycznym skoku podczas pandemii rynek e-commerce rośnie stabilnie, o 10–15 proc. rocznie. Pełny tekst rozmowy- na czwartej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 19.04.2024.).
„Dziennik Gazeta Prawna” piątkowy „Poradnik Gazety Prawnej” poświęca natomiast kluczowej kwestii: „Samowole budowlane. Jak można je legalizować, a kiedy trzeba rozbierać”. Zagadnienie samowoli budowlanych w Polsce jest pojęciem niezwykle szerokim, a z uwagi na zmienność regulacji prawnych – skomplikowanym i zawiłym. Punktem wyjścia dla zastosowania odpowiedniej procedury legalizacyjnej jest bowiem ustalenie, kiedy doszło do wykonania robót budowlanych oraz ich zakończenia, co samo w sobie bardzo często nastręcza wielu problemów. W tekście wprowadzającym- „Dawne samowole budowlane wciąż można zalegalizować na podstawie starych przepisów” czytamy: Jest to kwestia kluczowa, gdyż determinuje tryb przeprowadzania legalizacji, a to od niej nierzadko zależy, czy daną samowolę budowlaną uda się uratować, czy też będzie podlegała nakazowi rozbiórki. Nie każdą bowiem samowolę można zalegalizować, a w sytuacji, gdy taka możliwość zaistnieje – nie zawsze będzie to opłacalne finansowo. Poza trybem uproszczonym legalizacji oraz legalizacją prowadzoną jeszcze na podstawie ustawy z 24 października 1974 r. ‒ Prawo budowlane- legalizacja pozostałych samowoli wiąże się z koniecznością uiszczenia opłaty legalizacyjnej. Lektura dla zainteresowanych- na kolejnych stronach „Poradnika…”.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 19.04.2024.).
„DGP” w magazynowym wydaniu zamieszcza również obszerną rozmowę z Bartłomiejem Orłem, ekonomistą, pełnomocnikiem premiera ds. programu „Czyste powietrze” w latach 2020–2022, twórca Sądeckiego Alarmu Smogowego. W tekście „Zielony Ład. Możliwe są drobne korekty, albo… polexit” czytamy: W normalnych warunkach transformacja energetyczna mogłaby być jednym z obszarów szerokiego politycznego konsensusu. U nas wyrodziła się w kolejną arenę wojny kulturowej. W ocenie rozmówcy „DGP”, transformacja będzie sprawiedliwa albo nie będzie jej wcale. Jeżeli nie będzie atrakcyjnej oferty dla grup wrażliwych, cały ten Zielony Ład prędzej czy później się wykolei, a podjęte wysiłki pójdą na marne. W Polsce wciąż jeszcze nie widzieliśmy protestów na taką skalę jak te we Francji. Ale to może się szybko zmienić. Nie podziela natomiast alarmistycznych ocen nowelizacji dyrektywy budynkowej, przypominając: Mamy problemy z cenami mieszkań, z rosnącymi kosztami życia, ale nie ma to tak naprawdę zbyt wiele wspólnego z Zielonym Ładem. Mamy też problem z wampirami energetycznymi. Wiele z nich to przeskalowane inwestycje w wyludniających się ośrodkach, które planowano właśnie jako domy wielopokoleniowe. Tylko szybko się okazało, że młodzi wcale nie chcą w nich mieszkać. Na Podhalu czy na ścianie wschodniej takich budynków są tysiące, a opuszczane są całe wsie. Bruksela nie rozwiąże za nas wszystkich problemów. Musimy sami zadbać o ład przestrzenny, racjonalne planowanie i rozwój budownictwa społecznego – zwłaszcza tam, gdzie jest najbardziej potrzebne. Ale dyrektywa budynkowa wpisuje się poniekąd w działania, które i tak podejmowaliśmy – np. uruchamiając w 2018 r., jeszcze za rządów poprzedników, programy „Czyste powietrze” czy „Mój prąd”. Nasze instrumenty są gotowe na dyrektywę, trzeba je tylko na bieżąco dostrajać- czytamy.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 19.04.2024.).