Czwartek, 19 wrzesień 2024
Czwartkowa „Rzeczpospolita” odnotowuje: „Powódź 2024. UE na pomoc zalanym”. Z inicjatywy Donalda Tuska we Wrocławiu w czwartek odbędzie się szczyt powodziowy z udziałem przewodniczącej Komisji Europejskie Ursuli von der Leyen, premierów Czech, Słowacji i kanclerza Austrii. Wybór stolicy Dolnego Śląska nie jest przypadkowy – to stąd polski rząd zarządza kryzysem. Polska chce zgody KE na przesunięcia w funduszach unijnych (z polityki spójności oraz Krajowego Planu Odbudowy), które miałyby uwzględnić możliwość finansowania pilniejszych teraz inwestycji związanych z odbudową po powodziach czy infrastrukturą przeciwpowodziową. Szefowa KE powinna dać na to polityczne pozwolenie, inicjatywę popiera też Komisja Europejska. Bruksela przypomina, że państwa dotknięte katastrofą mogą wnioskować o finansowanie odbudowy, działań ratunkowych czy pomocy dla ludności z unijnego Funduszu Solidarności. Zaliczka z tego tytułu może sięgać nawet 100 mln euro. Premier Donald Tusk zapewnia, że koszty pomocy i odbudowy spustoszonych powodzią terenów rząd weźmie na siebie. Ile to będzie kosztowało? Ekonomiści liczą, że w przeliczeniu na dzisiejsze realia powódź w 1997 r. kosztowała kraj 78–90 mld zł. W 2010 r. wartość zniszczeń sięgnęła 34–36 mld zł. Wielka woda w 1997 r. wywołała straty na poziomie około 2,4 proc. PKB. Ta z 2010 r. – 0,9 proc. PKB. Można wstępnie postawić tezę, że skala potencjalnych skutków będzie mniejsza w stosunku do PKB niż w 1997 r. – wskazuje cytowana w tekście główna ekonomistka Alior Banku. W przeciwieństwie do 1997 r. w tym roku większa część bezpośredniej pomocy poszkodowanym ma być udzielana w formie bezzwrotnego wsparcia, z drugiej strony gros kosztów odbudowy pójdzie ze środków UE. W ocenie ekonomisty Santander Bank Polska, wydatki budżetowe na powódź sięgną w tym roku nie więcej niż 0,5 proc. PKB. Boleśniejsza może okazać się utrata dochodów budżetowych. Na razie ubytki nie wydają się znaczące: deficyt może wzrosnąć z 5,4 proc. PKB przed wielką falą do 5,6–5,7 proc. Więcej szczegółów- na pierwszej stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 19.09.2024.).
„Prawo co dnia” informuje natomiast: „Walka z żywiołem wodnym i cenowym”. Rząd ma narzędzia zwalczania sztucznego zawyżania cen artykułów pierwszej potrzeby na terenach powodziowych. Czas pokaże, czy będą skuteczne. Buty gumowe, rękawice robocze, pompy wodne i wiele innych towarów może być bardzo potrzebnych na terenach powodziowych do walki z żywiołem i do usuwania jego skutków. Niestety, zdarzyły się już przypadki – podobnie zresztą jak podczas powodzi w 1997 r. – że takie artykuły znacznie podrożały w miejscowych sklepach. Teoretycznie obowiązujące w Polsce zasady gospodarki rynkowej zakładają swobodę ustalania cen w handlu, ale w szczególnej sytuacji powodziowej ta swoboda może być na różne sposoby ograniczana. Rząd może ingerować w ceny w ramach reżimu stanu nadzwyczajnego, jakim jest stan klęski żywiołowej. Wprawdzie rozporządzenie z 16 września wprowadzające ten stan w południowo- wschodniej Polsce nie zakładało dotychczas takiej regulacji, ale może być zmienione. Ustawa o stanie klęski żywiołowej w art. 21. wśród licznych możliwych ograniczeń swobód obywatelskich przewiduje m.in. całkowitą lub częściową reglamentację zaopatrzenia w określonego rodzaju artykuły; zakaz okresowego podwyższania cen na towary lub usługi określonego rodzaju nakaz stosowania cen ustalonych na towary lub usługi mające podstawowe znaczenie dla kosztów utrzymania konsumentów. Kto mimo wprowadzenia takich ograniczeń nie stosowałby się do nich, popełniałby wykroczenie- czytamy na 12 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 19.09.2024.).
„Prawo co dnia” zauważa też: „Kto ucierpiał, zapłaci podatek później”. Minister finansów rozszerza paletę ułatwień dla podatników, którzy ucierpieli w czasie powodzi. Osoby dotknięte skutkami powodzi i wspomagające usuwanie tych skutków będą mogły skorzystać z wielu ułatwień fiskalnych. Niektóre z nich już istnieją w przepisach, inne dopiero mają zostać wprowadzone. W środę Ministerstwo Finansów przedstawiło dwa projekty rozporządzeń w tych sprawach. Pierwsze z nich wprowadza zerową stawkę VAT na darowizny materiałów budowlanych. Stawka ta ma być stosowana do 31 marca 2025 r. na materiały darowywane osobom fizycznym i instytucjom kulturalno- oświatowym – posiadaczom nieruchomości, które ucierpiały w czasie tegorocznej powodzi. Więcej szczegółów- także na 12 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 19.09.2024.).
„Prawo co dnia” zamieszcza również tekst: „Czy ma sens droga dojazdowa bez przejazdu nad strumieniem”. Przed nabyciem działki przy wodzie płynącej lepiej wcześniej sprawdzić jej status wodnoprawny. Zwłaszcza gdy ma być przez nią jedyny dojazd do sąsiedniej nieruchomości. To morał płynący z jednego z najnowszych orzeczeń Sądu Najwyższego. W sprawie tej nabywcy działki bez legalnego przejazdu przez strumień sąd przyznał dojazd tylko do mostka z drugiej strony wody. Wszystko zaczęło się od licytacji komorniczej, w której swoich właścicieli znalazły dwie działki położone w swego rodzaju niecce w podkrakowskiej gminie i podzielone potokiem. Jeden z nabywców wystąpił o ustanowienie służebności drogi koniecznej. Chodziło o dojazd do mostka nad potokiem. Okazało się jednak, że nikt nie wie, kto i kiedy przeprawę wykonał i czy inwestor uzyskał pozwolenie wodnoprawne. Dlatego Wody Polskie, zarządzające w Polsce wodami płynącymi i uczestnik tego postępowania, nie zalegalizowały budowy mostka. W tej sytuacji Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy ustanowił na rzecz właściciela nieruchomości bez dojazdu służebność drogi koniecznej szlakiem biegnącym przez działkę sąsiada, ale tylko do owego mostka, i zasądził na rzecz sąsiada 6 tys. zł wynagrodzenia za jej ustanowienie. Sąd Okręgowy w Krakowie w lwiej części orzeczenie to utrzymał. Właściciel obciążonej drogą konieczną działki nie dał za wygraną i odwołał się do Sądu Najwyższego, który jednak skargi nie uwzględnił. Wskazał, że sąd II instancji, opierając się na ekspertyzie biegłego, stwierdził, że ze względu na ukształtowanie terenu nie miał możliwości wytyczyć innego przebiegu drogi koniecznej. Wniosek jest taki, że we współczesnym obrocie nieruchomościami nie wystarczy sprawdzenie dokumentacji wieczystoksięgowej, ale trzeba sprawdzić także status działki i jej sąsiedztwa z punktu widzenia prawa wodnego- czytamy na 13 stronie głównego wydania.
(Źródło: „Rzeczpospolita”– 19.09.2024.).
„Dziennik Gazeta Prawna” informuje natomiast: „Hotelarze walczą o wsparcie w resorcie”. Ministerstwo zadeklarowało pomoc dla branży turystycznej, ale na razie nie padła żadna kwota. Na Dolnym Śląsku działa prawie 400 obiektów hotelowych. Po pomoc do Izby Gospodarczej Hotelarstwo Polskie zgłosiło się 27 hoteli i pensjonatów. A będzie ich więcej, bo niektórzy przedsiębiorcy nie zgłosili zapotrzebowania ze względu na brak prądu. Z ustaleń „DGP” wynika, że hotelarze szacują swoje straty od kilkuset tysięcy do kilku milionów złotych, zależnie od wielkości hotelu.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 19.09.2024.).
„DGP” zauważa też: „Woda na mapach. Ignorowanie ryzyka powodziowego w polskiej urbanistyce”. Donald Tusk powiedział, że jest pełen szacunku dla profesjonalnych analiz, ale „nam potrzebna jest informacja użytkowa i zrozumiała dla każdego”. Może więc teraz powstaną mapy zagrożenia powodziowego? Na terenach zalewowych postawiliśmy osiedla mieszkaniowe, szkoły, oczyszczalnie ścieków, boiska. Wiele z nich znalazło się w miniony weekend pod wodą albo popłynęło wraz z falą. Trudno uwierzyć, że po wielkich powodziach w ostatnich 30 latach i dziesiątkach lokalnych katastrof wciąż budujemy się w zagrożonych miejscach- czytamy w ramach wstępu.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 19.09.2024.).
„DGP” zamieszcza również tekst: „Polityka mieszkaniowa w Polsce po roku od wyborów”. Należy się zastanowić, czy warto brać kolejną tabletkę przeciwbólową w postaci dopłat do kredytów mieszkaniowych, czy raczej zawalczyć z przyczyną problemu – mówi dr Kamil Nowak, ekspert ds. mieszkalnictwa, Obserwatorium Polityki Miejskiej i Regionalnej w ramach Instytutu Rozwoju Miast i Regionów. Od wyborów parlamentarnych w Polsce minęło 11 miesięcy. Mimo wielu złożonych w kampanii obietnic trudno doszukiwać się spektakularnych zmian w polityce mieszkaniowej. Od dekad w tej kwestii Polska mierzy się z tym samym problemem. Jeszcze w okresie PRL prof. Witold Dowgint- Nieciuński pisał, że polityka mieszkaniowa naszego kraju jest fragmentaryczna, doraźna i niespójna. Minęły lata, a tamta ocena wciąż pozostaje aktualna. Tematy związane z rynkiem nieruchomości są chętnie wykorzystywane w kampaniach. Pojawiają się nowe lub odświeżone pomysły. Trudno jednak później zebrać to w jakiś logiczny i spójny program. Ciągle brakuje nam systemowego podejścia, mimo że pewne próby w tym kierunku podejmowano.
(Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”– 19.09.2024.).
„Głos Szczeciński” odnotował: „Protesty mieszkańców nie przyniosły skutku. Kontrowersyjna inwestycja przy ulicy Limanowskiego trwa w najlepsze”. Na nic zdały się protesty mieszkańców ulicy Szymanowskiego, Herbowej, a także mieszkańców całego miasta. Inwestor firma Modehpolmo buduje obiekt przy ul. Szymanowskiego. Prace trwają w najlepsze. Chodzi o kontrowersyjną inwestycję firmy Modehpolmo przy ul. Szymanowskiego. Powstaje tam budynek, w sprawie którego mieszkańcy okolicy protestowali wielokrotnie. Pod protestem przeciwko tej inwestycji podpisało się także ponad 2000 szczecinian. Mimo to prezydent miasta wydał pozwolenie na budowę, a wojewoda zachodniopomorski utrzymał je w mocy. Obaj argumentowali, że brak było podstaw prawnych, aby takiej decyzji nie wydać. W lutym tego roku Igor Podeszwik, prawnik i miejski aktywista, skierował nawet do Adama Bodnara, Prokuratora Generalnego, wniosek, by ten polecił podległemu prokuratorowi wnikliwe zbadanie i wszczęcie procedury w sprawie inwestycji firmy Budowlano–Handlowo–Usługowej „MODEHPOLMO” przy ul. Szymanowskiego w Szczecinie. Postulował również, aby prokuratura złożyła sprzeciwu od decyzji, ewentualnie skargi do sądu administracyjnego. Według sąsiadów, wszyscy urzędnicy, do których zwrócili się o pomoc, tylko rozkładali ręce. Mówili, że oni nic nie mogą, bo inny urzędnik już wcześniej podjął jakąś decyzję. Ale przecież musiał być ten pierwszy, który powiedział „tak” Modehpolmo. Ktoś temu inwestorowi na to pozwolił. I okazuje się, że właściwie prezydent miasta nic nie może. Pytają też retorycznie: po co zawracał głowę podczas wyborów?
(Źródło: „Głos Szczeciński”– 19.09.2024.).