Czwartek, 24 październik 2024
„Prawo co dnia” w czwartkowej „Rzeczpospolitej” odnotowuje: „Sprzedaż majątku firmy bez składki zdrowotnej”. Przy obliczaniu podstawy wymiaru składki zdrowotnej przedsiębiorca nie będzie wykazywał przychodów i kosztów ze sprzedaży środków trwałych. Takie wnioski wynikają z projektu nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, który został opublikowany na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Ma generalnie obowiązywać od 1 stycznia 2025 r. i wygląda na to, że zapowiadana przez rządzących reforma składki zdrowotnej ograniczy się na razie tylko do zmiany dotyczącej środków trwałych. Przedsiębiorcy na skali oraz liniowym PIT liczą składkę zdrowotną od dochodu z działalności (u pierwszych wynosi 9 proc., u drugich 4,9 proc.). Czyli przychodu pomniejszonego o koszty. Uwzględniają też transakcje związane ze środkami trwałymi. Wydatki na ich nabycie zaliczają do kosztów poprzez odpisy amortyzacyjne. Kwotę ze sprzedaży trzeba wykazać jako przychód. Natomiast kosztem z tej transakcji jest niezamortyzowana wartość środka trwałego. Z obecnych zasad rozliczenia wynika więc, że środki trwałe mogą zarówno zwiększyć, jak i zmniejszyć składkę zdrowotną. Co przewiduje wspomniany projekt? Przy obliczaniu dochodu będącego podstawą wymiaru składki zdrowotnej nie uwzględni przychodów ze sprzedaży środków trwałych. Projekt nie przewiduje zmiany ogólnej zasady obliczania składki zdrowotnej. Podstawę jej wymiaru nadal ma stanowić dochód z działalności, czyli różnica między przychodami a kosztami w rozumieniu ustawy o PIT. Odpisy amortyzacyjne od środków trwałych są zgodnie z ustawą o PIT kosztami uzyskania przychodów. I z treści projektu wynika, że pozostanie możliwość uwzględniania ich przy obliczaniu składki zdrowotnej. Więcej szczegółów- na 11 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 24.10.2024.).
„Rz” informuje natomiast w innym miejscu: „Spadek sprzedaży pomp ciepła. Za mało wsparcia dla inwestycji”. Choć z każdym rokiem w Europie liczba zainstalowanych pomp ciepła powinna rosnąć, ostatnie miesiące przyniosły drastyczny spadek ich sprzedaży. Jak do tego doszło? Do 2030 roku w Unii Europejskiej ma zostać zainstalowanych 60 milionów pomp ciepła. Jak wynika z opublikowanego w ubiegłym roku raportu ekspertów Cambridge Econometrics, realizacja unijnych celów może doprowadzić do obniżenia rachunków za ogrzewanie o 20 proc. Co więcej, według danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) pompy ciepła mogą zmniejszyć do końca dekady zapotrzebowanie na gaz w sektorze budownictwa o 40 proc. w stosunku do roku 2022. Na całym świecie ograniczenie globalnych emisji dwutlenku węgla przez instalację pomp ciepła do końca dekady mogłoby sięgnąć co najmniej 500 milionów ton, czyli równowartości rocznych emisji CO2 generowanych przez wszystkie samochody w Europie. Najnowsza analiza think tanku Instytut Reform pt. „European Heat Pump Policies Ranking” wykazuje jednak, że realizacja ambitnych celów idzie w Europie co najmniej opornie i istnieje ogromne ryzyko, że nie da się ich zrealizować. Spadek sprzedaży pomp ciepła w Europie odnotowano już w 2023 roku (o 6,5 proc. w stosunku do roku 2022), a dane za pierwsze półrocze bieżącego roku wskazują na dalszy spadek w porównaniu z ubiegłym rokiem aż o 47 proc. Według autorów raportu europejskie rządy popełniają kilka znaczących błędów, skutecznie zniechęcając obywateli do instalacji pomp ciepła. Wśród największych niedociągnięć wskazano opóźnienia wypłat dotacji, co negatywnie wpływa na budżety obywateli, zmuszonych wyłożyć kwotę inwestycji, a następnie cierpliwie czekać na jej zwrot. Rządy nie zapewniają też pożyczek na pokrycie pozostałej kwoty należnej po otrzymaniu dotacji, co często wymusza konieczność wzięcia niekorzystnych pożyczek komercyjnych. Lektura dla zainteresowanych- na 17 stronie części ekonomicznej głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”- 24.10.2024.).
„Dziennik Gazeta Prawna” informuje z kolei: „Bomby ekologiczne zostały pominięte przez rząd”. Usunięcie wszystkich nielegalnych odpadów niebezpiecznych kosztowałoby miliardy złotych. Przez cały czas nie przyjęliśmy jednak przepisów, które umożliwią wypłatę o rząd wielkości niższą. Rząd miał we wtorek rozpatrzeć osiem projektów ustaw. Przyjęto siedem. Wyjątkiem okazała się nowelizacja ustawy o odpadach. Ma ona umożliwić m.in. przekazanie samorządom pieniędzy z rezerwy celowej na usunięcie nielegalnych odpadów. „Projekt musi zostać poddany dodatkowym analizom i powróci na jedno z najbliższych posiedzeń rządu” – przekazuje nam Centrum Informacyjne Rządu. Tymczasem w ocenie skutków regulacji projektu czytamy, że „jednym z priorytetów obecnego rządu jest zajęcie się zjawiskiem miejsc nielegalnego gromadzenia odpadów, co znalazło odzwierciedlenie w umowie koalicyjnej. Z tego też względu w pierwszych dniach swojego funkcjonowania rząd dodatkowo zaplanował środki finansowe z rezerwy celowej budżetu państwa na te działania”. Chodzi o 153 mln zł, którymi pochwalono się nawet na stronie 100konkretow.pl, na której Koalicja Obywatelska opisuje stan spełniania obietnic przedwyborczych. Problem w tym, że bez nowelizacji nie będzie możliwe przekazanie zarezerwowanych pieniędzy samorządom, przede wszystkim gminom, na ten cel. Muszą one też zagwarantować przynajmniej 20 proc. wkładu własnego, a likwidacja dzikiego składowiska to czasem koszt kilkuset milionów złotych. Już latem było wiadomo, że przez opóźnienie w przyjęciu przepisów tylko część ze 153 mln zł zostanie wykorzystana. Projekt ustawy został przekazany do konsultacji w kwietniu. W uzasadnieniu projektu ustawy czytamy zaś, że do końca 2024 r. NFOŚiGW oferuje tylko pożyczki na ten cel. Jak przekazuje nam fundusz, na program związany z usuwaniem porzuconych odpadów zaplanowano 61,8 mln zł w 2024 r. i 13,5 mln zł w 2025 r. Dodatkowo od 30 grudnia 2024 r. do 28 czerwca 2025 r. NFOŚiGW planuje przeznaczenie 20 mln zł z unijnego programu FEnIKS na usuwanie nielegalnych składowisk niebezpiecznych na terenach należących do państwa lub samorządu. Według Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Polsce znajduje się co najmniej 311 miejsc takich składowisk. W lipcowym wywiadzie dla „DGP” wiceprezes NFOŚiGW, mówił jednak, że może ich być ponad tysiąc. Koszt ich usunięcia to miliardy złotych. Augustyn dodawał, że główny problem leży w niewystarczających możliwościach utylizacji- odnotowano.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”- 24.10.2024.).