Czwartek, 24 maja 2018

Brak dojazdu do działki nie był tajemnicą, Rzeczpospolita
Wiatraki bliżej domów jednorodzinnych, Rzeczpospolita
Dopłaty+ nie tylko dla małżeństw, Rzeczpospolita
Spółdzielcy nie chcą patrzeć na sąsiada, Rzeczpospolita
Prywatny kredyt może być kosztem firmowym, Dziennik Gazeta Prawna
Stołeczny ratusz wbrew interesowi publicznemu, Dziennik Gazeta Prawna
Lichwa z twarzą notariuszy, Dziennik Gazeta Prawna
Kurs złotego pod napięciem, Gazeta Wyborcza
Eksmisji nie będzie, Gazeta Wyborcza

Więcej poniżej.

 

"Prawo co dnia" w czwartkowej "Rzeczpospolitej" odnotowuje: "Brak dojazdu do działki nie był tajemnicą". Kupowanie działki bez drogi to ryzyko. Naraża na kilkuletni proces o jej ustanowienie i zapłatę wynagrodzenia. To sedno najnowszego postanowienia Sądu Najwyższego. SN nie powiedział wprawdzie, czy brak drogi dojazdowej jest wadą działki i czy można skorzystać z rękojmi jak przy innych wadach rzeczy, żądając np. obniżenia ceny. W każdym razie SN nie znalazł w tym braku niedogodności ani podstawy do obniżenia ceny drogi koniecznej- czytamy na 14 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.05.2018.).

 

"Prawo co dnia" informuje też: "Wiatraki bliżej domów jednorodzinnych". Nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii wydłuża czas na przygotowanie planów miejscowych uwzględniających lokalizowanie farm wiatrowych na starych zasadach. Mowa o rządowym projekcie ustawy, któremu nadano w Sejmie numer 2412. Projekt nieco łagodzi brzmienie tzw. ustawy odległościowej, obowiązującej od lipca 2016 r. Akt ten wprowadzał nowe, rygorystyczne rozwiązania dotyczące sytuowania farm wiatrowych, określając, że te nie mogą się znajdować bliżej, niż wynosi dziesięciokrotność wysokości elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych oraz budynków o funkcji mieszanej. Od tego też momentu lokalizacja wiatraków następować może wyłącznie na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Więcej szczegółów- także na 14 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.05.2018.).

 

"Prawo co dnia" zauważa również: "Dopłaty+ nie tylko dla małżeństw". Przez 9 lat najemcy będą otrzymywać od państwa wsparcie w takiej samej wysokości. Nie muszą to być rodziny. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju nie zamierza się ugiąć i ograniczać dopłat do czynszu tylko do małżeństw i rodzin. To niejedyna niespodzianka, jaką szykuje resort. Zdecydowano też, że najemcy będą otrzymywać jednakową dopłatę przez 9 lat. Chodzi o projekt ustawy o pomocy państwa w ponoszeniu wydatków mieszkaniowych w pierwszych latach najmu mieszkania. Ma ratować sztandarowy program Mieszkanie+. Rząd chce, by nowe przepisy weszły w życie już od 1 stycznia 2019 r. Rząd chce też, by dopłaty obejmowały mieszkania budowane pod wynajem przez: spółdzielnie mieszkaniowe, towarzystwa budownictwa społecznego, spółkę BGK Nieruchomości oraz deweloperów. Dopłaty mają też objąć lokatorskie mieszkania spółdzielcze. To drugi projekt ustawy przygotowywany przez Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju. Wcześniej upubliczniło projekt specustawy mieszkaniowej. Przewiduje on uproszczenie zasady przekwalifikowywania gruntów pod budownictwo wielorodzinne w miastach. Dzięki temu szybciej mają ruszyć inwestycje z programu Mieszkanie+. Dziś prowadzony jest tylko pilotaż tego programu. Prowadzi go na zasadach komercyjnych spółka BGK Nieruchomości. Okazało się, że czynsz w lokalach z pilotażem jest wysoki. Całkowity koszt wynajmu 55- metrowego mieszkania w Jarocinie, łącznie z mediami i ogrzewaniem wyniesie 1,3 tys. zł miesięcznie- czytamy na 15 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.05.2018.).

 

Niżej "Prawo co dnia" zauważa: "Spółdzielcy nie chcą patrzeć na sąsiada". Zanim burmistrz zgodzi się na wycinkę drzew i żywopłotu rosnących w granicy posesji, musi mieć całkowitą pewność, do którego sąsiada one należą. WSA w Łodzi uchylił zezwolenie na wycinkę drzew wydane wspólnocie mieszkaniowej. Przeciwko usunięciu drzew na sąsiedniej posesji protestowała spółdzielnia mieszkaniowa. Wyciąć je chciała wspólnota, do której należał sąsiedni budynek. Otrzymała na to zgodę urzędu miasta. W zamian miała posadzić 20 drzewek. Mieszkańców spółdzielczego bloku zabolało, że nie byli stroną postępowania o wydanie zezwolenia na wycinkę drzew. Część drzew i krzewów rosła bowiem na granicy między działkami. Zarząd spółdzielni wystąpił do burmistrza o wznowienie postępowania w sprawie wycinki. Burmistrz je wznowił, ale później odmówił uchylenia zezwolenia. Spółdzielnia odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, jednak nic nie wskórała. Wniosła więc skargę do łódzkiego WSA, a ten ją uwzględnił. Jego zdaniem sprawa nie została wnikliwie rozpatrzona. Okazuje się bowiem, że nie da się jednoznacznie ustalić przebiegu granicy, a tym samym przesądzić, że wszystkie drzewa rosną na posesji należącej do wspólnoty. Więcej szczegółów- także na 15 stronie głównego wydania.

(Źródło: "Rzeczpospolita"- 24.05.2018.).

 

"Dziennik Gazeta Prawna" zwraca z kolei uwagę: "Prywatny kredyt może być kosztem firmowym". Odsetki od kredytu na nabycie nieruchomości, w której w przyszłości będzie prowadzona firma, można rozliczyć w kosztach działalności gospodarczej- potwierdził dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej. Chodziło o podatniczkę, która kupiła od dewelopera lokal usługowy. Inwestycję częściowo sfinansowała kredytem hipotecznym, który obciążył nieruchomość. Zamierzała prowadzić w niej działalność gospodarczą. Planowała, że po zarejestrowaniu się jako przedsiębiorca przekaże lokal do majątku firmy i zacznie go amortyzować. Chciała się upewnić, czy kosztem będą także comiesięczne odsetki od kredytu, który zaciągnęła jako osoba prywatna. Dyrektor KIS to potwierdził. Uznał, że nie można odmówić prawa do zaliczenia w koszty zapłaconych odsetek od kredytu zaciągniętego przez podatnika w sytuacji, gdy lokal najpierw trafił do majątku osobistego podatnika, a następnie został przeznaczony do działalności gospodarczej- czytamy na trzeciej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 24.05.2018.).

 

"DGP" informuje też: "Stołeczny ratusz wbrew interesowi publicznemu". Urzędnicy szukali sposobu, jak unicestwić decyzję SKO ograniczającą zwroty nieruchomości. W wewnętrznej notatce podkreślono, że sprawa dotyczy córki byłego prezydenta Komorowskiego. 4 maja 2017 r. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Warszawie stwierdziło, że stołeczny ratusz przy zwrocie nieruchomości przy ul. Odolańskiej 7 w sposób rażący naruszył prawo. Powinien bowiem zbadać przesłankę posiadania nieruchomości, ujętą w art. 7 dekretu Bieruta, zaś w zasadzie tego nie zrobił. Decyzja SKO w praktyce była dla władz Warszawy korzystna. Wynikało z niej co prawda, że urzędnicy przez lata niesłusznie dokonali zwrotu wielu nieruchomości. Ale jednocześnie pojawiło się jasne stanowisko, że gdy w 1945 r. właściciel nieruchomości nie był w jej posiadaniu, to dziś zwrot jego spadkobiercom się nie należy. Mówiąc jeszcze prościej: orzeczenie SKO mogłoby zahamować falę zwrotów. Naczelnik wydziału spraw dekretowych, w notatce przekazał dyrektorowi biura spraw dekretowych i wiceprezydentowi miasta Witoldowi Pahlowi swoje refleksje, co może zrobić, by wzruszyć decyzję SKO. Przypomniał też swoim przełożonym, że w zreprywatyzowanej już nieruchomości jeden z lokali nabyła córka byłego prezydenta, Elżbieta Komorowska. Więcej szczegółów- na piątej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 24.05.2018.).

 

"DGP" informuje też: "Lichwa z twarzą notariuszy". Pięciu rejentów zostało zatrzymanych na zlecenie gdańskiej prokuratury. Zdaniem śledczych uczestniczyli oni w procederze wyłudzania mieszkań. O metodzie działania lichwiarskiej mafii oraz współpracujących z nią rejentów opowiadał wczoraj w trójmiejskiej jednostce prokuratury prokurator generalny. Zasada była taka, że lichwiarze ogłaszali się publicznie z ofertą udzielania pożyczek. Korzystali też z usług lokalnych pośredników, którzy znajdowali osoby szybko potrzebujące gotówki. Z klientem podpisywano umowę. Głównym jej postanowieniem było zabezpieczenie spłaty pożyczki w postaci nieruchomości należącej do pożyczkobiorcy. Następnie był zawierany akt notarialny. Z ustaleń gdańskiej prokuratury wynika, że sporządzone przez rejentów akty notarialne "w sposób oczywisty i rażący naruszały ekwiwalentność wzajemnych praw i obowiązków stron umowy". Zawierały zapisy o zawyżonej wysokości faktycznie przekazanych kwot pieniężnych i zaniżające wartość nieruchomości. W efekcie ci, którzy mieli trudności ze spłatą pożyczek, trafiali na bruk. Było to możliwe m.in. dzięki temu, że w zawieranych umowach znajdował się punkt pozwalający na wymeldowanie pożyczkobiorcy przez pożyczkodawców w dowolnym czasie- czytamy także na piątej stronie głównej wkładki prawnej.

(Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"- 24.05.2018.).

 

"Gazeta Wyborcza" odnotowuje: "Kurs złotego pod napięciem". Frank podrożał do 3,71 zł. Za dolara trzeba było wczoraj płacić 3,67 zł, za euro- już 4,31 zł. Słabnący złoty to konsekwencje dla naszych portfeli. To, co dzieje się dziś ze złotym, najmocniej uderza w zadłużonych we frankach szwajcarskich. Z wyliczeń Expandera wynika, że przez mocniejszego franka i nieco wyższe oprocentowanie kredytów w tej walucie najbliższe raty, które będą zmuszeni zapłacić frankowicze, będą o kilkadziesiąt złotych wyższe od płaconych na początku 2018 r. Przy obecnym kursie franka najbliższa rata kredytu (na kwotę 300 tys. zł na 30 lat ze stycznia 2007 r.) wyniesie 1582 zł. To o 70 zł więcej niż na początku roku. Zadłużenie kredytobiorcy wyniesie 326 546 zł. Mimo ponad 11 lat spłaty wciąż jest ono wyższe niż wypłacona kwota kredytu. Więcej szczegółów- na 10 stronie "Gazety".

(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 24.05.2018.).

 

"Gazeta Wyborcza" w szczecińskim dodatku informuje: "Eksmisji nie będzie". Nie dojdzie do eksmisji rodziny Andrzejczaków z trójką dzieci, którzy zajęli pustostan na Wyspie Puckiej. Po serii artykułów miasto znalazło jednak wyjście z trudnej sytuacji. Po nagłośnieniu sprawy losem dzieci zainteresował się prezydent Szczecina. Wcześniej wysłane przez rodzinę do prezydenta pismo pozostawało bez odpowiedzi. Rodzinie z trójką dzieci groziła eksmisja bez prawa do lokalu socjalnego. Taki wyrok w 2011 r. wydał sąd, a komornik w tym roku wszczął postępowanie egzekucyjne. Wszystko przez to, że w kwietniu 2009 r. rodzina zajęła pustostan na Wyspie Puckiej. Po prostu nie miała gdzie mieszkać. Hotel robotniczy został zlikwidowany, a miasto uznało, że rodzina nie kwalifikuje się na szybszy przydział mieszkania komunalnego. Spółka TBS Prawobrzeże, która zarządzała zajętym przez Andrzejczaków mieszkaniem, kazała ten lokal opuścić. Naliczała też czynsz, który ściągała przez komornika. Eksmisja na bruk oznaczała również, że małżeństwu mogą zostać odebrane niepełnoletnie dzieci. W ubiegłym tygodniu z panią Sylwią spotkał się wiceprezydent Krzysztof Soska. Uzgodniono, że rodzina na pół roku otrzyma tymczasowy lokal zastępczy. Przez ten okres ma czas na uregulowanie spraw formalnych. Zadłużenie (ok. 19 tys. zł) zostanie rozłożone na raty, a odsetki umorzone. Po podpisaniu w tym zakresie ugody z TBS Prawobrzeże na rodzinie nie będą już ciążyć punkty karne za zaległości czynszowe i kolejne- za bezumowne zajmowanie mieszkania. Wtedy rodzice będą mogli wystąpić do ZBiLK o przydział mieszkania komunalnego lub o przydział lokalu w ramach programu Dom Dużej Rodziny. Na pytanie, kto zawinił Krzysztof Soska odpowiada: -10 lat temu nie zadziałał system. Błędem było to, że ta rodzina nie otrzymała wtedy z miasta żadnej oferty mieszkania.

(Źródło: "Gazeta Wyborcza"- 24.05.2018.).

 

Zobacz również