Czwartek, 6 lipca 2017
Sąd nad frankiem. Co dalej frankowiczu?, Rzeczpospolita
Fiskus mógł zażądać PIT, Rzeczpospolita
Nie każdy wynajmujący ma prawo do ulgi mieszkaniowej, Rzeczpospolita
Mieszkania na zwróconych gruntach z pierwokupem miasta, Dziennik Gazeta Prawna
Sąd Najwyższy rozstrzygnie problem odwołań podprogowych w przetargach, Dziennik Gazeta Prawna
Deweloperzy wyciskają z hossy, ile mogą, Dziennik Gazeta Prawna
Więcej poniżej.
Czwartkowa "Rzeczpospolita" zamieszcza obszerny tekst Krzysztofa Oppenheima: "Sąd nad frankiem. Co dalej frankowiczu?". Ekspert finansowy od kredytów hipotecznych, restrukturyzacji i konsolidacji zobowiązań analizuje "anatomię upadku" kredytobiorców frankowych od pamiętnego kryzysu finansowego z 2008 r. i gwałtownej zwyżki kursu franka 15 stycznia 2015 r. Obecnie kredyty w walutach obcych są faktycznie wyrugowane z rynku. Według autora tekstu z perspektywy czasu uznać należy, że problemem nie był sam fakt, iż tak ryzykowne instrumenty finansowe zostały dopuszczone do sprzedaży. Przyczyną obecnej sytuacji frankowiczów jest przede wszystkim kompletny brak edukacji w tym zakresie. Oraz chciwość bankowców, którzy nie zatrzymali akcji frankowej w najbardziej ryzykownym okresie. Lektura dla zainteresowanych- na szóstej stronie części ekonomicznej.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 06.07.2017.).
"Prawo co dnia" zauważa: "Fiskus mógł zażądać PIT". Akt notarialny mógł zastąpić oświadczenie niezbędne do skorzystania z ulgi meldunkowej, ale tylko gdy zawierał odpowiednie dane. NSA rozstrzygnął kolejny spór o prawo do ulgi meldunkowej. Ta preferencja obowiązywała zaledwie przez dwa lata: 2007- 2008, i pozwalała sprzedać mieszkanie bez podatku zaledwie po roku bycia w nim zameldowanym. Zasadniczo, żeby sprzedać lokum bez PIT, trzeba odczekać pięć lat, licząc od końca roku nabycia. Ulga meldunkowa to zamierzchła przeszłość, ale coraz więcej podatników, którzy z niej skorzystali, ma problemy ze skarbówką, która zarzuca im niedopełnienie jednego z jej warunków. Konkretnie chodzi o oświadczenie. Z takim zarzutem spotkała się podatniczka w spornej sprawie. Urzędnicy uznali, że nie miała prawa do preferencji przy sprzedaży w 2011 r. mieszkania spółdzielczego nabytego w 2007 r. Nie złożyła bowiem we właściwym urzędzie skarbowym i we właściwym czasie oświadczenia o zameldowaniu w lokalu na pobyt stały przez okres nie krótszy niż 12 miesięcy przed datą zbycia. W konsekwencji fiskus zażądał prawie 40 tys. zł zaległego PIT. Kobieta nie zgadzała się z zarzutami. Uważała, że spełnia warunki ulgi meldunkowej, gdyż notariusz, przekazując do organu podatkowego akt notarialny, skutecznie powiadomił go o jej zameldowaniu. Jednak niekorzystną oceną sytuacji skarżącej potwierdził NSA. Więcej- na czwartej stronie dodatku.
(Źródło: "Rzeczpospolita"- 06.07.2017.).
"Dziennik Gazeta Prawna" odnotowuje natomiast: "Nie każdy wynajmujący ma prawo do ulgi mieszkaniowej". Kto pieniądze ze sprzedaży nieruchomości przeznaczy na zakup innej, pod wynajem, musi się liczyć z ryzykiem, że od dochodu ze zbycia będzie musiał zapłacić podatek. Dowodzi tego najnowszy wyrok NSA z 4 lipca 2017 r. Różni się on od ostatnich orzeczeń, z których wynikało, że wynajem mieszkania kupionego za pieniądze ze sprzedaży innego lokalu uprawnia do ulgi mieszkaniowej. Wtedy jednak zapadły one na tle niekorzystnych dla podatników interpretacji indywidualnych. Najnowsza sprawa dotyczyła postępowania wymiarowego, gdy urząd skontrolował stan faktyczny. Wyrok jest przestrogą dla podatników. Z ulgą mieszkaniową przy zakupie pod wynajem jest bowiem tak, jak ze sprzedażą działek. Można sprzedać ich 20 i sąd uzna, że transakcje nie miały miejsca w ramach działalności gospodarczej, tylko w ramach zarządu majątkiem prywatnym (poza VAT). A można zbyć dwie działki i sprzedaż zostanie uznana za działalność gospodarczą (objętą VAT). Każdą taką sprawę NSA rozpatruje wnikliwie, a przy wydawaniu werdyktu kieruje się zdrowym rozsądkiem i doświadczeniem życiowym- czytamy. Więcej- na drugiej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 06.07.2017.).
"DGP" zamieszcza również tekst: "Mieszkania na zwróconych gruntach z pierwokupem miasta". Sprzedaż lokalu w budynku stojącym na zreprywatyzowanym terenie musi się odbywać w dwóch etapach. Do takiego wniosku doszedł Sąd Okręgowy w Warszawie. Tak zwana mała ustawa reprywatyzacyjna zupełnie niepotrzebnie rzuciła kłody pod deweloperskie nogi. Wszyscy inwestorzy, którzy decydują się budować i sprzedawać lokale na zreprywatyzowanych terenach, muszą zawierać ze swoimi klientami warunkowe umowy sprzedaży. Inaczej ryzykują nieważność aktu notarialnego. Wskazany obowiązek dotyczy nie tylko mieszkaniówki, lecz także zabudowy komercyjnej. Akt ten obowiązuje od 17 września 2016 r. i znowelizował m.in. art. 111a ustawy o gospodarce nieruchomościami. Zgodnie z nim Skarbowi Państwa przysługuje prawo pierwokupu m.in. sprzedaży: praw i roszczeń określonych w dekrecie z 26 października 1946 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze Warszawy; prawa użytkowania wieczystego ustanowionego na skutek realizacji roszczeń dekretowych (ustanawia się je po uzyskaniu decyzji zwrotowej, a więc na końcu walki o odzyskanie nieruchomości). Przepis ten miał być instrumentem pozwalającym reagować na wątpliwe transakcje (gdy np. roszczenia do nieruchomości sprzedawane były za nieadekwatną kwotę). Tymczasem odbija się czkawką deweloperom. W Warszawie jest bowiem wiele gruntów oddanych w użytkowanie wieczyste na skutek realizacji roszczeń dekretowych, które stały się przedmiotem wtórnego obrotu. A dziś realizowane są na nich różnego rodzaju inwestycje. W świetle postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie, ci którzy chcą zbyć znajdujące się na takich terenach lokale, muszą się przygotować na dwukrotną wizytę u notariusza. Po zawarciu umowy warunkowej zobowiązani są odczekać 30 dni, które na wstąpienie w prawa nabywcy ma miasto lub Skarb Państwa. Więcej szczegółów- na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 06.07.2017.).
"DGP" informuje również: "Sąd Najwyższy rozstrzygnie problem odwołań podprogowych w przetargach". Przed trzema tygodniami linię orzeczniczą zmieniła Krajowa Izba Odwoławcza, która dopuściła możliwość kwestionowania najkorzystniejszych ofert w przetargach podprogowych. Wcześniej uznawała, że przepisy na to nie pozwalają. Większość skarg na te postanowienia została uwzględniona przez sądy okręgowe, dlatego KIO ostatecznie zmieniła swoje podejście. Więcej- także na czwartej stronie głównej wkładki prawnej.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 06.07.2017.).
"DGP" zauważa też: "Deweloperzy wyciskają z hossy, ile mogą". Spowolnienie inwestycyjnych zakupów mieszkań i koniec dopłat z programu MdM nie zaszkodziły rynkowi. Ponad 9,9 tys. lokali, o 26 proc. więcej niż przed rokiem, sprzedało w I półroczu 12 firm z krajowej deweloperskiej czołówki. Popyt nadal był wspierany utrzymującymi się niskimi stopami procentowymi, korzystną sytuacją na rynku pracy oraz dużą dostępnością kredytów hipotecznych. Dużą część sprzedaży, tak jak w kilku poprzednich kwartałach, stanowiły zakupy lokali przez klientów płacących gotówką. Po świetnej pierwszej połowie roku niektóre firmy zdecydowały się podwyższyć prognozy sprzedaży. Z tezą, że także druga polowa roku powinna być bardzo dobra, zgadzają się analitycy giełdowi. Wskazują, że rynek jest we wzrostowej fazie cyklu, który napędza m.in. dopływ dużego kapitału. W poprzedniej hossie rynek napędzały tanie i łatwo dostępne kredyty, a tym razem to środki z depozytów. Specjaliści zwracają jednak uwagę, że nie cały rynek deweloperski będzie w stanie pochwalić się w I półroczu tak dobrymi wynikami jak liderzy branży. Pośrednicy wskazują, że II kwartał był dla niej słabszy niż początek roku. Część firm odczuła zablokowanie na początku kwietnia dopłat z MdM, ale ważniejszym czynnikiem była mniejsza niż do tej pory kupujących lokale inwestycyjnie- czytamy.
Więcej- na dziewiątej stronie głównego wydania.
(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 06.07.2017.).