Czwartek 28 listopada 2024
„Prawo co dnia” w „Rzeczpospolitej” informuje: „Firma zdecyduje, jak rozliczać składkę od środków trwałych”. Przedsiębiorca będzie mógł wybrać, czy przy obliczaniu składki zdrowotnej uwzględniać przychody i koszty ze sprzedaży środków trwałych. Z obecnych zasad rozliczenia wynika, że środki trwałe mogą zarówno zwiększyć, jak i zmniejszyć składkę zdrowotną. Co przewiduje projekt? Przy obliczaniu dochodu będącego podstawą wymiaru składki zdrowotnej nie uwzględnimy przychodów ze sprzedaży środków trwałych. Nie rozliczymy też kosztów, czyli niezamortyzowanej wartości majątku. „Rz” wskazywała na swoich łamach (m.in. 24 października), że ta zmiana nie dla wszystkich może okazać się korzystna. Zauważyli to też legislatorzy. Z przyjętej na posiedzeniu komisji poprawki wynika, że przedsiębiorca sam zdecyduje, czy stosować nowe zasady. Jeśli mu się nie będą opłacały, może z nich zrezygnować. Likwidacja składki od środków trwałych nie zaszkodzi natomiast ryczałtowcom. W projekcie na 2025 r. są też przepisy zmniejszające minimalną składkę zdrowotną dla przedsiębiorców na skali i liniowym PIT. Będzie liczona nie od całego minimalnego wynagrodzenia, ale od 75 proc. Więcej szczegółów- na 12 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 27.11.2024.).
„Prawo co dnia” zauważa też: „Nie ma nakazu dla frankowicza bez zbadania konsumenckiej ochrony”. Sądy polskie mają obowiązek ustalenia, czy dana sprawa ma charakter konsumencki, a jeśli tak jest, winny z urzędu zbadać, czy umowa zaproponowana przez bank nie zawierała klauzul abuzywnych. To sedno wtorkowego wyroku Sądu Najwyższego, skutkiem którego niezbadana w sądzie cywilnym umowa kredytu frankowego wraca po sześciu latach do sądu okręgowego, by ją zbadał pod kątem konsumenckiej ochrony. Kilkanaście lat temu konsumentka wzięła przeszło 202 tys. zł kredytu indeksowanego kursem franka na remont mieszkania. Gdy jednak po kilku latach przestała go spłacać, bank (obecnie Getin Noble Bank w upadłości) wezwał ją do zapłaty, ale z powodu nieodebrania przesyłki bank wystąpił do sądu o nakaz zapłaty i go uzyskał. Frankowiczka spóźniła się ze złożeniem sprzeciwu (odwołaniem w tym postępowaniu) i nakaz się uprawomocnił. Została jej tylko prośba do RPO o skierowanie w jej obronie skargi nadzwyczajnej. RPO dostrzegł poważne uchybienia w postępowaniu sądowym. Chodziło o to, że Sąd Okręgowy w Legnicy nie zbadał, czy ta umowa kredytu ma charakter konsumencki, a jeśli tak, to czy nie zawierała klauzul niedozwolonych. Obowiązek zbadania nie musi wynikać z wniosku pozwanego, ale w świetle dyrektywy konsumenckiej (93/13) powstaje automatycznie, w momencie gdy klient wchodzi w spór z przedsiębiorcą. Klient jest stroną słabszą i sąd krajowy ma obowiązek tę nierównowagę wyrównać- czytamy także na 12 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 27.11.2024.).
„Prawo co dnia” odnotowuje również: „Prezydent miasta zapłaci 10 tys. zł za brak informacji o smogu”. Naczelny Sąd Administracyjny oddalił we wtorek skargę kasacyjną prezydenta miasta, ukaranego za brak realizacji obowiązków określonych w programie ochrony powietrza m.in. za niealarmowanie o przekroczeniu norm. Problemy włodarza jednego z miast południowej Polski zaczęły się w listopadzie 2018 r. Wtedy wojewódzki inspektor ochrony środowiska (WIOŚ) nałożył na niego karę 10 tys. zł za niedotrzymanie terminów realizacji w latach 2015–2017 zadań określonych w planie działań krótkoterminowych programu „Ochrony powietrza”. Ten został zatwierdzony uchwałą sejmiku województwa z listopada 2014 r. Powodem nałożenia kary było nieinformowanie społeczeństwa o ryzyku wystąpienia przekroczeń lub ich wystąpieniu i nieprowadzenie kontroli palenisk domowych w zakresie przestrzegania zakazu spalania odpadów. Prezydent odwołał się od kary, ale nic to nie dało. Utrzymując ją w mocy główny inspektor ochrony środowiska (GIOŚ) zauważył, że poprzedziła ją kontrola wykonania zadań określonych w programie „Ochrony powietrza”. Okazało się, że ukarany nie alarmował mieszkańców o smogu. WSA zgodził się, że nałożenie kary z art. 315a ust. 1 pkt 3 prawa ochrony środowiska jest obligatoryjne i nie podlega uznaniu administracyjnemu. A brak realizacji obowiązków określonych w programie jest równoznaczny z niedotrzymaniem terminu. Ostatecznie przegraną prezydenta miasta przypieczętował NSA. Więcej- na 13 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 27.11.2024.).
W innym miejscu „Rz” zamieszcza reportaż pod jednoznacznym hasłem: „Eksplozja cen i zalew biurokracji. Z czym zmagają się powodzianie”. Usługi budowlane zdrożały dwukrotnie, brakuje inżynierów z uprawnieniami, powodzianie nie są w stanie przebić się przez gąszcz formalnych wymogów. Wielu myśli o ponownym wyjeździe „do Niemca czy Hiszpana”. Podczas usuwania skutków powodzi sprawdza się prawo Koźmińskiego (profesora zarządzania i autora tekstów publicystycznych w „Rz”), który mówi, że każda organizacja działa tak źle, jak tylko może. Na tle totalnej niemocy państwa w kwestii ogarnięcia pomocy dla 72 tys. pokrzywdzonych gospodarstw domowych pozytywnie wyróżnia się wojsko, a szczególnie WOT, czyli tzw. terytorialsi. Trauma i PTSD (zespół stresu pourazowego) po powodzi to nic wobec traumy załatwiania formalności. Wnioski o zasiłek składa się tylko osobiście w lokalnym OPS-ie, który nie ma mocy przerobowych, więc został zasilony pracownikami OPS-ów z całej Polski. W ślad za każdym wnioskiem o 2 tys. zł za zalaną piwnicę i 8 tys. zł za zalane mieszkanie idą kontrole OPS- -u na miejscu – często prowadzone przez osoby z Gdańska czy Warszawy, nieznające lokalnych warunków. A założeniem każdego kontrolującego jest, że powodzianie oszukują. Wzmożenie prac nastąpiło po 15 listopada, kiedy okazało się, że dwa miesiące po powodzi nikt nie dostał tych obiecanych przez premiera pieniędzy na odbudowę. Teraz ruszyły w teren kontrole OPS, które szacują, ile się powodzianom należy. Raczej nikt nie dostanie 100 ani 200 tysięcy złotych, bo coś tam zawsze z domostwa się zachowało. Jeden z pierwszych wniosków zakwalifikowanych do wypłaty został oszacowany na 12 proc. poniesionych strat, a więc powodzianin otrzyma 12 tys. zł „tuskowego”. Oczywiście pełną kwotę będzie musiał rozliczyć rachunkami na zakupy budowlane. Żadnych standardów szacowania, wytycznych – niczego takiego nie ma. Może poza jednym, że skoro powodzianie na pewno oszukują, to trzeba im dawać jak najmniej. Pełny tekst reportażu- na 23 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 27.11.2024.).
W „Rz” znajdziemy też debatę: „Jak w praktyce waloryzować kontrakty”. W prawie zamówień publicznych jest jasno zapisana waloryzacja wartości umów, obejmująca ustalany przez rząd wskaźnik wzrostu minimalnego wynagrodzenia i jego skutki. Jednak wykonawcy wskazują, że w praktyce są z tym problemy. Co mówią przepisy? Zgodnie z art. 436 pkt 4 lit. b tiret 2 ustawy z 11 września 2019 r. prawo zamówień publicznych (PZP), umowa o zamówienie publiczne zawarta na okres dłuższy niż 12 miesięcy musi zawierać zasady wprowadzania zmian wysokości wynagrodzenia wykonawcy w przypadku zmiany „wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę albo wysokości minimalnej stawki godzinowej, ustalonych na podstawie ustawy z 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę”, jeżeli „zmiany te będą miały wpływ na koszty wykonania zamówienia”. Jednak praktyka wykładani i w konsekwencji stosowania tego przepisu przez zamawiających publicznych budzi wątpliwości interpretacyjne. Dotyczą one m.in. zakresu zmian wynagrodzenia wykonawcy, wynikających ze zmiany wysokości stawek minimalnych. Czy zatem art. 436 PZP obejmuje również koszty pośrednie? Jak je ujmować przy ustalaniu wartości waloryzacji? Czy zmiany minimalnego wynagrodzenia wpływają na zmiany innych wynagrodzeń w przedsiębiorstwach? Czy waloryzacja na podstawie art. 436 PZP obejmuje również zmiany wynagrodzeń zatrudnionych, którzy otrzymywali dotychczas wynagrodzenia wyższe niż minimalne? Czy do ustalania wartości waloryzacji można użyć wskaźników? Jakich? Czy poza GUS istnieją jakieś inne źródła wskaźników, które można zastosować? Na przykład wskaźniki branżowe? Te zagadnienia stały się osią debaty „Waloryzacja kontraktów w oparciu o art. 436 PZP”, która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej”. Szczegóły- na 24 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 27.11.2024.).
„Rz” w dodatku „Rzecz o prawie” zamieszcza z kolei tekst: „Ujęcie prawne ładu przestrzennego”. Trzeba bronić ustawowej definicji ładu przestrzennego. Niech dalej drąży skałę i czeka na lepsze dla planowania czasy. W ważnych polskich publikacjach o gospodarce przestrzennej jako jeden z głównych celów określa się uzyskanie i ochronę ładu przestrzennego. Polski ustawodawca wskazuje, że jest to „takie ukształtowanie przestrzeni, które tworzy harmonijną całość oraz uwzględnia w uporządkowanych relacjach wszelkie uwarunkowania i wymagania funkcjonalne, społeczno- gospodarcze, środowiskowe, kulturowe oraz kompozycyjno- estetyczne”. Ład przestrzenny (obok zrównoważonego rozwoju) ma być punktem odniesienia, celem planowania przestrzennego. W praktyce tak nie jest. Potwierdzają to tezy raportu Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN o ponadstandardowym polskim chaosie przestrzennym. Jak dalej czytamy, można też wskazać liczne przypadki, w których wyrażano znacznie więcej empatii wobec preferencji indywidualnych inwestorów niż względem dobra wspólnego i prób szerszego zrozumienia celów zagospodarowania przestrzeni. Wyrazem tego jest również podejście niektórych sądów administracyjnych, dla których ład przestrzenny to pojęcie identyfikowane nader ogólnikowo. Więcej dla zainteresowanych- na trzeciej stronie dodatku.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 27.11.2024.).
„Dziennik Gazeta Prawna” informuje z kolei: „Smog znowu stanie przed sądem”. Pojawiły się nowe pozwy dotyczące wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie. Chorzy chcą od Skarbu Państwa 100 i 200 tys. zł. Program „Czyste powietrze”, w ramach którego można wymienić źródła ciepła na bardziej ekologiczne, czeka gruntowna reforma. Jak zapowiadał w wywiadzie dla „DGP” Robert Gajda, wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zmiany mają polegać m.in. na wprowadzeniu maksymalnych kosztów jednostkowych na poszczególne elementy projektów ocieplenia domów (np. drzwi), wprowadzeniu obowiązku termomodernizacji domów, które tego wymagają niezależnie od wybranego źródła ciepła, a także na większej kontroli beneficjentów. Zmienione mają zostać zasady prefinansowania. Wojewódzkie fundusze ochrony środowiska mierzą się z zatorami w rozpatrywaniu wniosków. W związku z tym nieoficjalnie mówi się, że fundusz chciałby wstrzymać przyjmowanie kolejnych wniosków w programie, o czym w piątek poinformowała Polityka Insight. Słyszymy, że decyzja ma zapaść jeszcze w tym tygodniu. Wstrzymanie przyjmowania nowych wniosków nie rozwiąże problemów Czystego powietrza – wskazuje Andrzej Guła, współzałożyciel i jeden z liderów Polskiego Alarmu Smogowego. W jego ocenie zatory płatnicze znów pojawią się po wznowieniu ich przyjmowania. Rozwiązaniem byłoby odbiurokratyzowanie programu oraz zautomatyzowanie części procesów. Z kolei na wprowadzenie zmian uniemożliwiających patologie rządzący mieli już prawie rok- odnotowano.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 27.11.2024.).
„DGP” zauważa też: „UOKiK nie przyjrzy się marżom deweloperów”. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie ma narzędzi, za pomocą których mógłby wpłynąć na ceny mieszkań. Dysponuje nimi Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. Minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, kierująca MFiPR, zamieściła na platformie X filmik, w którym mówi, że marże deweloperów są najwyższe w historii i ponad dwa razy większe niż średnia europejska. „Czas, by przyjrzał się temu Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów” – oznajmiła minister. W przesłanym „DGP” stanowisku UOKiK przypomina, że istnieją tylko dwa przypadki, w których mógłby pośrednio ingerować w kształtowanie cen. Tak może się stać, gdy są one wynikiem porozumienia ograniczającego konkurencję lub wykorzystywania przez przedsiębiorcę pozycji dominującej na rynku. „Należy przy tym stanowczo podkreślić, iż nie mamy obecnie dowodów do twierdzeń, iż ceny bądź marże na tym rynku mogły być kształtowane w wyniku niedozwolonego porozumienia” – zaznacza UOKiK. I dodaje, że jeśli minister bądź ktokolwiek inny dysponuje informacjami o takich porozumieniach, to prosi o ich przekazanie…
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 27.11.2024.).
„DGP” informuje również: „Zmiana prawa budowlanego ma pomóc inwestorom”. Zmienią się przepisy dotyczące projektu technicznego. Rozwiązanie, które miało ułatwić życie inwestorom, ściągnęło na nich kłopoty. GUNB i MRiT chcą to naprawić. Główny Urząd Nadzoru Budowlanego stara się na szkoleniach wyjaśnić inspektorom, że projekt techniczny (PT) nie podlega sprawdzeniu przez organ nadzoru budowlanego pod kątem zgodności z przepisami techniczno- budowlanymi i zasadami wiedzy technicznej, ponieważ za to odpowiada projektant posiadający odpowiednie uprawnienia. Równocześnie jednak urząd przygotował propozycję zmiany przepisów, która ma wyeliminować wątpliwości i zasugerował Ministerstwu Rozwoju i Technologii podjęcie zmian w tym zakresie- czytamy w ramach wstępu.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 27.11.2024.).
„Kurier Szczeciński” odnotowuje natomiast: „Idą dłużnikom na rękę, ale to nie zawsze skutkuje”. Zadłużenie lokatorów z tytułu czynszu jest dla wielu samorządów i zarządców mieszkań dużym problemem. „Kurier” sprawdził, jak z dłużnikami radzą sobie Świnoujście, Koszalin i Stargard. W Świnoujściu kwota należna zarządcom mieszkań komunalnych i czynszowych wynosi obecnie blisko 2 mln 100 tys. zł. Rekordzista ma blisko 73 tys. zł zadłużenia. Tamtejszy TBS, który powstał w 2020 r. w wyniku przekształcenia zakładu budżetowego, obecnie ma w zarządzie jeden budynek czynszowy. W nim mamy trzech dłużników, w tym dwóch spłaca swoje należności w ratach, natomiast wobec jednego wszczęta została procedura windykacyjna – informuje świnoujski TBS. – Zadłużenie tych osób wynosi ok. 23 tys. zł, w tym największe – 7600 zł. W nieruchomościach po zlikwidowanym zakładzie budżetowym zadłużenie wynosi prawie 669 tys. zł. Największy dług sięga 34,5 tys. zł. Posiadamy też dłużników, którzy nie mieszkają już w zasobach TBS, ale pozostawili zadłużenie. W tej grupie osób rekordzista zalega prawie 73 tys. zł. Ogółem zadłużenie w tej grupie wynosi prawie 1,4 mln zł. W Stargardzie dług z tytułu opłat czynszowych sięga 12,5 mln zł. Rekordzista ma ok. 250 tys. zł zadłużenia za trzy użytkowane lokale. Tekst ilustruje ostatni budynek Stargardzkiego TBS przy ul. Śniadeckiego oddany niedawno do użytku najemcom.
(Źródło: „Kurier Szczeciński”– 27.11.2024.).