Piątek, 17 sierpień 2018
Śmierdzące sąsiedztwo, tylko jeśli plan miejscowy zezwoli, Rzeczpospolita
Modne adresy będą jeszcze droższe, Rzeczpospolita
Dopłata+ będzie przysługiwać przez 15 lat, Rzeczpospolita
Zdolność do zadłużania zmalała, Rzeczpospolita
Rozbiórka domu także na wniosek właściciela, Rzeczpospolita
Gmina zapłaci za brak lokalu dla eksmitowanych, Rzeczpospolita
Specustawa mieszkaniowa: siedem problemów, o których teraz się mówi, Dziennik Gazeta Prawna
Polacy szybko spłacają kredyty mieszkaniowe, Gazeta Wyborcza
Zapotrzebowanie na biura większe od podaży, Gazeta Wyborcza
Więcej poniżej.
"Prawo co dnia" w piątkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Śmierdzące sąsiedztwo, tylko jeśli plan miejscowy zezwoli". Minister środowiska chce trzymać w ryzach uciążliwe zapachowo inwestycje. Zacznie od tych w planach. Do wykazu prac rządu zgłoszony został projekt o lokalizowaniu inwestycji uciążliwych zapachowo. 30 proc. skarg do Inspekcji Ochrony Środowiska wiąże się z odorem. Resort środowiska zdecydował więc o wykorzystaniu rozwiązania z przygotowywanego kodeksu urbanistyczno- budowlanego w ustawie o uciążliwości zapachowej. Na tym etapie prac autorzy projektu ustawy mają skoncentrować się na rozwiązaniach prawnych dotyczących przyszłych inwestycji. Zmiany mają dotyczyć zwłaszcza inwestycji rolnych. O konieczności wprowadzenia ustawy antyodorowej, która miałaby zastosowanie do planowanych i istniejących już działalności nieobojętnych dla naszego powonienia mówi się od lat. Nie pomaga i to, że art. 222 ust. 5 prawa ochrony środowiska zakłada, iż minister środowiska, w porozumieniu z ministrem zdrowia, może określić, w drodze rozporządzenia, parametry pomiaru substancji zapachowych w powietrzu i metody oceny zapachowej jakości atmosfery. To jednak martwy przepis, bowiem akt wykonawczy nie został dotąd wydany. Za to w 2016 r. minister środowiska upoważnił głównego inspektora ochrony środowiska do opracowania projektu ustawy, który ma określić ramy przedsięwzięć uciążliwych zapachowo. Jakie propozycje znalazły się w projekcie kodeksu urbanistyczno- budowlanego, którymi chce inspirować się GIOŚ? Przede wszystkim, by wszelkie przedsięwzięcia wrażliwe środowiskowo- w tym wszelkiego rodzaju wielkopowierzchniowe fermy zwierzęce- można było wznosić, gdyby zezwalał na to plan miejscowy. Co więcej, w kodeksie miały się znaleźć wytyczne, jakie minimalne odległości powinny dzielić uciążliwe inwestycje od np. budynków mieszkalnych. Więcej szczegółów- na 13 stronie głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 17.08.2018.).
"Rz" w dodatku "Nieruchomości Komercyjne i Mieszkaniowe" zamieszcza tekst pod hasłem: "Modne adresy będą jeszcze droższe". Nie tylko kupujący mieszkania muszą się liczyć z coraz wyższymi cenami. Grubsze portfele muszą też mieć planujący budowę domów. Coraz droższe są nie tylko materiały budowlane, ale też grunty pod budynki jednorodzinne. Jak wynika z najnowszego raportu Emmerson Evaluation, wysokie, bo niemal 6- proc. wzrosty cen działek pod domy, licząc rok do roku, odnotowano w Warszawie, Poznaniu i Poznaniu. A może być jeszcze drożej. Dobra koniunktura na rynku ziemi pod budownictwo jednorodzinne to efekt rosnących cen gruntów deweloperskich i rosnących cen mieszkań. Podwyżki cen mogą czekać szczególnie te lokalizacje, które są postrzegane jako modne, prestiżowe lub te, które w niedalekiej przyszłości zyskają na popularności dzięki nowej infrastrukturze komunikacyjnej. W Warszawie za mkw. gruntu pod dom trzeba zapłacić średnio 620 zł. Najwięcej, bo przeciętnie ponad 1,5 tys. zł za mkw. kosztuje ziemia na Mokotowie. Chętni do budowy domu na Pradze- Południe za mkw. parceli zapłacą 1,2 tys. zł, a na Bemowie- 1,1 tys. zł. Najtańsza jest Białołęka, gdzie za mkw. ziemi kupujący płacą średnio 420 zł. Ceny ziemi pod zabudowę jednorodzinna rosną też w Krakowie. W 2017 r. metr gruntu można było kupić średnio za 330 zł, a przeciętna powierzchnia kupowanego gruntu to 1 tys. mkw. W Trójmieście średnie ceny śrubują oferty sopockich terenów budowlanych. W tym najbardziej prestiżowym bałtyckim kurorcie trafiają się jedynie pojedyncze oferty gruntów. Ceny przekraczają 2 tys. zł za mkw. W Gdyni ceny transakcyjne działek pod zabudowę jednorodzinną to średnio 460 zł za mkw., a w Gdańsku- 350 zł za mkw. We Wrocławiu średnia cena mkw. gruntu pod zabudowę domu to 320 zł. W Poznaniu odnotowano 6- proc. zwyżki cen terenów pod domy. Średnia cena mkw. parceli to 370 zł. Najbardziej pożądane są działki w cenie do 100 tys. zł. To najczęściej grunty od 1 tys. do 2 tys. mkw. Właśnie takich działek szukają inwestorzy indywidualni- czytamy na pierwszej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 17.08.2018.).
"Nieruchomości…" informują też: "Dopłata+ będzie przysługiwać przez 15 lat". Za kilka miesięcy państwo będzie dotować czynsze w blokach wybudowanych w Białej Podlaskiej. O dopłaty chcą się starać również inni. Na razie jednak nie ma żadnych konkretów. Od Nowego Roku ruszą dopłaty do czynszów za mieszkania na wynajem w rządowym programie Mieszkanie +. Na początku skorzysta z nich niewiele osób. Z czasem może się to zmienić, ale niekoniecznie. Wszystko zależy od tego, czy znajdzie się wystarczająca liczba inwestorów, którzy zechcą z tej formy wsparcia skorzystać. W Polsce mamy niewiele mieszkań czynszowych. Na razie inwestorzy niespecjalnie garną się do ich budowania. O dopłatach mówi ustawa o pomocy państwa w ponoszeniu wydatków mieszkaniowych w pierwszych latach najmu mieszkania. Jej autorem jest rząd. Nowe przepisy mają zachęcić inwestorów do budowania lokali na wynajem. Rozwinąć skrzydła ma też pomóc m.in. programowi Mieszkanie +. Okazuje się bowiem, że mieszkania wybudowane w tym programie nie są takie tanie. Widać to na przykładzie gotowych już inwestycji. Klucze do swoich lokali otrzymali najemcy w Białej Podlaskiej i w Jarocinie. W pierwszym przypadku czynsz za mieszkanie o powierzchni 50 mkw. wynosi 687,5 zł, w drugim- 600 zł. Nie jest to mało. Dzięki nowym przepisom lokatorzy przez długie lata będą mogli liczyć na dopłaty wynoszące nawet do 30 proc. czynszu. Pod warunkiem jednak, że dojdzie do zawarcia umowy w tej sprawie z gminą. Na razie taka umowa została zawarta w przypadku Białej Podlaskiej. Dzięki temu lokatorzy od Nowego Roku otrzymają dopłaty. Rząd chce jednak, by prawo do dopłat miały również inne osoby, których nie stać na wynajem lub zakup mieszkania na rynku komercyjnym, a ich dochody są zbyt wysokie, by mogły ubiegać się o mieszkanie komunalne. Nowe przepisy przewidują, że z dopłat mogą skorzystać także mieszkańcy nowych bloków spółdzielczych czy deweloperskich. Inwestor musi jednak dojść do porozumienia w tej sprawie z gminą- czytamy na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 17.08.2018.).
"Nieruchomości…" zauważają też: "Zdolność do zadłużania zmalała". Mimo dynamicznie rosnących dochodów Polaków, najniższych w historii stóp procentowych i stopy bezrobocia, od kilku miesięcy maleje zdolność kredytowa. Trend wzrostu wynagrodzeń w Polsce dzięki dobrej koniunkturze utrzymuje się od kilku lat. Stopy procentowe od ponad trzech lat są na historycznie niskim poziomie 1,5 proc. i nic nie zapowiada ich podwyżek w najbliższych być może nawet dwóch latach. Banki mają dużo kapitału i płynności, depozytów przybywa szybciej niż kredytów. Nie mają też problemu z niespłacanymi zobowiązaniami- udział tzw. kredytów nieregularnych jest najniższy w historii. Jednak mimo to od czterech miesięcy konsekwentnie maleje zdolność kredytowa Polaków. Takie wnioski płyną z cyklicznej ankiety przeprowadzonej przez Open Finance. Trzyosobowa rodzina, w której oboje rodzice pracują, przynosząc po średniej krajowej, może dziś pożyczyć na mieszkanie niecałe 499 tys. zł (to mediana). Do obliczeń przyjęto, że modelowi kredytobiorcy mają dobrą historię kredytową i nie są zadłużeni. Rodzina skłonna jest zaciągnąć kredyt na 30 lat i skorzystać z dwóch dodatkowych produktów- rachunku bankowego, na który będzie przelewane wynagrodzenie, i karty płatniczej lub kredytowej. W marcu, gdy aktualizowano ankietę, statystyczna rodzina mogła pożyczyć na mieszkanie 513 tys. zł. To o niemal 15 tys. zł więcej niż dziś. Sytuacja zdaje się sugerować, że banki bez hurraoptymizmu podchodzą do rekordowej koniunktury na rynku mieszkaniowym. Zdaniem analityków to dobry znak, bo w przypadku ewentualnego odwrócenia się trendu korekta nie będzie tak dotkliwa. Cieszyć również mogą szacunki NBP, które sugerują, że w największych miastach Polacy kupują trzy czwarte nowych mieszkań za gotówkę, bez udziału kredytu. To znaczy, że wciąż nie mamy do czynienia z nieskrępowanym boomem kredytowym. Jednak popyt na hipoteki w Polsce wciąż jest bardzo dobry- rośnie pod względem wartości w ostatnich miesiącach po ok. 20 proc. wobec ubiegłego roku. Systematycznie rośnie też średnia kwota wnioskowanego kredytu- w lipcu wyniosła 254 tys. zł i była wyższa o 9 proc. niż rok temu- czytamy na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 17.08.2018.).
"Nieruchomości…" także krótko: 28,4 tys.- tyle mieszkań wprowadzili do oferty deweloperzy w połowie roku. Lokale trafiły na sześć największych rynków (Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, Łódź i Trójmiasto). Licząc rok do roku, spadek nowej podaży wynosi 12 proc. W pierwszym półroczu firmy deweloperskie sprzedały ok. 29,6 tys. lokali. To ponad 12 proc. mniej w porównaniu z I połową 2017 r.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 17.08.2018.).
"Nieruchomości…" przypominają również: "Rozbiórka domu także na wniosek właściciela". W przypadku, gdy strona żąda od nadzoru budowlanego wszczęcia postępowania o wydanie nakazu rozbiórki, organ nie może wychodzić poza jej wniosek- uznał WSA w Białymstoku. Sąd rozpoznawał skargę właściciela opuszczonego, wolno stojącego budynku jednorodzinnego, będącego w bardzo złym stanie technicznym. Wystąpił on do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, aby ten na podstawie art. 67 prawa budowlanego nakazał jego rozbiórkę. Urzędnicy PINB przekazał sprawę prezydentowi miasta (jako organowi właściwemu w sprawie wydania pozwolenia na rozbiórkę), ale jednocześnie dokonali oględzin nieruchomości i nakazali wnioskodawcy, aby w terminie natychmiastowym wykonał doraźne zabezpieczenia murowanej ściany szczytowej poprzez podparcie jej drewnianymi stemplami, usunięcie dachówki ceramicznej luźno leżącej na elementach konstrukcji dachu i wykonanie wygrodzenia wokół budynku, jako strefę zabezpieczającą przed dostępem osób niepowołanych- czytamy. Szczegóły z uzasadnieniem wyroku korzystnego dla właściciela- również na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 17.08.2018.).
"Prawo co dnia" przypomina z kolei: "Gmina zapłaci za brak lokalu dla eksmitowanych". Wystarczy, że spółdzielnia ma tytuł, np. umowę z miastem do zarządzania nieruchomością, by mogła żądać niczym właściciel odszkodowania za niedostarczenie lokali socjalnych. To sedno ostatniego werdyktu Sądu Najwyższego, który przynajmniej w części powinien rozwiać wątpliwości w tym zakresie. A tylko Spółdzielnia Mieszkaniowa Bródno w Warszawie, jak mówili przed SN jej pełnomocnicy i mecenasi, na 200 bloków mieszkalnych 100 ma posadowionych na gruntach o nieuregulowanym statusie prawnym. W efekcie nieuregulowany jest też status mieszkań. Także z tego powodu wielu lokatorów od lat nie płaci czynszu, a po wyroku eksmisyjnym tym bardziej. Z kolei od szeregu lat miasto praktycznie nie przyznaje mieszkań socjalnych, ani nie płaci spółdzielni odszkodowania. Sąd pierwszej instancji w sprawie o odszkodowanie za kilka lokali przyznał je spółdzielni Bródno tylko za jeden, do którego prawo ma uregulowane. Z kolei sąd okręgowy zwrócił się do SN z pytaniem, czy spółdzielnia mieszkaniowa, zarządzająca nieruchomością z budynkiem mieszkalnym, może domagać się tego odszkodowania, gdy nie jest właścicielem, współwłaścicielem, użytkownikiem ani użytkownikiem wieczystym nieruchomości? SN nie podjął formalnej uchwały (gdyż pytanie uznał za zbyt ogólne, nieprecyzyjne), ale wskazał, że ponieważ spółdzielnię tę wiąże z miastem od lat umowa o zarządzanie tymi nieruchomościami, to ma ona podstawy do domagania się odszkodowania. Jak powiedział w uzasadnieniu sędzia SN, w tych sprawach pojęcie właściciela należy rozumieć szeroko, nie jest konieczny formalny tytuł do nieruchomości, wystarczy do zarządzania nią. Więcej szczegółów- na 15 stronie głównego wydania.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 17.08.2018.).
"Tygodnik Gazety Prawnej" zamieszcza natomiast obszerny cykl tekstów pod hasłem: "Specustawa mieszkaniowa: siedem problemów, o których teraz się mówi". Rząd liczy, że ustawa z 5 lipca 2018 r. o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących przyczyni się do obniżenia cen gruntów, co przyspieszy proces budowy mieszkań. Zwłaszcza wznoszonych w ramach programu "Mieszkanie +", który ostatnio dostał zadyszki W trakcie prac parlamentarnych do projektu ustawy wprowadzono kilka istotnych zmian zwiększających rolę gminy w procesie inwestycyjnym. Jednak wiele samorządów wciąż nie jest zachwyconych i już wskazują na problemy, jakie mogą się pojawić. Przede wszystkim obawiają się, że przez 10 lat- bo tyle mają obowiązywać nowe przepisy- będą postawione niejako pod ścianą, jeśli chodzi o uchwały zgadzające się na inwestycje. Samorządowcy z dużych miast twierdzą także, że nowa ustawa może pogłębić chaos urbanistyczny, a włodarze miast- uzdrowisk boją się, że nagle, jak grzyby po deszczu, zaczną u nich wyrastać apartamentowce. O dziwo nowa regulacja- ochrzczona mianem lex deweloper- nie wzbudza nadmiernego entuzjazmu u deweloperów. Co prawda uwalnia pod mieszkaniówkę w znacznym stopniu zamrożone do tej pory grunty rolne, ale firmy praktycznie interesują tylko działki w największych miastach. Branża zwraca też uwagę, że możliwość realizacji inwestycji mieszkaniowej na podstawie uchwały lokalizacyjnej wcale nie oznacza, że będzie prościej. Dylematów związanych z nową regulacją jest sporo- czytamy w tekście wprowadzającym na drugiej stronie dodatku. W kolejnym tekście "Mieszkania z odpowiednim zapleczem" odnotowano: Celem nowej ustawy jest pomoc Polakom, których nie stać na zakup własnego mieszkania ze względu na wysokie ceny. W uzasadnieniu do projektu ustawy rząd zwraca też uwagę, że liczba budowanych mieszkań jest obecnie zbyt mała do potrzeb. Specustawa umożliwia lokalizację inwestycji mieszkaniowych na podstawie koncepcji urbanistyczno- architektonicznej, która będzie przyjmowana uchwałą przez daną radę gminy. W efekcie nowe inwestycje mogą powstawać na terenach nieobjętych planami zagospodarowania przestrzennego, a także bez uzyskania decyzji o warunkach zabudowy. Cykl tekstów poświęconych specustawie mieszkaniowej znajdziemy od 6 do 12 strony "Tygodnika…".
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 17.08.2018.).
"Gazeta Wyborcza" w dodatku "Dom" zamieszcza z kolei tekst: "Polacy szybko spłacają kredyty mieszkaniowe". Nadpłaty kredytów czy całkowita spłata przed czasem to powszechna praktyka- wynika z analizy Open Finance. Choć Polacy zadłużają się przeciętnie na 26 lat, to statystyczny dłużnik pozbywa się swojego zobowiązania po połowie tego czasu. Jeśli pożyczymy 100 tysięcy na 30 lat, to będziemy musieli oddać 185 tys.- wynika z szacunków. To i tak niski koszt, ponieważ wciąż kredytobiorcy mogą cieszyć się rekordowo niskimi stopami procentowymi, dzięki którym przeciętne oprocentowanie kredytów mieszkaniowych wynosi według NBP jedynie 4,6 proc. (RRSO). Z danych KNF i AMRON- SARFiN wynika, że na koniec 2017 r. do spłacenia wciąż pozostało prawie 90 proc. złotowych kredytów mieszkaniowych zaciągniętych w 2015 r., ale już z długów zaciąganych w 2010 r. spłaconych zostało 44 proc. Dostępne dane sugerują wyraźny trend do przedterminowych spłat zaciąganych kredytów hipotecznych. Gdyby spróbować go ekstrapolować, to okazałoby się, że tylko około 7 proc. osób, które zadłużyły się na przynajmniej 35 lat, nie spłaci swojego długu przed czasem. To oznacza, że przeciętny dług spłacony zostanie w ciągu niecałych 13 lat. Wynik niezły, biorąc pod uwagę, że Polacy zadłużają się przeciętnie na 26 lat. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie dodatku.
(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 17.08.2018.).
"Gazeta- Dom" zauważa też: "Zapotrzebowanie na biura większe od podaży". W pierwszym półroczu tego roku na rynkach regionalnych wynajętych zostało tyle samo powierzchni biurowych, ile zostało oddanych. W Warszawie popyt znacznie przewyższył podaż. Jak podają analitycy Walter Herz, w pierwszych sześciu miesiącach bieżącego roku całkowity popyt na rynku biurowym w Polsce sięgnął 700 tys. mkw. Większość z tej powierzchni wynajęta została w stolicy. Warszawa przyciąga zdecydowanie najwięcej inwestorów, dystansując pod tym względem inne rynki biurowe razem wzięte. Pierwsza połowa br. z wynikiem niemal 440 tys. mkw. wynajętej powierzchni okazała się dla Warszawy najlepsza w historii. Główne rynki regionalne miały w tym okresie prawie 40- proc., łączny udział w popycie, który przekroczył 260 tys. mkw. powierzchni. Największym wzięciem cieszyły się krakowskie biura, które wynajmowane są głównie przez firmy z sektora nowoczesnych usług dla biznesu IT oraz instytucje finansowe. W największych miastach w kraju, w budowie pozostaje niemal 1,8 mln mkw. powierzchni biurowej. Na Warszawę przypada niespełna 740 tys. mkw, a na rynki regionalne ok. 1,06 mln mkw. biur. W Polsce regionalnej buduje się i jest oddawane więcej biur niż w stolicy. Zdecydowana większość nowej powierzchni powstaje w Krakowie i Trójmieście- czytamy. Szczegóły- na drugiej stronie dodatku.
(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 17.08.2018.).